Platformowe szaleństwo czyli o Guacamelee! słów kilka.

BLOG RECENZJA GRY
730V
Platformowe szaleństwo czyli o Guacamelee! słów kilka.
cthulhu2012 | 05.10.2014, 14:55
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zdaje się, że w gatunku gier platformowych wymyślono już wszystko. Twórcy Guacamelee dobrze o tym wiedzieli i zamiast próbować wymyślić koło na nowo postawili na sprawdzone rozwiązania przyprawione szczyptą czystego szaleństwa. Ale po kolei.

         Historia w Guacamelee rozpoczyna się niepozornie. Głównym bohaterem gry jest Juan, farmer żyjący w małej Meksykańskiej wiosce, zakochany w córce El Presidente. Niestety nie jest nam dane zasmakować wiejskiego powietrza na długo. Wioskę nawiedza kościany torreador Carlos Calaca i w dramatycznej scenie, zabijając głównego bohatera gry, porywa córkę El Presidente. Juan trafia do krainy zmarłych gdzie od tajemniczej postaci otrzymuje maskę luchadora, która przeobraża protagonistę w meksykańskiego zapaśnika i przenosi z powrotem do świata żywych. Tu Juan zaprzysięga odzyskać ukochaną i przerwać rytuał Carlosa, który chce połączyć świat żywych i martwych. Czysty absurd ale wykonany fenomenalnie. Dialogi ociekają przesadnym patosem i humorem. Nie brakuje tu licznych odniesień do innych gier, filmów, komiksów czy aktualnych mem-ów internetowych. Pedobear aka Pedrobear uczący gry na marakasach? Czemu nie. Choć trzeba przyznać, że to dość tania zagrywka i humor internetowy potrafi się szybko zestarzeć.

 

          Jak na platformówkę w Guacamelee postawiono duży nacisk na walkę. Juan na swej drodze spotka wielu zróżnicowanych przeciwników. Począwszy od szkieletowych zapaśników natkniemy się na mariachi, chupacabrę, monstrualne golemy, szalone kaktusy czy bliżej nieokreślone bestie. Przyjdzie się nam również zmierzyć z bardziej zróżnicowanymi przeciwnikami jakimi są bossowie czekający na końcu danego poziomu. Po samym wyglądzie widać, że ci nie mieli lekko w szkole. Walkę z nimi można zaliczyć jako osobne małe wyzwania. Z każdym należy się uporać w kompletnie inny sposób niż dotychczas. Na szczęście sposobów na pacyfikację napotkanej fauny mamy wiele. Juan z łatwością wyprowadza podstawowe ataki pięściami. Ogłuszonych adwersarzy możemy rzucić zadając dodatkowe obrażenia, a przy odrobinie wprawy trafić w innych wrogów. System walki jest zróżnicowany i łatwy w opanowaniu, a przy tym potrafi dostarczyć masę satysfakcji. Do opanowania wszystkich zagrań potrzeba jednak nieco treningu. Początkowe potyczki szybko okazują się jedynie wstępem do bardziej wymagających spotkań. W wielu zakątkach świata Guacamelee umieszczono statuy Choozo, gdzie uczymy się nowych ataków i zdolności takich jak podwójny skok, bieganie po ścianach, a nawet możliwość zamiany w kurczaka. Wszystko to zgrabnie i sensownie wymieszane ze sobą, a każdą z nowych umiejętności przyjdzie nam wykorzystać tuż za rogiem.

 

         Kolejna cecha, która stanowi o miodności recenzowanego tytułu to rewelacyjnie zaprojektowane poziomy. Mamy tu do czynienia z metroidvanią z krwi i kości. Wielokondygnacyjne etapy co i rusz zmuszają do wykorzystywania nowych umiejętności. Do licznie poukrywanych znajdziek często nie dotrzemy za pierwszym razem. Jeżeli chcemy to można do nich wrócić po pozyskaniu konkretnej zdolności. Gra wymusza zaprzęgnięcie do pracy gromadki szarych komórek ponieważ w żaden sposób nie sugeruje nam co powinniśmy zrobić by dostać się w dane miejsce. Zdarza się, że do odwiedzonych na początku przygody etapów warto wrócić nawet tuż przed samym końcem gry celem wyłowienia brakuących części paska zdrowia czy wytrzymałości. Warto w tym miejscu wspomnieć o jednej z głównych umiejętności Juana. Nasz bohater potrafi w każdej chwili przełączać się między światem żywych i martwych. Z tej zdolności przyjdzie nam korzystać nad wyraz często. Niektóre elementy etapów istnieją jedynie w jednej z rzeczywistości, zdarzają się również przeciwnicy, których można zranić tylko w konkretnym świecie. Dla łatwiejszego rozeznania się w terenie oddano do dyspozycji sukcesywnie powiększającą się mapę. Gdzieniegdzie natrafimy na rozsiane po świecie teleporty umożliwiające szybką podróż między odwiedzonymi terenami. Jakby tego było mało tu i ówdzie przyjdzie nam spotkać przyjaźnie nastawione postacie skłonne do obdarzenia nas kilkoma opcjonalnymi zadaniami.

 

        Grafika prezentuje się pierwszorzędnie, tła są piękne oraz kolorowe i nadają oprawie lekkiego klimatu przygody. Postacie mają swój humorystyczny urok. Animacja jest bardzo płynna, a każdemu atakowi towarzyszy feeria barw. Temat oprawy domyka rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. W grze usłyszymy głównie dynamiczne i niezwykle żywe aranżacje zagrane na gitarach akustycznych. W zależności od tego co się dzieje aktualnie na ekranie, w tle potrafi przygrywać spokojna bądź szalenie energiczna muzyka.

 

       

        Ciężko do tej gry się przyczepić. Właściwie całość jest bardzo spójna i przemyślana. To co najważniejsze, czyli elementy platformowe wykonano nienagannie. Eksploracja zróżnicowanych etapów niesie ze sobą olbrzymie pokłady przyjemności. Puzzle potrafią zatrzymać nas na chwilę jednak ani razu nie odniosłem wrażenia, że były za trudne bądź zbyt łatwe. Walka potrafi być wymagająca ale i satysfakcjonująca. Specyficzna kreskówkowa oprawa graficzna i muzyczna stanowią warte naśladowania wzorce. Wisienką na torcie jest możliwość przejścia całego tytułu w dwie osoby. Co prawda podczas przechodzenia tytułu na dwóch nie doświadczymy dodatkowych mechanik dostępnych jedynie dla większej ilości graczy, to jednak radość ze wspólnego masakrowania kolejnych fal oponentów i rozwiązywania łamigłówek pozwala zatopić się w tej grze jeszcze bardziej. I jedyne co w Guacamelee! zawodzi to jej długość, bo po 6 godzinach zabawy naszym oczom ukazują się napisy końcowe. 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Projekt poziomów
  • Humor
  • Oprawa A/V
  • Czyste szaleństwo dla dwóch graczy

Wady

  • Przygoda na 6 godzin pozostawia olbrzymi niedosyt
  • Brak mechanizmów wzbogacających tryb kooperacji dla dwóch graczy
cthulhu2012

Piotr B.

Pozycja obowiązkowa dla fanów Castlevanii, Metroida i Raymana. Krótko: polecam.

8,0

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper