Piątkowa GROmada #54

BLOG
1212V
Piątkowa GROmada #54
REALista | 06.10.2017, 15:39
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nie wiecie w co grają nowi moderatorzy na PPE? My wiemy!

Dzisiaj zaprosiłem do GROmady nowych moderatorów, aby tym razem oni opowiedzieli nam w co obecnie grają.


drunkparis

Przyznam, że byłem mocno zaskoczony gdy w prywatnej skrzynce ppe znalazła się wiadomość od REAListy. Nigdy wcześniej nie miałem okazji gościć w czyimś blogu z tekstem, więc proszę bądźcie mili i nie rzucajcie widłami za błędy.

X-COM: Enemy Within (PS3)

Ostatnimi czasy zawładnęła mną kompletna mania łapania - a właściwie będąc bardziej precyzyjnym neutralizacja zielonych (spokojnie, mam na myśli zielone, wredne ufoki). Jestem świeżo po zakończeniu głównej kampanii fabularnej pierwszego X-COMa z dodatkiem Enemy Within – i cały czas czuję niedosyt. Zanim jednak nabazgram coś o kontynuacji warto wspomnieć choć w kilku słowach o pierwszej części. 

Nie będę pisał o kwestiach fabularnych, bo one nie są aż tak istotne i w gruncie rzeczy dość standardowe jak na dzisiejsze czasy (nie jest to kontynuacja gry z lat ’90 – praktycznie opowiada na nowo najazd kosmitów na naszą planetę i utworzenie jednostki Extraterrestrial Combat Unit). To co mnie urzekło w tej grze to mechanika walki. Jako, że sam lubię gry turowe, to X-COM był idealny strzałem na długie godziny. Właściwie całość opiera się na cyferkach i odrobinie szczęścia. Walka potrafi być niezwykle rajcująca i daje mnóstwo adrenaliny (szczególnie gdy na polu walki zostaje ostatni żołnierz przeciwko kilku ufokom), ale również zdarzają się dość irytujące momenty (tak, 99% na zadanie obrażeń przeciwnikowi wcale nie oznacza, że nasz wojak zawsze trafi będąc milimetr od celu) w dalszej części fabuły. System ten jest o tyle ciekawy, że w momencie strzału gra oblicza masę istotnych atrybutów, które wpływają na celność i w efekcie bezpośrednie trafienie przeciwnika. Pierwszy X-COM w tym aspekcie ustępuje dwójce, ale mimo to nadal wygląda przyzwoicie – choć często miałem wrażenie, że gra po prostu losuje automatycznie naszą możliwość celnego strzału/pudła po pięćdziesiąt procent szans. Druga część uwzględnia bardziej dokładnie naszą pozycję, odległość od wroga, zainstalowane modyfikacje do broni, a także oblicza trajektorię odchylenia co jest niezmiernie istotne.

W grze spędziłem grubo ponad 40 godzin grając na niemożliwym poziomie trudności (bez aktywnego Ironman) – wczytując co chwilę zapis gry, aby jak najlepiej podejść przeciwnika i nie stracić cennych doświadczonych weteranów. Rozgrywka jest cholernie wciągająca, dodatkowo dochodzą jeszcze elementy strategiczne takie jak: rozbudowa bazy (nowe generatory zasilania, laboratoria, satelity czy warsztaty), czuwanie nad nowymi wynalazkami w dziale badawczym oraz rozwijanie żołnierzy lub przekwalifikowanie ich na lepsze jednostki (MECHY, żołnierze PSI itd.). Oczywiście tytuł nie jest bez wad, bo część misji niezwiązanych z linią fabularną bardzo często się pojawia i zazwyczaj są one podobne do siebie (nie mam na myśli strukturę terenu [choć ten też się powtarza] czy walki, ale schemat zadań, który jest zazwyczaj identyczny). Kamera również potrafi czasem dziwnie zaskoczyć ustawieniem – choć z przebiegu całej mojej gry zdarzało się to bardzo sporadycznie. Niestety słabo prezentuje się oprawa audio w postaci naszego ojczystego dubbingu, który jest tak czerstwy, że ciężko go ugryźć. Jednak… pomimo kilku niedociągnięć X-COM: Enemy Within to obowiązek dla fanów gatunku i sympatyków zielonych ludzików.

X-COM 2 (PS4)

Obecnie na dniach męczę drugą część, która jest sequelem pierwszego X-COMa wydanego w 2012 roku. Fabularnie jesteśmy dwie dekady po wydarzeniach z poprzedniczki gdzie nasza organizacja działa już w formie partyzanckiej. A to głównie dlatego, że rasa obcych według twórców wygrała poprzednią walkę z ludzkością tym samym wtrącając zdecydowaną jej większość do niewoli.

X-COM 2 jest znacznie innym tytułem z racji fabularnych założeń niż pierwsza część. Finansowo jesteśmy mocno ograniczeni oraz musimy działać z ukrycia (co w końcowym rozrachunku według mnie jest sporym plusem). Naszym głównym zadaniem jest rozwój organizacji oraz przechytrzanie zielonych w głównej walce odkrywając prawdziwe zamiary wrogów. System walki wiele się nie zmienił aczkolwiek otrzymaliśmy sporo nowych możliwości. Jedną z nich jest niewątpliwe możliwość zbierania przedmiotów upuszczonych przez wrogów (głównie ulepszenia do broni). Całkiem fajnie wpleciono hakowanie, które bardzo przydaje się podczas potyczek (drony, przejmowanie oddziałów wroga i te sprawy). Jednak najbardziej istotnym i różniącym się względem jedynki elementem walki jest fakt, że cała nasza drużyna działa zawsze z ukrycia aż do momentu wykonania pierwszego ataku. Pozwala to na dobre przygotowanie się do misji i fachowe rozmieszczenie każdego specjalisty przed oddaniem pierwszego strzału. Personalizacja rekrutów, czy dostępnych żołnierzy doczekała się również solidnych udogodnień. Możliwość zmiany wyglądu postaci są naprawdę duże zaczynając od fryzury i jej koloru - kończąc na doborze tatuaży/barw wojennych na ciele. To samo tyczy się dostępnej broni, którą możemy dobrowolnie kolorować oraz modyfikować dodając lunety, uchwyty itp.

Graficznie drugi X-COM wygląda imponująco jak na grę taktyczno-turową. Postacie zostały wykonane z większą dbałością o szczegóły, urozmaicono otoczenie względem siebie – mapy są teraz o wiele ciekawsze i ładniejsze z masą ciekawych efektów. Można by rzecz, że dostaliśmy już sprawdzony schemat z 2012 roku w lepszej, szczegółowej oprawie z niewielką ilością zmian (które tak na dobrą sprawę nie są koniecznością).

Cieszę się, że tym razem zrezygnowano z dubbingowania tej gry - mając w pamięci efekt pierwszej części, to zdecydowanie trafna decyzja. Co więcej gra tak jak i poprzednio oferuje prawdziwe głosy żołnierzy w ich ojczystym języku (ofc, naszego brak - choć akurat tutaj mógł się pojawić) i muszę przyznać, że niesamowicie wpływa to na immersję (Francuski w wykonaniu kobiety brzmi cudownie <3).

Oba tytuły są bardzo przyjazne w modyfikowaniu zawartości, co oczywiście skutkuje sporą liczbą ciekawych fanowskich produkcji. Najciekawszą propozycją wydaje się być mod o nazwie Long War (dostępny również dla pierwszej części), który znacząco wydłuża kampanię fabularną o dodatkowe misje, zwiększa limit drużyny do 10 żołnierzy podczas jednego zadania, nowe klasy postaci, technologię, dodatkowy efekt zmęczenia wojaków czy dorzuca kompletnie nowych przeciwników.

O grze można by napisać jeszcze wiele, bo tak naprawdę jest tu sporo zawartości - elementów w mniejszym lub większym stopniu wpływających na walkę itd. Jednak powoli powinienem już kończyć te wywody i ładnie podziękować za zaproszenie. Tak więc, serdecznie dziękuje za to, że dane mi było skrobnąć te kilka zdań do GROmady oraz gorąco polecam i zachęcam do zapoznania się z jednym i drugim tytułem, który idealnie nadaje się na te już lekko zimowe i ponure wieczory.


Person

Sky Force Anniversary (PS Vita)

A więc jestem w w GROmadzie. Hmm.....czy to czyni mnie GROmadowcem? Być może, ale osobiście nie czuję przywiązania.

Tytuł jaki chciałbym opisać to stworzona przez polskie studio Infinite Dream gra Sky Force Anniversary, która pojawiła się w aktualnej ofercie PlayStation Plus. Produkcja ta gości na wielu platformach miedzy innymi na PC, PS3, PS4, PSV, XOne czy też na Androidzie .

Na czym polega rozgrywka? Jest dość prosta lecimy w górę ekranu małym statkiem powietrznym i staramy się zestrzelić jak najwięcej wrogów. Czyżby nie było to skądś znane? Owszem wiele razy motyw  ten pojawiał się w różnych wariacjach. Oprócz lecenia przed siebie i strzelamy możemy również ratować cywili. Po każdym zniszczonym przeciwniku wyskakuje mała gwiazdka, są one w pewnym sensie walutą za, którą możemy kupić ulepszenia dla naszego podniebnego rumaka. Możemy ulepszyć pancerz, uzbrojenie, magnes, który jest odpowiedzialny za zbieranie gwiazdek, pole siłowe czy też ultra, która niszczy wszystkich w polu widzenia. Można grać w trybie single i mulit. Jak na ten moment jestem w trakcie ogrywania, ale zdecydowanie jest to gra na wieczorki. Co prawda jestem na samym początku, ale zapowiada się bardzo ciekawie, mam nadzieję iż się nie zawiodę.

 

Tsurugi

Witam serdecznie wszystkich userów portalu PPE. Po raz pierwszy mam możliwość umieszczenia swojego tekstu na łamach słynnej GROmady. Daaku prosił mnie o to już kilka tygodni temu, ale nie udało mi się wywiązać niestety. Przepraszam, ale na pociechę dodam, że tamten tekst o grze napewno powstanie. Tym razem zaproponował mi udział REALista, który dwoi się i troi by Gromada była atrakcyjna. Z góry wybaczcie, jeśli mój tekścik okaże się mdły. Bez zbędnego przedłużania, zaczynajmy.

Silent Hill Downpour (Xbox 360)

,,...nie pamiętałem dokładnie co się stało. Ocknąłem się z twarzą ku ziemi, czując w ustach wątpliwy smak mokrej ziemi zmieszanej ze zgniłymi liśćmi i ściółką leśną. Cały obolały w końcu zmusiłem się, żeby wstać. Wciąż czułem lekkie oszołomienie i mętlik. Szybki rzut oka na ubranie rozwiał wątpliwości i utwierdził mnie w przekonaniu, ze nie śpię. Nadal miałem na sobie więzienne ciuchy. Rozejrzałem się po okolicy. Pierwszym co rzucało się w oczy był wrak autobusu, leżący na dachu, z urwanymi kołami, wyważonymi drzwiami i lekko tlącym się silnikiem. W umyśle pojawiły mi się przebłyski tego co się stało.

Jechałem wraz z innymi więźniami do zakładu karnego o zaostrzonym rygorze. Nikomu nie wadziłem, zwyczajnie gapiłem się przez okno. Jakiś skazaniec zaczął coś pyskować, a że go olałem, zaczął być bardziej głośny. To wystarczyło, żeby kierowca na moment odwrócił głowę próbując nas uspokoić. Ostatnie co pamiętam to uderzenie w głowę i wszechogarniającą mnie ciemność.

Zastanawiające było to, że oprócz mnie nie zauważyłem nikogo innego, żadnego więźnia, chociażby martwego, żadnych strażników oraz kierowcy. Nie było sensu siedzieć tu dłużej. Pora uciekać, zanim przyjedzie kawaleria. Zacząłem przedzierać się przez gęste krzaki i drzewa, starając się znaleźć jak najdalej stąd.

,,Aaaa!!!'' - wydałem z siebie okrzyk. Pieprzone ptaki wyleciały zza niewielkiego pagórka prosto na mnie. Zdaje się, że je spłoszyłem. Chyba były w trakcie posiłku. Nie wiem czemu, ale postanowiłem rzucić okiem co konsumowały. ,,O kurna!'' - zakląłem pod nosem. Znalazłem zaginionego kierowcę autobusu, a raczej to co z niego zostało. Musiał wylecieć przez przednią szybę, bo był cały poharatany, dodatkowo ptaki już się dobrały do jego mięsa. Nie był to interesujący widok. Poczułem jak żołądek podnosi mi się do góry, więc czym prędzej wypróżniłem jego zawartość, niewielką bo nic szczególnego nie jadłem, ale nie miałem zamiaru się powstrzymywać. Podniósłszy głowę,kątem oka dojrzałem przypiętą do paska trupa latarkę.         Podleciałem szybko starając się ignorować zwłoki, zabrałem latarkę i udałem się z powrotem jak najdalej stąd. Nie wiedziałem ile czasu spędzę jako zbieg, a latarka w ciemności jest wskazana. Po kilkunastu minutach wędrówki stanąłem przed dość sporą przepaścią. Jedynym sposobem, żeby ją przejść okazało się powalone drzewo. Nie byłem zbyt zachwycony tym pomysłem, zwłaszcza że jeden ruch mógł spowodować pionowy lot w dół. Jakimś cudem przeszedłem i wtedy dostrzegłem w oddali barierkę. Domyśliłem się, że jestem przy drodze, którą miał jechać mój autobus. Teraz już raczej nie pojedzie.

Wygramoliłem się na drogę, uważnie rozglądając się po okolicy. Zupełnie niepotrzebnie. W okolicy było przeraźliwie cicho. Żadnych odgłosów, prawie zerowa widoczność oraz niesamowicie gęsta mgła. Chociaż był w zasadzie środek dnia, to słońce prawie było niezauważalne. Z trudem dostrzegłem po drugiej stronie drogi malutką stację benzynową. Świetnie, może znajdę jakąś furę i dojadę do jakiegoś miasta. Przy okazji muszę znaleźć jakieś ubranie, bo w więziennych łachmanach daleko nie dotrę. Niestety, żadnego samochodu nie było. Chyba ta stacja jest opuszczona. Drzwi były zabarykadowane. Rozglądając się wokół, dostrzegłem furtkę zamkniętą na łańcuch. A tuż obok skrzynkę na narzędzia. Otworzyłem ją a w środku znalazłem klucz francuski. Zamachnąłem się porządnie i łańcuch puścił. Przeszedłem przez podwórko i znalazłem tylne drzwi. Te okazały się otwarte, więc szybko wślizgnąłem się do środka. W środku panował ogólny syf. Meble, wystrój, wszystko nosiło ślady mocnego zużycia. Dawno nikt tutaj nie pracował i nie korzystał. Nie znalazłem nic ciekawego, więc zacząłem otwierać pozostałe pomieszczenia. Tak trafiłem do kuchni.      Tutaj nastąpiło moje wielkie zdziwienie. O ile poprzednie pomieszczenia były dawno opuszczone, a przynajmniej sprawiały takie wrażenie, tak kuchnia wyglądała całkiem dobrze, jakby ciągle ktoś z niej korzystał. Od razu poczułem dziwny zapach. Wiedziałem dokładnie co to takiego, gaz. Gdzieś się ulatniał. Wolę nie ryzykować, że mnie zadusi albo tym bardziej wybuchnie. Zawór od gazu był tuż obok. Pospiesznie zacząłem go zakręcać. Zdaje się, że był mocno pordzewiały bo po prostu odpadł, a na dodatek poszły iskry, dym i kuchnia zaczęła się palić. Uruchomiły się zraszacze, o dziwo działające, ale to nie był koniec problemu. Wiszące luzem kable zaczęły groźnie iskrzyć a poziom wody podnosił się w oszałamiającym tempie. Podleciałem do drugiego zaworu, żeby jak najszybciej zakręcić wodę i w tym momencie stało się coś dziwnego.

Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale ściany, sufit i podłoga zaczęła się rozpadać. Na ich miejsce pojawiły się kraty, zardzewiałe i pokryte zdaje się ciemnoczerwoną substancją. Co tu się do jasnej cholery dzieje?! Dlaczego pomieszczenie w którym stoję się samoczynnie zmienia?! Czy to jakiś chrzaniony sen?! Czy ja nadal jestem w autobusie i mi się do wszystko wydaje?!

Na żadne z tych pytań nie uzyskałem odpowiedzi. Nie było czasu na czekanie. Zacząłem uciekać do najbliższych, jeszcze stojących drzwi i jedynych jakie dostrzegłem. Szybko przez nie przebiegłem i...''

Powyższe opowiadanie to zaledwie wstęp tego, co czeka na gracza, który zdecyduje się zacząć zabawę w Silent Hill Downpour. Jest to numerycznie dziewiąta już odsłona gry( nie liczę SH Shattered Memories bo to ,,remake'' jedynki). Nie jest to moje pierwsze zetknięcie z tym tytułem, ale pierwsze nastapiło parę lat temu. Zachciało mi się wrócić ponownie do tego miasteczka, z jednej strony żeby poznać inne zakończenia (gra ma ich 4 plus jedno bonusowe) oraz żeby wbić brakujące achievementy (bo lubię, a co).

W grze wcielamy się w więźnia o imieniu Murphy Pendleton. Po wypadku autobusowym trafia on do słynnego już miasteczka Silent Hill. Cel ma tylko jeden, uciec z niego jak najdalej i od policji, która depcze mu po piętach (choć nie do końca tak jest). Murphy w przeciwieństwie do Jamesa czy Harry'ego nie przybył do miasta specjalnie, raczej wpadł tutaj przez przypadek (ale w SH nic nie dzieje się przypadkiem. W tej części gry podoba mi się to, że mamy znacznie bardziej rozbudowany świat, mapka właściwej części miasta jest obszerna i samo oblecenie wszystkiego zajmuje dużo czasu) i jedyne co chce, to spieprzyć. Męczą go zagadki i ,,questy'' przydzielane przez napotykane po drodze postacie, do takiego stopnia, że w końcu mówi wprost ,,mam to w dupie i chcę tylko stąd spierdzielić'' (nie w ten sposób ale wiadomo o co chodzi).

Zaskoczony byłem za pierwszym razem, że do sporej części budynków da się wejść, czasem nic tam nie znaleźć i wyjść (chociaż w większości jest tam jakiś potwór albo naboje tudzież apteczka, ewentualnie broń ręczna). Podobnie jak w poprzednich odsłonach, Origins i Homecoming, w grze wala się mnóstwo przedmiotów które można wykorzystać jako broń. Wkurza mnie tylko to, że dośc szybko się niszczą, a Murphy ma słabą siłę w łapach. Potwory dodatkowo są dość silne, zwłaszcza jak pada deszcz i walka z więcej niż jednym jest mocno utrudniona. A co ma do tego deszcz? Ano to, że w trakcie ulewy potworów spotyka się więcej, są silniejsze i atakują bardziej agresywnie a wtedy łatwo zobaczyć ekran Game Over. Nowością jest system regeneracji zdrowia. Mi się to spodobało, ale nie ma mowy o regeneracji jak np. w Modern Warfare. Zdrowie wraca tylko do poziomu 40%. A jak postać zginie, to przy wczytaniu checkpointa zaczyna z pełną energią.

Dobrze czytacie, w grze są checkpointy, inaczej auto sejwy. Potrafią być czasem gęsto zasiane, żeby potem występować sporadycznie (a jak będzie Game Over to trzeba czasem duuużo naginać od nowa). Nie ma co gorsza normalnych punktów zapisu gry, więc jest się skazanym tylko na checkpointy. A czasem gra złośliwie się zapisze akurat wtedy gdy wypstrykamy się z amunicji czy medykamentów i trzeba grać z oczami dookoła głowy. Kolejną nowością która mi osobiście się spodobała, są misje poboczne. Nom, zupełnie jak w rasowym sandboxie. Każda jest odmienna od pozostałych i pozwalają zagłębić się w spory lore gry. Nie do wszystkich jest dostęp od razu, a część można wykonać dopiero pod koniec gry, inne wypełnia się ,,przy okazji'', robiąc fabułę.

Denerwuje mnie to, ze w trakcie grania mogę mieć przy sobie tylko jedną broń ręczną i jedną palną. Ale może miało to na celu pokazanie, że gramy człowiekiem z ograniczoną pojemnością kieszeni, a nie bohaterem z workiem bez dna. Z drugiej strony nie trzeba żonglować brońmi w menu. Amunicji jest jak zwykle mało, mi to nie przeszkadza bo wolę przywalić kilofem niż męczyć się z celowaniem w głowę, a stworki są dość szybkie. Podoba mi się patent otwierania drzwi w tej części. Zamiast po prostu je otwierać, sami kontrolujemy, jak bardzo je otworzymy. Dzięki temu możemy zlustrować sytuację i zastanowić się, co wybrać przed wejściem do danego pomieszczenia. Nie raz wystawiałem tylko nos i oko, czając się na dobry moment. Fajnie dodaje to klimatu. Kolejnym fajnym gadżetem jest zapalniczka

Murphy nosi ją w kieszeni i jeśli akurat potrzebujemy rozświetlić pomieszczenie w którym jesteśmy, albo uważnie przyjrzeć się obrazowi/tablicy/notatce, jest idealna (kamera ustawia się wtedy blisko Murphy'ego). Spodobała mi się też funkcja oglądania za siebie, w zasadzie przydająca się gdy chcemy błyskawicznie zobaczyć, czy nagle za nami nie pojawił się stwór, albo gdy chcemy skontrolować jak blisko nas jest goniący nas potwór.

Wkurza mnie w tej części parę rzeczy, które jak mniemam, znowu się pojawią. Gra potrafi się okrutnie zawiesić, zdarza się to nad wyraz często. Ma też dziwny zwyczaj, na szczęście nie za częsty, ,,gubienia'' przedmiotów. Doświadczyłem tego podczas przechodzenia gry po raz pierwszy. Wykonywałem misję poboczną i miałem znaleźć ,,wędkę''. Po pewnym czasie ją znalazłem, ale jej nie wziałem bo poszedłem gdzieś tam, chyba robić fabułę czy w inną część miasta. Po powrocie w to miejsce, wędki już nie było. Co się stało? Ano gra postanowiła jej nie wczytywać, w konsekwencji czego nie mogłem dokończyć zadania pobocznego. Nie pomogło resetowanie i klikanie przycisku licząc, że Murphy ją znajdzie. Wędka przepadła jak kamień w wodę. Dlatego moja rada dla kogoś kto będzie grał, zbieraj wszystko po drodze.

A co ja będę robił w weekend? Aktualnie chodzę po kopalni Diabli Dół, będącą dawną atrakcją turystyczną.

Plan jest taki, żeby dotrzeć do wagonika kolejki i dojechać już bezpośrednio do Silent Hill. Jak tam dotrę, to zacznę robić questy poboczne, pozbieram trochę stuffu i zrobię kawałek fabuły, czyli polecę do siedziby radia. Gram tym razem na Hardzie, zarówno walka jak i zagadki (a te trzymają poziom). Pewnie połażę trochę bez celu, bo lubię zwyczajnie spacerować po mieście. Grafika jest w miarę, nic najwyższych lotów, ale przyjemna. Muzyka? Mało jej, ale można się wczuć słuchając różnych ambientów.

Z mojej strony tyle, pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze za możliwość napisania. Dzięki dla wszystkich, którzy poświęcili swój cenny czas i to przeczytali. Miłego weekendu wam życzę :-D

 

Oceń bloga:
28

Komentarze (107)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper