Trochę ruchu szkraby!

BLOG
710V
Monika Pawlikowska | 25.08.2012, 23:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Gry ruchowe zachęcające do aktywności fizycznej, wszyscy jednakowo olewają, traktując jako produkcje trzeciej kategorii. I racja! Większość z nich to badziew nie wart złamanego grosza. Jednak wśród tych pseudo fitnessowych gier, przypadkiem znalazłam prawdziwą perełkę, gdy po błogim lenistwie wakacji postanowiłam wreszcie wrócić do regularnych treningów i wskakując w wysłużone dresiwo, dziarskim krokiem pomaszerowałam na siłownię. Matko kochana co ja zobaczyłam na miejscu?!

Gry ruchowe zachęcające do aktywności fizycznej, wszyscy jednakowo olewają, traktując jako produkcje trzeciej kategorii. I racja! Większość z nich to badziew nie wart złamanego grosza. Jednak wśród tych pseudo fitnessowych gier, przypadkiem znalazłam prawdziwą perełkę, gdy po błogim lenistwie wakacji postanowiłam wreszcie wrócić do regularnych treningów i wskakując w wysłużone dresiwo, dziarskim krokiem pomaszerowałam na siłownię. Matko kochana co ja zobaczyłam na miejscu?! xxxxx

 

 

Zamiast mojego trenera (który jak się okazało niefortunnie złamał nogę) w klubie zastałam jakiegoś wypacykowanego gogusia w łososiowej (żeby nie rzec różowej) opasce frotte na głowie, wymachującego bez ładu i składu trzykilowymi hantelkami, do wtóru rozgorączkowanych pisków równie wypacykowanych niewiast... Szybko zastosowałam desant taktyczny do męskiej siłowni, jednak i tam nie wytrzymałam nawet piętnastu minut, z powodu stęków oraz szczypiącego w oczy odoru wydzielanego przez naszprycowane proteinami i cholera wie czym tam jeszcze, ciała samców. Skutecznie zniechęcona wróciłam do domu i leniwie rozsiadłam się przed konsolą, gdzie wzrokiem natrafiłam na tytuł "Your Shape Fitness Evolved 2012". Tiaaaa... jasne... O grach ze słowem "fitness" w tytule myślałam to samo co większość. Śmiejąc się sama do siebie wyobraziłam sobie jak mój trener skwitowałby pomysł ćwiczeń przed telewizorem. A co mi tam, pomyślałam, spróbuję-w końcu w domu nikt mnie przecież nie zobaczy! Jak mylne jest nasze podejście do treningu przed konsolą, szybko przyszło mi się przekonać na własnych mięśniach...

 



Ta produkcja, poza tym, że obsługiwana jest przez konsolę, z grami nie ma nic wspólnego. I nawet nie stara się udawać. Gdy przełamałam już swoje uprzedzenia, byłam mile zaskoczona jej możliwościami. YS: Fitness Evolved 2012 to gigant treningowy! Składa się z szeregu programów ćwiczeń o różnym stopniu trudności, oraz wieloma kompilacjami w celu poprawy zarówno ogólnej kondycji, jak i konkretnych partii ciała. Rozpoczęłam kalibrację sensora, który zeskanował moją sylwetkę i przeniósł w wirtualny świat, nie jako karykaturę z przerośniętą głową, tylko fantom mojej osoby. Następnie trener poprosił o podanie wieku, wzrostu, płci i wagi ciała, oraz uzupełnienie informacji dotyczących dotychczasowej aktywności fizycznej i oczekiwań względem planowanego treningu. Dla początkujących przygotowano gotowe zestawy ćwiczeń, ale osoby którym nieobcy jest trening fitness, mogą dostosować program według własnych upodobań. Wybieramy konkretny cel: trening relaksacyjny, zmniejszenie tkanki tłuszczowej, zwiększenie masy mięśniowej (używamy hantli), wysmuklenie ciała stricte pod bikini, ćwiczenia cardio, aerobowe, lub program przygotowany specjalnie dla świeżo upieczonych mam, pomagający wrócić do formy sprzed porodu... Uffff! Kombinacji ćwiczeń jest tak dużo, że nie dam rady wszystkich wymienić, uwierzcie więc na słowo-naprawdę każdy znajdzie tu coś dla siebie! Tym bardziej, że wzbogacono je o elementy sztuk walki, jogi, tańca afrykańskiego, Bollywood, hip-hop, a nawet zabawne mini-gierki takie jak np. skakanie na skakance, więc nawet mi program jeszcze się nie znudził.

 


 
Oddam kalorie za archievementy!

Gdy już wprowadziłam potrzebne informacje, wirtualny trener przedstawił sugerowany program ćwiczeń spersonalizowany do moich potrzeb. Nienawidzę aerobiku, dlatego dla siebie wybrałam ćwiczenia cardio z elementami sztuk walki. Trening rozpoczęłam oczywiście od rozgrzewki, którą w moim przypadku było boksowanie losowo pojawiających się na ekranie kostek. Musiałam w określonym czasie rozbić jak największą ich liczbę i nawet sama animacja rozsypujących się pod gradem moich ciosów kostek, dawała sporą satysfakcję. W tym samym czasie w rogu ekranu pojawił się licznik spalonych kalorii w danej sesji i ogólny pasek exp, oraz liczba kolejnych potrzebnych do awansu na następny poziom. I tu wkracza dobrze znana grywalizacja. Jako że jestem graczem z krwi i kości, dźwięk odblokowanego osiągnięcia jest dla mnie niczym głos anielski opiewający glorię i chwałę mojego skilla! Dlatego przez czterdzieści minut treningu, upocona jak prosiak (prosię może się pocić prawda?) powtarzałam jak mantrę: jeszcze tylko 30 kalorii... jeszcze 20... 10... Wreszcie moje trudy nagrodzone zostały archievem, skutecznie motywując do dalszego treningu i nabijania paska doświadczenia. Osiągnięcia nie są jednak jedyną zachętą do kontynuowania ćwiczeń. Po seryjce zajrzałam do zakładki My Zone, która udostępnia dziennik treningów, daty i czas jaki poświęciliśmy na aktywność, liczbę zrzuconych dotychczas kalorii, oraz resztę statystyk takich jak np. skuteczność wykonanych ćwiczeń. Istnieje też My Objective - jeśli założyliśmy sobie wytrenowanie jędrnych pośladków, czy brzuszka ze stali, właśnie tutaj sprawdzimy co już zrealizowaliśmy, a ile jeszcze przed nami.


No i co z tą oponką?

Choć nie nie ma mowy o trenowaniu Szóstki Weidera przed telewizorem, to pomysłowość przy projektowaniu treningu sprawiła, że ćwiczenia są niezwykle zróżnicowane i co najważniejsze EFEKTYWNE, nawet przy trudnych do rozruszania partii mięśni (moje zakwasy po ćwiczeniach są dowodem). Sam Kinect ze śledzeniem ruchów, radzi sobie zadziwiająco dobrze. Gdy zaczynamy oszukiwać (nie jest to proste hehe), natychmiast to zauważa besztając nas za nieprawidłowe wykonanie i za karę na zakończenie serii procent skuteczności ćwiczeń zostaje obniżony, co zmniejsza ilość kalorii dodanych do naszego paska doświadczenia. Muszę przyznać, że wprowadzenie tej opcji znakomicie motywuje do starannego wykonywania ćwiczeń. Tak samo jak porównanie postępów z znajomymi, ponieważ niektóre wyzwania można wykonać nawet we czwórkę. Choć Kinect widzi tylko jedną osobę, trenowanie na przemian z przyjaciółmi, jest pewnym rodzajem rywalizacji. Żeby pozbyć się niechcianego tłuszczyku, wystarczy odrobina chęci z naszej strony, bo Ubisoft dostarcza nam kompletny program treningowy z najwyższej półki. Nie chodzi tu o rozbudowanie mięśni jak u Pudziana, ale ogólną poprawę kondycji i zrzucenie kilku kilogramów, a w tym sprawdza się wyśmienicie! Chociaż osobiście nie zrezygnowałam z tradycyjnej siłowni, to YS jest alternatywą, dla osób nie lubiących ćwiczyć w miejscach publicznych, lub po prostu nie mających takiej możliwości (jak np. młode mamy). Asystuje, pilnuje prawidłowego wykonywania ćwiczeń (co przekłada się na skuteczność) i motywuje do dalszego wysiłku. Więcej szczegółów znajdziecie na oficjalnej stronie Your Shape Fitnes Evolved: http://your-shape-fitness-evolved.ubi.com/2012/pl-pl/home/index.aspx

Nie tylko Microsoft postanowił zadbać o kondycję graczy. Fitnessowe produkcje można znaleźć również na konsolach Nitendo i Sony ale...

 


Move Fitness na PS3 to jednak raczej zabawa ruchowa niż konkretny zestaw treningowy. Zawiera zaledwie dwadzieścia pięć ćwiczeń takich jak min. pajacyki, rzucanie piłki do kosza, czy wymachiwanie kontrolerem jak mieczem, w celu rozbicia lecących w naszą stronę talerzy.

 




Podobne aktywności znajdziemy w Body Coach 2, które od poprzednika różni się jedynie kosztownymi nakładkami na Mova imitującymi hantle o wadze 0,5 kilograma, lepszą grafiką i okraszone obecnością Valerie Orsoni. W programie znajdziemy 130 kompilacji ćwiczeń i to całkiem rozbudowanych, w tym tańce oraz... dietę! Wybaczcie ostre słowa, ale to kretynizm przechodzący ludzkie pojęcie! Jak można sugerować posiłki na podstawie tak skąpych danych jak wiek, płeć i waga?!  Ale cóż... głupota ludzka nie zna granic.

 




W obu produkcjach wyzwania opracowano, tak zakres ruchów obejmował całe ciało, ale poza biciem własnych rekordów i sporej dozy determinacji nic nie zachęca nas do solidnego zaangażowania w ćwiczenia. Move jest bardzo nieprecyzyjny, nic też nie kontroluje prawidłowości wykonywanych ruchów, więc licznik kalorii jaki tu znajdziemy, jest niemiarodajny, bo większość z nich polega jedynie na machaniu rękami. Wyzwania szybko nużą i różdżki lądują z powrotem na półce.

 



Lepiej wypada Wii Fit Plus czyli zestaw ćwiczeń na specjalny Fit Board z wbudowanymi czujnikami ruchu, przypominający step do zajęć fitness. Zabawę również rozpoczynamy od wklepania danych, po czym urządzenie nas waży, obliczając BMI (body mass index) i przy pomocy prostego testu określa naszą sprawność i na tym starania Nintendo się kończą. Board jest nieprecyzyjny jak ruski zegarek, więc całość trzeba traktować z dużym przymrużeniem oka. Program zawiera ok 40 ćwiczeń aerobowych, z zakresu jogi, cardio i tańca, ale są tak samo nużące jak te na Move-a, ponieważ wszystkie zadania wykonujemy na wyżej wymienionym wynalazku o wymiarach przeciętnego laptopa, ograniczającym zróżnicowanie figur. Wii Fit może być dobrym bodźcem do aktywności w domu, jednak nic poza naszą silną wolą nie zmotywuje nas do systematycznych treningów.

 




Na rynku możemy też znaleźć starsze produkcje takie jak EA Sports Active, jeśli jednak mam być szczera, przy Your Shape: Fitness Evolved 2012, wszystkie wyglądają jak ubogie krewne Kopciuszka.
Macie więc ode mnie pracę domową. Do następnych wakacji tylko dziesięć miesięcy, więc odpalajcie konsole i do dzieła! A może dacie się namówić na zaprezentowanie efektów tych konsolowych ćwiczeń w kąciku Grających Dam?

A na zakończenie filmik który niesamowicie mnie rozbawił:  "Why every guy should buy their girlfriend Wii Fit". Jeśli nie moje słowa, może to Was zachęci;)

 


 

Oceń bloga:
0

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper