Piątkowa Żenada #44

BLOG O GRZE
2074V
Piątkowa Żenada #44
Daaku | 28.07.2017, 19:17
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po raz czterdziesty czwarty żenujemy ludzi. (tak to się odmienia?)

Witam wszystkich współtwórców! Zlot partyjny już za nami, badparowe piwo wypite, tajemnica Peresa odkryta, relacja komisyjnie napisana - a że do kompletu mamy także piątek, to i weekend można oficjalnie zaczynać! Żeby uświetnić tę okazję, zmusiłem zaprosiłem dziś do studia dwóch zasłużonych dla portalu gości. Początkowo najzwyczajniej w świecie się nie zrozumieliśmy, ale opłacenie HienaMaNasa okazało się strategicznie udanym posunięciem, dzięki czemu możemy przeczytać o ich piątkowo-weekendowych planach. Coby nie przedłużać - zapraszam do lektury Piątkowej Żenady!

 

 

misha1986

 

Piątkowa Żenada? Nie pisałem się na to, ale pewnego dnia, gdzieś w ciemnym zaułku ktoś przyłożył mi do głowy coś dużego…i zagroził. Nie wiem co to było, ale staram się wierzyć, że był to „ciepły” pistolet…Cóż nieważne, w każdym razie powiedział do mnie:

-Albo coś napiszesz, albo bekniesz za „Ucho” -…więc na szybko szrajbnąłem poniższy tekst...

 

Mój nocny koszmar zaczął się na…PPE!

Kiedy podczas jednej z wielu, nic nie wnoszących do naszego życia rozmów w Kałboxie Tata-Sracz pochwalił się swoim nowym nabytkiem – zestawem crapów z angielskiego „i beja” coś we mnie drgnęło. Powiedziałem sobie w myślach – "ja też chcę" – i zacząłem szukać czegoś nietypowego. Wybór padł na:

 

- Among The Sleep -

 

"Zwyczajny świat widziany oczami dwulatka…"

Już od samego początku mamy świadomość, że pomimo wieku głównego bohatera nie jest to gra dla dzieci. Posępny klimat, muzyka i widoki nie napawają „optymizmem”. To nie są zwyczajne urodziny i to nie jest zwyczajny dom…przynajmniej w głowie małego bobasa…i mojej też. Nie lubię horrorów. Nie jestem może stary, ale z każdym kolejnym rokiem coraz dalej mi do tego typu „rozrywki”. Among The Sleep miał być małym kroczkiem naprzeciw. Dziecięcy koszmar miał za zadanie na nowo zaszczepić we mnie chęć do gier z tego gatunku…

 

"Ten koszmar jest tak rzeczywisty, że naprawdę się bałem…"

Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Tym stoi ta krótka przygoda. Zaczynamy w naszym pokoju i poznajemy proste tajniki sterowania. Akcję obserwujemy z oczu małego szkraba. Możemy raczkować, wdrapywać się na różne przedmioty, chwytać je niezdarnie i próbować rzucać. Co ciekawe, w grze występuje dość duża interakcja z otoczeniem, więc większość szuflad, szafek, czy innych mebli możemy otworzyć, lub do niech zwyczajnie zajrzeć (albo schować się w nich, jeśli mamy "luna w gaciach"). Niekiedy, musimy kombinować i jeśli chcemy się gdzieś wdrapać, czy otworzyć jakieś drzwi to zachodzi konieczność odpowiedniego ustawienia przedmiotów, np. krzesła. Dwulatek przecież nie dosięgnie do klamki...

 

"Ta gra jest straszna…"

I przekonujemy się o tym już na samym początku. Nasz "Misio", którego otrzymujemy w prezencie jest dziwnie "niepokojący" i sprawia wrażenie nie do końca grającego po naszej stronie, choć zostajemy skazani na jego ciągłą obecność. Pluszak staje się bowiem naszym przewodnikiem podczas nocnego "spacerku" po domu. Na "dzień dobry" każe nam wleź do ciemnej szafy i ją zamknąć. Tutaj pojawia się pierwszy dreszczyk. Być może znacie to uczucie. budzicie się w nocy i widzicie w ciemnościach coś dziwnego, np. jakąś straszną postać. Przecieracie oczy ze zdumienia i w strachu zapalacie światło, po czym okazuje się że to tylko nasza koszula powieszona na wieszaku. I tak właśnie widzi świat nasz bobas. Wszystko tutaj sprawia pozory bycia czymś koszmarnym, a wrażenie to potęguje nastrojowa muzyka i niepokojące dźwięki. W takich sytuacjach warto przytulić misia (wciśnięcie kwadratu), a mrok wokół nas nieco się rozjaśni.

 

"Nie mogę na to patrzeć..."

Strach to zasługa nie tylko atmosfery i poczucia bycia naprawę „małym”. Ta pozycja miejscami jest po prostu BRZYDKA JAK NOC! Twarz naszej mamy, tekstury, budowa obiektów – kilkukrotnie się upewniałem czy aby na pewno do mojego telewizora jest podpięte PS4PRO, czy…PS2! Poza tym wszędobylskie przenikanie i inne drobniejsze błędy nieco destrukcyjnie wpływają na odbiór pozycji, choć zdarzają się naprawdę ładnie wykonane miejscówki. Sama gra dużo lepiej wygląda na statycznych obrazkach, niż w ruchu więc nie zawsze warto sugerować się tym co zobaczymy w sieci. Dobrze, jednak że gra trzyma poziom jeśli chodzi o animacje - ta jest stabilna jak pozycja Jarka Kaczyńskiego w roli prezesa PiSu...

 

"Dobrze, że już się obudziłem…"

Uff, to tylko zły sen, który trwał około 4 godzin - tyle mniej, więcej potrzeba czasu na ukończenie Among The Sleep. Dla mnie w sam raz na przełamanie i oswojenie się na nowo z gatunkiem konsolowych straszydeł. Warto tę grę wyrwać, gdzieś na promocji w PS Store i dać jej szanse. Gra jest warta tych kilku chwil spędzonych przed telewizorem...

 

Tyle w temacie indyczych horrorów i ogólnie gier, jednak to nie wszystko. Wspomniana na samym wstępie osoba grożąca mi „swoim gnatem”, przekazała w moje ręce coś jeszcze. To niepublikowany wcześniej stenogram z Kałboxa w którym…a zresztą – boję się o tym mówić. W każdym razie miałem tego nie publikować, ponieważ – jak stwierdził mój oprawca – „mógłbym tego nie przełknąć”. Cóż…

 

prostokąter: ja płaczę co noc, a łzy myje mi deszcz…

Deszczowy: @prostokąter co Ty pierd@lisz? Ja nic Ci nie myje!

prostokąter: @Deszczowy a chciałbyś? Powiedz, że tak!

Peres: Dobra Panowie, koniec przytulania. Mam dwa kody na PS PLUS, chce ktoś?

Kaszel: @Peres ja, ja…

Tekłondo-Men: ja też bym chciał…

RZECZYwisty: @Tekłondo-Men, ale ty nie masz PlayStation, na chooj Ci kod?

Tekłondo-Men: @RZECZYwisty wymienię w Tesco na złotówki. Przynajmniej żaden pelikan nie skorzysta.

Peres: ok, jeden kod leci do Tekłondo-Mena za kreatywność. Poszło PW. Jest jeszcze drugi…

Tekłondo-Men: Hehe niebieskie pelikany to najgorszy sort fanbojki i Peres to wie, dlatego dał mi kod, a nie wam! Spadam go wymienić…

RZECZYwisty: @Peres dlaczego dałeś Plusa Tekłondo?

Peres: @RZECZYwisty spoko, już dawno wykorzystałem ten kod, tak że może se to jedynie wymienić na zużytą rolkę po srajtaśmie...

Kutasurgi: @Peres ty trolu...

prostokąter: Daj mi, daj mi. Napiszę o tym kodzie w następnym I Tak Tego Nie Przeczytacie W Ten Łikend...

Peres: Dobra, stwierdzam że drugi kod też sam wykorzystam, także nie było tematu.

Mufinek: Kurw@, szkoda.

masowahiena: Wróciłem z piwnicy, spędziłem tam ostatnie trzy dni. Zgadnijcie co robiłem?

klexx: To co ja - trzepanus non-stopus?

Kaaku: Panowie, zapnijcie pasy - Żenada wjeżdża na serwery!

prostokąter: haha żenada #nikogo, tylko ITTNPWTŁ!

JELICIAK1988: I tak to kurw@ leciało...

 

Okey. Z mojej strony to wszystko. Jeżeli dobrnęliście do końca tego tekstu to pamiętajcie:

 

 

Shitfer

 

Kaaku prosił mnie bym coś napisał do Żenady. Początkowo zbyłem go tym, że nie mam czasu, cierpię na kurewską abrakadabrę czachy (w skrócie KAC) oraz przypadłość lewoskrętnego fallusa. Ale że przed chwilą odwiedził mnie barczysty pan z bejsbolem w łapie i złożył propozycję z gatunku "nie do odrzucenia", zabieram się do pisania w co będę grać, a wy i tak nie będziecie tego czytać.

Będę kontynuować swoją przygodę z Miku. Tym razem na wokandzie utwór pt. „Another Bottle in the Wall”. Miku ubrana jest w sukienkę z red is bad oraz podarte pończochy kupione na OLXie i śpiewa o tym jak po raz pierwszy, nawaliła się cydrem i Lechem Free. Miała takie haluny, że tańczyła z Patrickiem Swayze, z którym wykonała nawet słynny skok w końcowej fazie. Gdy jednak skacowana się ocknęła, okazało się, że to wcale nie Patryk, tylko jakiś biedny jej fan, którego zmiętoliła swym dupskiem tak, że musieli chłopa zabrać do szpitala na cały tydzień. W drugiej zwrotce śpiewa, że to był największy błąd w jej życiu – od tej pory nie ruszyła już więcej cydru i Lecha i jak przystało na grzeczną dziewczynkę, od tamtej pory wali „czystą”. Skakałem przy tym utworze jak szalony przez dobrą godzinę. Lewą ręką ściskałem pada, prawą fallusa (stylusa?), ale za to nabiłem 21 milionów punktów i zgarnąłem 19 złotych medali do kolekcji. Ponoć za 200 dają inwalidzką rentę w wysokości 24 kopiejek rocznie…

O czym ja to? Aha, wreszcie wyciągnąłem konsolę stacjonarną (w niedzielę). Gdy leżała w szafie nie było problemu, ale teraz widzę ją i słyszę jak mi szepcze do ucha „Odpal mnie, odpal mnie, odpal mnie!”. Czas więc chyba to zrobić – na pierwszy ogień pójdzie…o tym napiszę za tydzień [OBY! - dop. Kaaka]. Zbytnio boję się możliwych spoilerów. Boję się ich nawet bardziej od pająków.

Aha, niech wam Kaaku wstawi zdjęcie jakiejś fajnej dupeczki z gier. Aya Breya, Lara Croft, Chloe, Nariko – te sprawy. [damy radę - dop. Kaaka] Dla bieluka i kochających inaczej może być goła klata Drake’a [aż tak wyrywny to ja nie jestem - dop. Kaaka].

 

Tyle ode mnie w tym tygodniu – grajcie i się rozmnażajcie!

Wasz ukochany i znienawidzony Grifter!


 

Kaaku

 

Assassin's Creed Chronicles: Trilogy Pack [PS4, Climax Studios 2016]

 

Jaki Asasyn jest - każdy widzi. Seria od swojego debiutu na konsole 7. generacji równe dziesięć lat temu poddała się niezwykle gwałtownej ekspansji, co roku oferując graczom co najmniej jeden nowy tytuł opowiadający o konfilkcie skrytobójców z templariuszami. Niestety tak częste wypuszczanie na rynek gier opartych na tej samej formule (skacz po budynkach, zbieraj znajdźki, śledź cel, powtarzaj ad mortem defecatum) szybko się przejada. Sprawę z tego zdało sobie samo Ubisoft, wysyłając kolesi w białych kapturkach przymusowy urlop, aby dać graczom od siebie odpocząć oraz zastanowić się nad przyszłością serii. Ale że piniondz zgadzać się musi, to na ten czas firma zleciła małą robótkę firmie zewnętrznej, aby zadbała on o ciągłość finansowo-chornologiczną z pomocą własnych asasynów-statystów (asastatystów!... nie, to nie zabrzmiało zbyt dobrze...). Ale wbrew pozorom nawet fucha na boku miała w tym przypadku pozytywny efekt. Dlaczego?

Ano dlatego, że Assassin's Creed Chronicles to trylogia zwyczajnie fajnych gierek. Climax Studios postanowiło bowiem zahaczyć o miejsca i okresy wcześniej w głównym nurcie serii niewykorzystane: XVI-wieczne Chiny, XIX-wieczne Indie oraz carską Rosję XX w. Otrzymujemy więc za jednym zamachem nie jeden, a trzy powiewy świeżości w świecie, który zbyt długo skupiał się wkoło południowej Europy oraz północnej Ameryki. Również fakt, że każda składowa Chronicles skupia się na innym, nieznanym wcześniej bohaterze, pozwala wejść w każdą z nich bez wymaganej znajomości któregokolwiek innego Kreda Asasyna. Ot, czysta karta: po jednej stronie skrytobójca z własnymi wartościami, po drugiej gruba ryba templariuszy z ważnym artefaktem w łapie. A pomiędzy nimi około dwunastu sekwencji wspomnień pełnych przeciwników, zamkniętych drzwi i poukrywanych znajdziek.

Napisałem "sekwencji wspomnień". Takie sekwencje oddzielały w głównej osi kolejne ważne misje, które wykonywaliśmy na rozległych, otwartych terenach aktualnie oddanej w nasze ręce historycznej miejscówki. W Assassin's Creed Chronicles sekwencje wspomnień rozumiane są nieco inaczej, obejmują bowiem złożone, dwuwymiarowe plansze podzielone na sekcje. Taka zwarta konstrukcja poziomów nadaje grom staroszkolny, platformówkowy sznyt, i choć ich kameralność stoi w dużym kontraście ze znaną z dużych odsłon swobodą działań, to liczne odnogi wgłąb i w dal ekranu oraz ukryte przejścia eliminują uczucie rutyny i każą bacznie obserwować otoczenie w poszukiwaniu znajomych śladów. 

Ja, choć zrobiłem sobie wstępnie po pierwszej sekwencji każdej z "Kronik", to jednak postanowiłem trzymać się sugerowanej chronologii i swoją przygodę zacząłem od Assassin's Creed Chronicles: China. Wcielamy się w nim w Shao Jun - kiedyś konkubinę, dzisiaj wychowaną przez samego Ezio Auditore da Firenze asasynkę, której bractwo zostało niedawno wyrżnięte w pień przez Osiem Tygrysów - azjatycki odłam templariuszy, który pozbywszy się swojego odwiecznego wroga, planuje otworzyć ziemie Chin na najazd koczowniczych Mongołów. Skrytobójczyni wyrusza więc w podróż, której celem jest odzyskanie powierzonej jej kiedyś przez Ezio szkatułki, a także zabicie przywódcy Tygrysów - Zhang Yonga. Zemsta za poległych braci przyjdzie później - ale czy na pewno?

Za sobą mam już jednokrotnie ukończenie gry, zabrałem się więc za podejście drugie na New Game Plus. Pozwoliło mi to zachować zebrane już wcześniej znajdźki, zdobyte zdolności i ulepszenia ekwipunku, a także odblokowało opcję Helix Kill - zbierane podczas gry doładowania paska służącego zwykle do przemykania między strażnikami mogę teraz spożytkować na szybkie i efektowne wyrżnięcie w pień wszystkich otaczających mnie strażników. Przeprawa przez kolejne poziomy już przy pierwszym podejściu nie nastręczała większych trudności, więc z takim arsenałem tym razem jest to wręcz formalność. Zebranie brakujących fragmentów Animusa, wykręceniu tu czy gdzie indziej jakiejś czasówki na trofika, szybkie obejrzenie creditsów i mam nadzieję, że w niedzielę będę już w najlepsze baraszkował po słonecznych Indiach. Ale o tym, mam nadzieję, już za tydzień!


 

Starczy już tego dobrego, bo sobie oczy od tych literek popsujecie. Doktor Kaaku kończy dzisiejszą wizytę diagnozą: butelka tudzież szklaneczka czegoś mocniejszego na gardziołko, paczka czipsów oraz pad w dłoni przez najbliższe trzy wieczory! Taki zestaw leków pozwoli Wam bez przeszkód czerpać radość z weekendu, nawet w obliczu mocno chimerycznej pogody! Do widzenia i zapraszam na kontrolę za tydzień!

Kaaku

Oceń bloga:
31

Czy śpisz w nocy z misiem, bo boisz się ciemności?

Nie, to ciemność śpi z misiem, bo boi się MNIE!
116%
Tak, śpię z 400-kilowym niedźwiedziem czarnym
116%
Sen? A co to takiego?
116%
Pokaż wyniki Głosów: 116

Komentarze (78)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper