Retro-Klasyczna przeszłość, dzisiaj. Part IX: Zeżarł lew arabusa.

BLOG O GRZE
3815V
Retro-Klasyczna przeszłość, dzisiaj. Part IX: Zeżarł lew arabusa.
ROLAND NINJ4 | 04.06.2014, 11:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
W trakcie trwania dwóch pierwszych Konsolowych Wojen, pomiędzy Segą, a Nintendo powstało całe zatrzęsienie dwuwymiarowych, scrollowanych platformerów. 

Wiele z nich odeszło w niepamięć, a niektóre do dziś święcą triumfy w kolejnych odsłonach. Ja chciałbym przybliżyć dwa z nich które były znakomite, ale zniknęły w pomrokach dziejów. Dwa Disney'owskie dzieła, The Lion King oraz The Aladdin.

 

Czasy 8-bitowców, jak i ich następców o mocy 16-bit, opiewały w całą masę lepszych i gorszych gier 2D. Prócz oczywistych flagówek obu gigantów, takich jak Super Mario i Sonic, deweloperzy produkowali na kopy, gry do nich podobne. Szczególną popularnością szczyciły się gry na filmowych licencjach. Były to czasy w których owe produkcje były na prawdę dopracowane i nie miały za zadanie sztucznie marketingowo, podnosić popularności i oglądalności filmów, było zupełnie inaczej. Tytuły na licencjach dostarczały masy funu i miodu, było widać i czuć że nie są to płodzone na szybko popierdóły, chociaż i takie się zdarzały. Każdy posiadacz SNES'a, Megadrive'a czy starszych sprzętów, wiedział że po zakupie "filmówek" na pewno będzie się dobrze bawił. Prym na tym polu wiodło Disney Interactive do spóły z Virgin. Praktycznie każda ich gra była przynajmniej dobra, a dwie z nich, szczególnie zapadły milionom w pamięci. 


The Lion King i The Aladdin, obie gry pojawiły się na starych i nowszych ówczesnych konsolach. Wiadomka że to SNES i Megadrive dostały swoje najlepsze wersje, gdyż edycje na starusieńkie SMS i NES, były może solidnie wykonane, jednak trąciły już ośmiobitową mychą i zamiatały brodą podłogę. Skupmy sie na next-genowych wersjach lat 90-tych;-) Obie konsole mogły się pochwalić podobną specyfikacją, jednakże w większości przypadków gry w wersji na sprzęt niebieskich, wyglądały dużo lepiej niż u "Marianów". Niby te same tytuły, produkowane w jednym czasie, a jednak różne. Grafika na SMD wyglądała bardziej naturalnie i płynnie, sprawiając często wrażenie digitalizowanej i nawet pomimo tego że Nintendo w tamtych czasach wygrało Drugą Wojnę 4 do 3, to uważam że multiplatformowo to Sega była zwycięzcą. 

Obie kolorowe opowieści ze świata Disneya, luźno opierały się na scenariuszu filmowych pierwowzorów, kierując głównie bohaterów po znanych miejscówkach i napotykając na filmowe postacie i adwersarzy. Oczywista chronologia wydarzeń też trzymała się kupy. Obie historie są doskonale znane całym pokoleniom więc nie będę się rozpisywał jak to Simba stracił ojca, dorastał w dżungli i dawał łomot złemu stryjaszkowi, czy jak to "czekoladowy":-P Alladyn, znalazł lampę, ślinił się na widok Jasminy i obijał pyski sługusom Jaffara wspierany przez becznego Jina;-) Wszystko to jest doskonale znane i zostało zawarte w grach.



Gameplay owych produkcji był dość standardowy, czyli nie mogło zabraknąć masy skakania, zbierania przeróżnych świecidełek, walk z subbossami, eksploracji mapek w celu odnalezienia ukrytych żyć czy bonusów. Wszystkie miejscówy opierały się o filmowe realia, więc nie mogło zabraknąć targu Agrabah, pałacu Sułtana czy jaskiń w przygodach kolesia o pełnych portach:-P jak i rozległej sawanny, dżungli czy mrocznego cmentarzyska słoni w odysei czteronogiego lowelasa o bujnej czuprynie. Można rzec że nawet pod zbieractwa i ogólnego progressu gry były nad wyraz podobne. Przemierzanie wielopoziomowych i pomysłowo zaprojektowanych leveli, motywowało do działania i masterowania. Poziom trudności w większości z nich był na średnim poziomie więc obie gry nie zniechęcały, ani dzieciaków, ani dorosłych. Częste checkpointy i umiarkowana ilość żyć starczyły do co najmniej kilku prób w co trudniejszych momentach. W kwestii Alladyna dochodził pewien akcent kupiecki, bo wiadomo że Hindusi i Arabi to najlepsi naganiacze na świecie na tanie i wątpliwej jakości produkty. Nasz "dywaniarz" z szabelką co rusz natrafiał na stragan pazernego kupca "szpicbrudki" który to, za wcześniej zebrane rubiny odsprzedał nam parę żyć czy dopakował aktualny pasek health, oczywiście tanio nie było, a im głębiej w las tym drożej. Prawa rynku w krajach orientu rządzą się swoimi prawami;-) Kocur zdobywał życia w bardziej standardowy sposób zbierając błyskotki i inne fruit of the loom. 



O oprawie pisałem już powyżej ale warto nadmienić że prócz uroku i kolorów wyciekających z ekranu, obie produkcje były bardzo pieczołowicie i szczegółowo wykonane. Takie elementy jak grzywa i ogon Simby, włosy i portki czarnego, wszystko w pełni animowane. Ręcznie rysowane modele postaci mają to do siebie że prawie w ogóle się nie starzeją. Dzieła Disneya wychodzą w tym wypadku obronną ręką. Nawet takie najzwyklejsze checkpointy musiały mieć korzenie w kodzie źródłowym. U lwa przystanek oznaczało malowidło naścienne crazy pawiana Rafikiego, a u Dynka jakże charakterystyczny wazon z roześmianą facjatą Jina oszołoma:-D. Cud miód! Oprawa dźwiękową też nie odstawała od jakości zaprezentowanej przez grafikę. Sountrack z orientalnych przygód był tworzony całkowicie na potrzeby gry, a niektóre melodyjki zapadały w pamięć na długie lata. Nawet teraz potrafię zanucić z pamięci Agrabah Market:-P Lew fikał w akompaniamencie muzyki opartej o oryginalny soundtrack z filmu, oczywiście zredukowany do midi. Ciekawostką są w pełni dubbingowane wstawki pomiędzy levelami w Alladynie, bardzo krótkie, przyciszone, zazwyczaj dwa trzy głupie słowa od Jina (kurde kocham tą postać;-) ale jednak. W tamtych czasach to było coś, zwracając uwagę na ograniczenia sprzętowe i pojemność cart'ów.



Tak więc jak to mam w zwyczaju, za pomocą tego cyklu pragnę udowodnić że niektóre stare gry mogą sobie poradzić w dzisiejszych czasach, lub też zadaję pytanie dlaczego owe tytuły nie zostały jeszcze zremake'owane? Ja pytań zadawać nie będę, po prostu sądzę że obie gry jak najbardziej zasługują na stosownie odświeżone wersje na nowoczesnych sprzętach. Mam nadzieję że wzorem wydanych ostatnio w nowych szatach Duck Tales czy Mickey Mouse: Castle of Illusion, ktoś wyłoży kaskę na powrót tych klasyków. Fin;-)

 

Oceń bloga:
13

Czy jesteś za przywracaniem klasycznych platformerów w ich nowych odświeżonych formach, ale z zachowaniem ducha oryginału?

Tak? Na takiego Abe'a New n' Tasty nie mogę się wręcz doczekać!
50%
Nie! Po prostu nie gram w platformery, a od gier 2D trzymam się zdala!
50%
Niech klasyczne oryginały pozostaną takimi jakimi są.
50%
Pokaż wyniki Głosów: 50

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper