EP vol. 1: Cheater. Camper. Rozrabiaka.

BLOG
561V
Mendrek | 08.11.2013, 14:34
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witam w pierwszych Ekstrimowych Polejmikach. Chciałbym tu odnosić się w jakiś sposób do tekstów opublikowanych w Psx Extreme, podyskutować lub dodać coś od siebie. Padło na tekst Tomasza "Hiva" Kozieła pt. "Cheater. Camper. Rozrabiaka".

Mała notka przed tekstem właściwym.

 

Dobra, dałem blogowi trzecią szansę, bo do trzech razy ponoć. Mam nadzieję, że nic mi się nie wykrzaczy tym razem. No to jedziemy....

 

Dawno temu w pewnej krainie...

 

Przy okazji czytania tekstu z PE, przypomniały mi się dawne czasy drugiej połowy lat 90. W Polsce królował PSX, a na rynku było wiele pism poświęconej tematyce jego gier. Wśród bijatyk niepodważalnym władcą był oczywiście Tekken 3. Popularność sprawiła, że pojawiały się turnieje, tworzyła się scena, a także pisma poświęcały sporo miejsca na różnorakie materiały (od listy ciosów/juggli, po relacje z turniejów). I tu ciekawe, wśród tej sceny zapaleńców zaczęły rodzić się niepisane kodeksy i zasady grania. Gracze mieli świadomość, że Tekken 3 choć był grą niemalże otoczoną czcią, nie był jednocześnie pozbawiony wad i nierówności, które to dało się skrzętnie wykorzystywać do łatwego wygrywania. Efektywność stała w sprzeczności z efektownością, a także dzięki niej dało się obijać ludzi którzy na grze zjedli zęby. "Kapusta" była skazą i piętnem na tych, którzy jej użyli. Przekonał się o tym jeden z czołowych wówczas graczy Adrian "Mecenas" Derega. Owy jegomość doszedł na pewnym dużym turnieju do finału. W decydującym pojedynku wykonał trzy razy pewien cios, uchodzący za wyjątkowo "kapuściarski" (czyli chamski) - popularną podcinkę Leia. Wygrał, więc wybuchnął skandal, a oburzenia nie było końca. Popularne pismo Playstation+ nie zostawiło na niehonorowym zwyciezcy suchej nitki, zmieniając przy okazji jego nick z "Mecenas" na "Podcinka". Tak to u nas bywało. Do czasu.

 

Księga dżungli.

 

Kilka miesięcy potem po raz pierwszy polska ekipa (dość skromna, ale jednak) poleciała na międzynarodowy turniej do Londynu. Wychowani na honorowym kodeksie tekkenowego wojownika, spodziewali się że napotkają równie honorowych i wyszkolonych przeciwników ze świata. Póki grali z nimi w walkach sparingowych - tak było. Wszystko jednak zmieniło się w momencie obejrzenia pierwszy walk turniejowych. Wówczas te romantyczne postrzeganie walki prysło niczym bańka, gdy okazało się że ci sami gracze którzy trzaskali ultra-skillowe kombinacje poza turniejem, w nim samym zamieniają się w totalnych kapuściarzy, a styl taniością przebijał ceny w Tesco. Co więcej, nikogo to nie dziwiło. Ba, wręcz te najbardziej tanie chwyty i kombinacje były wieńczone oklaskami i okrzykami ekscytacji. Jak widać za granicą od dawna wiedzieli, że nie ma co się patyczkować. Dlaczego? Bo to niepraktyczne. Po prostu. Ograniczając się do "nie-tanich" taktyk, zagrań, czy zachowań, bez względu na grę to utrudnianie sobie drogi do zwycięstwa. O ile przy grze o przysłowiową pietruszkę można się tak bawić, o tyle gdy stawką jest kasa albo dobra materialne, staje się to nielogiczne. Prędzej czy później pojawi się wszak gracz, który w poważaniu będzie miał całe te honorowe kodeksy i pojedzie po najmniejszej linii oporu. Co z tego, że ludzie go wygwiżdżą, wybuczą i znienawidzą? To on będzie cieszył się nową konsolą, grą, czy powiększoną sumą na koncie. Brutalne prawa natury, w której nie ma miejsca na półśrodki czy zabawę.

I tak niestety już jest. Reguła bezlitosnego potraktowania rywala odnosi się wszędzie tam, gdzie gramy o jakąś stawkę. Jasne, możemy dać fory młodszemu bratu, siostrze, koledze z osiedla. Jednak gdy po drugiej stronie jest obcy i zupełnie obojętny nam przeciwnik (dla którego jesteśmy tym samym), to nie będziemy mu się podkładać. Gra to rywalizacja, to walka o dominację, o pokazanie "jestem lepszy" i choć niektórzy mogą zaprzeczyć, i tak efekt ich poczynań będzie jednoznaczny. Ktoś wygra, ktoś przegra. Ktoś będzie lepszy, a ktoś będzie słaby. Ktoś będzie panem i władcą, a ktoś jego słu... oj, zagalopowałem się ;)

 

Druga strona medalu.

 

Czy jednak zawsze warto wykorzystywać każdą, nawet najbardziej niesprawiedliwą i nieprzyzwoitą metodę w starciu z żywymi graczami? Mimo doby wolności internetu i potyczek online, nie jesteśmy do końca anonimowi. Co za tym idzie - każdy ma jakąś reputację, mniej lub bardziej zauważalną. W grach natomiast często zapaleni gracze, którzy opanowują miesiącami meandry i szczegóły rozgrywki lubią łączyć się w grona, uczęszczając na fora, strony i organizując wspólne zloty. Jednocześnie ci gracze dostarczają najbardziej cenny feedback dotyczący balansu w grze, optymalnych rozwiązań i potrzeb. Jednakże nie zawsze jest tak, że developer usłucha owych mędrców, lub nie będzie mógł z przyczyn technicznych spełnić ich próśb. Wtedy ci elitarni gracze mogą utworzyć pewne zasady, by każdy mógł czerpać większą rozrywkę z gry, w czym mogłyby przeszkodzić jej niedoskonałości. Tak było na przykład w przypadku gry Soul Calibur 4. Namco nie jest mistrzem kodu sieciowego, co daje spore pole do popisu w kwestii wykorzystywania laga. I w pewnych sytuacjach nikt poza cyborgiem i jasnowidzem nie był w stanie zareagować w porę z blokiem, a niektóre ciosy były po prostu gwarantowane. I dlatego wtedy najlepsi gracze ustalili zasady, które zabraniały używania takich ciosów online. Nie mogli nikomu fizycznie zabronić, ale że po sieci grało się w lobby, tak zwykle persony łamiące zasady były z ów lobby wyrzucane.

Podobna sytuacja ma miejsce np. w Battlefield 3. DICE przy okazji łatania balansu w jednej rzeczy, lubi psuć go w innym. Takim pamiętnym "popsuciem" było zwiększenie obrażeń zadawanych przez USAS-12. Kiedy DICE wprowadziło dedykowane prywatne serwery, często admini skrupulatnie wyrzucali tych, którzy używali tej broni. Bo co to za frajda, gdy wszyscy w koło używają jednej i tej samej broni, a ci którzy się oparli pokusie, robią co najwyżej za dostarczycieli punktów? Obecnie wiele serwerów posiada zasadę "no Stinger/IGLA" - i użycie tej broni i strącenie pojazdu lotniczego oznacza kick lub ban (akurat IMO to niekoniecznie oznacza, że broń jest zbyt silna, ale to temat na inną dyskusję). Niemniej fakt jest faktem - bywa tak, że presja i udział dobrych graczy jest tak duży, że konsekwencje naszej taniej gry oznaczać będą namacalne straty - wyrzucą nas z serwerów, forów, czy nie zaproszą nas na zamknięty turniej. Dlatego bardzo ważne jest, by w grze w którą planujemy grać bardziej "pro" niż "casual" upewnić się, czy aby nie lepiej będzie zachować umiar i dostosować się do sugestii dotyczących stylu gry.

 

Cienka granica.

 

Tomasz w swoim felietonie napisał, że należy winić "system a nie graczy". Tu jednak trudno mi się zgodzić. System nigdy nie będzie idealny, i nie powinno się nim usprawiedliwiać. Nie jest winą gracza, że w bijatyce niektóre ciosy po prostu nie sposób zablokować, za to prowadzą do sporego ubytku w naszym pasku zdrowia. Nie jest jego winą, że wybrał sobie postać która nie dorównuje innym, bo developer zaniedbał sprawę balansu. Tłumaczenie "to jego wina, że kilka razy z rzędu dał się podciąć" jest głupie - bo przecież równie dobrze, po czwartej podcince, zamiast piątek poleciałaby wybitka w górę i blok dolny skończyłby się kolejnym mantem. Natomiast mało kto ma refleks, by jeszcze uwzględniając lagi w rozgrywkach online, szybko wcisnąć odpowiedni blok. Tak samo nie jest winą gracza, że ktoś inny odblokował sobie broń w FPS-ie która w sekundę roznosi tabuny wrogów. Nie każdy siedzi tygodniami na forach i śledzi co akurat jest OP, a co UP, co powinno być "buffed" a co nie. Gra nie powinna wymuszać porzucenie ulubionego stylu rozgrywki, bo nagle coś sprawiło że stał się bezużyteczny.

Ponadto :zwalanie winy na "system" niesie kolejne ryzyko. Bo wtedy pęka cienka granica wytyczona przez możliwe glitche. Czy skoro system pozwala na to, by wtopić się w teksturę, lub znaleźć się pod nią, i stamtąd roznosić wrogów - oznacza, że należy to skrzętnie wykorzystywać? Ktoś teraz podniesie larum "ale przecież to glitch!". A zapytam chamsko - co za różnica? Gra pozwala. Jak ja powiem "ale to camperstwo!" to camper mnie wyśmieje. Glitcher też. Nawet cheaterzy lubią tłumaczyć swoje postępowanie: "używamy cheatów bo możemy". Dlatego też nie wszystko jest takie bezkarne, a gracze niewinni gdy wykorzystują słabości gry.

 

Podsumowanie.

 

Wiadomo, że w grach rywalizacji chodzi o to by wygrać. Tylko, że ludzie to świnie. Gdy zdejmujemy z nich hamulce moralne, potrafią być nawet od świń gorsi. Nawet w wojnach stosuje się różne konwencje. Bo chęć wygrania za WSZELKĄ cenę może doprowadzić do totalnego zwyrodnienia, zdziczenia i wyniszczenia. Graczu, jeśli dotarłeś do tego momentu - zastanów się. Czy aby czasami nie idziesz drogą, która potem odbije się tobie i wszystkim czkawką?

Oceń bloga:
3

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper