Z cyklu: co się stało z tamtymi seriami - Destruction Derby

BLOG
2258V
Z cyklu: co się stało z tamtymi seriami - Destruction Derby
veteranus | 14.05.2014, 13:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Był rok 1995... Wrześniowy numer Secret Service, a w nim Gulash testuje świeży nabytek z Japonii. Szarego koloru konsola o nazwie Playstation, nad którą rozpływa się z zachwytu. 

Warto wspomnieć, że sprowadził ją z Cyberkraju, jak określił Japonię. Oprócz samej specyfikacji technicznej, a także innych informacji, zamieścił zdjęcia kilku gier: oprócz m.in. Tekkena, Toshindena oraz Fade to Black, na stronicach Sikreta znalazły się screeny z Destruction Derby, o którym traktuje szesnasta część mojego cyklu.

 

Destruction Derby – Looking Glass Technology/Psygnosis 1995 – Playstation, 1996 – Saturn, PC, 1999 - Nintendo 64.

Pierwsze wrażenie po obejrzeniu screenów w gazecie to zbieranie szczęki z podłogi. Faktycznie, gra wyglądała efektownie. Może nie tak realistycznie niż Need for Speed. Może nie tak efektownie aniżeli Screamer oraz Fatal Racing. Graficznie ustępował Ridge Racerowi i poza tym porównywanie DD z RR czy wyżej wymienionymi tytułami w kwestii samej rozgrywki mija się w zasadzie z celem, bowiem w DD, jak sam tytuł mówi, chodziło o wzajemne taranowanie swoich aut i doprowadzenie ich do stanu złomu. W każdym trybie gry: czy był to wyścig po jednej z kilku tras rozlokowanych w różnych sceneriach i porach dnia, czy to w czasówce czy po arenie, robiącej największe wrażenie i sprawiającej największą frajdę. Zwyciężał nie ten, który był najszybszy, ale ten kto dojechał autem, kopcąc co najwyżej białym dymem, bo czarny wydobywający się spod maski oznaczał koniec jazdy. Zresztą, o stanie auta informowały nie tylko efektownie wykonane jak na 1995 rok zniszczenia, ale i wskaźnik umieszczony w prawym dolnym rogu ekranu: im mniej zielonych punktów, tym auto więcej uderzało w bandy bądź częściej było taranowane przez wirtualnych wariatów. Tak jest, ci byli namolni, potrafili krwi napsuć. Zdarzało się bowiem, że trzech uwzięło się na gracza, któremu nie sposób było uciec od band, w które kolejni furiaci wbijali swoimi podniszczonymi pojazdami. Ciekawym dodatkiem była możliwość obrabiania replayów z batalii, które tworzone są na bieżąco podczas zmagań.

Niespodziewany hit, pozycja na mocną dziewiątkę.

 

Destruction Derby 2. Psygnosis 1996, PSX, PC.

Siedem nowych tras I zdecydowanie lepsza oprawa graficzna to główne nowości, jakie zawitały do drugiej części DD, które pojawiły się rok po pierwowzorze. Zasadniczo wiele poprawiać nie trzeba było, by sequel powtórzył sukces „jedynki”. Niemniej, kilka fajnych dodatków wprowadzono. Przede wszystkim rozwałka stała się efektowniejsza: są dachowania, koziołkowania, jeszcze fajniejsze zniszczenia i wygięcia blach. Tryby rozgrywki zasadniczo dzielą się na zwykłe wyścigi, demolkę na arenie oraz Wrecking Race, który łączy obydwa tryby w jeden. Cóż można jeszcze napisać? No, skoro w kwestii samego playu zasady praktycznie pozostały takie same, rozpiszę się nieco o oprawie graficznej, a ta prezentowała się bardzo dobrze: otoczenie żyło swoim życiem, modele zniszczeń miło zaskakiwały. A był to rok 1996.

Nowości jak na lekarstwo, ale po co zmieniać sprawdzone schematy? Gra i tak warta swoich pieniędzy.

 

Destruction Derby Raw. Studio 33 2000, PSX.

Była spora obawa o trzecią część wyścigów dla niściurów i innych wandali biorąc pod uwagę kryzys w samym Psygnosis. Jak się okazało, źle nie było mimo że DDR okazała się co najwyżej dobrą grą. Niczym więcej. Sześć trybów, z tym aż cztery nastawione na multiplayer. Dwadzieścia torów i charakterystyczny dla tej gry system nagradzania i przyznawania punktów: im jesteś brutalniejszy, tym równie sadystyczni sędziowie sypią większą ilością punktów. Wraca arena znana z poprzednich części, a w „trójce” pojawia się jej odpowiednik ulokowany na…. dachu wieżowca. Wiecie chyba, o co chodzi? Innym rodzajem zabawy jest swoisty berek: masz na dachu swojej fury podpalony dynamit i aby jak najdłużej utrzymać się „przy życiu”, musisz poprzez uderzenie w innego delikwenta przekazać mu „Kinder niespodziankę”. W kwestii oprawy wiele już się nie dało wycisnąć z poczciwego Szaraczka. Tym bardziej, jeśli oglądało się gry na DC czy trailery na PS2, uznać można było DDR za brzydki „spektakl pikselozy i rozłażących się tekstur”. Niemniej, gra oferowała płynną animację. Do tego ciężkie rockowe brzmienie oraz nastawienie na multi rozwałkę czyniły z DDR dobry tytuł.

Na pewno dla fanów serii obowiązkowy. Dla innych? Kto co chciał…

 

Destruction Derby Arenas. Studio 33 2004, PS2.

Ostatnia jak dotąd (I chyba długo tak zostanie) część DD zawitała przeszło dziesięć lat temu na 128 bitowej konsoli Sony i w ocenie wielu to najgorsza, choć – to oczywista oczywistość – najładniejsza odsłona serii. Chociaż jak na rok 2004, oprawa graficzna niczym nie powalała, a animacja przejawiała tendencję do wcale rzadkich dropów. I to nie jakichś tam drobnych spowolnień. A tak poza tym? 18 fur na ekranie, kilka trybów, z których główną rolę odgrywają mistrzostwa podzielone na 4 dywizje, z których każda składa się z 3 wyścigów i jednej areny. W sumie developerzy przygotowali 16 etapów rozlokowanych w różnych miastach, zawierających liczne „niespodzianki:, jak np. lądujący samolot, o skrzydła którego można zahaczyć.  Do tego wybuchy, interaktywne elementy krajobrazu, a także liczne power upy czy słynny N2O i lektor podsycający atmosferę… Było nieźle. Co jeszcze? Możliwość tuningu. Reszta, poza wspomnianą grafiką, pozostała bez zmian. Czyli źle nie było. Rewelacji też nie było. Oprócz niezbyt wyrafinowanej oprawy graficznej, odnieść można było wrażenie, że wraz z przesiadką serii na następną generację sprzętu DD straciło swoją moc. Szkoda, bo mocniejszy sprzęt powinien wedle wszelakich prawideł pozwolić na dostarczenie jeszcze większej rozpierduchy.

Gra oferowała też możliwość rozwałki przez sieć.

 

Jako że Sony ponoć planuje reaktywację Syphon Filter dla wielu pojawił się cień nadziei na to, że koncern będący w posiadaniu wielu wspaniałych, ale zapomnianych marek, co niektóre postanowi przywrócić do życia. Moje nadzieje skierowane są także w kierunku DD. Jednak, powoli przestaję się łudzić, bo sam się zastanawiam czy taka gra jak DD ma w obecnych czasach rację bytu? A nie chciałbym, by – gdyby jakimś cudem doszło do reanimacji serii – DD sprowadzono do jakiejś cyfrowej popierdółki…

veteranus

Oceń bloga:
28

Komentarze (25)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper