Fallout Poland #1

BLOG O GRZE
415V
Fallout Poland #1
rondelvangaar | 27.01.2016, 17:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Odzyskałem przytomność, trzęsąc się z zimna. Nie wiedziałem gdzie jestem. Nagle widzę ją - Magdę - moją żonę, która w swoich ramionach trzyma śpiące maleństwo. Otwierają jej kapsułę i próbują zabrać małego. Magda, na ile jest w stanie, powoli, niezdarnie, w szoku, walczy i szarpie się z napastnikami, po czym zosaje beznamiętnie zastrzelona przez jednego z mężczyzn. Ja nadal nie mogę się ruszyć z zimna. Nie czuję ciała. Nie mogę krzyczeć. Może to tylko sen. Nie sen, koszmar!

    Odzyskałem przytomność, trzęsąc się z zimna. Nie wiedziałem gdzie jestem. Nagle widzę ją - Magdę - moją żonę, która w swoich ramionach trzyma śpiące maleństwo. Otwierają jej kapsułę i próbują zabrać małego. Magda, na ile jest w stanie, powoli, niezdarnie, w szoku, walczy i szarpie się z napastnikami, po czym zosaje beznamiętnie zastrzelona przez jednego z mężczyzn. Ja nadal nie mogę się ruszyć z zimna. Nie czuję ciała. Nie mogę krzyczeć. Może to tylko sen. Nie sen, koszmar! Nie wiem ile to trwało, może wieczność, zanim kriokomora umożliwiła mi poruszanie się i w końcu się otworzyła. Przez ten cały miałem przed oczami widok zmasakrowanej od kuli pistoletu głowy Magdy. Chyba na to nie zasłużyła, mimo wszystko. Nie byliśmy szczęśliwym małżeńśtem. Syn nie był mój. Był kurwa rudy. Nie mam nic do rudych, ale ani Magda ani ja nie mieliśmy rudych włosów. Nie mieli ich też nasi rodzice ani dziadkowie. Nienawidziłem tej kobiety. Dzieciak nie był niczemu winny. Chyba nie muszę nic więcej wyjaśniać w tej kwestii?


    Po jakiejś godzinie wygramoliłem się niezdarnie z kriokomory. Mięśnie zwiotczałe z braku ruchu, tylko cudem podtrzymywały wychudłe ciało. Kręciło mi się w głowie jedno pytanie. Ale najpierw wyrzygałem wszystko co miałem w środku. Czyli nic, jakaś piana i żółć. Ile lat? Ile lat spędziłem w komorze??? Sprawdziłem co z resztą, w ogóle nie znałem tych ludzi. Wszyscy byli martwi na skutek błędu modułu hibernacji. Jakimś cudem ocalałem ja. Zajebiście. Wyszedłem z sali do schronu. Szok. Na podłodze leżały wysuszone kości jakiegoś technika. Ile lat minęło? Wszystko dookoła w nieładzie. Nieład to zbyt ładne słowo. Pełen rozpierdol lepiej oddaje zastały stan. Znalazłem jakieś ciuchy i kawałek metalowej rurki na wszelki wypadek, do obrony. I całe szczęście, bo tego ogromny karaluch, który wytoczył się zza rogu chyba by mnie zeżarł, gdybym musiał go zatłuc gołymi rękami bez siły. Co tu się kurwa stało? W sali tzw. Nadzorcy znalazłem terminal, którego ostatni wpis był z dnia 2099. A komputer wyświetlał aktualną datę w prawym dolnym rogu ekranu. Rząd zielonych cyferek zafalował mi przed oczami. Dwa tysiące dwieście dwadzieścia siedem. Upadłem. Straciłem przytomność. Nie wiem na jak długo. 


    Spałem w lodówce prawie 200 lat, tyle docierało do mnie po tym jak się obudziłem. Nagle poczułem ostry głód. Z tego co zdążyłem zapamiętać z książek przeczytanych w poprzednim życiu o więźniach obozów koncentracyjnych w czasie Drugiej Wojny Światowej, wiedziałem że jak znajdę żarcie i zacznę jeść, bardzo szybko mogę tego pożałować i umrzeć. Znalazłem butelkę wody. Wypiłem bardzo powoli. Jedzenia i picia na pierwszy rzut oka nie brakowało. Ciekawe, co się stało z załogą schronu? Notatki Nadzorcy były niestety zaszyfrowane. Postanowiłem znaleźć jakieś informacje na temat stanu hibernacji i jak zachowywać się po jego zakończeniu, ale nie mogłem nic znaleźć. Znalazłem jakieś witaminy. Na bank się przydadzą. 200 jebanych lat w puszce. Magda nie żyje. Moje, nie moje rude dziecko zostało porwane. Jebać to. Idę spać.


    Tym razem obudziłem się, skręcając się z głodu. Dosłownie, zgięty jak scyzoryk. Jak odczuwa się głód po 200 latach? Może tak jak głód heroinowy, może lepiej, może gorzej, tak czy inaczej, jest to nie do opisania. Do tego doszedł jeszcze najgorszy kacu w życiu i zakwasy w całym ciele. Nawet w paznokciach i włosach. Znalazłem sucharki, po czym sięgnąłem po jeden obficie popijając wodą. Momentalnie zachciało mi się srać. Pomyślałem wtedy, że może nie będzie tak łatwo wrócić do życia, skoro ciągle albo rzygam, albo sram. Nie wiedziałem na ile lat przewidziano dla nas hibernację i jakich szkód narobiła ona w moim organiźmie. Chyba dostałem gorączki, byłem bardzo słaby, nie miałem siły stać z łóżka. Na szczęście zapas sucharów i wody był obok mnie. Gorączka nie mijała. Zażyłem znalezione witaminy. Kilka razy musiałem zemdleć. Widziałem wybuch. Widziałem swoją matkę, ojca, widziałem uśmiechniętą Magdę, widziałem także siebie, kiedy zobaczyłem swoje rude dziecko. Widziałem wszystkie najpiękniejsze i najgorsze wspomnienia, jakie udało mi się przeżyć w moim poprzednim życiu. Obudziłem się rycząc jak bezbronne dziecko pozostawione samemu sobie. W sumie, to bardziej jak 230 letni starzec pozostawiony samemu sobie. Nie wiem ile minęło godzin, wieczorów, nocy, dni, zanim w końcu zacząłem normalnie trawić. Siły wracały powoli, a jednym z moich największych zmartwień było czy wystarczy mi papieru toaletowego zanim dojdę w pełni do siebie. Bo jedzenia w sumie nie brakowało. Nie brakowało jak na moje potrzeby. Od kilku dni i tak jadłem głównie suchary. Kuchnia była rozszabrowana, ale udało mi się otworzyć palnikiem jedną z nietkniętych chłodni schronu. Palnik stał obok jej drzwi i nosił już ślady prób jej otwarcia. Na szczęście dla mnie, ktoś musiał przerwać starania i więcej tu nie wrócił. Może coś go wystraszyło, a może jego ciało leży tutaj pośród kości, które zalegają po kątach. Większość rzeczy, które znalazłem w środku, po dwóch godzinach cięcie palnikiem, nadal nadawała się do spożycia. Widocznie załoga schronu długo nie przetrwała. Ciekawe dlaczego, pomyślałem przez chwilę, a potem już o tym nie myślałem. Znalazłem też trochę więcej ciepłych ubrań i maczetę. Przypomniało mi się że jesteśmy w Polsce, kraju, w którym nie można było posiadać broni palnej, nawet w 2077 w obliczu coraz większego prawdopodobieństwa globalnego konfliktu. W kraju, w którym niegdyś walczyło się na maczety, a który sąsiadował m.in z niegdyś potężną Rosją, gdzie starego kałacha można było dostać w każdym sklepie z narzędziami. Pomyślałem że czas wyjść na zewnątrz. Bałem się tego co zobaczę, ale uznałem że nie można odwlekać tej chwili w nieskończoność. Poszedłem do wyjścia. Po kilku minutach udało mi się odpalić system otwierania drzwi za pomocą urządzenia, które znalazłem przy kościach jednego z techników bunkra. Pneumatyczne siłowniki zasyczały, blacha zawyła i po chwili ze szczeliny otwieranych drzwi zaczął wydobywać się blask słońca. Atomowego słońca 200 lat później. Wyszedłem. Wcale nie poszedłem szukać syna...


  

Oceń bloga:
15

Chcecie dalej? :)

tak
40%
nie
40%
Pokaż wyniki Głosów: 40

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper