W co gracie w weekend? #107

BLOG O GRZE
761V
W co gracie w weekend? #107
Daaku | 17.07.2015, 13:40
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W dzisiejszej odsłonie trochę klimatów filmowych. Na tapecie "1984", cykl "Indiany Jonesa" i "Babe: Świnka z Klasą".

Freedom Wars (PS Vita, Dimps 2014)

Pobudka, Grzeszniku! Wita cię twój najlepszy kumpel i motywator, Percy Propa! Dlaczego jeszcze jesteś w łóżku? 100 lat do wyroku za złamanie Regulaminu Ludowego, zapis o przekroczeniu dozwolonej dawki snu! ...Nie powiesz mi chyba, że spałeś NA LEŻĄCO? 300 lat do wyroku za złamanie Regulaminu Ludowego, zapis o spoczynku w niedozwolonej pozycji! Czemu mi to robisz? Czemu robisz to nam wszystkim?... Milczysz? 200 lat do wyroku za złamanie Regulaminu Ludowego, zapis o utrzymaniu bezproduktywnej ciszy! Migiem wyskakuj z celi zapisać się na misję, abyś przestał być bezużytecznym marnotrawieniem zasobów. Twój Panopticon na ciebie liczy!... Ale nie biegiem, 200 lat do wyroku za złamanie Regulaminu Ludowego, zapis o nadmiernym przemęczaniu ciała! Już gotowy? Twoje Akcesorium nie odstąpi cię ani na krok, abyś pod jego czujnym okiem nie dopuścił się dalszych uchybień od dozwolonych norm. Ruszaj do boju i Ku Wspólnemu Dobru! Żegna cię twój najlepszy kumpel i motywator, Percy Propa!

 

...Tak mniej więcej wyglądałby każdy twój poranek, gdyby przyszłoby ci być Grzesznikiem w świecie Freedom Wars. Świat, jak znamy, został wyjałowiony do cna, a resztki ludzkości upakowane zostały w pięćdziesięciu fortecach-więzieniach, zwanych Panopticonami. Jeżeli masz wykształcenie inżyniera albo jesteś uczonym, możesz zaliczać się do szczęściarzy - będziesz prowadził normalne życie, a Panopticon będzie zaliczał cię w poczet cennych surowców (przynajmniej dopóki, dopóty wspierasz rozwój swojej ojczyzny). Gorzej, jeśli zaliczasz się do tych, którzy nie mogą bezpośrednio przyczyniać się do wzrostu gospodarczego - stajesz się wtedy Grzesznikiem, człowiekiem od brudnej roboty i przedstawicielem najniższego szczebla drabiny społecznej. Ponieważ jesteś tylko bezproduktywnym pasożytem na ograniczonych surowcach ogółu, masz wobec swojego Panopticonu dług, który musisz odpracować... tak wstępnie przez milion (1.000.000) lat. Resocjalizacja będzie obejmować misje zwiadowcze, obronę murów czy odbijanie siły roboczej z rąk innych państw, a każda udana misja uszczupli nieco twoje zobowiązania względem Tego Najtwojszego.

 

Gorzej, jeśli do zbierania surowców wróg zaprzęgnie Porywaczy - samobieżne maszyny wyposażone w komory, w których zamykają zmieniających właściciela inżynierów. Twoim celem jako Grzesznika jest pozbywanie się zagrożenia i niesienie ratunku porwanym - co możesz czynić nie tylko za pomocą kilkunastu rodzajów broni (od mieczy przez karabiny maszynowe po ciężką artylerię), ale także dzięki Ciernistemu Biczowi - owiniętemu wokół twojej ręki przyrządowi służącemu do pętania wrogów i szybkiego poruszania się po polu walki. Opis zalatuje nieco anime Attack On Titan i tak też się prezentuje - operowanie biczem szybko wchodzi w krew i jest bardzo intuicyjne, a jego właściwości nie kończą się wyłącznie na ofensywie. W zależności od jego typu możemy także wskrzeszać poległych towarzyszy na odległość, chwytać znajdujące się w oddali skrzynki z amunicją i stawiać redukujące obrażenia bariery.Każdemu graczowi towarzyszy w walce doglądające go Akcesorium - android wyposażony w wybrany przez nas ekwipunek, któremu możemy wydawać rozkazy.

 

Głównym zarzutem, jaki miałbym wobec gry, jest nieuregulowany poziom trudności. O ile misje fabularne to zwykle kaszka z mleczkiem, w których rzadko kiedy zdołamy się spocić, tak już zadania poboczne (zwłaszcza te na wyższych rangach) to na polu innych reprezentantów gatunku przegięcie. Częste walki z dwoma Porywaczami naraz, wspomaganymi nierzadko przez upierdliwą i respawnującą się piechotę, to główny powód frustracji i zmarnowania prawie godziny na bezowocnej próbie zaliczenia misji. Drugim powodem jest nieścisłość celów misji - gra podaje nam w opisie, z kim mamy walczyć, jednak konieczność przebrnięcia przez nieraz pięć Porywaczy pod rząd to zadanie, którego nie dałby nam nawet dragoniański szef gildii w Monster Hunterze. Do późniejszych zadań lepiej podchodzić więc w trybie sieciowym - z trzema innymi graczami, którzy na pewno okażą się bardziej przydatni od przydzielanych przez grę botów. Przez tą ułomność Freedom Wars stawiam więc niżej God Eatera (z którym łączy go wiele cech wspólnych), Soul Sacrifice czy Toukidena. Monster Hunter, mimo że na 3DSie, wciąż pozostaje w tym gatunku  bezkonkurencyjny.

"Jeden przeciwnik nie stanowi zagrożenia, ale dwóch to już stanowczo za dużo" - jedno z praw Murphy'ego dotyczące wojskowości

 


Uncharted: Złota Otchłań (PS Vita, 2011 Bend Studio)

Dobra gra przygodowa powinna rozpoczynać się od mocnego uderzenia. Na przykład strzelaniny. Albo budującej podwaliny pod dalszą historię retrospekcji. Albo retrospekcji ze stanowiącej mocne uderzenie strzelaniny. Wtedy hit jest prawie że murowany. Grze z serii Uncharted nie jest to potrzebne, bo marka ta sama w sobie jest gwarancją sukcesu, ale niektórych kliszy po prostu szkoda nie pielęgnować.

Podróże kształcą. Piękne widoki można podziwiać...

 

Złota Otchłań zabierze tym razem Drake'a do Panamy, gdzie jako specjalista od pradawnych kultur ma pomóc w wydobyciu artefaktów Jasonowi Dante - szemranemu kolekcjonerowi antyków, który z archeologią ma tyle wspólnego, co wyniki sprzedaży konsol z kulturalną wymianą opinii. Sprawy szybko przybierają niespodziewany obrót, gdy do dwójki podróżników dołącza Marisa Chase - wspólniczka Dantego, a na ich drodze staje właściciel ziem - generał Guerro, u którego chlebodawca Drake'a widocznie zapomniał wyrobić pozwolenie na wykopki. Dalszy rozwój sytuacji to przewidywalna, ale widowiskowa jazda bez trzymanki, w której główną rolę odgrywa konflikt Konkwistadorów z Wizygotami oraz ojciec Chase, który zaginął podczas próby rozwiązania ich zagadki.

... i o kondycję zadbać...

 

Pod względem technicznym gra to najwyższa liga exów na Vitę. Mimo faktu, że za deweloperkę odpowiadały nie znane ze stacjonarnych odsłon Psiaki, a podległe Sony Bend Studio - podczas rozgrywki nie ma powodów do odczucia różnicy. Drake'a prowadzi się z taką samą łatwością (chętni mogą wspomagać się ekranem dotykowym), na znalezienie wciąż czekają tony ukrytych znajdziek, a historia porywa równie zgrabnie, co poprzednie. Walkę oraz eksplorację wzbogacono o wykorzystanie funkcji sprzętowych konsolki, a podczas gry napotkamy też minigierki w rodzaju obracania i czyszczenia znalezisk, składania do kupy kawałków podartych dokumentów czy obrysowania konturów piktogramów węglem. Za mną raptem jakieś 30% całości przygody, ale niech mnie diabli, jeśli nie mam podczas przechodzenia więcej radochy niż podczas maratonu filmowego Indiany Jonesa!

... i ciekawych ludzi poznać.

 


Goat Simulator (X360, Coffee Stain Studios 2014)

Ładowanie planszy Goatville (jak Smallville, ale z kozami). Sesję zaczynam z przytupem, atakując pobliską szklarnię i wybijając się z pozostawionego pod oknem materaca na drugie piętro. W środku zbieram ukrytą statuetkę Sanctum 2, a w pokoju jadalnym urządzam domownikom prawdziwe tornado. Wpada trik Rodzinny Obiad i dodatkowy mnożnik do punktacji. Wykopuję szybę w oknie i skaczę na trawnik - a w zasadzie na fajerwerka, który wysyła biedną kozę prawie że na orbitę. Po detonacji na znacznej wysokości truchło rogatego bezwładnie opada na pobliski plac budowy, ale to za mało, aby go położyć - szybkie przełączenie ragdolla i znowu jesteśmy na nogach. Mamy tutaj mnóstwo opcji - wspiąć się na dach pobliskiego budynku, aby wybić się z pozostawionej na niej trampoliny na szereg innych? Czy może lepiej na wysokiego żurawia, aby na jego szczycie próbować polizać przelatującą lotnię? A może trzymać się gruntu i wskoczyć
Na Krzywy Ryj na pobliskiego grilla, lub też spuścić na imprezkę wielki głaz z pobliskiej góry? A jak na nie wystarczy sadyzmu, to na dokładkę zaciągniemy paru domowników na ukryty przed wzrokiem ciekawskich ołtarz, aby złożyć ich w ofierze i otrzymać Diabelską Kozę?

MICHAEL BAY!

 

Tego typu zabawa trwa w najlepsze, a potem człowiek się dziwi, że zamiast kwadransa spędziliśmy z grą lekką ręką tak ze trzy godziny... Czym jest ten Goat Simulator? Oczywiście jednym z 7.5 najlepszych eksów na Xboxa One według Radesito - co prawda na jego liście tylko Master Chief Collection można de facto liczyć jak tytuł ekskluzywny, ale Radosław jest niczym Spock ze Star Trecka - jego ludzka połowa utrudnia tej wulkańskiej podejmowanie logicznych działań. Ale koniec dygresji - Goat Simulatorowi najbliżej pod względem mechaniki do... Tony Hawk's Underground. Nie spotkamy tu co prawda Bama Margery, ale do naszej dyspozycji oddana zostaje otwarta lokacja, po której możemy śmiało hasać, czesząc triki, wykonując poboczne questy i w następstwie obu tych czynności wywoływać coraz większy chaos i pożogę. Do wyzwań zaliczyć możemy zasilenie kolejki górskiej sześcioma rozsianymi po mapie akumulatorami, wejście na szczyt drapacza chmur nie korzystając z windy czy wyrzucenie innych kóz za ring podczas walk na arenie. Żeby zabawa nam się za szybko nie znudziło, każdą sesję możemy wzbogacić o zmieniającą rozgrywkę mutatory. Wśród podstawowych znajdują się oczywistości w rodzaju podwójnego skoku, plecaka odrzutowego czy zmiatającego wszystko przed nami okrzyku w rodzaju Dragon/Goatborna, a wykonując questy odblokujemy kolejne skórki dla kozy np. takie przyciągające do nas pobliskie przedmioty czy spowalniające opadanie. Łowcy aczików niech mają się na baczności, bo niektóre pucharki wymagać będą od nas nie tylko małpiej zręczności, ale także... metody prób i błędów, bo detekcja kolizji działa na piekne oczy, zebrane przedmioty mają tendencję do wystrzeliwania się gdzieś hen, w planszę, a sama koza jest tak niestabilna, że aż potrzebny jej oddzielny przycisk do włączania/wyłączania ragdolla.

Koza też człowiek - po tygodniu ciężkiej pracy w weekend też chce odpocząć

 

 

To tyle ode mnie. A wy w co będzie grać w weekend?

Oceń bloga:
33

Komentarze (84)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper