The Last Guardian - recenzja bez spoilerów

BLOG RECENZJA GRY
535V
The Last Guardian - recenzja bez spoilerów
giez | 11.09.2017, 19:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

„Sam nie rozumiem, skąd to mi się bierze,
że jestem mitologiczne zwierzę,
ni to świnio-byk ni to koto-pies,
w ogóle z moich stron: liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.”

Jakże trafnie nasz poeta-rodak, I.K. Gałczyński, zupełnie, jak mniemam nieświadomie, opisuje grę na którą czekaliśmy 9 lat. Nie tylko ze względu na charakter, niby głównego bohatera ale także na niespójność wielu innych aspektów opisywanego zjawiska, jakim niewątpliwie jest niby najnowsze dzieło Fumito Uedy.

Jak napisać recenzję gry pełnej tajemnic aby nie popsuć zabawy osobie, która tę, niby przygodę, ma dopiero przed sobą? Postaram się to zrobić staroszkolnie – grafika, mechanika, muzyka, miód, ocena, dziękuję do widzenia.

O czym gra jest, każdy, niby wie. Przecież co jakiś czas, przez te 9 lat byliśmy karmieni jakimiś tam scenami.
Jest chłopiec, jest zwierzę, jest przyjaźń. Niby. Tyle i aż tyle wiedziałem o grze zanim zagłębiłem się w rozgrywkę.

Słowo "niby" to słowo klucz. Gra jest niebanalna i ciężko ująć ją w jakiekolwiek ramy. Oczywiście znający poprzednie gry Uedy będziecie czuli się jak w domu. Gra wygląda bardzo, bardzo podobnie do ICO i SoltC… i sam nie wiem czy to komplement czy zarzut.

„Nieuczciwe ruchy mogą być stosowane tylko przez uczciwych ludzi”

Ogólnie gra jest pełna sprzeczności, nie jest brzydka poprzez swój specyficzny design ale trąci mocno myszką, graficznie i ogólnie technicznie to era późnego PS2/wczesnego PS3.
Trochę szkoda i uważam to za zwykłe lenistwo twórców. Założyli z góry, że grę i tak pokochają Ci, co mają ją pokochać… i mieli kur*@ rację!!! Nawet czcionka w menu wygląda na po prostu domyślną w jakimś tam programie… w którym robili grę hehe.

 

Wytłuszczony nagłówek powyżej to cytat z filmu Służby Specjalne. Idealnie odnosi się do The Last Guardian. Tak niedopracowane gry mogą robić tylko geniusze, bo techniczny crap i tak się obroni. Gra bywa słaba w tym zakresie, choć ma momenty „WOW!” i fajne pomysły. Na moje oko czasem animacja spada do ok. 15 klatek co nie jest fajne, szczególnie, że gra w sumie nie jest wybitnie łatwa i nietrudno jest spaść w przepaść z licznych krawędzi, schodów, murków wieży i innych elementów całkiem nieźle zaprojektowanej architektury. Nie ma co ściemniać, grafika to 5/10. Nie wierzę, że animacja piór Trico rozwala całą moc PS4 i te pióra wstrzymały produkcję na 9 lat paląc wszystkie PS2 i PS3.Swoją drogą animacja bestii jest całkiem niezła i zasługuje na wyższą ocenę.

Trico, bestia z którą zaprzyjaźnia się chłopiec, także nie jest cyborgiem i potrafi nieopatrznie zepchnąć nas w przepaść, lub przez klika minut nie bardzo rozumie co od niego chcemy, skutkiem czego gra się dość ślamazarnie. O ile na początku wydawało mi się to wpisane w charakter przygody(?) tak potem zaczynało męczyć i skutkowało okrzykami do telewizora w stylu „nie tam kur….” Dlaczego przygody ze znakiem zapytania? Ponieważ przygoda kojarzy się np. z Final Fantasy VII, gry epickiej w długiej rozciągłości czasu, poznawanie różnych miejsc, ludzi. A tutaj, ot, ruiny, ten sam czas, to samo miejsce, garstka postaci, jakieś tła rodem z PS2…

Z innej beczki.

Nota bene, beczki występujące w grze... fuck nie mogę nic napisać, każdy szczegół wszystko popsuje. Do pierwszego przejścia gry nie czytajcie poradnika dotyczącego Trofeów, bo coś tam mogą zdradzić i popsuć Wam zabawę, przeczytanie mojego tekstu tym nie grozi.

Osiągnięcia są różne, łatwe i trudne, ale przez nieco skopane technikalia, może być ciężko (np. przejdź grę nie ginąc). Olałem platynę ale łowcy będą usatysfakcjonowani, powinna wpaść po co najmniej dwukrotnym zaliczeniu gry.
Co do długości rozgrywki - ja dostałem trofika „Chyży posłaniec”, czyli skończenie gry zajęło mi mniej niż 15 godzin, a można ogarnąć poniżej 5 (ale jest też trofeum za poniżej 30), co raczej za pierwszym razem się nie uda – zresztą byłoby to głupotą i wręcz speedrunem.

Fabuła, głupcze, fabuła!

Mając w pamięci świetny tekst w jednym z numerów PSXE o uniwersum ICO&SotC chylę czoła przed Uedą, to co serwuje nam tutaj jest po prostu fenomenalne. Na początku jest dość przewidywalnie i nudnawo, gra nie porywa. Możemy też narzekać na wszystko co w tej grze kuleje, bo kuleje dużo, ale to co się tutaj później dzieje, to co dzieje się z nami podczas przeżywania kolejnych etapów wędrówki, to wszystko podbija ocenę i miód leje się z ekranu. Miód 9/10, w słoiku jest jednak łyżeczka dziegciu w postaci technikaliów i nie można tego choć minimalnie nie wytknąć.

Z ekranu miód a ja zalałem się łzami na koniec, nie powiem Wam dlaczego, nie próbujcie się nawet domyślać, bo czy gra skończyłaby się źle, czy dobrze i tak płakałbym jak bóbr, po prostu ładunek emocjonalny rośnie przez całą grę, podsycany niegrywalnymi wskazówkami fabularnymi i wybucha na końcu z siłą huraganu który właśnie pustoszy Karaiby. Odrobinę ubarwiony, na potrzeby srebrnego ekranu film, miałby potencjał! Bieg zdarzeń ciężko nazwać fabułą, po prostu świetny łańcuch przyczynowo skutkowy i dziwna historia gdzieś na końcu świata.

Na początku myślałem, tak jak pewnie część z Was nadal, że to kolejna gra o przyjaźni, będzie się działo to i tamto….sraty pierdaty, to co zobaczycie w tej grze zostanie z Wami na zawsze, nigdy Was nie opuści.
Tym bardziej będzie to mocarne pierdo@$@cie, jeśli nie graliście ani w ICO ani SotC.
Obie nie tłumaczyły zbyt wiele wprost, tutaj wszystko wyjaśnia się dość klarownie ale mimo wszystko trzeba uważać, nie wolno iść siku nie robiąc pauzy!

Ach… miało być staroszkolnie – to teraz muzyka i audio– standardowo jest dobrze, na PS Store można kupić OST, klasyczne kompozycje potęgujące klimat i uzupełniające „momenty” w grze. Porządne rzemieślnicze 7/10 jeśli chodzi o ten aspekt – po prostu jest taka jaka ma być, nikt nie spodziewał się innego grania, może element zaskoczenia byłby wskazany?

Wszystkie minusy są jest nieważne, ponieważ The Last Guardian jest dziełem, które absolutnie należy ograć. Nie nazwałbym jej grą, dla której warto kupić PS4, ale pożyczyć na pewno trzeba :) Przepraszam, jeśli moja niby recenzja Cię zawiodła, napisałem ten tekst bo sam długo zwlekałem z ograniem tego "szpila" (nie cierpię tego słowa, podobnie jak "nowe IP"), byłem ostrożny żeby nie popełnić spoilerów a tak naprawdę to bardziej świadectwo niż recenzja...
Więc jeśli myślisz, że gra jest przewidywalna, nie znasz jej, nie chcesz, albo chcesz ale masz wielką kupkę wstydu i nie masz czasu – znajdź go. Nastaw budzik na 5 rano, pograj przed pracą.

P.S. Grafika której użyłem w niniejszym tekście jest mojego autorstwa, była konkursowa ale niestety nie wygrała :(

Oceń bloga:
1

Atuty

  • historia z zaskakującymi, stopniowo odkrywanymi faktami, klimat, po przejściu całości zapominasz że gra ma minusy, a także jak pięknie wyglądają inne gry na ps4 :)

Wady

  • technicznie i graficznie to głównie era ps2/ps3, wyraźne, irytujące oraz przeszkadzające spadki płynności, nudnawy początek

giez

Ocena 9.5 tylko dlatego, że nie ma 10= Nie zagrać w The Last Guardian to jak nie zobaczyć np. Blair Witch Project w 1999 roku.

9,5

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper