No to moja kolej… A tzo?!
Czyli w co grał veteranus w 2014 roku? I dlaczego przegrał… z czasem?
Będzie krótko, bo jak pisałem – odechciało mi się ostatnio jakoś pisać. Z tych mniej więcej powodów przekazałem Senixowi mój cykl. Wierzę, że trafił w dobre ręce, choć podobnych solidnych retro maniaków na PPE jest sporo. Ale, do rzeczy.
W co grałem?
Ogólnie z powodu chronicznego braku czasu oraz czynników zupełnie ode mnie niezależnych, jak zawirowania życiowe, szukanie innej roboty, którą do tej pory szukam (a może w kołchozie się polepszy? Oby, bo na samotne tułaczki po obcych landach czuję się ciut za stary), ale, ale…
Więcej gier kupiłem aniżeli pograłem.
Street Fighter 4 – nie zamierzam ukrywać, że kupiłem ją zafascynowany oprawą graficzną. Niewiele grałem, po czwartym czy piątym przeciwniku wysiadając. Przypadkowo udało się odpalić hadoukena, ale sam nie wiem jak. Sorki, wiem – przypadkowo. Tjaaaa, ktoś napisze, że ciosy mogę znaleźć w instrukcji obsługi – o są! – ale proza życia wygrała z każdym z fighterów. Liczę, że kiedyś wrócę do tej pozycji.
Wipeout HD Fury – ewenement, nawet jak na obecną generację. Co wnikliwsi domyślają się, że ładną grafikę w maksymalnej rozdzielczości udało się developerom pchnąć w stałych 60 klatkach. Przyznam, pograłem trochę, pobawiłem się trybem fotograficznym, po czym… fotki usunąłem. Sorki.
Bulletstorm – napaliłem się na grę, choć opis do niej czytałem w tematycznym artykule w… Playboyu znalezionym w szufladzie w robocie. Było to 3 lata temu, a artykuł opisywał polskie produkcje. Ktoś może kojarzy – okładka z rudą Triss z Wiedźmina. Ukończyłem grę, zebrałem parę trofków i przyznam, że to jedna z dwóch ukończonych pozycji na PS3 i w ogóle w tym roku. Polecam każdemu i ubolewam, że drugiej części raczej nie będzie.
Vanquish – druga i ostatnia w 2014 roku produkcja, którą ukończyłem. W to mi graj: szybka, niemalże na koksie strzelanina z typowymi dla Platinium Games wykręcającymi kark elementami. Również polecam, choć walka z niektórymi przerośniętymi bossami była wkurwiająca i upierdliwa.
Blur – zacząłem ją jeszcze w 2013 roku, ale postępy zrobiłem w minionym. Kolejna pozycja, której nie ukończyłem, choć wyścigów wygranych trochę zaliczyłem, nowe turnieje odkryłem, parę fajnych fur odblokowałem, z czego moją ulubioną jest Nissan 300Z. Może kiedyś se takom kópjem?
Tetris od EA – najczęściej tłukłem w tą grę podczas mego zagranicznego pobytu. Na komórce, rzecz jasna. Tetrisa kocham, czasem nienawidzę, jak przez w gruncie rzeczy moje niezgrabne robolskie paluchy źle ustawię klocek. Rekord – 268 ponad tysięcy punktów. Niestety, w przypływie złości skasowałem.
Po powrocie z zagranicy przyszedł czas na:
Prince of Persia – łatwa, ale przyjemna i piękna historyjka i przyznam, że głównie dla grafiki począłem przechodzić wspaniale wygenerowany świat. Gry nie ukończyłem jeszcze, ale w przyszłości może.
Soul Calibur IV – wielkie, trzęsące się cyce Ivy i jej sado masochistyczny uniform to nie jedyna przyjemnostka w tej grze, a moim ulubieńcem, czyli Mitsurugim zdobyłem wiele punktów. Szkoda, że brak czasu nie pozwolił póki co odkryć innych uroków tej gry (Taki też ma niczego sobie bimbały:P).
Lost Planet 2 – specyficzna pozycja. Nie jest zła, ale według mnie bohater trochę zbyt wolno się porusza. Daleko nie zaszedłem. Jest jakaś baza w spalonym słońcem kanionie, w którym są jakieś generatory i misja na czas. Co dokładniej? Czasu zabrakło.
Split/Second – prawie nietknięta gra, na którą napaliłem się przy okazji tekstu Soq’a w PE, w którym wymienił najbardziej niedocenione perełki minionej generacji, więc się nie wypowiem (na Enslaved też się uparłem).
Motorstorm Pacific Rift – przyznam, że bardziej spodobała mi się od jedynki, którą też posiadam w kolekcji. Ładna grafika, fajne efekty, no i sceneria – Hawaje. Fajne to jest i sporadyczne dropy animacji mi wcale nie przeszkadzają.
Call of Duty 3 – mój ostatni nabytek. Stęskniłem się za pruciem z Garanda czy Stena do nazioli i przyznam, że pomimo niedzisiejszej grafiki fajnie się w to gra. Nie lubię CoD w czasach współczesnych i jestem zwolennikiem powrotu serii do korzeni, podobnie jak Medal of Honor i Battlefield.
Tyle w zasadzie.
Człowiek niedużo grał, bo przegrał z czasem, który to jest istotnym składnikiem życia gościa rozpoczynającego trzydziesty rok życia. Ze spraw okołogrowych to każdy wie o moich dwóch przerwach na PPE – pierwsza z powodu zawirowań związanych ze spamer omanią, druga – z wyjazdem. Jestem, odchodzić nie zamierzam, w najlepszym momencie byłem nawet 11, teraz dwudziesta lokata jest zagrożona, ale mnie to już rypka. Czas najwyższy pomyśleć o sobie, toteż cykl przekazałem w kompetentne ręce. Będę wchodził i się udzielał, zresztą to robię. Na dniach najpewniej zmieniam dostawcę Internetu, w najgorszym razie na to znowu wezmę umowę, choć to dziadostwo. Nie używam go i tak ostatnio zbyt często, bo już wcześniej do fotoszopa miałem pościągane tuto riale, a i sam się sporo nauczyłem.
W to właśnie grałem.
Jeśli kogoś to obchodzi.
Muzyka robocza:
Queen – Heaven for Everyone
Mike and Mechanics – Everybody Get’s a Second Chance
Beggar on a Beach of Gold