Lords of the Fallen - pierwsze wrażenie

BLOG
590V
mr_pepeush | 26.10.2014, 13:39
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

http://gramgry.blogspot.com/2014/10/lords-of-fallen-pierwsze-wrazenie.html

Po pierwszych paru godzinach w grze: Polak potrafi.


Tytuł, który miał być wypełniaczem niszy, powstałej między klasycznymi grami RPG, a hardcorowym cyklem Soulsów od From Software, wygląda na grę, która spełniła wszystkie oczekiwania stawiane jej w tej materii. Jest pięknie, jest trudno, jest miodnie, jest mnogość opcji, jest zróżnicowanie w stylu walki w zależności od tego, jaki sprzęt zarzucimy na barki swojego herosa. Jest grubo.


Nie będę się rozpływał pod kątem grafiki. Jest śliczna. I to chyba najlepsze słowo, jakim można opisać to co widzimy. Owszem, czasem zaskoczy nas słabsza tekstura na jakimś obiekcie który wyskoczy nam na twarz, ale ogólne wrażenie to grafika spokojnie mieszcząca się w normach określenia "next gen".


To co słyszymy to też najwyższa liga. Świetne dźwięki tła, bardzo klimatyczna muzyka (i krążek CD z soundtrackiem w limitce!). Dialogi nagrane bardzo fajnie, aktorzy dają radę, nie ma mowy o drewnie. Czasem tylko coś chyba nie bangla od strony realizatora dźwięku, bo np. rozmowa dwóch osób w bramie brzmi tak, jak gdyby odbywała się w jaskini - jakiś dziwny pogłos i echo psują obraz całości. Nieznacznie.


Gameplay... Weź Demons/Dark Souls, przyśpiesz o połowę, dodaj łączone ataki takie, jakimi władał niejaki imć Geralt z Rivii w najlepszej (jak dotąd) polskiej grze RPG (mam tu na myśli piruety, dużo machania orężem, efektowne uniki, parady itp.), nadaj wszystkiemu momentami lekko (LEKKO!) masherskiego charakteru. To co powstało to mniej więcej sposób rozwałki prowadzony w Lords of the Fallen. Na filmach z gameplayem, które do tej pory dostarczał Tomek Gop z ekipą, nie do końca czułem to, czym będzie stać ta gra. Nie wiedziałem czy będzie szybko, niczym w ogólnie hejtowanym Dragon Age 2, gdzie bohaterzy wyprawiali szaleńcze akrobacje robiąc szlagi (słabe porównanie, wiem), czy może jednak będziemy mieć ślamazarne tempo z Soulsów, gdzie nieudany ruch sprawiał, że siedzieliśmy spięci z nadzieją, że pozbieramy się z poprzedniej akcji, zanim wróg wykona na nas finisher. Tymczasem bywa tak i tak. Raz akcja dzieje się tak szybko, że nie chcemy odpuścić i rezygnować z kolejnego ciosu, a innym razem, gdy trafimy przeciwnika o innym stylu walki, bardzo szczędzimy mu kolejnych szlagów, bo za krótki pasek staminy może nie wystarczyć nam na ucieczkę przed jego "one-shot-kill". A te pojawiają się. Oj pojawiają.


Bardzo ważne jest planowanie przestrzeni walki. Sam nie wiem, czy "ciasnota" miejsc, gdzie przychodzi nam walczyć to błąd, czy celowy zabieg. Trochę ciężko się przestawić na taki styl walki, gdzie bary naszego herosa sięgają niemal od ściany do ściany, przeciwnik jest podobnie duży, a jeśli już zrobimy roll, by uniknąć ciosu, to albo odturlamy się na kilka metrów, albo zahaczymy o obiekt, który nas zatrzyma i nie pozwoli odejść poza zasięg ciosu (choć w fazie turlania jesteśmy nietykalni, będąc narażonymi na cios jedynie w fazie wstawania - timing jest więc wszystkim). Wielokrotnie będziemy szukać lepszej pozycji, gdzie damy radę uskoczyć przed zamaszystym atakiem halabardy. Drażni, ale po pierwszych 4-5 godzinach zabawy, zaczynam się z tym oswajać.


Świat gry... Cudo :) Piękny, żywy, wypełniony detalami, trochę mi przypomina najpiękniejsze lokacje z Castlevania: Lord of Shadows. Lokacje są duże, łączone licznymi drzwiami, które odblokowuje się w późniejszym czasie, by tworzyć przydatne skróty. Porównania z Soulsami nasuwają się same, ale tylko w sferze planowania "kształtu" mapy, bo sposób zagospodarowania (czy raczej: upiększenia) terenu to najwyższa liga, podczas gdy Soulsy to ascetyczny design.


Żelastwo, czyli kwintesencja tego typu gry. Loot sypie się obficie, jest w czym przebierać, choć raczej po wybraniu konkretnej klasy postaci (jedna z trzech), statystyki nie pozwolą się nacieszyć bronią innych klas. Jednak to, jak sprzęt wpływa na naszego herosa jest po prostu niesamowite. Nie używałem jeszcze dwóch broni, które wiązałyby się z takimi samymi ruchami w ataku. Dodatkowo każdą bronią walczy się inaczej. Harkyn odprawia swój taniec śmierci, a całe żelastwo na nim pracuje - od pięknie wykonanej broni, przez efektowne pancerze, aż po powiewające szaty i pancerze. Wygląda pięknie i działa pięknie


Nie wszystko złoto co się świeci.

Lord of the Bugs - tak powiedziałem, gdy za drugim razem zawiesiła się wywalając mnie do menu konsoli. Dwa razy gubił się dźwięk dialogów i słyszałem jedynie dźwięki tła. Lockowanie nie przeciwniku to mały horrorek - lock lubi puścić (włączamy go dusząc R3, a w czasie walki nie ma potrzeby dotykania prawego analoga, więc nie ma mowy o przypadkowym wyłączeniu). W czasie zalockowania widoku na przeciwniku w ciasnym pomieszczeniu, to kamera jest naszym największym wrogiem i normą jest to, że całkowicie tracimy z oczu naszego rębajłę. (Na otwartych przestrzeniach działa bez zarzutu.) Wielokrotnie przyszło mi podnosić przedmioty, których nie było - pojawia się ikonka, pokazująca, że mogę coś podnieść, chociaż nic tam nie ma. Patch potrzebny od zaraz.


To tylko pierwsze wrażenia. Mam nadzieję, że przydatne dla tych, którzy wzdychali do tego tytułu od wielu miesięcy. Nie musicie się obawiać o jakość. Jest dobrze. Bardzo dobrze. To potencjalnie tytuł, który będziecie wspominać za parę lat, tak jak teraz wspominacie Demons Souls. Nie żałować. Brać grę. Płacić. Niech CI robią kontynuację.


(Maciek, dzięki za danie mi sposobności ogrania tego tytułu! :))

Oceń bloga:
18

Komentarze (31)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper