W co grałem w 2018 r. - Czarny Ivo edition

BLOG
1220V
W co grałem w 2018 r. - Czarny Ivo edition
Czarny Ivo | 01.01.2019, 20:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kolejny rok, kolejne podsumowanie. Zapraszam!

Ten wpis miał powstawać przez cały rok na bieżąco, ale oczywiście nie wszystko się udało, więc około połowy wpisywałem w ostatnich dniach :>

1. Never Alone (PS4) - początek zapowiadał bardzo fajną platformówkę. Trochę biegania, proste zagadeczki, mechanika skakania z wiatrem (od razu skojarzyło mi się z Ninja Gaiden 2 na NESa). Do tego bardzo uroczy klimat śnieżnej Alaski, rozkoszny lisek jako towarzysz (w tej roli występowała moja luba). Niestety w połowie gry trochę się zmieniło i jakoś wkradła się nuda, trochę frustracji spierdzielonego sterowania (rzucanie Bolą i "przyciąganie" duszków). Parę razy wkradł się glitch, co naprawdę było żenujące przy tak prostej gierce. Potem ograłem dodatek Foxtales i był spoko, ale okrutnie krótki, ale może to i dobrze. Ogółem średniawka minus. Jednak 100% wbite, bo trudno było tego uniknąć.

2. Trine 3: The Artifacts of Power (PS4) - byłem wielkim fanem pierwszego Trine'a, drugi wydał mi się słaby, ale przecenionej trójki nie mogłem sobie odmówić. Przede wszystkim bardzo ładna - charakterystyczna dla serii - oprawa. Do tego wprowadzono trójkę naszych bohaterów w pełen trzeci wymiar. Bałem się, że klimat na tym ucierpi, ale nie. W sumie uważam, że tytuł na tym zyskał. Dało to większe pole do popisu (łatwym) zagadkom i ogólnej eksploracji w poszukiwaniu "znajdziek". Niestety całość to trochę niewykorzystany potencjał. Przygoda kończy się zanim się na dobre zacznie, dokładnie to w połowie gry kiedy zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Brakuje też trochę rozwoju postaci, przez co ich początkowy zakres ruchów wydaje się ubogi w porównaniu do poprzednich części. Ogółem spoko, ale przez powyższe wady pozostaje niemały niesmak. Również wbita platyna, bo wpada niemalże sama.

3. Unravel (PS4) - kolejna gra z promocji, którą jako fan platformówek chciałem sprawdzić. Na pierwszy szereg wychodzi klimat całej przygody. Przede wszystkim piękna, ujmująca i urocza. Biegamy sobie rozkosznym plecionym ludkiem, który żeby się nie zgubić w tym strasznym świecie zostawia za sobą włóczkę. Kosztuje go to niestety własne zdrowie, więc musimy co jakiś czas rozejrzeć się za kłębkiem czerwonej nici co by podreperować nasze siły fizyczne. A dodatkowo trzeba wiedzieć, że oprócz sekcji platformowych czeka na nas sporo zagadek i niektóre są tak wycyrklowane, że włóczki starczy nam na styk, więc nie warto robić błędów. Co się tyczy tej całej bieganiny, za czym właściwie nasz ludek dąży? Za utraconymi wspomnieniami z dalekiej przeszłości. Jak to było gdy był przyjacielem rodziny i jak zmieniała się wokół niego rzeczywistość. Wspomnienia jak pory roku, zaczynamy od tych najpóźniejszych najcieplejszych, aż do tych nie tak dawnych i zimnych. I to właśnie jest w tej produkcji piękne. Zagadki też są całkiem spoko. Co mi zgrzyta to fizyka poruszania się rodem z LBP. Niestety strasznie mnie wnerwia. Zawsze o coś zahaczymy, za słabo się rozbujamy i czasem ciężko przewidzieć trajektorię skoku. Ogółem na plus.

4. Metal Slug Anthology (PS4) - kompilacja niemalże wszystkich części jednej z najlepszych strzelanek w historii. Cóż się może nie udać? Przecież to brzmi doskonale! Jednak marzenie potrafią być brutalnie zdeptane przez lenistwo/partactwo developerów. Zdawać by się mogło, że "hoho!" PS4 - konsola nowej generacji. Wszyscy wymagają 1080p jak nie 4k i najlepiej w 60fps, a wydawca nie potrafił zapewnić płynnej rozgrywki w grze sprzed 20 lat. Kurna co ja gadam płynnej rozrywki, w to się nie da grać!! Lag kciuk-ekran telewizora sięga dobrej sekundy. W grze gdzie wymagana jest niebywała precyzja i refleks to jest zwykła podłość. To jakby ktoś dał ci extra grę, ale w niezdejmowalnej folii. Możesz patrzeć, nie cieszyć się nią. Mimo to w bólach ukończyłem wszystkie części. Porobiłem trofea z ratowaniem jeńców, ale to tyle. Bardzo smutne doświadczenie.

5. Layers of Fear: Masterpiece Edition (PS4) - do warstw strachu przekonał mnie unikalny klimat grozy, entuzjastyczna rekomendacja kolegi i przecena na PSN. Przyznam, że jeśli chodzi o formę gierka naprawdę trzyma wysoki poziom. Takich wizualizacji koszmarów nie widziałem nigdzie indziej. Wszystko wygląda jakby pracowali przy tym prawdziwi malarze - propagatorzy Beksińskiego. Oprócz tego na ścianach można spotkać dzieła różnych artystów, ale z racji mojej ignorancji rozpoznałem tylko "Nocną Marę" Fusliego. Niestety na tym zachwyt się kończy. Po 2 rozdziałach przyzwyczaiłem się już do specyficznego otoczenia i przestało robić takie wrażenie. Jumpscare'y pozrywały sobie ścięgna i straciły impet, więc co pozostało? Rozgrywka, a tej praktycznie brak. Tutaj wyłącznie chodzimy powolnie kulejemy i się rozglądamy. Czytamy sobie teksty poznając historię i już. Kurde włączam grę, żeby (o dziwo!) POGRAĆ. Tu nie ma gry, tu bardzo szybko wkrada się potworna nuda. Ponad połowę gry przemęczyłem się do napisów końcowych, no ale odpaliłem jeszcze dodatek. Był on nieco ciekawszy, bo interakcji zdawało się być więcej. Mimo wszystko strasznie się wymęczyłem. Autentycznie byłoby lepiej poczytać książkę o malarstwie. Wtedy przynajmniej, nawet jeśli mamy chore nogi, nie trzeba kuleć ...

6. Professor Layton and the Miracle Mask (3DS) - po kolejnym zawodzie na PS4 z odsieczą pełną humoru przyszło mi Nintendo. Wstyd, że użytkując już 3DSa od ponad dwóch lat, przeszedłem zaledwie kilka gier. Wróciłem do kieszonsolki, bo miałem na niej pewne zaległości. Z profesorem spędziłem około 40 godzin i o kurde, ależ to był dobrze spędzony czas. Zabawna, urocza przygoda i mnóstwo, MNÓSTWO fantastycznych zagadek. Niektóre banalne na parę sekund, niektóre w sam raz i jeszcze parę ciężkich, że zwątpiłem czy jestem jeszcze istotą rozumną. Brodacz z owłosioną klatą w lustrze sugerował, że jednak bliżej mi do małpy. Na szczęście jak sam Hershel powtarza "nie ma zagadki bez rozwiązania", w końcu udawało się trafić na właściwy trop, choć przyznam, że bardzo pohańbiłem swoje ego wydając czasem parę hint coinów. Całością byłem ogólnie zachwycony, a fakt, że w przyrodzie istnieje jeszcze 5 przygód z serii pozwolił mi z większym optymizmem patrzeć w przyszłość.

7. Lara Croft and the Temple of Osiris (PS4) - kolejna promocja na PSN kusiła tym bardziej, że miałem styczność z poprzedniczką omawianej pozycji. Tu się nie zawiodłem, ale też nie zachwyciłem. Przyzwoity produkt. Można było postrzelać, rozwiązać proste zagadeczki, pokonać paru większych bossów. Bardzo spodobał mi się element RPG. Możemy zakładać na siebie różne pierścienie i amulety, które uposażają nas w efekty takie jak szybsze/mocniejsze strzelanie, pociski zamrażające, większy promień bomb, szybszy bieg i wiele innych. Sprawiło to, że odwiedzanie wcześniej oczyszczonych grobowców stawało się banalne i zachęcało do bicia rekordów. Pół gry przeszedłem solo, a drugie pół z moją połówką i tak najlepiej ogrywać ten tytuł. Zagadki nabierają wtedy głębszego smaku i ogólnie jest raźniej.

8. Metroid: Samus Returns (3DS) - obawiałem się tej gry. Nie podobały mi się ostatnie dokonania developera, który przy niej dłubał i czy zapowiadana umiejętność prześwietlanie otoczenia na wczesnym etapie gry nie zaburzy metroidowego jestestwa. Na szczęście obawy szybko zostały rozwiane gdy uruchomiłem 3DSa i ruszyłem w kolejną misję z kosmiczną łowczynią Samus Aran. Mamy tu do czynienia z bezpieczną formuła tak jak to miało miejsce w odsłonie Fusion. Nie mamy przed sobą całego otwartego świata, w którym musimy latać i kombinować gdzie teraz się udać tylko są pewne segmenty, w których pchamy fabułę do przodu, aż ostatecznie otworzymy drogę do kolejnego segmentu i na dobrą sprawę do poprzedniego nie musimy już w ogóle wracać, choć warto to zrobić w celu uzyskania lepszego sprzętu! W sumie dla każdego coś miłego. Można sobie po prostu popykać i dobić i zabić ostatniego bossa, a można też sobie poeksplorować. Podobała mi się też metoda dobierania się do znajdziek. Z racji posiadania skanera łatwo było dowiedzieć się gdzie są, ale trzeba było trochę ruszyć głową by się do nich dobrać. Ogółem bardzo mi się ten Metroid podobał, więc polecam.

9. Luigi's Mansion 2 (3DS) -  nie miałem okazji grać w część pierwszą na GC, a nie uśmiechało mi się kupować używki bo wygórowanej cenie. Choć z drugiej strony wersji na 3DSa nie wyrwałem jakoś dużo taniej, więc biznesu nie zrobiłem, no ale w końcu dobrałem się do pełnoprawnych przygód brata Łukasza na wyłączność. Gierka bardzo mi się podobała. Naprawdę zachwycony byłem zagadkami i wykorzystania w nich tak pospolitej machiny jaką jest odkurzacz. Walka też się sprawdzała, bo z czasem duchy przybierały na wytrzymałości, jak i na umiejętnościach i należało przyjmować odpowiednią taktykę by je pokonać. Samo wykorzystanie sterowania sprawiało, że naprawdę czułem, że się z nimi siłuję i nie mogę pozwolić się im wyrwać. Problemem tylko był brak checkpointów. Choć zginąć było raczej trudno to mi się jednak zdarzało i nawet nie taka zła była konieczność powtarzania levelu, bo są krótkie jak olewamy skarby, no ale ... no właśnie - zabijało to trochę chęć powtórnego przeczesywania posiadłości w poszukiwaniu cennych guldenów. Ogółem bardzo na plus ekspoloracja, zagadki, przeciwnicy i bossowie. Staroszkolnie z nowoczesną iskrą.

10. Killzone 2 (PS3) - nie mam za wiele do powiedzenia oprócz tego, że naprawdę przyzwoita strzelanina. Dobry, brudny klimat wojny, ale odcień sci-fi nadaje trochę żywszego kolorytu smutnej szarości kolejnych misji. Po ogranym w zeszłym roku Resistance 3, Doom'ie czy Wolfie trochę kulał wg mnie arsenał, a sami Helghaści zdawali mi się być wszyscy cyborgami, zdolnymi przyjąć kilka magazynków ołowiu zanim wyzionęli ducha, ale ta nieskrępowana eksterminacja umiliła mi kilka wieczorów. Jedynie Radec napsuł trochę krwi. Ogółem w porządku, jak dla mnie lepsze od trójki.

11. Grim Fandango Remastered (PS4) - od lat polecał mi tę grę kolega. Dosłownie od lat, więc kiedy nadarzyła się okazja kupna na PS Store w promocji za 6,25 zł nie mogłem nie kupić. Przede wszystkim siłą tej produkcji jest humor, humor i jeszcze raz ciekawa historia. Są zwroty akcji, knowania i wszystko okraszone bezbłędnym humorem Tima Schafera. Niestety musiałem sporo korzystać z solucji, bo zagadki są nie do przebrnięcia. Za młodu radziłem sobie przyzwoicie z point n clickami pokroju Broken Sword czy później z Syberią, ale tu nie ma logiki. Tu jest zwariowany umysł twórcy i musiałem się wspomagać. No ale przede wszystkim chłonie się tutaj historię.

12. Bioshock: Infinite (PS3)  - i, ponownie, gra do której namawiał mnie kolega (jak i do całej trylogii). Do pierwszej części podchodziłem dwa raz i mimo że mi się podobała jakoś nie chciało mi się grać dalej. Tutaj od początku zaciekawiła mnie historia, a i strzelając i czarując czerpałem wiele radości. Najbardziej podobała mi się pułapka kruków! Do tego urocza Elisabeth była bardzo pomocną postacią, jednak to fabuła pozostała najmocniejszą stroną produkcji i strasznie mi się to podobało. Generalnie zwykle wystarczy mi pokonanie złych kosmitów, ale rycie bani jakie zafundował mi trzeci Bioshock również witam z otwartymi rękoma. Najfajniejszą postacią był dla mnie Songbird. To była taka niby nieistotna historia w tle, ale była dla mnie piękna.

13. Mega Man 2 (NES) - W końcu przyszła pora na jakieś retro i postanowiłem sobie odświeżyć dawno nieogrywanego blue bombera. Zaczęło się niewinnie i niespodziewanie, bo w sumie to myślałem, że spróbuję pokonać metalmana z założeniem, że pewnie mi się nie uda bo zwykle mnie zabija i wyłączę. Jednak go pokonałem, a gdy już miałem jego moc, wszystko wydało się prostsze i jakoś dobrnąłem tak aż do przedostatniego bossa w zamku Willego. Tam się trochę namęczyłem, aż zrobiłem sobie dzień przerwy i potem już jakoś poszło. Zdumiony jestem, że tak dużo z tej gry zapamiętałem i radziłem sobie z kolejnymi planszami i przeciwnikami. A co do samej produkcji to jest cały czas fantastyczna. Genialna muzyka i świetnie zaprojektowane plansze. Mega Man u swego szczytu.

14. Contra - gra legenda, o której nie trzeba pisać i którą przechodzę bez problemu na jednej kontynuacji w jakieś 15 min. Nie wspominałbym o niej, bo co to jest 15 min gry, ale jak zwykle zrobiłem to grubo ponad kilkanaście razy w zakrapiane piwkiem wieczory, więc warto odnotować poświęcony na nią czas. Poza tym na jednym z for znajomy zadał pytanie czy na ostatnim bossie da się zniszczyć wszystkie 4 gniazda obcych zanim rozwali się serce. Doszedłem tam z różnymi broniami i DA SIĘ, ale tylko z S'ką. Tylko ona wystrzeliwuje pociski pod odpowiednim kątem sięgając gniazda bez uszkadzania serca.

15. Battletoads - gra o której napisałem już wszystko co miałem do napisania, w szczególności w recenzji tutaj. Udało mi się ją przejść w zeszłym roku, ale nie dawało mi spokoju, że nie na jednym continue, Co jakiś czas podejmowałem kolejne próby i w końcu się udało. Mogłem ukontentowany odłożyć kartridż do pudełka.

16. Jackal - tej gry również nie mogło zabraknąć w corocznym zestawieniu. To taka odskocznia gdy już Contrę się przejdzie zbyt wiele razy. Dwa jeepy uzbrojone w karabin i granaty i już chce się grać. Do tego dochodzi piękny, honorowy i humanitarny motyw ratowania jeńców wojennych. Takie gry powinno się nagradzać za wartości, które propaguje.

17. A Way Out (PS4) - kupione na premierę. Strasznie nie mogłem się tej gry doczekać, bo koniecznie chciałem przejść ją wraz z moją narzeczoną (już żona). Całkiem fajna historia o przyjaźni i zaufaniu i choć rozgrywka trochę kuleje to jest wystarczająca by się nią cieszyć z partnerem. Zwykle rozwiązujemy jakieś proste zagadki, ale największą frajdę mamy ze współpracy z drugim graczem, gdy nie raz przyjdzie nam synchronizować nasze ruchy by osiągnąć cel. Oprócz tego są też mini gierki, w których możemy sobie rywalizować. Całość splatynowałem, a później pomogłem wbić wszystkie dzbanki koledze, który nawet nie ma PS4 :D Jeśli macie z kim grać na kanapie bardzo polecam.

18. Batman The TellTale Series (PS4) - Zwykle lubię gry od TellTale, bo to dobra odskocznia od strzelania i ratowania świata. Nie wiele wymagają, wciągną w jakąś przyjemną historię, a i platyną na końcu nas uraczą. Niestety tutaj cholernie się zawiodłem. Tym bardziej, że zepsuta została historia o Batmanie. Większość czasu spędzamy jako Bruce Wayne i wciągani jesteśmy w fabułę wprost z dupy. Jedyne fajne elementy detektywistyczne jako Gacek sprowadzone zostały do minimum. Wielkie rozczarowanie i ... platyna na pocieszenie.

19. Another World (PS4) - była promocja na PS Store i nie mogłem sobie odmówić tej podróży do przeszłości. Pamiętam jak zachwycony byłem tą grą jako mały dzieciak. Mimo, że postać nie była komandosem tylko zwykłym gościem, który ginie od ukąszenia skorpionopodobnego stwora, nie odrzuciła mnie. To była prosta, ale piękna historia o przyjaźni z całkiem wymagającymi zagadkami i sekcjami platformowymi. Ogrywałem ją tyle razy, że ku memu zdziwieniu dokładnie pamiętałem cały początek. Co, jak i gdzie trzeba zrobić. Do zdobycia pistoletu laserowego udało mi się przejść bez zgonu. W ogóle kończąc całość udało mi się zginąć poniżej 50. razy. Do calaka musiałem pofarmować skuchy :P Wciąż bardzo dobra, piękna gra i bardzo dla mnie nostalgiczna.

20. Tales from Borderlands (PS4) - w ogóle miałem w to nie grać, ale żona wypróbowała sobie darmowy pierwszy odcinek i tak mi się spodobał humor tu zawarty, ze złożyliśmy się na pełen produkt. Nie grałem w żądną część Borderlands, więc pewnie jakieś smaczki mi umknęły, ale bawiłem się świetnie. Bardzo fajna opowieść, dużo śmiechu i czasem jakieś wzruszenie. Na koniec epicka walka jednocząca wszystkich naszych przyjaciół. Duży plus i należna platyna.

21. Child of Light (PS4) - do tej gry również nakłoniła mnie żona:P Obejrzała jakąś recenzję w necie, pokazała i przekonała. Całkiem fajna produkcja łącząca elementy platformowe z RPG i walką turową. Połączenie dziwne, ale naprawdę fajna przygoda. Ukończone w kooperacji z ukochaną, więc sprawdziłoby się również wespół z pociechami. Opowieść jest bardzo bajkowa, oniryczna i najmłodsi również by się cieszyli, że pomagają rodzicom w starciach z potworami.

22. Shadow Warrior (PS4) - absolutnie jedna z najlepszych gier jakie ukończyłem w tym roku. Pożyczyłem od kolegi i z początku myślałem, że to jakieś badziewie. Niby ósma generacja, a grafika jak z PS2, ale kurde! Przecudowna oldschoolowa rozgrywka, masakra demonów, zdobywanie nowych umiejętności, wspaniały prostacki humor. Najdziwniejsze było to, że mimo że to FPS to świetnie mi się używało białej broni. Po skończeniu kampanii spróbowałem swoich sił na najwyższym poziomie trudności. Za pierwszym podejściem zginąłem na pierwszym starciu z demonami, ale się nie poddałem i potem udało się dobić do czwartego rozdziału. Odpuściłem jednak, bo to gra pożyczona, a chciałbym mieć pretekst żeby kupić sobie pudełko na własność.

23. Thomas Was Alone (PS4) - Kolejna gra logiczna. Usłana jest naprawdę fajnymi zagadkami, do których rozwiązania potrzebujemy różnych zdolności kierowanych przez nas klocków. Mamy klocki wysokie, skoczne, grube służące za trampolinę lub antygrawitacyjne, które zawsze były na opak. I tu kolejna fajna rzecz, że to nie są po prostu zwykłe klocki. To są postacie z krwi i kości, które mają swoje imiona, uczucia i marzenia. Jeden wspólny cel - wydostać się z "gdziekolwiek teraz się znajdują". Zaszczepiona tu całkiem fajna filozofia przywiodła mi na myśl inną fajną grę - World of Goo. Polecam.

24. Full Throttle (PS4) - klasyka ze złotej ery przygodówek point n click. Mój kolega w podstawówce miał hopla na jej punkcie, więc gdy na PSN była promocja nie mogłem nie skorzystać. Bardzo mi się podobało, ale bez rewolucji. Dużo humoru i zagadek, których bez wsparcia z internetu bym nie rozwiązał. Ogółem na plus ale Manny Calavera wypadł lepiej.

25. Super Mario 3D Land (3DS) - od początku wiedziałem, ze ta gra bardzo mi się spodoba i jak tylko ją dorwałem nie było zawodu. Wesoło, kolorowo, świetnie zaprojektowane i nietrudne poziomy. Radość z eksploracji i wbijania trzech gwiazdek pomagała zasnąć z uśmiechem na ustach. Po pokonaniu ostatniego bossa odblokowała się druga, nieco trudniejsza część. Tu dobrnąłem do 7. świata, ale w końcu odpuściłem. Niestety pod koniec mnie znudziło bo "nowe" plansze to tylko remixy z pierwszej części i jakoś mi się odechciało. Ważne, że Luigi uratowany i bracia są już kwita.

26. Valiant Hearts: The Great War (PS4) - Przede wszystkim bardzo ciekawa historia, momentami wzruszająca.. Pokazanie cierpienia i beznadziei po obu frontach Pierwszej Wojny Światowej. Całość bardzo okraszona bardzo fajną rozgrywką nastawioną na zagadki logiczne. Kombinowanie z używaniem przedmiotów, pociąganiem dźwigni czy współpracą między różnymi postaciami. Dodatkowo w każdym rozdziale znajdziemy ciekawostki historyczne. Można olać, a też można się czegoś dowiedzieć. Dobra produkcja.

27. Tekken Tag Tournament 2 (PS3) - dawno temu napocząłem kolejny turniej o tytuł żelaznej pięści, ale nie poświęciłem mu odpowiednio dużo czasu. To był udany powrót bo zakończony nietrudną platyną. Niestety nie jest mi pisane w pełni świadome granie w bijatyki 3D. Mimo, że czegoś tam się nauczyłem to i tak walcząc z kolegą najlepiej grało mi się "mashując". Jako laik powiem, że mi się podobało. Głęboki system combosów, efektowne walki i mocarne Tagi. Bolało tylko, że nawet grając w Arcade gra udaje, że gram z innymi graczami. Do tego takimi co lubią przebierać swoje postacie kostiumami rodem z parady równości. Cierpiał na tym klimat.

28. Goof Troop (SNES) - jeśli komuś brakowało tej gry w Encyklopedii to nie obawiajcie się - już ją dodałem. Straszne niedopatrzenie! Odnośnie samej gierki to nie jest to zbyt długa opowieść, bo zaledwie ma 5 plansz, ale to bardzo przyjemna zabawa w szczególności, i z naciskiem, na dwóch graczy. Wtedy naprawdę lśni. Współpraca, wspólne rozwiązywanie zagadek, dzielenie porażek, błędów i walka z bossem ramię w ramię. Relacja ojciec-syn pokazana równie dobrze co w najnowszym God of War ;-)

 

29. Rise of the Tomb Raider (PS4) - prawdę powiedziawszy nie miałem wielkich oczekiwań o tym tytule. Ot, pewnie drugi raz to samo co ostatnio tylko w lepszej oprawie - I TO DOSTAŁEM:) Liczyłem na lekką grę o eksploracji i zabijaniu. Przyznam, że momentami grało mi się lepiej niż w Uncharted 4, bo tu było więcej ROZGRYWKI. Mogłem sobie postrzelać, poszukać czegoś, rozwiązać nietrudnego "tomba". Brakowało tylko takiego jakiegoś rozmachu i kopa. Lara, a szczególnie jej głos, strasznie mnie wnerwiał. Miałem wrażenie, że przy komentowaniu najprostszej rzeczy jak popielniczka za chwile się popłacze i zesra z szacunku jakim darzy ten przedmiot. Fabuła też była kretyńska i czasem zadawała mi ból. Ale jak mówiłem bardzo fajny, lekki umilacz czasu spełniający swoje zadanie. Ograłem też 2 DLCeki. Baba Yaga była fajna wizualnie, ale zawiodła mnie opowieść, a Lara's Nightmare posiadała bardzo mocny, mroczny klimat (na plus!)

30. Poochy & Yoshi's Wooly World (3DS) - W zeszłym roku był Yoshi, który okazał się denerwującym niewypałem. Miłość do dinozaura jednak nie umarła. Dałem szansę kolejnej części. Ta, choć również wkurzała, była czarująca, piękna, pomysłowa i satysfakcjonująca. Naprawdę bardzo mi się podobało, że każdy świat miał na siebie pomysł. Wprowadzał nowe mechaniki, wykazywał się wysokiej miary kreatywnością. Najbardziej podobał mi się dom duchów, w którym przesuwana kurtyna pokazywała ukryte platformy. Ale nie było tak, że mogliśmy sobie zapamiętać gdzie ona są i chodzić po nich nawet jak kurtyna odjechała. Po nich można było chodzić, tylko gdy z nią podążaliśmy. Do tego cała masa naprawdę zmyślnej eksploracji i poukrywanych włóczek i słoneczek. Niestety po raz kolejny podskakiwało mi ciśnienie gdy pod koniec planszy była tylko jedna szansa żeby coś zdobyć i jak się nie uda to goń się frajerze i zacznij wszystko od nowa. Checkpointy też są zbyt odlegle rozstawione. Spoko jakby to była gra po prostu nastawiona na wyzwania to mogłoby punktów kontrolnych w ogóle nie być. Ale to jest gra raczej nastawiona na eksplorację, więc jak przeznaczam masę czasu na szukanie czegoś tylko po to żeby później spaść w przepaść i potem znów wszystko zbieraj to po kilku takich skuchach szlag mnie trafiał i olewałem dużą część znajdziek "byle do mety". Mimo wszystko ogólny projekt poziomów i naprawdę fajnych bossów pozostawił jak najbardziej pozytywne wrażenia.

31. Castlevania II Simon's Quest (NES) - nie taki wilk straszny jak go malują. Od pierwszego filmu AVGN niemałym dogmatem stało się, że ta gra to największe gówno. Ukończyłem i mogę powiedzieć, że rzeczywiście ma swoje słabości, ale jest co najmniej średnia. Twórcy chcieli spróbować czegoś nowego i chyba po prostu czasy były nie te. Udało im się dopiero przy Symphony of the Night. Po więcej szczegółów zapraszam do mojej recenzji na RNG.

32. Super C (NES) - jak już się ograło Contrę na wszystkie strony, to trzeba się wziąć za kolejną część. Tutaj nie idzie już tak dobrze jak w jedynkę, ale też większość podejść kończy się sukcesem. Zaliczyłem parę razy sam jak i z kolegą przy piwku. Jak ktoś lubi klasyczną jedynkę to polecam również i tę część, bo jest równie dobra, a i parę broni ma usprawnionych.

33. DuckTales (NES) - w tym roku pierwszy raz ukończyłem tę grę uczciwie na konsoli. Wcześniej zdarzało mi się ją przejść, ale na emulatorze. Przeszkadzało mi, że nie ma tu kontynuacji, a mimo paska życia w niektórych etapach łatwo zginąć przez przepaście. Jakieś było moje zdziwienie jak sobie od tak przysiadłem po prostu, żeby popykać, i udało mi się przejść :) Bardzo dobra gierka - dużo skarbów i eksploracji, rozstrzał plansz od kopalni po księżyc no i oczywiście genialna muzyka! (od razu w uszach słyszę Moon Theme). Szkoda, że ostatecznie okazała się prostsza i krótsza niż myślałem. Muszę jeszcze raz dwójkę rozpracować.

34. Professor Layton and the Curious Village (3DS) - wszedłem w serię trochę niechronologicznie, ale zdaje mi się, że fabuła pomiędzy kolejnymi częściami nie jest jakoś znacząco powiązana i niewiele się traci. Po raz kolejny mnóstwo świetnych zagadek, pociesznych postaci i całkiem zaskakujące zakończenie. W porównaniu do części poprzedniej  przeze mnie ogrywanej (czyli nowszej) brakowało mi możliwości robienia notatek przy rozwiązywaniu zagwozdek i trochę szkoda, że wszelkie zadania to był głównie tekst z rysunkiem. Brakowało mi czegoś bardziej animowanego i interaktywnego, ale ogółem nie ma na co narzekać. Świetna sprawa.

35. God of War: Ghost of Sparta (PSP) - co prawda przeszedłem tę część wcześniej w ramach składanki HD na PS3 (wbiłem nawet platynę), ale w związku z moim nowym konsolowym nabytkiem - PSP, nie mogłem przejść obojętnie obok przygód Kratosa. Wiedziałem czego się spodziewać, ale byłem zachwycony, że coś z tak piękną grafiką i świetną rozgrywką, znaną mi z dużych, stacjonarnych konsol mogę ogrywać na przenośnym sprzęcie. Świetna gra, kilka fajnych nowych patentów (np. ognista broń i ślizganie). Zdziwiło mnie tylko jaka to krótka gra, bo chyba skończyłem ją w 6 godz., no ale wiedziałem kogo i jak zabić i gdzie co znaleźć.

36. Super Castlevania IV (SNES) - przyszedł czas wakacji, ale wieczorami z kumplami po zdobyciu górskich szlaków lubimy sobie przy piwku pograć w klasyki. Jedna z najlepszych i całkiem prostych, jak na serię, części. Belmont może wywijać biczem na wszystkie strony, świetna grafika wykorzystująca różne bajery i super bossowie. Mimo, że raczej łatwa to jednak są poziomy, które trzeba lepiej poznać by skutecznie je pokonać i za drugim wieczorem udało się po raz kolejny pokonać dzieci nocy i przeklętego Draculę,

37. Mortal Kombat Deception (PS2) - to był niekwestionowany hit tego wyjazdu i choć w samo mordobicie prawie w ogóle nie graliśmy to przy Puzzle Kombat straciliśmy dobre kilkanaście godzin. Z początku do sprawy podeszliśmy jak do tetrisa, ale później spróbowaliśmy gry z komputerem i zdziwiło nas, że układa on swoje klocki bez sensu budując wąskie piramidy. Wtedy dopiero pojęliśmy potęgę combosów i wzajemne pojedynki zaczęły się na nowo. Prosta rzecz a wydała się dużo lepsza od głównej gry. Masa zabawy jak za starych czasów. Były pochwały za ładne zagrania, były też ciężkie wyzwiska za podłe zagrywki :)

38. WipEout Pure (PSP) - kolejny nabytek na nowo zakupioną konsolkę. Niestety nie jestem zbyt dobry w te futurystyczne wyścigi, ale bardzo je lubię, Udało mi się zaledwie zaliczyć wszystkie wyścigi na easy i normalu i kilka na hardzie na złoto. Oprócz tego w trybie Zone odblokowałem nowy pojazd i w sumie tyle. Trochę nie ma co robić tu samemu, no oprócz wykręcania nowych wyników, Trochę popracowałem nad swoim skillem, ale po około 8 godz. wziąłem się za coś innego. Oczywiście gra mi się bardzo podoba. Po raz kolejny fajne trasy, dobra muza i jedyna w swoim rodzaju rozgrywka. Ta seria nie zawodzi. Zawodzą moje umiejętności :P

39. Fez (PS4) - Ukończyłem tę grę w sumie już dawno na PC, ale że była promocja na PSN, nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności. Dla mnie to jest produkcja genialna w swej prostocie. Urocza platformówka, bardzo fajne zagadki oparte na zabawie perspektywą, trochę nawiązań do innych produkcji ( np. Zelda i jak mniemam Twin Peaks). Udało mi się zdobyć to gorsze zakończenie. Przymierzałem się do wbicia calaka, ale uznałem że byłoby to przesadne oszukaństwo. Sam za cholerę bym sobie z tym nie poradził. Niektóre szyfry udało mi się rozwiązać, ale ogółem zdobycie wszystkich kostek przerosłoby moją mózgownicę. Wolę Laytony, tam mogę poczuć się inteligentny ;-)

40. Doom (2016) (PS4) - Przeszedłem w zeszłym roku. Musiałem przejść i w tym. To jest dla mnie absolutnie jedna z najlepszych gier tej generacji i choć jeszcze nie przeszedłem zbyt wielu gier na PS4, wiem że ta na pewno znajdzie się w top 5. Tym razem grałem na poziomie hard i szło mi średnio. Niestety ale słabo idą mi FPSy. Później trochę się wyrobiłem i bywało że kilka walk z rzędu pokonywałem bez szwanku, ale później ginąłem ze 3x na jednej. Mimo tego frajda z masakrowania demonów była nie do opisania. Możliwe, że w przyszłym roku spróbuję znów... poziom wyżej :)

41. God of War 3 (PS3) - Potrzebowałem odrobiny chamstwa i brutalności po ciężkich dniach w pracy. Warto było sięgnąć po coś znanego i lubianego. Trzecia część przygód boga wojny tego mi dostarczyła. Wciąż brutalny, satysfakcjonujący system walki, epickie pojedynki z mieszkańcami Olimpu. Już tyle razy w to grałem, że zdaje mi się, że udało mi się ukończyć bez zgonu (przynajmniej podczas walk) i robiąc większość rzeczy, że gdybym nie miał już zdobytej platyny pewnie bym wbił ją teraz. Zarąbista gra i dla mnie już klasyka na zawsze.

42. God of War (2018) (PS4) - Gra w stosunku do której byłem bardzo sceptyczny. Jak ostatecznie wyszło? No więc jest to zupełnie inna produkcja, niż to do czego przyzwyczaiła nas seria. Zacznijmy od tego, że to już nie slasher, że narracja odgrywa bardzo dużą rolę, a mity nie służą tylko rozwojowi bestariusza, a budują przed nami cały otaczający nas świat i nadają mu głębi. Kratos wydaje się tam być tylko gościnnie. Dziwnie się go ogląda rozmawiającego z innymi postaciami i .... wykonującego dla nich zadania!! Wchodzi w relacje, które nie kończą się śmiercią jego rozmówców, co jest kuriozalne. Dopiero pod koniec - jakieś 5 godz z 22, których potrzebowałem do ukończenia fabuły czułem się, że gram w God of War. Był większy nacisk na walkę, Kratos znów był obładowany wszelkimi mitycznymi artefaktami, o których nawet najstarsi górale mówili z niedowierzaniem ich istnienia. Więc GoW średni, ale jako sama gra? GENIALNA! Dla mnie, choć jeszcze na tej generacji zbyt wielu gier nie przeszedłem, to jest to najlepsza gra na PS4. Czegoś mi brakuje do 10/10 (może czasu żeby wszystko mi się w moim mózgu przegryzło, albo porównania z nadchodzącą na pewno za jakiś czas częścią drugą), ale to było niesamowite przeżycie. Przeszedłem to arcydzieło w 3 dni grając po około 7 godz., a potem po tygodniu platynka. Polecam, zapoznać się przed Mitologią Nordycką Gaimana przed włączeniem.

43. Hotel Dusk: Room 215 (DS) - już nie pamiętam jak się dowiedziałem o tym tytule, że to fajna przygodówka z noir'owym klimatem. Miałem okazję tanio wyrwać i wyrwałem. Okazało się, że to rzeczywiście fajna przygodówka z noir'owym klimatem. Były detektyw ląduje z bardzo specyficznym hotelu, w którym dzieje się wiele dziwnych i na pozór przypadkowych rzeczy. ALE czy aby na pewno przypadkowych?! Żeby się o tym przekonać trzeba rozwiązać przeróżne zagadki. Całość podzielona jest na 10 rozdziałów, w których głównie rozmawiamy z różnymi ludźmi. Z czasem rozmowy trzeba prowadzić w ostrożny sposób by dowiedzieć się wszystkiego jak należy bo inaczej Game Over. Oprócz tego szukamy rzeczy, łączymy je ze sobą (albo i nie) rozwiązujemy różne zagadki logiczne. Naprawdę przyjemny point n click. Gatunek, z którym bardzo dawno nie miałem styczności. Produkcja ma pewne problemy ze zbytnią liniowością i ułudą wolności, ale takie problemy mają również ludzkie życia, więc można to wybaczyć.

44. Professor Layton and the Lost Future (DS) -  kolejny Layton, bo pokochałem tę serię. Tym razem motywem przewodnim są podróże w czasie, więc jeden z moich ulubionych. Niestety nie tak wyeksponowany tak jak bym tego chciał. Na szczęście zakończenie mocne i bardzo wzruszające. A co do samej rozrywki to już klasyka. Mnóstwo różnych zagadek, które wyskakują z każdego konta, a zwykli przechodnie również cenią sobie zagadki jako najważniejszą walutę jak i najwyższą formę rozrywki. Tutaj też miała miejsca najfajniejsza z mini-gierek, której nie olałem - zabawa z ptaszkiem (widać zabawy z dzieciństwa nigdy się nie starzeją). Konkretnie doprowadzanie papugi ... do celu. Naprawdę fajna. Kolejne ponad 20 godz. zabawy stuknęło nie wiadomo kiedy.

45. Mario Kart 7 (3DS) -  znacie to uczucie gdy jakaś gra na PS3/PS4 ma już kilka miesięcy/lat i serwery są puste lub całkiem zamknięte? Ale nie tu. Jakaż była moja radość, że w 7 letniej grze, której następca dawno zagościł na półkach sklepowych wciąż ma tak żywe multi. Nigdy nie miałem problemu żeby znaleźć pełną ekipę do wspólnych zmagań o pierwszeństwo do mety. Dodatkową atrakcją był fakt, że grałem z kumplem z Anglii (Polakiem), więc rywalizacja nabierała rumieńców. A tak poza tym to genialna gra. Pierwsza dla mnie z tej serii (nie licząc Super Mario Kart ze SNESa). Każdy wyścig, niezależnie od nabytych umiejętności wydaje się trochę loterią bo szybko można spać z podium, nawet w ostatnich chwilach tuż przed metą. Ale to też zaleta, bo na przedzie cały czas trzeba się starać i zbierać dopałki w celach defensywnych, a będąc daleko w tyle, zawsze mamy jeszcze nadzieję, że coś odpalimy i przeskoczymy parę pozycji. Dla mnie świetna zabawa, gram do tej pory, nie mogę się doczekać ósemki deluxe na Switcha.

46. Castlevania: Portrait of Ruin (DS) - Świetna gra i stara dobra klasyka gatunku. Dużo chodzenia i zbierania. Złe i dobre zakończenie odblokowane. W tej części większy nacisk jest postawiony na  zdobywanie broni i nowych czarów co oczywiście mi się podoba, ale przyznać muszę, że jednak bardziej odpowiadała mi mechanika z Dawn of Sorrow. Pochłanianie dusz wraz z ich mocą i wykuwanie broni jakoś bardziej do mnie przemawia. Ciekawy jest system fakultatywnych questów, lecz to trochę zapchaj dziura nakłaniająca do zwiedzenia jeszcze raz tych samych lokacji w celu zrobienia czegoś więcej. Dla mnie spoko, ale chyba ma kompensować małe rozmiary zamku. Niby narzekam, ale i tak bardzo mi się podobało. Metroidvania to dobry kierunek. Dla mnie mocne 8/10.

 

Ufff i to na tyle w tym roku. Żałuję, że nie udało się przejść trochę więcej, ale pod koniec roku często miewałem okresy wypalenia. Było, też trochę gier, które rozgrzebałem, ale nie skończyłem:

Megaman 3, Megaman 10, Megaman 11 - w sumie nie wiem czemu, bo to wszystko dobre gry. W każdej doszedłem tak do 3/4 i nagle odpuściłem nie wiem czemu. Pewnie wrócę w tym roku.

Hard Corps - bardzo fajna strzelanka prawie jak Contra. W sumie dużo w nią grałem solo i w kooperacji. Udało mi się dobrnąć do 4 poziomu, ale znowu odpuściłem na dłużej.

Gex 3 Deep Cover Gecko (PSone)- klasyka platformerów 3D. Chyba trochę żyjąca w cieniu Crasha, Mario i Spyro, ale ja bardzo lubiłem dowcipnego gekona. Wymaksowałem 5 plansz, ale potem wyjechałem w góry, zaczął mi szwankować laser w wysłużonym szaraczku i niestety odpuściłem.

DisHonored (PS3) - generalnie nie lubię skradanek, ale po tym jak podobał mi się Deus Ex dałem tej grze szansę z racji tego jaką cieszy się popularnością. Niestety dla mnie straszne gówno bez polotu. Olałem i na pewno nie wrócę.

Army of Two Devils Cartel (PS3) - bardzo fajna bezmyślna strzelanina. Nie skończyłem niestety dlatego bo chciałem ją skończyć z kolegę w kooperacji, ale on rzadko ma czas to leży rozgrzebana.

Teenage Mutant Ninja Turtles (NES) - podobna historia co powyżej bo męczyłem to z kolegą przez 2-3 wieczory, udało się dojść na dosłownie parę kroków przed Szrederem, ale zginęliśmy, a potem jakoś nie było okazji się znów spotkać, a skoro razem zaczęliśmy chciałem żeby razem skończyć. Może w 2019 r.

Jeszcze może jakiś mały ranking:

Najlepsza gra roku: Shadow Warrior, God of War, Doom

Najlepsza seria: Professor Layton

Największe rozczarowanie: Metal Slug Anthology

Największe zaskoczenie: Puzzle Kombat

Największa zdobycz: Chrono Trigger (DS) i Project Zero 3 (PS2)

 

Plan na nowy rok? Więcej, mocniej, lepiej! Wszystkiego najlepszego dla Was ;-)

Oceń bloga:
48

Komentarze (44)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper