19.10
Dokładnie o godzinie 19.10 w minioną sobotę (28.06) na zawsze umarła część mnie... Wszystko dlatego, że odszedł człowiek dzięki któremu jestem tym, kim jestem.
Andrzej Mełgwa, mój dziadek, był kimś więcej...był przyjacielem, mentorem, wzorem i zastępował mi ojca. Po przypominającej Mortal Kombat walce, z przeciwnikami takimi jak cukrzyca czy miażdżyca, w końcu poległ w starciu z zapaleniem płuc. Całe szczęście było to mało bolesne "Fatality" i w dodatku szybkie...
Mój świat nagle się rozsypał i trochę czasu zajmie mi ponowne poskładanie go i siebie do kupy. Podejmę tę rękawicę rzuconą przez los i nie mam zamiaru skapitulować. Oznacza to jednak, że na razie czeka nas rozstanie. Czytajcie - Kąciki filmowe oraz Wygrzebane z sieci zostają zawieszone. W rozmowie z Naczelnym Dowódcą ustaliłem, że taki stan rzeczy potrwa przez miesiąc (jeszcze raz dziękuję Ci Roger za wyrozumiałość i ludzkie potraktowanie mojej osoby). Tuszę, że tyle mi wystarczy. A jak to będzie - czas pokaże.
Dzielę się z Wami tymi informacjami, ponieważ chcę, a nie w celu zyskiwania współczucia, komentarzy itp. Lubię otwarty przepływ informacji i staram się go stosować w każdej sytuacji.
Na razie to tyle. Nie wykluczone, że w ramach terapii przygotuję podcast, w którym wyleję więcej emocji i będę Was dręczył :).
Uważajcie na siebie i do przeczytania,
Łukasz ( w sumie nie wiem po co się podpisuję, ale co mi tam)