Gawęda przy browarze: Polska A i Polska B.

BLOG
478V
Browareska | 09.06.2014, 21:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Pog(r)adajmy w Łodzi, Radomiu, Poznaniu, Bydgoszczy, Katowicach, Krakowie i Lublinie. Poznań Game Arena, Międzynarodowy Festiwal Komiksów i Gier w Łodzi, Digital Dragns – Kraków, Dawne Komputery i Gry – znowu Łódź, Pyrkon (m.in turniej Fifa) – ponownie Poznań, Targi Hall of Games – Wrocław. To tylko rok 2014, o Warszawie nawet nie wspominam.

  Na pierwszy rzut oka może się wydawać – „Super, tyle imprez w Polsce związanych z grami”! Fakt, czasy się zmieniły, od amatorskich spotkań i organizowanych, czasem w spartańskich warunkach, turniejów, wydawać by się mogło minęły lata świetlne. Eventy związane z grami nabrały profesjonalnego wydźwięku, ich organizacją zajmują się coraz większe firmy, sektor branży growej nabiera rozpędu, przelewa się w tym coraz grubsza kasa, a i mass media chętniej zauważają, między reportażami o kretynach z Wiejskiej, a jak zwykle „zaskakujących powodziach”, nasz rynek gamingowy. Jednak gotowym otwierać szampany by oblewać sukces, radzę się powstrzymać, a przynajmniej nachylić się nad problemem, który chcę poruszyć. Jak to w naszym kraju bywa, Polska i w tym temacie, dzieli się na Polskę A i Polskę B. I tak jak chodzi o gospodarkę, historię bądź upodobania polityczne, nasz wspaniały kraj dzielimy zawsze grubą krechą na wschód i zachód, to w tym przypadku owa „krecha” odcina od siebie południe i północ.

  Spójrzmy jeszcze raz na zestaw imprez i miasta w jakich będą się działy/miały miejsce. Gdyby pójść mocniej wstecz, poprzednie lata jeszcze bardziej utwierdzają dominację miast takich jak Katowice, Kraków, Łódź, Poznań, oraz oczywiście Warszawa. O ile stolice zawsze rządzą się swoimi prawami (wiadomo, zagraniczne firmy najczęściej lokują swoje siedziby tam gdzie „wszyscy”) i jest to całkowicie zrozumiałe, o tyle fakt, że growa społeczność rozwija się bardziej w środkowych i południowych strefach naszego kraju daje do myślenia.  Do napisania felietonu, niejako zachęcił mnie Roger, który po moim skomleniu na mailu, zaproponował bym podzielił się tym ze społecznością PPE. I tak postanowiłem, że oprę moje tezy także o konkretne dane sprzedażowe, niestety mimo usilnych próśb i nawet udawania redaktora PPE (co mam nadzieje będzie mi wybaczone), zarówno Media Markt jak i Saturn, pozostały nie ugięte.

  Jako, że jestem gdańszczaninem więc na trójmieście się skupię. Zresztą wzdłuż północnego pasa, nie wiele jest wartych odnotowania akcji. A przepraszam, w Szczecinie studenci na Juwenaliach zorganizowali turniej na „iksie” w Tekkena 6 i Fifę. Tak. Jeśli zaś chodzi o Aglomerację Trójmiasta, to mówimy tu o rynku, gdzie liczba mieszkańców dochodzi nawet do miliona. I gdy sięgnę pamięcią wstecz największe wydarzenia łączące społeczność graczy miały miejsce gdy na rynku szalał poczciwy „Szarak”, a wcześniej Pegasus. Jako, że lata 90’ nie należały do najobfitszych, wiadomo, piractwo szerzyło się na potęgę. I tak wyprawy na rynek do Panów o mocno wschodnim typie urody z pięknym akcentem, były niczym święto, bo nawet uzbieranie tych dwudziestu (czasem i czterdziestu, gdy mowa o dwóch płytkach) złotych było nie lada wyzwaniem. Ale chodziło się, całą gromadą, spotykało się innych napaleńców, w sobotę z samego rana, gotowych wydać ostatnie zaskórniaki, byle by tylko móc poszarpać w nowego szpila. Często w ciemno, bo jedyną zachętą były słowa „miłego” sprzedawcy. Na rarytasy w postaci PSX Extreme było stać nie licznych, a jak rodzice coś kupowali to zazwyczaj Playstation Magazine, który dostarczał giga rozrywki w postaci demówek (aż dziw bierze, jak długo można było męczyć kawałeczek kodu gry i czerpać z tego tyle radości). Mniejszy budżet, a wielkie chęci powodowały też, że wymienianie się było klasyką życia gracza. A to wszystko budowało relację między ludźmi. Hobby, które nas łączyło budowało przyjaźnie, tworzyło nowe znajomości. Jako młodzi gracze organizowaliśmy własne turnieje i cosplay'e (choć wtedy rzecz jasna, nie miałem pojęcia o tej nazwie). Widok kilku małolatów poprzebieranych dziwacznie za Paula, Jina, Xiaoyu czy Eddie’go (brązowy mop na głowie niszczy system!) grających w demo Tekkena 3, musiało wyglądać zabawnie dla rodziców, no ale tak się wtedy działo. 

  Uderzyłem w sentymentalny ton, ale ciężko nie puścić myśli wodzą nutki melancholii gdy wspomina się stare czasy. Z wiekiem oczywiście „piracki” styl życia wyszedł z mody, świadomość była coraz większa i pieniądz w portfelu też zaczął się coraz bardziej zgadzać, a i dostępność produktów  growych zaczęła być szersza. Ale co wyrosło z tamtego pokolenia graczy gdańskich? No właśnie, nie wiele. Przecież z takich grupek wspólnego zainteresowania w wielu miejscach w Polsce tworzyły się późniejsze redakcje przeróżnych czasopism o grach, wyrastali późniejsi pracownicy Sony czy nawet twórcy gier. Nie jest kwestią przypadku, że wśród redaktorów PSX Extreme nie ma nikogo z Trójmiasta, ba, nawet nikogo z północy (choć wiem, że pewien rodzynek przeprowadził się finalnie w te rejony – no ale to inna sprawa). Bo skoro do ekipy z Katowic dołączali ludzie z Warszawy (stając się w końcu najliczniejszą grupą, o ile mnie pamięć nie myli) i nie tylko, to co stało na przeszkodzie by wśród zgredów nie pojawił się ktoś z Gdańska, Sopotu bądź Gdyni? Być może wynika to z faktu, że z tych pierwotnych struktur graczy jakie powstawały w wielu miejscach w Polsce, te z północy rozwinęły się najsłabiej, najczęściej umierając śmiercią naturalną. Może to morze nie sprzyja graniu, skoro można plażować? Absurd oczywiście.

   By być sprawiedliwym  i obiektywnym, wspomnieć wypada o targach Winter Gaming Gdańsk, które odbyły się w lutym tego roku.  Pierwsza, teoretycznie tak „wielka” impreza growa została podpięta pod Baltic Games – wydarzenie dla ziomali, mające już kilkuletnią tradycję.  Był i prezydent Adamowicz i marszałek województwa pomorskiego, sponsorów również nie brakowało, a mimo to same targi wypadły blado. Trochę graczy pocisnęło w turniejach Starcrafta II, LoL’a i Dote 2, ale ludzie głównie z ciekawości przechodzili przez halę i szli na inne imprezy (prócz Baltic Games, miejsce miał jeszcze event SHC Elements - największe w Polsce targi branży streetwearowej).  WING udało się zachęcić kilku wystawców, m.in Playsoft – głównie gry mobilne i Dark Workshop – ze swoim flagowym produktem pt. „Darken Age” – przeglądarkowa RPG. I to chyba najciekawsze z propozycji, a i tak podejrzewam, że nie wiele wam mówią. Generalnie wyglądało to wszystko dość biednie, za co absolutnie nie winię organizatorów, którzy na pewno natrudzili się by ruszyć ten projekt. Znów po prostu okazuje się, że trójmiejski target jest targetem marnym.

  Nie wiem co jest przyczyną tej północnej pustki. Nie twierdzę, że na północy graczy nie ma i niczym w jakiejś apokalipsie, jestem otoczony przez zombie-nie graczy. Graczy spotykam często i czasem w przedziwnych miejscach (o czym mam nadzieję nakreślić przy innej okazji). Dostęp do gier i konsol mam taki sam, jak moi koledzy z Warszawy czy Katowic . Po prostu nie wytworzyła się tutaj odpowiednio zżyta społeczność, prócz małych grupek kumpli – cisnących zazwyczaj w PC’towe szlagiery pokroju Diablo.  Jeśli spodziewaliście się na końcu mojego wywodu odpowiedzi, muszę was zawieść. Widzę ten problem, dostrzegam go ale nie wiem z czego on wynika. Po cichu liczę, że część z was odezwie się pod komentarzami, a kto wie, może w końcu coś ruszy się w temacie życia gamingowego na północy naszego kraju. Zdaję sobie sprawę, że rozgrywki online niejako zabijają potrzebę takich spotkań, ale o jednej rzeczy warto pamiętać. Społeczeństwo, które się nie jednoczy, to społeczeństwo, które wymiera. I tym, jakże filozoficznym akcentem kończę swój wywód.

Marcin „Browar” Browarczyk

Oceń bloga:
9

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper