Poznaj Game Arena oraz Kłopoty z Destiny (ciąg dalszy) czyli Z życia gracza #7

BLOG
527V
brama84 | 20.11.2014, 14:49
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po mojej Lekko chaotycznej relacji z pierwszego dnia PGA 2014 przyszedł czas na ostatecznie podsumowanie kwestii targów. Ale, żeby nie było tak szybko to najpierw zajmę się innym nurtującym mnie tematem. Tekst ponownie pochodzi z mojego bloga (blogu?) ograny.blogspot.com, na który zapraszam!

Na moim blogu już wkrótce miedzy innymi: (moje) pierwsze spojrzenie na Xboxa One oraz porównanie aktualnych tuzów(?) gier wyścigowych. A teraz już zapraszam do czytania wpisu, bo właśnie dotarł kurier z moją nową Wii U, tak więc sorry, ale lecę...

 

DestinyPamiętacie mój problem z edycją limitowaną Destiny? Gra przyszła uszkodzona, choć przy oględzinach nie było tego widać, to w środku, pod obwolutą było zgniecione ozdobne pudełko z magnetycznym zatrzaskiem, które mieściło w sobie grę w steelbooku, oraz artbook, mapę i pocztówki w fajnej pseudo-skurzanej okładce. Zapowiadałem wtedy, że grę, a dokładniej uszkodzone elementy, będę reklamował. To było ponad dwa miesiące temu. Kontakt ze sklepem nic nie dał, zrzucali winę na firmę kurierską. Oczywiście zadzwoniłem do kuriera i wspólnie spisaliśmy protokół szkodowy. Proces reklamacyjny w firmie kurierskiej poza tym, że był bardzo długi to także nic nie wniósł do sprawy. "Mając na uwadze brak związku czasowego pomiędzy uszkodzeniem odnotowanym w protokole a okresem przewozu pozostajemy na stanowisku, iż nie można przypisać odpowiedzialności za zaistniałą szkodę firmie ****" - pewnie, też bym się tak tłumaczył. To z jaką "nonszalancją" traktują kurierzy przesyłki jest wiadomą sprawą, ale jeśli uszkodzenie jest w środku, nie na zewnątrz to nie udowodnisz.

 

Problem w tym, że to nie ja odbierałem przesyłkę, lecz sąsiadka a z zewnątrz nie było widać uszkodzeń. Choć to tak na prawdę niewiele zmienia bo przypuszczam, że ja również nie robiłbym przy kurierze pełnego "unboxingu" a jedynie sprawdził, czy po wyjęciu z paczki gra nie wygląda na uszkodzoną. A jak już pisałem nie wyglądała. W moim odczuciu winę ponosił sklep gdyż gra nie została należycie zapakowana. Przy takiej wartości zamówienia, gdy mówimy o edycjach kolekcjonerskich, powinno mieć zastosowanie dodatkowe sztywne pudło, minimum jakaś koperta bąbelkowa. Sklep jednak chcąc oszczędzić na wysyłce, za którą pobrał sobie 20 złotych, zapakował wartościową przesyłkę w zwykły foliopak, który w żaden sposób nie chroni zawartości przed ewentualnym zgnieceniem. Sprawa utknęła w martwym punkcie, bo proces reklamacji w firmie kurierskiej przeciągnął się na tyle, że nie mogłem już założyć sporu na allegro. Jest na to 60 dni, zaś przewoźnik zastrzegał sobie prawo do odpowiedzi na reklamację do dni 90-ciu. Mimo wszystko napisałem do allegro maila z opisem sytuacji, nie licząc na wiele.

 

Zawartość limitki Destiny - tu jeszcze uszkodzone pudełko.Natomiast owo pudło na zawartość spodobało mi się na tyle, że postanowiłem jednak postawić je na półce. Oczywiście nie to zgniecione. Zamówiłem na allegro, kolejny egzemplarz limitki Destiny, tym razem jednak z odbiorem własnym w sklepie. To znana sieć sklepów, która zajmuje się głównie komputerami i osprzętem, zaś na allegro działają jako marka PlayStation. Okazało się, że placówka, którą wybrałem (a było ich w Poznaniu kilka do wyboru) akurat ma remont, o czym nikt mnie nie poinformował. Bo wiecie, to ciężko napisać "Drogi Panie, placówka, którą Pan wybrał jest aktualnie w remoncie. Może byłby Pan skłonny rozważyć odbiór w innym punkcie?". I tak czekałem na kontakt ponad tydzień, w między czasie sam dowiedziałem się o remoncie i kiedy ma się skończyć. W końcu odezwali się. Więc jadę. Obsługa jest miła i uśmiechnięta, przedstawiam się i mówię po co przyszedłem. Sprzedawca podaje mi grę, myśląc pewnie, że zaraz będzie mnie miał z głowy. Ale nie tak szybko, oczywiście oglądam. Uszkodzona. Komuś musiała upaść na jakiś kant bo od dołu miała wgniecenie. Może nie duże, znacznie mniejsze niż moje pierwsze pudełko, ale jednak. Gry nie odebrałem. Nieco zmieszany sprzedawca zamówił dla mnie kolejną na następny dzień. 

 

Więc przychodzę nazajutrz. Ten sam sprzedawca oznajmia mi, że tym razem jest ok, sam oglądał. Ale nie wieżę na słowo. Faktycznie tym razem wygląda ok... poza małym zagnieceniem obwoluty na grzbiecie. Mówię, że chcę ją otworzyć bo już miałem podobny przypadek. I faktycznie w środku ponownie uszkodzone. Pytam, czy zamawiając nie można poprosić centrali, żeby zabezpieczyli, drogę w końcu rzecz, zamiast wysyłać luzem. Okazuje się, że centrala obsługuje dziennie taką liczbę zamówień, że nikt nie jest w stanie tego zweryfikować. Sprzedawca tłumaczy, że "pewnie wszystkie będą lekko uszkodzone", że "się nie da". Mimo to nie odbieram ponownie, choć muszę przyznać, że tym razem uszkodzenie było już "bardzo symboliczne". Może się czepiam, ale uważam, że nie po to się wydaje trzy stówy by otrzymać wybrakowany produkt. Nawet tylko trochę wybrakowany. Bez przedłużania: Trzeci egzemplarz (a w zasadzie czwarty) przyszedł w stanie idealnym. Byłem przeszczęśliwy i dumny ze swojego uporu.

 

I właśnie wtedy dostałem maila, od pierwszego sklepu, że jednak wymienią mi grę na nową.

 

Poznaj Game Arena

 

Poznań Game ArenaOd PGA 2014 minęło już trochę czasu, moje podsumowanie targów, będące poniekąd drugą częścią mojej relacji można przeczytać na poprzecinku.pl (w tym miejscu dokładnie), nie ma sensu się powtarzać. Wracam jeszcze raz do tego tematu, bo chcę napisać o czymś, o czym być może nigdzie nie przeczytacie.

 

Media głównego nurtu zazwyczaj kreują wizerunek gracza jako pozbawionego życia nastolatka zaś osoba "z branży", twórca to obowiązkowo nerd przyklejony na stałe do swojej klawiatury. Co do tych nastolatków to nie jestem ekspertem :-P, zapewne są i takie przypadki. Aczkolwiek wrzucanie mnie, gracza, który właśnie przekroczył trzydziestkę, do jednego wora z szarpiącymi po nocach w WoWa lub LoLa dzieciakami wydaje się mocno krzywdzące. Pytanie ilu z tych "maniakalnych graczy" jest graczami faktycznie i ilu z nich nie porzuci grania, gdy przyjdzie utrzymać rodzinę. Bo prawdziwym graczem jest nie ten kto mając kupę wolnego czasu bezrefleksyjnie traci go przy komputerze czy konsoli. Graczem jest ten, kto pomimo lat na karku, obowiązków, pracy i rodziny wciąż stara się wykroić przynajmniej kilka godzin tygodniowo na swoje hobby. Dzieciaki, dzieciakami, ale prawda jest taka, że dorosły gracz to z reguły bardzo pozytywna postać. Ilekroć zdarza mi się trafić w nowe grono ustatkowanych osobników mieniących się graczami to zawsze jest to ciekawe doświadczenie. I zawsze jest przynajmniej jeden wspólny tema do rozmów :-)

 

Imprezy pokroju PGA być może nie pomogą w zmianie wizerunku gracza, to jednak doskonale udowadniają, że przynajmniej stereotypowy obraz twórcy gier komputerowych jest bardzo daleki od prawdy. Już sam fakt, że wychodzą do ludzi by na targach prezentować swoje produkcje zadaje kłam twierdzeniu o ich nieprzystosowaniu do życia. Ale ja nawet nie o tym miałem pisać. Chodzi mi o to, że osobniki z szeroko rozumianej "branży growej" to po prostu świetni ludzie, o czym na tych, jak i poprzednich edycjach targów, przekonałem się niejednokrotnie. Nie ma problemu podejść do producenta gry, zagadać, wypytać o to i owo. To nie jest tak, że ci ludzie chodzą z nosem w chmurach i wywyższają się. To pozytywnie zakręceni ludzie, których przepełnia pasja do gier i którzy chcą o tym opowiadać. Zdarza się nawet, że to oni pierwsi podejdą do Ciebie.

 

Poznań Game ArenaOczywiście o takie sytuacje najłatwiej pierwszego, branżowego dnia targów. Za przykład niech posłuży taka sytuacja. Siedzę sobie na wprost sceny głównej, prowadzący ogłasza kolejne punkty programu. Podchodzi do mnie pewien jegomość i pyta się co właśnie zostało powiedziane. Po angielsku pyta, choć zdaje się, że był to Niemiec, nazwiska niestety nie pamiętam, w każdym bądź razie polskiego nie znał. Więc ja staram się mu wytłumaczyć, że za kilka minut rozpocznie się debata na temat polskiego rynku gier komputerowych. Po chwili prowadzący wychodzi jeszcze raz i oznajmia, że jednak debata będzie później a wpierw przedstawiony zostanie raport o polskich graczach. Tym razem zadanie przetłumaczenia było nieco trudniejsze, ale podołałem. Później okazało się, że miałem okazję porozmawiać z twórcą gry Skara: The Blade Remains. Coś takiego nie zdarza się co dzień. Nie mnie, w każdym bądź razie.

 

W zeszłym roku z kolei krótką pogawędkę miałem z Wojciechem Pazdurem, szefem studia The Farm 51. Wciąż mam gdzieś jego wizytówkę. Zaś podczas konferencji prasowej Dark Stork Studios zasypałem prowadzących taką ilością pytań, że zaproponowali mi przeprowadzenie wywiadu (pisałem o tym tutaj). Co prawda o grach piszę już jakiś czas, ale wywiad? Nie jestem dziennikarzem, ale oczywiście skorzystałem z okazji. Jak mi poszło możecie ocenić tutaj.

 

Żałuję, że w tym roku nie wykorzystałem lepiej okazji i nie przeprowadziłem kilku wywiadów. co prawda nikt mnie do tego nie zapraszał, ale twórców gier miałem na wyciągnięcie ręki, być może wystarczyło podpytać. Ale od czego jest przyszły rok?

 

Co dalej z Przeznaczeniem?

 

Wczoraj spakowałem Destiny, grę, która przez ostatnie dwa miesiące nie opuszczała czytnika mojej konsoli i wysłałem do sklepu. Co prawda mam drugi egzemplarz, jednak nie chcę go rozpakowywać bo od początku chciałem sobie z niego tylko pudełko, resztę zaś ożenić na serwisie aukcyjnym. W końcu po co mi dwa online passy na dodatki, podwójny zestaw pocztówek i dwa artbooki? A w tej chwili czekam i mam nadzieję, że sklep nie zmieni jednak zdania w ostatniej chwili. Szczerze? Najchętniej kupowałbym gry w stacjonarnym sklepie, gdzie mógłbym przed zakupem do woli je oglądać. Problem w tym, że duże sieci rzadko zamawiają edycje kolekcjonerskie, a małe oferują zazwyczaj gry na wymianę. Przynajmniej tak sytuacja wygląda w Poznaniu.

 

Alien Isolation z mini-artbookiemSprawa Przeznaczenia jest chwilowo w próżni, a jak wiadomo w próżni nikt nie usłyszy twojego krzyku. Więc dzisiaj do czytnika PS4 zawitał (w końcu, bo przecież też zamawiałem przedpremierowo) Obcy. Nie miałem w przed pracą za dużo czasu, więc z samym xenomorfem się nie spotkałem, ale klimacik już jest. Zrujnowana i opuszczona stacja kosmiczna, same pytania bez odpowiedzi i wymowne graffiti na ścianach. To wszystko tworzy klimat, którego w grach nie czułem od pamiętnego Dead Space. O ile tam szybko twórcy wykładają kawę na ławę, to tutaj autorzy dłużej budują napięcie. Aż nie mogę się doczekać co będzie dalej.

 

Jeżeli spodobał się Tobie tekst to wejdź i polub blog Ograny na fejsbuku, będziesz zawsze na bieżąco. Bardzo oczekuję też komentarzy, chcę poznać Wasze zdanie, więc jeżeli macie coś do powiedzenia, jakieś uwagi - od tego jest specjalne pole u dołu każdego posta. Pozdrawiam!

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper