Z cyklu: Co się stało z tamtymi seriami. Cz.14.

BLOG
1171V
Z cyklu: Co się stało z tamtymi seriami. Cz.14.
veteranus | 05.05.2014, 18:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Panzer Dragoon

Kontynuując wątek gier Segi, które mimo że dobre lub bardzo dobre, przepadły w otchłani dziejów i kilobajtów, postanowiłem skupić się w tym odcinku na serii, która, rzec można, była bezkonkurencyjna. Bo z tego co się orientuję, nikt nie wpadł na pomysł by stworzyć coś równie oryginalnego jak jeźdźca dosiadającego smoka zionącego ogniem.

Był co prawda stworzony przez wchłonięte przez EA Origin Magic Carpet, który doczekał się dwóch odsłon, ale to była gra stricte pecetowa. Grałem w nią, ale tyle frajdy, co Panzer Dragoon mi nie sprawiła.

 

Panzer Dragoon. Team Andromeda 1994, Saturn.

Był rok 1994. Sony wypuściło Playstation. Na widok słynnego T-Rexa generowanego przez Szaraka Sega naprędce montowała do nastawionej na grafikę 2D w założeniach konsoli Saturn układ 3D. Rezultaty znają wszyscy. Wiele multiplatformowych tytułów prezentowało się gorzej na konsoli Segi, developerzy przeklinali Niebieskich za stworzenie jednego z najtrudniejszych do okiełznania sprzętów. Niemniej studia Segi potrafiły wykrzesać z Saturna niesamowite rzeczy i choć pierwszy Panzer Dragoon nie rozpalał do czerwoności obwodów konsolki, rozpoczął coś, co z długimi przerwami trwa poniekąd do dziś. Fabuła w tym rail shooterze prezentuje się mniej więcej tak: po trzeciej wojnie światowej wyhodowane genetycznie wielkie gadziny obracają się przeciwko swoim „stwórcom”. Zadaniem owych „stwórców” – czytaj ludzi – jest odnalezienie starożytnej wieży, kryjącej w swoich czeluściach broni, która pomoże zniszczyć owych mutantów. Pewnego razu przed głównym bohaterem ląduje smok z konającym jeźdźcem, który ostrzegł go, że jeśli nie powstrzyma się pewnych typów, to ci dobiorą się do wieży i przejmą kontrolę nad światem. I tak zaczyna się przygoda jeźdźca i smoka. Trzon rozgrywki polega na eliminowaniu kolejnych zastępów przeciwników i bossów, którzy wymagają większego zaangażowania (czyli więcej pocisków i innych pierdzidełek, jakie wywala z siebie gadzina). Sam strzelec mógł przeskoczyć na tył smoka i odpalić w przeciwników pociski. Batalie toczyły się na różnych sceneriach, z czego fortece umiejscowione na oceanie robiły największe wrażenie. Pod względem graficznym było porządnie. Szczególnie wielkie wrażenie robiły walki odbywające się nad akwenami wodnymi. Takiej wody nie było w żadnej dotychczas wydanej grze. Muzyka współgrała z podniebnymi bataliami.

PD zadawało kłam tym, którzy twierdzili, że na Saturnie ciężko wygenerować porządną grafikę 3D. Do tego gra była miodna i zapewniała długie godziny grania.

Poza tym, gra ukazała się na PC, PS2, R-Zone i stanowiła bonusowy dodatek do PD Orta wydanej na Xboxie.

Panzer Dragoon II Zwei. Team Andromeda 1996, Saturn.

O ile pierwsza część była porządnym szpilem, o tyle druga określana była przez wszystkich jako must have dla posiadaczy Saturna. Obiekt zazdrości zarówno ze strony pecetowców, jak i posiadaczy PSXa, którzy zazdrośnie łypali ślepiami w stronę tego arcydzieła. Sam sequel zbierał oceny, które nie schodziły poniżej dziewiątek. Obok Sega Rally, Virtua Cop i Virtua Fighter absolutnie tytuł obowiązkowy w kolekcji każdego szanującego się „Saturnowca”. Akcja gry toczy się kilka lat po wydarzeniach opowiedzianych w poprzedniej odsłonie. Ludzkość z mozołem odbudowuje zniszczony świat, równolegle tępiąc mutanty. W pewnej wiosce żył sobie mały chłopaczek, który potajemnie hodował małego smoczka, co wkrótce wyszło na jaw. Pewnego razu i on i jego pupilek zastali wioskę zniszczoną przez wielki statek kosmiczny. I co? Zemsta! Ale nie tak szybko. Pierwsze etapy przemierzamy na małym smoku, który dopiero co uczy się latać i więcej biega po ziemi aniżeli fruwa jak przerośnięta ptaszyna, tfu, gadzina. Gra była K-A-P-I-T-A-L-N-A. Wiem to z autopsji, bo posiadam ten tytuł  na Saturnie i pomimo upływu lat nadal gra mi się z przyjemnością. Oprawa graficzna stała na maksymalnym poziomie choć w Saturnie drzemał jeszcze nieodkryty potencjał. Otoczenie zabijało bogactwem detali i estetyką wykonania. Wszystko było o niebo lepsze aniżeli w pierwowzorze. Dodana została opcja Pandra’s Box, dzięki której można było ustawić po swojemu wszystko: bronie, wiek smoka, energię, epizod, od którego zaczynałeś grę. Dzięki temu można było parę razy przejść całą grę.

Co tu dużo mówić… Po prostu CUD!

 

Panzer Dragoon Mini. Sega 1996. Game Gear.

Skoro VF doczekał się kieszonkowej wersji, to i PD też. Cóż można napisać na ten temat? Po prostu spójrzcie i oceńcie sami.

Gra nie opuściła granic Japonii.

 

Azel – Panzer Dragoon Saga. Team Andromeda 1998, Saturn.

W połowie 1997 roku sytuacja Saturna robiła się nieciekawa. Konsola wyraźnie odstawała od konkurencji. W tym samym czasie pojawiły się plotki o nowej konsoli, w której tworzenie zaangażowały się japoński i amerykański oddział Segi. Co z Saturnem, na którego już wtedy było pewne, że nie pojawi się VF3? Cóż… Sega w każdym razie zapewniała suport, angażując studia wewnętrzne do tworzenia gier. Team Andromeda postanowiła tym razem z nieco innej strony podejść do swojego flagowego tytułu, choć wielu fanów PD krzyczało, by zrobić z rail shootera rpg. Historia podobna jak poprzednio: źli naukowcy objęli władzę nad światem, kontrolując za pomocą przerośniętych gadzin. Niedobitki ocalałych schroniły się w górskich wioskach, których pilnie strzegły ochotnicze straże. Razu pewnego jedną z wiosek, którą zamieszkiwał główny bohater, imieniem Edge, napadł wielki potwór. Reszta… cóż, cała historia zawarta jest na 4 CD i na setkach stronic opasłej księgi – instrukcji. Większość gry stanowią renderowane filmiki, z których dowiadujemy się wiele na temat historii. Jednak nie mamy tu do czynienia z oglądaniem a’la Beyond Two Souls, bo rzec można, że są tu  zawarte w jednym tytule dwie gry. Takie Saturnowe Wash&Go. Taki system walki oparty na kombinowaniu: sterując smokiem należy ustawić go w taki sposób, by ustrzelić przeciwnika w jego słaby punkt. Można regulować moc rażenia. Sami przeciwnicy też nie są bici w ciemię i kombinują, jak otoczyć Edge’a i smoka. Smok może ponadto sprawdzać na odległość zawartość boxów, jak i przełączyć się na tryb poszukiwania. Oprócz tego, kierujemy losami samego Edge’a, którego widzimy zza jego pleców. Są czary, subquesty, znajdźki… Wszystko, co potrzebuje dobry erpeg. Pod względem technicznym A-PDS wspięła się na wyżyny możliwości Saturna. Jest jeszcze lepiej niż w PDII Zwei. Sterowanie jest intuicyjne i można spokojnie grać standardowym joypadem, choć gra wykorzystuje analog. Jedyne, co irytuje to jedno zakończenie. Niezrozumiałe trochę, bo gra wydana została, jak pisałem, na 4 płytach. Nic to, że lwią część nośnika zajmują renderowane filmiki. Trochę szkoda jak na takie dzieło…

…co nie zmienia faktu, że A-PDS to pozycja niemalże doskonała. PSX miał swoje FFVII, Saturn na pożegnanie dostał kilka hitów, w tym erpegową odsłonę Pancernego Smoka.

 

Panzer Dragoon Orta. Smilebit 2002. Xbox.

Smilebit składa się z byłych developerów tworzących Team Andromeda. Sega zapewniła suport pierwszemu Xboxowi, dostarczając takich tytułów, jak Crazy Taxi 3, House of the Dead 3, Sega GT 2002, a także Panzer Dragoon Orta. Dopiero możliwości 128 bitowej konsoli Microsoftu pozwoliły tej grze – nomen omen – rozwinąć skrzydła w pełnej krasie. Do dzisiaj grafika w tej grze wywołuje szybsze bicie serca. Absolutna czołówka, jeśli chodzi o konsole 128 bitowe. Podobnie, jak design postaci i efekty specjalne w postaci refleksów świetlnych, pięknie wygenerowanych scenerii oraz kreatur. Czy fabuła jest tu ważna? Czy ktoś w obliczu jednej z najpiękniejszych gier zwracał uwagę na fabułę? No dobra, gwoli ścisłości: tytułowa Orta jest laską, która dosiada smoka (tja, wiem jak to brzmi:P), który ją uratował z rąk nieprzyjaciół i musi uratować świat. Oryginalne i odkrywcze. Jak się w PDO gra? Na pierwszy rzut oka podobnie, jak w poprzednie „szynowe” odsłony. Są jednak dodatki: bestyja może przybrać trzy formy: Base Wing, Glide Wing i Heavy Wing.  Zmianę każdej formy dokonuje się w locie. Podstawową jest Base, Heavy najcięższą, a Glide tworzy z bestii małego brysia. Każda forma ma swoje plusy i minusy. Powerupy służące do transformacji pozostawiają co więksi nieprzyjaciele. Kolejną nowinką jest Speed Burst służący do taranowania przeciwników oraz umiejętność szybkiego spowolnienia bądź przyśpieszenia lotu. Poza tym, są różne ścieżki, które można obrać podczas poziomu. W praktyce wygląda to tak, że w pewnym momencie trzeba zdecydować, czy skręcamy w prawo czy w lewo. Triggerami można też przełączać pole widzenia, co daje możliwość strzelania we wszystkich stronach: naciskając lewy trigger bohaterka odwróci się w lewo, mimo że smok dalej będzie majestatycznie szybował przed siebie. Dwa uderzenia w lewy trigger sprawi, że Orta będzie pruć do przeciwników z tyłu. Wszystko to upstrzone jest, jak wspomniałem, powalającą grafiką i oprawione w dźwięk korzystający z Dolby Digital 5.1. Wady? Grę można było szybko ukończyć, niemniej na gracza czekało wiele bonusów do odkrycia, w tym pierwsza część z Saturna. Warto było więc kilka razy przejść tytuł choćby po to, by zobaczyć, jak na przestrzeni prawie dekady ewoluowała grafika.

Tamta Sega wiedziała, jak robić gry. Mimo że PDO dało się ukończyć w jeden wieczór na poziomie Easy, to warta była swojej ceny.

 

Crimson Dragon. Grounding Inc. 2013. Xbox One.

pozytywnych ocen nie zbierała mimo że za grę odpowiadał Yukio Futatsugi, który dłubał przy poprzednich odsłonach PD. Długą też drogę przebyła, bo pierwotnie miała wylądować na X360 i obsługiwać Kinecta. Zmieniły się okoliczności, M$ zapowiedział następcę 360tki, zmienił się też rodzaj dystrybucji – nie ma wersji pudełkowej, jest cyfrowa. Sama rola Kinecta została zmarginalizowana. Przesiadkę na nową generację widać w oprawie graficznej, która co prawda korzysta z silnika Unreal Engine 3, niemniej uproszczenia w designie zarówno postaci jak i scenerii przypominają, że o ile na X360 wyglądałoby to solidnie, to na o ileś tam mocniejszym XO prezentuję się co najwyżej średnio. Podróżowanie smokiem odbywa się ponownie po niewidzialnym tunelu i tylko podczas walk z bossami, ma się iluzoryczną większą kontrolę nad bestią. Co do walki, to przyznać trzeba, że większe trudności sprawiają walki w ferworze lotu z tabunami przeciwników, którzy pojawiają się na chama i działa to o wiele bardziej frustrująco aniżeli walka z bossami. Multiplayer, zresztą jak i cała gra nastawiona jest na zbieranie punktów. Za wirtualną (jak i prawdziwą) forsę możemy upgrade’ować naszego smoka, poprzez zbieranie monet i klejnotów. Wszystko to kumuluje się w specjalnym rankingu, w którym możemy zdobywać medale.

To nie była zła gra. Ale mocny przeciętniak. Dobrze, że po niższej cenie, w dystrybucji cyfrowej. Szkoda natomiast samej koncepcji.

 

Czy doczekamy się nowego Panzer Dragoona? Nie czekałbym na to. Raz, „tamtej” Segi już nie ma, dwa koncept CD w założeniach niezły, bo powielający sprawdzone w serii schematy, najwyraźniej dzisiaj się nie sprawdził. Kiedyś pisałem o rail shooterach jako wymierającym gatunku. Rail shootery to nie tylko video strzelnice a’la Virtua Cop czy Time Crisis. To też Panzer Dragoon. I niestety, wiele wskazuje na to, że smok się mocno zestarzał…

 

Veteranus.

Oceń bloga:
18

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper