Ghost of Tsushima - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
542V
Ghost of Tsushima - recenzja
Vince Brooks | 03.09.2020, 20:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Twórcy gier rzadko poruszają wątki historyczne wykraczające poza którąś z Wojen Światowych. Zazwyczaj w rozrywce wideo mamy do czynienia ze światem zmyślonym, w którym coraz częściej przedstawiane są tematy powszechnie uważane za trudne i kontrowersyjne, choć bynajmniej takimi nie są. W świecie opętanym przez polityczną poprawność i cenzurę rozsądku autorzy Ghost of Tsushima stworzyli grę z konserwatywną historią oraz starciem dwóch wielkich nacji w tle.

Historie konfliktów imperiów azjatyckich dla przeciętnego Europejczyka od półwyspu iberyjskiego po Moskwę są bez wątpienia owiane tajemnicą. Publikacje, choć pewnie liczne, rzadko da się znaleźć na półkach działu „Historia” warszawskich, wiedeńskich czy wileńskich księgarń. Podziwiam więc odwagę twórców i wydawcy, którzy zdecydowali się na to by zachodnie studio stworzyło grę, której historia ma miejsce w czasach nieznanego światu łacińskiemu konfliktu dalekich krajów Azji. Wpływ myśli zachodniej widać z resztą gołym okiem – już na okładce Jin Sakai, główny bohater dramatu, trzyma w dłoni maskę samuraja – ducha, a na jego twarzy maluje się rozterka bliska tej, jaką przeżywał Hamlet zadając słynne pytanie o byt.

 

FABUŁA

Miłujący swoją ojczyznę samuraj, Jin Sakai, w czasie konfliktu pomiędzy mieszkańcami Cuszimy a najeźdźcami z Mongolii szuka odpowiedzi na dwa pytania: czym jest honor oraz czy cel uświęca środki? Niejednokrotnie staje w konflikcie pomiędzy zasadami, a potrzebami teraźniejszości. Pragnąc uratować powziętego w niewolę wuja spotyka na swej drodze wiele osób walczących ze swoim przeznaczeniem. Ilość historii i barwność istotnych wątków pobocznych jest tutaj nie tylko dodatkiem do wątku głównego, ale wręcz jego częścią – Cuszima bowiem, jak Los Angeles w La La Land, jest w pewnym sensie główną bohaterką wydarzeń. Twórcy zgrabnie pokazują, że opowiadane wydarzenia nie tylko dzieją się na wyspie, ale że wyspa ta zna wiele historii, o których pamięć należy walczyć i zachować. Jako gracz można poczuć, że ziemia Cuszimy jest domem Jina, domem, którego granice przekroczył agresywny, przebiegły najeźdźca, jakiego bardzo z tego domu chcemy się pozbyć.

Gra nie pozwala mimo wszystko wybrać własnej ścieżki i walczyć o wyspę po swojemu. Z jednej strony utrzymuje to fabułę w ryzach i pokazuje rozterki nie gracza, lecz bohaterów. Tych zaś na swojej drodze spotkamy wielu. Twórcy przygotowali dla nas kilka długich wątków pobocznych, za co należy się spory plus. Pozostałe zadania również posiadają swoją niepowtarzalną w ramach gry, acz krótką historię, nie sprowadzając się na szczęście do prostego posyłania gracza od X do Y w celu zaniesienia jakiegoś przedmiotu. Być może za mało wyborów dano graczowi, jednak mimo wszystko wątki te są utrzymane na wystarczająco satysfakcjonującym poziomie.
 

 

ROZGRYWKA

Ghost of Tsushima gwarantuje po prostu dobrą zabawę na przyzwoitym poziomie. Walki są dynamiczne i bywają brutalne, choć wydaje mi się, że mimo wszystko starano się stronić od przesadnej ilości krwi, rozciętych ciał czy budzących niesmak wykończeń. Przeciwko każdemu rodzajowi przeciwników walczymy innym stylem – choć styl to chyba zbyt wielkie słowo. Ot, po prostu zmieniamy postawę i kombinacją tych samych przycisków rozbijamy gardę wyjątkowo silnego wroga. Do dyspozycji Jina są jeszcze bronie dystansowe i pomagające w walce gadżety, jak noże czy bomby krótkodystansowe. Co do tych ostatnich – nie wiem, czy nie pamiętałem jak to zrobić, czy twórcy poszli o krok za daleko z wyposażeniem, ale nie pamiętałem, jak mogę zmienić bronie pomocnicze inaczej, niż poprzez wejście w menu. Psuło to trochę dynamikę walki i ogólny odbiór wydarzeń, szczególnie wartkich bitew. Ponadto w grze stoczymy wiele pojedynków jeden na jeden, zrealizowanych wprost wyśmienicie, trzymających w napięciu, toczonych zazwyczaj w przepięknej scenerii. Jedyny element walki, który nie wyszedł, to skradanie, które jest zwykłe aż do bólu – chowamy się w trawie lub skaczemy między dachami, a przeciwnicy nie widzą nawet naszego cienia rzucanego wprost pod ich stopy.

Dodatkowo do gry wprowadzono elementy platformowe. Jin potrafi wspinać się po skałach, skakać po suchych gałęziach a nawet umie wystrzelić hak na linie niczym Spider-Man swoją sieć chwytając się wystających korzeni, belek na moście i tym podobnych punktów zaczepienia. Podobnie jak w przypadku skradania, jest to element rozgrywki, który albo trzeba było pominąć, albo dopracować, ponieważ, w szczególności w przypadku bujania się na linie, wypada zabawnie i sprawia wrażenie, jakby mechanizmy te były skopiowane z innych exclusive’ów Sony i wklejone bez zbędnych ceregieli. Takich elementów, co do których można mieć wrażenie, iż zostały skopiowane, jest niestety więcej i Sucker Punch robi to w sposób bardziej ordynarny, niż Ubisoft. Nie mam oczywiście za złe twórcom, że tak jak w przypadku innego rodzaju oprogramowania wykorzystują dobrze działające elementy, z których składają kolejną grę, jednak kopiarka była ewidentnie regularnie przegrzewana.

 

PREZENTACJA

Graficznie Ghost of Tsushima wypada fenomenalnie. Każda z trzech części wyspy to inne środowisko, lecz każde z nich jest godne zatrzymania się i podziwiania. Przyznam szczerze, że coraz częściej w grach używam trybu fotograficznego, a w przypadku GoT jest naprawdę co upamiętniać. Muzycznie i dźwiękowo gra z kolei wydaje się bardzo nierówna. Grałem na podłogowych głośnikach stereo i jak zazwyczaj nie mam problemu z dostosowaniem głośności, tak w przypadku tej gry wiele rzeczy brzmiało za cicho, po czym nagle atakowała mnie ściana dźwięku, przez którą musiałem sięgać po pilota, żeby nieco ściszyć. Na szczęście nie było problemów z usłyszeniem dźwięków mających zwrócić uwagę gracza na ważne punkty. Zrealizowana w pomysłowy, bardzo oryginalny sposób nawigacja opierająca się między innymi na dźwięku wymownie informuje gracza o istotnych miejscach, do których zmierza.

 

PODSUMOWANIE

Ghost of Tsushima to po prostu bardzo dobra gra w swoim gatunku. Poza świeżym pomysłem na nawigację nie wprowadza jednak nic nowego. Jest to solidna pozycja dla fanów otwartego świata, niszczenia posterunków wroga i nie zobowiązującego odkrywania zadań pobocznych, rozsianych po różnych zakątkach kolorowej wyspy. Tytuł niestety ma swoje minusy – uproszczenia, niedopracowane mechanizmy skradania czy elementy platformowe, jednak trudno pisać, aby psuły one zabawę – po prostu są, ale skoro są, mogłyby być lepsze. Gra zapewniła mi ponad miesiąc rozrywki, więc jeśli nie grasz często i ustawisz sobie najwyższy poziom trudności (który nie jest aż tak trudny), to będziesz się dobrze bawił przez długi czas. Nawet jak na premierę, cena jest bardzo uczciwa.

Oceń bloga:
9

Atuty

  • Fabuła o konserwatywnym zabarwieniu
  • Prosta, przyjemna rozgrywka
  • Graficzne cudo
  • Satysfakcjonująca długość oraz ilość zadań pobocznych

Wady

  • Ordynarna zrzyna z podobnych gier i mechanizmów innych exclusive'ów Sony
  • Niedopracowane elementy rozgrywki, takie jak skradanie czy mechanizmy platformowe
  • Nierówne udźwiękowienie

Vince Brooks

Solidna i zadowalająca pozycja dla fanów gatunku

8,0

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper