S*KS, pornografia i Ślicznotki - jak przekraczane są granice, których nikt nie broni

BLOG
806V
S*KS, pornografia i Ślicznotki - jak przekraczane są granice, których nikt nie broni
Vince Brooks | 25.10.2020, 16:05
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Sprawy seksualne są całkowicie w nas niepoukładane. Całkowicie. Nie można winić za to nas samych, bo to niepoukładanie ma niemalże nieskończoną ilość przyczyn, z której nie da się wyszczególnić żadnej dominującej. Erotyczny świat wlewa nam się już nie tylko przez filmy puszczane po 23 i pisma dla dorosłych mężczyzn, ale codziennie przez nasze komputery, filmy czy gry wideo. 

Przekraczanie granic, których nikt nie broni

Od razu napiszę, aby nie było wątpliwości – nie jestem żadnym seksuologiem ani psychologiem. Jak nie chcesz, nie czytaj dalej, zjedź do sekcji komentarzy, zostaw wiadomość, że się nie znam, daj minusa i idź sobie. Mało mnie obchodzi, czy doczytasz to do końca. Wiedzę, jaką mam, posiadam po przeczytaniu kilku książek z tej dziedziny (dla graczy polecam „Gdzie ci mężczyźni?” Nikity Coulombe i Philipa Zimbardo) oraz obejrzeniu sporej ilości kilkugodzinnych wykładów na YT (tak, w Internecie są wartościowe rzeczy!). Dlatego piszę pod pseudonimem na blogu portalu o grach komputerowych, a nie w „Nature”.

Niegdyś dziecko musiało się nieźle natrudzić, aby kupić gazetę dla dorosłych masturbatorów. W najgorszym scenariuszu musiało „przejść” panią w kiosku, która mogła okazać się obojętna na wrażliwość młodzieńca z uśmieszkiem sprzedając mu sprośny magazyn. Niewielu wyrosło więc mężczyzn, którzy inspiracje seksualne czerpali z wyuzdanych obrazów, poniżających i brukających cielesność kobiet, ale i samych facetów. Wraz z szerokim dostępem do Internetu pornografia niezauważenie przemknęła przez progi domostw na całym świecie. Granica każdej rodziny mającej prawo do wychowania dziecka zgodnie ze swoimi wartościami  została przekroczona i granicy tej nie obronił nikt – żaden rodzic, żadna pani z kiosku, żaden pedagog ani rząd. Nie mówię, że pornografia sama w sobie jest zła i nie należy jej oglądać pod żadnym pozorem, nie. Pornografia zaczęła wychowywać chłopców na gotowych do wszelkich seksualnych dziwactw mężczyzn. Często można spotkać się z żartem, że kobieta nie ma ochoty na seks, bo boli ją głowa. Boląca głowa to zawoalowanie skrywanego cierpienia – cierpienia często wywołanego strachem przed tym, że partner znowu będzie próbował odgrywać z nią scenki z filmów pornograficznych. Według niektórych badań aż 80% facetów chciałoby doprowadzić do wytrysku na twarz kobiety – aż 80% dorosłych chłopców marzy o tym, żeby zbrukać godność swojej dziewczyny lub żony w taki sposób, nie pytając się, czy ona ma na coś takiego ochotę. Nietrudno się domyślić, skąd biorą się w mężczyznach takie inspiracje i co spowodowało, że wyobrażenie o takim obrazie jest dla nich podniecające. Pornografia przyzwyczaiła mężczyzn, że zachowania seksualne poniżające ich partnerki są czymś normalnym, kobiety zaś muszą zmagać się ze swoimi nieidealnymi ciałami, które ustępują pod niemal każdym względem ciałom kobiet widzianych przez ich partnerów na filmach. Ponadto dziewczyny cierpią katusze zaspokajając niesatysfakcjonujące ich, wyuzdane fantazje swoich partnerów. Zachowania nieakceptowalne zostały oswojone, a szalone eksperymentowanie z seksualnością nazwano wyzwoleniem. Coraz większą popularność zyskuje również hasło „teen sex” i choć autorzy filmów zapewniają, że dziewczęta mają osiemnaście lat, to ich wygląd sugeruje niestety coś innego. To przykre, ale wygląda to tak, jakby po oswojeniu z ejakulacją na twarz żony lub dopiero co poznanej kobiety przyszedł czas na oswojenie z zaspokojeniem żądz używając – tak, używając – młodych dziewczynek.

 

Argumenty (para)naukowe, czyli opowiadanie o sobie z pozycji (para)naukowca

Kilka lat temu byłem na doktoracie z informatyki. Skończyłem swoją przygodę z tymi studiami po pierwszym semestrze z oceną 4.5 nie widząc po prostu swojej przyszłości w karierze naukowej i uważam decyzję o rezygnacji za jedną z lepszych w swoim życiu. Na tych studiach zdarzyło mi się prowadzić m.in. wykład o matematycznych metodach przeprowadzania dowodów naukowych. Co ciekawe, w tym samym bloku wykładów pojawił temat postmodernizmu (!), nowego ateizmu (sic!) i jego propagatora, Daniela Dennetta. Powtarzam, w bloku wykładów o metodach badań naukowych na studiach III stopnia z informatyki, pojawił się temat postmodernizmu i nowego ateizmu. Oczywiście dla równowagi nie przedstawiono np. chrześcijańskiego punktu widzenia moralności czy greckiego stosunku do dobra i prawdy. Postmodernistyczne filozofie są zazwyczaj antynaukowymi bzdurami wymyślanymi przez brodatych dziadków dla zabicia nudnych wieczorów (moja ulubiona teza to ta, że „prawda nie istnieje”, co samo w sobie jest zaprzeczeniem, bo jeśli prawda nie istnieje, no to przynajmniej to zdanie musi być prawdziwe). Nowoczesne, postmodernistyczne filozofie są całkowicie bezpłodne i autorzy tacy, jak Daniel Dennett czy Zygmunt Baumann opowiadają nam po prostu o swoim światopoglądzie z pozycji osoby, której jakimś cudem udało się skończyć studia ze stopniem naukowym. Dokładnie w takim duchu napisany jest dokument WHO o edukacji seksualnej – nie tylko słynna matryca mówiąca o masturbacji czterolatków, ale cały dokument (choć faktycznie wiedza o autostymulacji, wg tych wytycznych, ma być przekazana dzieciom w wieku 6-9 lat). Pada tam m.in. bardzo groźne stwierdzenie, iż nieodżałowanym jest, że edukacja seksualna na świecie nie wygląda tak, jak w Europie Zachodniej. Przekaz tego dokumentu jest bardzo prosty – mienimy się naukowcami, więc uwierzcie nam na słowo, że chcemy dobrze, a dobrze będzie wtedy, jak będzie po naszemu.

Piszę o tym dlatego, że naczytałem się – i czytam do dzisiaj – sporo prac naukowych. Większość z nich to nic nie warte wypociny, badania przeprowadzone na niereprezentatywnej grupie osób i opisane w pierwszorzędnych pismach trzeciorzędnych. Autorzy tych bezwartościowych prac cytują siebie nawzajem, a ilość cytatów wpływa na prestiż danego naukowca. Na prestiż ten wpływa również kolejność, w jakiej autorzy pracy są wymienieni. Tak oto znajdujący się na pierwszym miejscu autor, pod którego redakcją praca powstała, ale który ręki do badań nie przyłożył, zgarnia największą pulę punktów i zyskuje najdonioślejszy poklask (para)naukowej gawiedzi. Jeśli zatem „nauka” coś mówi, warto zobaczyć, jaki dany naukowiec stojący za tą „nauką” ma dorobek. Jeśli „nauka” w pewnym momencie powie, że seks z dwunastolatkami jest ok i nie robi krzywdy psychice tych dzieci, to prawdopodobnie ktoś wyprowadził naukę na manowce.

 

Podstęp, nie postęp

Nieustająco wzrastająca popularność pornografii, szczególnie tej brutalnej i nietypowej, czym ponoć zaskoczeni są sami twórcy filmów, przyzwyczaiła mężczyzn i kobiety do wyuzdanych zachowań, które wielu traktuje jako normalne, bądź jako takie, na które powinno się wyrażać milczącą zgodę (nie wolno Wam, dziewczyny, nigdy wyrażać milczącej zgody, jeśli Wam coś nie odpowiada!). Zachowania poniżające partnerów i partnerki zaczęto uznawać za dopuszczalne. Jakie więc rzeczy powszechnie uznawane za niestosowne znajdują się za kolejnym zakrętem?

Tu pojawia się Netflix ze swoim filmem „Ślicznotki”. Nie krytykuję historii, która w filmie jest prawdopodobnie dobra. Widziałem jedynie plakat promujący film oraz trailer. Jeśli trailer pokazuje wszystkie „odważne” sceny, to w filmie jest ich dokładnie o tyle za dużo. Jeśli scena z plakatu to jedyna taka scena w całym filmie, to tej jednej sceny nie powinno w nim w ogóle być. Nie chodzi o to, że w tej scenie, z tego co czytałem, rodzice na widowni zakrywają oczy swoim dzieciom. Chodzi o to, że w tej scenie występują dzieci, o to, że te dzieci wygrały casting z kilkuset innymi dziećmi i one wszystkie musiały odgrywać właśnie taki taniec przed dorosłymi mężczyznami i kobietami, którzy te castingi nagrywali i Bóg jeden wie, gdzie kopie tych wszystkich materiałów się teraz znajdują. Próba oswajania z erotycznym tańcem bardzo młodych nastolatek, mimo, że erotyzmu jest tam tyle, co dobra w polskiej piłce, pod pozorem słusznego przekazu jest godna pogardy pod każdym względem. Opakowywanie seksualności młodych dziewczynek w wielkie słowa, w pozór sztuki nie powinno mieć miejsca. Pokazywanie ciał nastolatek powyginanych w odważnym, nawet dla kobiety dorosłej, tańcu, używając do tego (para)naukowych teorii o problemach socjologicznych nie powinno mieć miejsca. Prowadzi to, jak pornografia, to immunizacji wrażliwości ludzkiej na krzywdę, jaką można wyrządzić drugiemu człowiekowi używając do tego jego własnego ciała, od którego nigdy, do końca życia, się nie uwolni.

Wiem, że pod spodem mogą się pojawić różne komentarze w stylu „a taniec na rurze dobry?” i tak dalej. Nie mam niestety czasu na wyjaśnienie swoich myśli i spostrzeżeń w krótkim, blogowym wpisie. Pominąłem wpływ i zależność pomiędzy antykoncepcją, szerokim dostępem do aborcji a niedojrzałością męską i coraz częstszą niedojrzałością kobiecą. Mimo to zapraszam do dyskusji, również nienawistników chcących się odgryźć. Poniżej zostawiam kilka linków, z którymi radzę się zapoznać i do refleksji nad nimi zachęcam. Pozdrawiam.

 

LINKI:

Książka o której mowa w notce (polecam szczególnie graczom czującym, że z jakichś powodów za dużo czasu spędzają przy grach lub osobom czującym, że pornografia negatywnie wpływa na ich kontakty z kobietami. Przeczytaj TO a nie poradnik "Jak poderwać dziewczynę - 5 sposobów"):
https://ksiegarnia.pwn.pl/Gdzie-ci-mezczyzni,84909674,p.html
Dokument WHO o edukacji seksualnej
https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/WHO_BzgA_Standards_polnisch.pdf
Jak pornografia niszczy ludzkie relacje
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2010/jul/02/gail-dines-pornography
Encyklika Humanae Vitae (o moralności seksualnej, okazała się dosyć profetyczna)
https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/humane.html

Oceń bloga:
8

Komentarze (33)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper