DBZ w wersji z koszmaru
Minęło już kilka ładnych lat od kiedy ostatni raz oglądałem/czytałem dzieło Akiry Toriyamy, czyli Dragonball. W czasach, gdy internet mieli nieliczni, kontakt z japońskimi kreskówkami można było mieć jedynie przez telewizorek. Wyczekiwanie na nowy odcinek było ważniejsze od niemal wszystkiego - tak to jest z uzależnieniami.
Ostatnimi czasy Goku i spółka wpadał do mnie jedynie na płytach z grami, które najczęściej w fotel nie wbijają i do znudzenia powtarzają znane sytuacje. Ten wstępik prowadzi do rozwinięcia, którym będą świetne grafiki, przedstawiające zakapiorów z jakimi walczyli bohaterowie. Nie było by w tym nic fascynującego, gdyby nie zwiększony poziom realności i straszności. Zresztą zobaczcie sami/same. I niech ludzie w Hollywood zrozumieją, że dla tego uniwersum jest tylko jedna, godna, współczesna oprawa, czyli CGI.