KARCZMA - TOP10 (j)RPGów na SNESa

BLOG
2346V
KARCZMA - TOP10 (j)RPGów na SNESa
Senix | 01.03.2015, 14:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Trochę to trwało, zwerbowanie osób do swoich TOP, a potem awaria mojego Vaio i utrata złożonego tekstu. Ale nie wolno sie łamać :) i o to jest. KARCZMOWE i ppe'owe zestawienie 10-ciu najlepszych (j)RPGów na SNESa. Więc bez przedłużania, ZAPRASZAM do lektury.


 

Senix (KARCZMA)

Pamiętacie jeszcze TOP5 (j)RPGów na NESa, bo ja tak. Mieliśmy tam mały dylemat, co tak naprawdę można zaliczyć do jRPGów, RPGów itp. Czy Zelda to RPGie, czy Castlevania w mojej topce, to RPGie lub też Shadowgate w topce Daaka? Ale w mojej opinii każda z wymienionych gier była RPGie. Musieliśmy też wziąć pod uwagę, że ten gatunek wtedy raczkował i w pełni jeszcze nie był określony. Jednak w erze 16-to bitowych konsol, ten dylemat zniknął. Dokładniej pisząc 21 listopada 1990 roku, kiedy na rynku japońskim zadebiutowała nowa konsola Nintendo, pod nazwą Super Nintendo Entertainment System (w skrócie SNES i Super NES), w Europie i USA znana była pod nazwą Super Famicom. Dostarczając nam kontynuacje wielu genialnych tytułów z NESa, takich jak np.: Final Fantasy IV, Final Fantasy VI, nowe Zeldy, kolejne części Dragon Warrior oraz nowe tytuły, takie jak: Chrono Trigger, Star Ocean czy Mother. Dlatego też rozwój gatunku (j)RPGie tak naprawdę zaczął się na SNESie, a nie jak niektórzy twierdzą, że na PSXie. Wtedy mieliśmy złoty okres tego gatunku. Dobra widzę, że już zaczynam przynudzać, tą historią, więc zapraszam to zestawienia topek Rogera, Wojtka, Zaxa, Daaku, Astarell'a, kubbu i mojej. Zaczynajmy!

10. Addams Family Values:

Zdziwieni? Co tu robi Rodzina Adamsów? Też się zdziwiłem, gdy niedawno odkryłem tego action-RPGie, przez którego z mojej topki wyleciała cała seria Breath of Fire z SNESa (część pierwsza i druga). Ale nie mogło być, bo gra ma fajny klimat, który wciąga. W dodatku w grze znajdziemy zagadki. Jest to po prostu perełka z SNESa, o której pewnie mało osób słyszało.

9. Sailor Moon:Another Story:

Tak wiem, ale przecież to była manga i anime dla małych dziewczynek, a gra trochę kulała gameplayowo (walki). Mi to osobiście nie przeszkadzało i przyznaje się tutaj, że jestem fanem tego uniwersum, a Usagi wymiata. Poza tym Umino, to był kozak. Wracając go samej gry. Gameplayowo, trochę wkurzała, ale za to nadrabiała dźwiękiem i oprawa graficzną, która stałą na dobrym poziomie. Oraz ciekawa fabuła, którą jednak mogli zrozumieć tylko fani anime lub mangi, z tego względu, że działa ona się pomiędzy filmem Sailor Moon S i serią Sailor Moon SuperS. Dodatkowo jak dobrze pamiętam, mogliśmy mieć aż pięć czarodziejek w drużynie naraz i żaden inny jRPG, tego nie miał. Dopiero na PSXie Suidoken zwiększał tą ilość do sześciu osób w ekipie.

8. Super Mario RPG:Legend Of The Seven Stars:

Powód jest jeden, a mianowicie taki, że myślałem, że połączenie Mario z gatunkiem RPGie nie może się udać. A udało się wyśmienicie. Co do reszty, to Daaku i kubbu napisali już wszystko, a ja nie będę się powtarzał.

7. Secret of Mana:

Według mnie jeden z kultowych jRPGów Squaresoftu i prekursor jeszcze lepszego Legend of Mana. Ciekawa zabawa z Maną, a dodatkowo fabuła, która mnie wciągnęła. Atutem jest też doskonała oprawa graficzna, która chyba wyciskał możliwości SNESa.

6. Star Oceans:

Początek kosmicznej sagi i kolejny prekursor jednego z najlepszych jRPGów z PSXa, czyli Star Ocean: The Second Story. Atutem tej gry jest to, że możemy zwiedzić różne światy. Poznać różne kultury i rozwój mieszkańców planet, które odwiedzimy. Jest to też pierwszy nie fantasy-gatunek RPGie, a s-f, które wciąga swoja fabuła. Dodatkowo genialny gameplay w walkach, który można sobie szybko opanować.

5. Dragon Warrior (Quest – V, VI):

Jak tutaj wybrać jednego Dragon Warriora? No właśnie jest to trudne. Dlatego też postanowiłem wrzucić dwie części, które ukazały się na SNESa i nie są reedycjami z NESa. Do tego dochodzi poziom trudności, który nie jest za łatwy i nieraz się pewnie na wkurwiacie, że przeciwnicy są za silni. A wy giniecie. Ale i tak najważniejszą kwestia w tej serii jest to, że Akira Toriyama znany z serii Dragon Ball odpowiadał za wygląd postaci. Od który aż wali nawiązaniami (wygląd) z bohaterami DB.

4. Front Mission:

Mechy, mechy, fabuła, system turowy, mechy, ciekawe postacie, s-f, mechy... I kolejna nowa seria, dzięki której na PSXa mogliśmy zagrać w najlepszą część serii, czyli Front Mission 3. Szkoda, że jednak Square Enix zmieszało serie z błotem. P.S. Daaku zgadzam się z Tobą w 100%.

3. Final Fantasy IV:

Najlepszy Cid ever, w całym uniwersum. Szalony pilot-wariat. Do tego jedna z moich ulubionych postaci kobiecych z FFa – zielonowłosa Rydia. Ciekawa fabuła o Kainie i Cecilu oraz zwrot akcji.

2. Chrono Trigger:

Przez dłuższą chwile zastanawiałem się czy CT nie wstawić na pierwsze miejsce, ale w moim rankingu cenie sobie wyżej FFVI(patrz w dół czemu). Za co można pokochać CT, za klimat, a dokładniej za ten magiczny klimat. Za ciekawe postacie, bo w której grze macie Robota, Ropuchę lub kobietę Jaskiniowca? Do tego dochodzi ciekawa, ba wciągająca fabuła oraz podróże w czasie.

1. Final Fantasy VI:

Co jest takiego, że cenie sobie wyżej FFVI od CT. No właśnie nie cenie sobie, bo oba tytuły są GENIALNE, ale w tym wypadku. Przemawia do mnie bardziej klimat i design FFVI. Do tego dochodzi dwóch antagonistów w osobach Kefki i Ultrosa. Ten pierwszy do dobry psychol-klaun i nawet Joker przy nim wymięka, a Ultros, to po prosty ośmiornica, która mnie rozpierdala, przy każdym pojawieniu się w grze. Poza tym, w tym FF mamy największą ilość grywalnych postaci + największą ilość summonów do zdobycia. Mógłbym jeszcze tak pisać, ale oddaje już głos, a dokładniej klawiaturę innym.

P.S. Zapraszam do topki Rogera oraz topki Zaxa, którym trułem tyłek, aby zestawili swoje TOP (dzięki Roger i Zax, za to, bo wiem, że jesteście zajęci pisaniem dla PSX Extrema).

Top 8 (j)RPGów na SNESa według Rogera (ppe):

8. Earthbound

7. Mario RPG

6. Secret of Mana

5. Breath of Fire

4. Final Fantasy V

3. Zelda: Link to the Past

2. Final Fantasy VI

1. Chrono Trigger

Top 8 (j)RPGów na SNESa według Zaxa (ppe):

8. Final Fantasy IV

7. Front Mission

6. SuperMario RPG

5. Ogre Battle: The March of the Black Queen

4. EarthBound

3. Secret of Mana

2. Final Fantasy VI

1. Chrono Trigger

 

 

Wojtek (ppe)

Tworząc podobne rankingi zawsze mam spory problem. Pamięć trochę zawodzi i często trudno mi przygotować takie zestawienie. W czasach SNES-a wiele pozycji prezentowało świetny poziom. Teraz produkcje są inne, głupsze, ale nie o tym miałem... Czy wybiorę tutaj najlepszą dziesiątkę? Trudno powiedzieć, na pewno będą to gry, które dobrze wspominam i w które na pewno warto zagrać! Chociaż mam wrażenie, że gdybym przygotowywał podobną listę jutro, to kilka gier mógłbym wrzucić na inne miejsca...

10. Illusion of Gaia – graliście? To na pewno wiecie, dlaczego akurat ten tytuł zamyka mój ranking. Jest to ciekawa pozycja, chociaż w moim odczuciu odrobinę słabsza od wyżej wspomnianych. Jeśli nigdy nie mieliście okazji zapoznać się z tym tytułem, to zróbcie to dla samego systemu rozwoju bohaterów. Inaczej, ale dobrze!

9. Super Mario RPG - Legend of the Seven Stars – nie wiem jak to się stało, że ten tytuł mi umknął. Dopiero niedawno miałem okazję zapoznać się z tą opowieścią Mariana i chociaż na początku byłem bardzo sceptycznie nastawiony, to w ostatecznym rozrachunku… Jest to ciekawy eksperyment, którego warto spróbować.

8. Lufia 2 - Rise of the Sinistrals – przygotowując ten ranking wiedziałem, że nie mogę zapomnieć o tej produkcji. Nie ze względu na historię, nie ze względu na walkę, a świetnych przeciwników. Kawał dobrej roboty wykonali panowie z Neverland! Szkoda, że ta seria nie wpadła na wielkie konsole…

7. EarthBound – zastanawiacie się co tutaj robi ta gra? To może nie jest typowy jRPG, ale na pewno warto zapoznać się z tą nietypową pozycją. Właśnie ta „odmienność” sprawia, że warto zainteresować się przygodą Nessa.

6. Final Fantasy II (IV) – druga (Senix: czwarta według numeracji europejskiej) odsłona tej serii to wyjątkowy projekt, który nie znalazł się tutaj bez przyczyny. Bez większych innowacji, ale z naprawdę świetnie przedstawionym konfliktem. Świat i wydarzenia zostały w tym projekcie świetnie przedstawione.

5. Breath of Fire II – długo zastanawiałem się, którą odsłonę BoF wrzucić do tego rankingu. Myślę, że jednak w dwójka była odrobinę ciekawsza. Opowieść Ryu, potrafi wciągnąć, bo zemsta w japońskim klimacie zawsze smakuje dobrze.

4. Secret of Mana – pozycja ze świetnym systemem rozgrywki i całym światem. W moim odczuciu gra posiada odrobinę słabsze postacie od wcześniej wspomnianych tytułów, ale naprawdę warto zagrać!

3. Final Fantasy III (VI) – dlaczego akurat trójeczka (Senix: szósta według numeracji europejskiej)? Bo zawsze chętnie wracam akurat do tej odsłony. Ciekawa opowieść, mój ulubiony system walki i można grać, grać, grać!

2. The Legend Of Zelda: A Link To The Past – Link jak to Link… Zawsze świetny? Trzecie odsłona to kawał świetnej przygody, ale ja chyba nigdy nie zapomnę jak się ekscytowałem grafiką w A Link To The Past… Stare dobre czasy.

1. Chrono Tigger - mam do tej historii wielki sentyment. Moje pierwsze spotkanie z tym tytułem było magiczne. Grałem, grałem, poznawałem, walczyłem. Miałem 9/10 lat? Później powróciłem do tego tytułu na innych platformach - za każdym razem było świetnie!

 

 

Daaku (Karczma)

Witam wszystkich czytelników Karczmy! Swego czasu miałem okazję, za sprawą Senixa, ułożyć 5-kę najlepszych tytułów RPG z NESa. Dzisiaj przeskakujemy do przodu o jedną generację - SNES wraz ze swoim dobytkiem zastał mnie w życiu na etapie zapoznawania się z „tym, co było między Pegasusem a PSXem”, co pozwoliło mi własnoręcznie zapoznać się z paroma kamieniami milowymi branży gier. Poniższe zestawienie pewnie nie wywoła już takich kontrowersji jak poprzednie, ale bądźmy dobrej myśli wink
 

10. Dragon Ball Z: Legend of Super Saiyan (Bandai, 1992):

Pozycja dziesiąta, ale nie mniej honorowa, przypada tytułowi z oprawą pomstującą o kryminał dla twórców, ale wspominam go bardzo miło. Seria o Smoczych Kulach doczekała się na NESie trylogii niby-planszówek, a Legend of Super Saiyan był już podejściem bliższym gatunkowi RPG, z większą swobodą zwiedzania i nielicznymi, ale obecnymi sub-questami.

9. Final Fantasy IV (Square, 1991):

Nieporównywalnie większy sentyment mam do 5. i 6. części Ostatniej Fantazji, nie oznacza to jednak, że „czwórka” jest od nich wyraźnie gorsza. Po prostu przygoda Bartza wygrywa systemem profesji, a Locke'a i Terry - fabułą oraz postaciami, a Cecilowi i jego legendarnej "duchowej przemianie" po prostu czegoś na tych polach brakuje.

8. Super Mario RPG: Legend of the Seven Stars (Square, 1996):

Kto mógł przewidzieć, że po mrowiu gier wydanych na konsolę Nintendo, a nawet przeszczepieniu ich flagowej serii na grunt RPG, Squaresoft odwróci się od giganta z Kioto, w następnej generacji rozpieszczając dla odmiany PlayStation i jego pojemne CD? Choć do bólu słodkie i przyjemne dla oka, Super Mario RPG potrafił też wyraźnie nakreślić członków drużyny oraz dodać turowemu systemowi walki zręcznościowego sznytu.

7. Secret of Mana (Square, 1993):

Przygoda w świecie Many bardzo różniła się od gier z serii Final Fantasy, z których do tej pory znane było Square. Baśniowy, kolorowy świat, na który bohater mógł wpływać w czasie rzeczywistym (ścinając mieczem połacie trawy czy toporem mniejsze drzewka) wyraźnie odcinał się od dość stonowanych lokacji i mapy świata z „Fajnali”. Z kolei pod względem systemowym, sterowanie postacią w ośmiu kierunkach oraz ustawienie kamery zaobserwować będziemy mogli w kolejnych po SoM nowych markach firmy.

6. Ogre Battle: The March of the Black Queen (Quest, 1993):

Przypominający na pierwszy rzut oka bardziej strategię niż RPG, tytuł od Questa już od początku serwował parę niespotykanych wcześniej pomysłów, np. poddając nas testowi psychologicznemu sprawdzającemu naszą mentalność jako dowódcy. Również obecny podczas rozgrywanych na dużych mapach potyczek system karmy zaskakiwał - im większą przewagę nasze oddziały miały nad wrogiem, tym gorsza była nasza sytuacja! Taktyczne zarządzanie jednostkami okazywało się niekiedy wręcz nieodzowne, bo to od karmy uzależnione były awanse jednostek oraz możliwe zakończenia.

5. Secret of Evermore (Square Soft, 1995):

Można powiedzieć, że Secret of Evermore jest zarówno rozwinięciem, jak i przeciwieństwem opisywanego wcześniej Secret of Mana. Rozwinięciem - ponieważ zapożycza z niego założenia gry oraz system walki. Przeciwieństwem - ponieważ baśniowy świat zastępuje bardziej realistycznym, opartym o epoki historyczne. Również stylistyka oraz oprawa A/V odcinają się od Many mrocznym, niepokojącym, niekiedy bliskim horrorom klimatem.

4. Final Fantasy V (Square, 1992):

Przygody łobuziaka Bartza i spółki były tematycznie nieco lżejsze od tych Kaina (choć i tutaj przyjdzie nam się w swoim czasie pożegnać z jednym z towarzyszy...), ale nie to było dla mnie solą „piątki”. Był nią system profesji, który sprawiał, że do każdego kolejnego Kryształu pędziłem pełen oczekiwań co do nowych zdolności i możliwości. Wynajdywanie najbardziej zbalansowanego składu drużyny, łączenie ich umiejętności i eksperymentowanie z ekwipunkiem - od tej pory właśnie to będzie mnie najbardziej kręcić w gatunku. Nieważne, czy będę już grał w Final Fantasy Tactics, czy w Bravely Default.

3. Front Mission (Square, 1995):

Moja fascynacja budowaniem człekokształtnych mechów w oparciu o dostępne części (czym większy wybór, tym lepiej) zapoczątkowała seria Armored Core (PSX), ale gdyby zamiast PlayStation pod telewizorem zawitał wcześniej SNES - taką iskrą byłby właśnie Front Mission.

Sam konflikt między OCU a USN osadzony w niedalekiej przyszłości na Wyspie Huffmana to materiał na ciekawą, militarną opowieść, ale to składanie i uzbrajanie machin wojennych naszej stale rosnącej kompanii stanowiło o sile gry. Dodajmy do tego różne klasy broni, samo-aktywujące się wzmocnienia i system walki oparty o atakowanie części ciała wrogów, a otrzymamy zaczątek wspaniałej serii. Serii, która zdaje się zdechła po blamażu zwanym Front Mission Evolved...

2. Chrono Trigger (Square, 1995):

Bodaj pierwsza gra RPG obracająca się wokół podróży w czasie i teorii multiverse - i robiąca to bez potykania się o nieścisłości i właściwe tematowi klisze. Historia Crono ma w sobie wiele elementów, które pomagają zapamiętać ją na długo - design szefującego zwykle Dragon Questom Akiry Toriyamy, nastrojową muzykę Yasunoriego i Uematsu, system walki oparty o ataki drużynowe, MASĘ pobocznych questów... no i bossa często porównywanego do Gigyasa z Earthbound. Ukończyłem na SNESie, na PSXie i na DSie, a w razie kolejnego portu - nie odmówię sobie także czwartego przejścia. Dla tej wielkiej gry warto.

1. Final Fantasy VI (Squaresoft, 1994):

Moim pierwszym „Fajnalem” było Final Fantasy VII z PSXa (dobry argument dla obrońców Lightning o „zaślepieniu nostalgią”), co z miejsca powinno czynić go moją ulubioną odsłoną, ale to odkryta po latach „szóstka” zajmuje u mnie to zaszczytne miejsce. Trawiony wojną i uciskiem Imperium Gestahl świat, prowadzone przez wojsko eksperymenty na ludziach, moralne dylematy między wysokimi rangą wojskowymi, niepoczytalny dowódca mogący zrealizować swój syndrom boga... Z tym wszystkim musimy zmierzyć się, kierując grupą ludzi wielu miejsc, klas i światopoglądów, którym Imperium odebrało to, co kochali. Bardziej od ocierającego się o miejską legendę remake'u FF7 chcę zobaczyć takowy remake części szóstej - w dzisiejszej oprawie i bez cenzury wątków, które już na SNESie potrafiły być niezwykle wymowne...

 

 

Astarell (Karczma/PSSite)

Moja przygoda ze SNES-em zaczęło się bardzo późno, w każdym razie konsola miała już od dobrych kilku lat status retro. Przyznaje bez bicia, że w poznawaniu tego kultowego sprzętu pomagała mi emulacja na PC oraz PS2. Wiem, że niektórzy traktują emulację na równi piractwem, aczkolwiek to już każdy we własnym sumieniu musi rozstrzygnąć jak to jest naprawdę. Słaby PeCet powodował, iż zamiast w gry typowo komputerowe zagrywałem się masowo w tytuły z Super Nintendo. Z czasem zakochałem się w tamtejszych japońskich RPG. W każdym razie to ta platforma ma największą ich bazę, której ilościowo nie pobito jak do tej pory ani wcześniej ani później. Procentowo zawiera też najwięcej tytułów wydanych w zrozumiałym języku a ich liczba systematycznie się zwiększa dzięki fanowskim tłumaczeniom. Praktycznie tylko tutaj możemy pograć w jRPGi po polsku (oczywiście na innym sprzęcie też można, ale zwykle to wyjątek niż reguła). Odnośnie zestawienia to trudno było wybrać sztandarowe produkcje, bowiem w sumie na opisywanym sprzęcie ciężko znaleźć słabą grę. Początkowo planowałem ruszyć w pełen subiektywizm jednak po zastanowieniu doszedłem do wniosku, jeżeli ma być to TOP 10 to gry powinny pochodzić raczej z mainstremowego nurtu, co nie znaczy że trzymałem się sztywno tej linii dorzucając także te mniej znane.

10. Front Mission - grę wypróbowałem w ramach odmiany od typowych japońskich klimatów fantasy bądź kosmiczno-futurystycznych tytułów. Udowadnia, że roboty bojowe mają prawo bytu w świecie jaki znamy. Strategia - jRPG rozgrywająca się wprawdzie w przyszłości aczkolwiek nie tak odległej. Śledzimy losy grupki najemników pilotujących Wanzery walczących w konflikcie dwóch państw o panowanie nad wyspą Huffman. Oczywiście z czasem nabierają wstrętu do wojny i starają się ją zakończyć. Standard fabularny, chociaż opowieść śledzi się z przyjemnością. Siła tytułu objawia się jednak w czymś innym, w olbrzymich jak na tamte czasy możliwościach kreacji naszych Wanzerów. To gracz decydował jakie podzespoły zastosuje łącznie z ich kolorem. Co ciekawe wszystkie wprowadzane zmiany widoczny były na mapie strategicznej. Naprawdę dobry początek zacnej serii. Tytuł przetłumaczono przez fanów na język polski, aczkolwiek niezbyt udanie moim zdaniem.

9. Lufia 2 - pierwsza Lufia nie była niczym niezwykłym i średnio mi podeszła, więc wpis dotyczy tylko części drugiej, pod każdym względem poprawionej. Mamy tutaj do czynienia z prequelem, więc znajomość jedynki nie jest konieczna. To, co wciąga najbardziej to wyraziste kreacje bohaterów, dla których to śledzi się całą opowieść. Autentycznie byłem zainteresowany bardziej nimi niż samą fabułą, która chociaż ciekawa, nie wybija się ponad poziomy. Przy okazji rozgrywka została okraszona wieloma zagadkami do rozwiązania i sekretami do odkrycia. Dość oryginalny jest system eksploracji lochów, gdzie poruszamy się symultanicznie wraz z przeciwnikami. Dodatkowo istnieje motyw zbierania potworków dla lubiących pokemony, które pomagają nam w walce a odpowiednio karmione ewoluują w potężniejsze wersje. Z drugiej strony nie jest to obowiązkowy element zabawy, więc można go sobie darować.

8. Fire Emblem (cała seria) - japońskie spojrzenie na znane na klimaty europejskiego średniowiecza. W każdym razie gry zrobiono na kształt eposów z tamtego okresu. Mamy więc walecznych rycerzy, podstępne zło, chytrych i sprytnych polityków, magię oraz siły nieczyste a na końcu zawsze zemsta i zwycięstwo sił dobra. Niby nic nowego, ale klasyka zawsze w cenie a tutaj jest naprawdę przyjemna bez nadmiernego epatowania przemocą, ale też bez infantylizacji tematu. Gros zabawy stanowią strategiczne bitwy na wzór tych znanych z Shining Force czy Langrisser aczkolwiek ich rozmach jest mniejszy. Każda jednostka na planszy to pełnoprawny bohater opowieści a jego śmierć jest praktycznie nieodwracalna, co wymusza dokładniejsze planowanie starć. Wojakom wydajemy tylko polecenia, a walczą już na własną rękę. Jako że SF przynudza a Langrisser to wyższa szkoła jazdy, Fire Emblem to doskonała pozycja by zacząć przygodę z taktycznymi RPGami. Większość odsłon na SNESie nieformalnie przetłumaczono na język angielski.

Senix: Na SNESa ukazały się trzy części Fire Emblem, a są to: Fire Emblem: Mystery of the Emblem (Fire Emblem: Monshō no Nazo)Fire Emblem: Genealogy of the Holy War (Fire Emblem: Seisen no Keifu)Fire Emblem: Thracia 776.

7. Treasure of Rudra's - produkcja od Squaresoftu, która oficjalnie nie pojawiła się na zachodzie, aczkolwiek od niedawna istnieje angielska łatka. Akcja dzieje się świecie, którym co jakiś czas rządzi inna rasa. Każda ma na to przeznaczone 4000 lat po czym schodzi z kart historii. Teraz panują ludzie, ale ich władza właśnie dobiega kresu. Co ciekawe nie dostaliśmy jednej fabuły, ale aż trzy. Sami wybieramy głównego bohatera, którego oczami będziemy śledzić rozwój wydarzeń. Każdy zbiera tez własną drużynę i ma 100 dni na uratowanie ludzkości. Tyle, że oprócz czasu wrogami są także przyszli beneficjenci... Klimaty średniowieczno-techniczne trochę jak w Star Oceanie i ładna grafika. Nowością jest fakt że możemy zapamiętać zaklęcia przeciwników zapisać je w naszym notatniku i użyć ich przeciwko nim. Sami tez możemy tworzyć własne czary. Niestety ich liczna jaką możemy zanotować, chociaż spora, jest jednak ograniczona. Bardzo przyjemna produkcja udowadniająca, że Square miało dryg nie tylko do „fajnali”.

6. Final Fantasy VI - co tu dużo mówić jak dla mnie najlepszy fajnal z całej serii. Wizualnie wygląda niepozornie ale to tylko złudzenie, bowiem ubogie opakowanie skrywa piękne wnętrze. To właśnie fabuła i postacie są motorem napędowym tytułu a nie w sumie prostacki gameplay. Brak jednego przewodniego bohatera powoduje, iż dostajemy naprawdę wiele wątków scenariuszowych, które zgrabnie łączą się w całość. Przy okazji to pierwsza gra, z serii, gdzie przeważają elementy steam-punkowe i techno-średniowieczne w odróżnieniu od raczej baśniowych klimatów poprzednich części. Dość mroczna atmosfera a przy tym brak osładzania wielu poważnych tematów powodowało, że gra raczej przeznaczona była dla starszych odbiorców. Ogólnie produkcja składa się jakby z dwóch autonomicznych scenariuszy a główny boss nawet dzisiaj ma status kultowego. Spolonizowana przez wielbicieli.

5. Tales of Phantasia - często początki serii zaczynają się dość niepozornie, wspomniany tytuł nie był jakąś super przełomową pozycją, ale wśród jRPG-owej braci ma status kultowej. Owszem z perspektywy czasu możemy mówić o oryginalnym systemie walki; ślicznej, bogatej w szczegóły grafice czy niesamowicie wciągającej i rozbudowanej opowieści. W tamtym okresie była to jednak jedna z wielu nowatorskich produkcji, wcale nie skazana na sukces. Miała jednak w sobie jakąś tajemniczą magię i wielkie pokłady grywalności, które i mnie ujęły, wiec trafiła do tego zostawienia. Czasem trudno powiedzieć dlaczego jedne tytuły sie wybijają a o innych się zapomina. Jeśli chodzi o SNESa, ToP oficjalnie nie ukazał się poza Japonią, ale fani zadbali o jej anglojęzyczną wersje oraz spolonizowanie!

4. Der Langrisser - po prawdzie to Langrisser II, przybysz z konsoli Sega Genesis znacznie poprawiony i rozbudowany w stosunku do oryginału. Strategiczny jRPG przy którym wreszcie możemy się poczuć jak ktoś dowodzący prawdziwą armią a nie ustawką kibiców jak w znacznej części gier z tego podgatunku. Właśnie walki stanowią miód i esencję całej rozgrywki, fabuła nieco na dalszym planie, lecz na pewno nie można odmówić jej uroku. Typowy motyw: armia buntowników kontra złe imperium. Inna sprawa, ze wraz z rozwojem akcji można przejść na przeciwną stronę barykady, co naprawdę zachęca by ponownie zagrać w grę. Jak wspomniałem tym razem wzniesiemy się na wyższy poziom kunsztu taktycznego mając na podorędziu ośmiu dowódców, ale z każdy nich ma pod komendą nawet 8 drużyn, co daje gigantyczną liczbę prawie 70 (teoretycznie) jednostek pod kontrolą gracza, więc bitwy bywają naprawdę długie zwłaszcza że wroga jest często dwa razy więcej. Można spokojnie testować rady mistrza sztuki wojny - Sun Tzu. Grafika pola walki jest szczegółowa nie tracąc przy tym na przejrzystości. Gra oficjalnie nie pojawiła się na zachodzie, ale posiada nieformalne tłumaczenie na język angielski.

3. Terranigma - większość gier jRPG polega na tym by uchronić świat przed zagładą a ile polegało na jego odbudowie a później obronie? Przynajmniej za czasów SNESa chyba takowej nie było. Wcielamy się w rolę Arc'a - młodzieńca żyjącego w ostatniej ostoi ludzkości, który zmuszony okolicznościami musi postawić całą Ziemię dosłownie na nogi. Zaczynamy od nagich kontynentów, poprzez rośliny, zwierzęta na ludziach kończąc. Na tym zabawa się nie wyczerpuje, bowiem później doglądamy naszego dzieła. Niektórzy porównywali nieco na wyrost ten tytuł do serii Cywilizacja, chociaż rzeczywiście w jakiś sposób dbamy o rozwój ludzkości. Z drugiej strony można to rzucić w diabły i podążać za świetną, filozoficzną fabułą dotyczącą czasu i przemijania, ale także odrodzenia. Rozgrywka w sumie bardzo prosta, walka zbliżona do tej z Diablo, lecz trafiają się elementy rodem z gier przygodowych, kiedy trzeba wykorzystywać specjalnie przedmioty. Pewną wadą jest nudny początek oraz fakt że nie zbieramy drużyny. Gra zaliczana jest do trylogii Soul Blaze, ale nie trzeba znać poprzedniczek by się dobrze bawić. Fani także ten tytuł spolonizowali.

2. Star Ocean - tytuł (w wersji SNES) oficjalnie nie ukazał się poza Japonią, ale wielbiciele własnym sumptem przetłumaczyli go na język angielski. Sprawa ciekawa, bo za produkcją częściowo stoją ludzie odpowiedzialni za Tales of Phantasia, co wyjaśnia wiele zbieżności i podobieństw. SO jest po prostu zbiorem pomysłów, które nie przyjęły się w ToP. Niektórzy twierdzą że gra powstała na tle fascynacji Star Trekiem, ale w tym czasie złoty wiek serialu już dawno przecież minął. Podobnie jak w Talesach sci-fi spotyka średniowiecze, ale odwrotnie niż tam nacisk położony jest na to pierwsze. Rzecz rozpoczyna się na planecie Roak, gdzie nie dotarła jeszcze wysoka technika, a która została nawiedzona przez tajemniczą plagę. Trójka przyjaciół wybiera się na poszukiwanie tajemniczego zioła mającego w ich mniemaniu być lekiem na zarazę. Po drodze napotykają się na dwóch przedstawicieli Federacji Pangalaktycznej, również zaniepokojonych sytuacją na planecie.. Zabierają naszych przyjaciół na statek kosmiczny gdzie przy ich pomocy ma zostać opracowany lek. Niestety sprawy jak zawsze się komplikują, a rozwiązanie zagadki choroby będzie wymagało cofnięcia się o 300 lat w przeszłość. Graficznie wysysa wszystkie soki z konsoli, system walki jest bardziej miodny niż w ToP, dodane tzw. Private Actions pogłębiające fabułę. Tytuł jeszcze na starą konsolę, ale czuć już było po nim, że nadchodzi nowe.

1. Chrono Trigger - od niego właśnie zaczęła się moja miłość do japońszczyzny trwającą do dzisiaj i jeden z pierwszych RPG, od którego zacząłem przygodę z gatunkiem. Co tu dużo mówić gra jest pod każdym względem genialna. Wielowątkowa fabuła miażdżyła te w konkurencyjnych produkcjach i dzisiaj także bez problemu by się obroniła. Motyw podróży w czasie, mieszanie epok i klimatów, wyraziści bohaterowie, pewna (jak na swoje czasy) nieliniowość i kilkanaście zakończeń. Pod względem wizualnym ścisła czołówka gier na SNESa. Kolorowa grafika, wysoka jakość detali, niesamowicie płynna animacja, i kreska Akiry Toriyamy przyciągnęła wielu. System walki mimo że oparty o pasek ATB jest bardzo dynamiczny. Jeśli chodzi o muzykę kawałek przewodni pamięta się do dzisiaj. Ogólnie majstersztyk w wykonaniu dawnego, wtedy jeszcze Squaresoftu. Produkcja przeznaczona była raczej na odskocznię od FFów, więc nie miała takiej promocji jaką winna mieć. Tytuł obowiązkowy dla każdego miłośnika jRPG. Istnieje fanowska łatka PL.

 

 

kubbu (Gość)

Gdy zauważyłem, że Senix szuka osób do karczmowo-snesowego Top 10, pomyślałem że tym razem trzeba przemóc wrodzoną miłość do opierdalania się i skrobnąć co nieco. Wiadomo, fejm, wejście na główną bocznymi drzwiami, przede wszystkim jednak skusiła mnie możliwość oddania hołdu mojej pierwszej, „prawdziwej” (sorry pegaz) konsoli, która wraz z PS2 – meine zweite Liebe – ukształtowała mój growy gust.

Z tego też powodu nie oczekujcie silenia się na pseudo obiektywny Top 10, rodem z Metacritica, zamiast tego zafunduję wam coś w rodzaju nostalgicznej przejażdżki do czasów wymiany gier na targowisku we Wrzeszczu, obskubywania przycisku Start, szukania tłumaczeń romów i ogrywania bezsprzecznych legend, średniaków i kompletnych krapiszczy.

P.S. Czemu nie ma tej gry? Czemu ta jest niżej od tej? Gdzie Metal Gear Solid? Odpowiedź: bo tak, bo to mój w pełni osobisty ranking i to te gry uznałem za godne znalezienia w moim rankingu. Nie oznacza to, że twoja gra jest zła, prawdopodobnie jednak tak jest. Nie martw się jednak, na kompletny brak gustu się nie umiera.

Miejsce 10: Chrono Trigger

Parafrazując piłkarskiego klasyka, tsooooooooo? Dopiero na dziesiątym? Ale jak to? Tak, Chrono Trigger to świetna gra, jeden z najlepszych jrpgów w historii, wróć jedna z najlepszych gier w historii. Śliczna jak na czasy powstania – a i dzisiaj nie wygląda źle – grafika, kapitalna muzyka, przyjemny system walki, ciekawe postaci i fabuła.

Jak jednak pisałem we wstępie, ten ranking nie jest klasycznym zestawieniem najlepszych gier, a mocno subiektywną, wpominkową przejażdżką. Chrono Triggera ukończyłem długo po sprzedaży SNESa, na DSie, brakuje więc elementu nostalgii, co ważniejsze jednak nie do końca zaklikało między nami, tak jak pisałem wcześniej, to świetna gra, ale zabrakło czegoś, co sprawiłoby aby znalazła się na półce z plakietką: „wracać kilkukrotnie.” Zagrać jednak trzeba, najlepiej na dwuekranowym przenośniaku Nintendo.

Miejsce 9: Secret of Mana

Action RPG pełną gębą, wróć ACTION RPG PEŁNĄ GĘBA!!! Kolejna (i nie ostatnia, o nie) gra od wielkiego Square na liście. Wydany w 1993 roku Secret of Mana, w przeciwieństwie do większości przedstawicieli swojego gatunku, zamiast na bitki w turach, postawił na walkę w czasie rzeczywistym. Dodajmy do tego śliczną grafikę (będę to często powtarzał – uwielbiam 16-bitowce), niegłupią historię, ciachanie i przede wszystkim kooperację, która z bardzo dobrego action jrpga robi coś więcej.

W przeciwieństwie do choćby takiego Mother (złe Nintendo) kochane Square zadbało o to aby seria Mana nie zginęła, znalazła ona swój dom na platformach mobilnych, gdzie walczy o serca kolejnych pokoleń graczy. <3

Miejsce 8: Dragon Ball Z: Legend of the Super Saiyan

Dragon Ball – obsesja dzieciarni urodzonej w okolicach przemian ustrojowych i wcześniej, co prawda mój stosunek do tego tasiemca (a zwłaszcza legendarnej „Zetki”) mocno zmienił się od lat pacholęcych i gimbazjalnych, nie zmienił się jednak ten do jednej z jego ekranizacji . Dragon Ball Z: Legend of the Super Saiyan – bo o tym SNESowym obskurze mowa – kończyłem kilkukrotnie, zawsze czerpiąc z niej sporą przyjemność.

Akcja gry toczy się od początku „Zetki” do momentu pokonania Freezera, czyli w momencie gdy jej fabuła nie była głupia jak kilo gwoździ, a kręciła się w granicach krawężnika i kosza na śmieci. Siłą Legend of the Super Saiyan nie jest jednak fabuła, a ciekawy system walki wykorzystujący karty, z pozoru dziwny, po pewnym czasie staje się intuicyjny i całkiem sympatyczny.

Jedyne do czego, w tym tytule, można naprawdę się przyczepić to grafika, nieprzystająca zupełnie do wielkich przedstawicieli swojego gatunku.

Miejsce 7: Slayers

Ta gra to totalny przeciętniak, graficznie nie powala (pierwotnie powstawała na NESa), gameplayowo również – ot klasyczny jrpg, w żadnym wypadku zły, ale również nie wybitny. Czemu więc ta gra znalazła się w tym rankingu? Bo to Slayersi, jedna z moich ulubionych chińskich bajek, która - w przeciwieństwie do chociażby takiego DB – nie zestarzała się o jotę, ciekawa fabułą, świetny klimat i humor, który z powodzeniem został przeniesiony do gry. Zmiksowany z solidnym system walki i eksploracją w stylu Phantasy Star daje grę, która da masę frajdę każdemu fanowi rudowłosej czarodziejki. Jedyna gra, która sama nie jest źródłem nostalgii (tłumaczenie tytułu ukazało się w 2010 roku), robotę odwala tutaj materiał źródłowy.

Miejsce 6: Super Mario RPG: Legend of the Seven Stars

Gra zrobiona przez Square w szczycie formy, z największym badassem (nie licząc Kirbiego) gier video jako protagonistą – to nie może być słabe. No i zdecydowanie nie było, Super Mario RPG – bo o nim mowa – nie tylko wzięło wąsatą ikonę gier video i wrzuciło ją w mechanikę jrpg, ale przede wszystkim zrobiło to w wielkim stylu, ze sporą ilością uroku, oraz garścią innowacji, łącząc ze sobą japońskie RPG z elementami klasycznych marianowych tytułów.

Dodajmy do tego świetną jak swoje czasy – dzisiaj trochę trąci myszką - grafikę, Bowsera stojącego po naszej stronie i w ten sposób otrzymujemy nie tylko jednego z najlepszych SNESowych jrpgów, ale także jedną z najlepszych gier w bibliotece 16-bitowego kolosa Nintendo.

Miejsce 5: Magic Knight Rayearth

Dragon Quest dla ubogich? Można tak powiedzieć. „Ekranizacja” cholernie dziewczyńskiego anime od Clampu? Jak najbardziej. Słaba gra? Zdecydowanie nie.

Magic Knight Rayearth to do bólu klasyczne jRPG, które praktycznie 1:1 odwzorowuje historię zawartą w pierwszym sezonie anime znanym w Polsce jako „Wojowniczki z krainy marzeń.” Siłą gry jest niewyróżniający się, ale solidny gameplay, oraz pełna humoru historia znana fanom chińskiej bajki. Dla tych którzy jej nie oglądali, MKR to opowieść o trzech nastolatkach trafiających do magicznej krainy będącej w gigantycznym niebezpieczeństwie. Nasze bohaterki stają oczywiście przed zadaniem uratowania jej, pomoże im w tym magia, siła przyjaźni i prze-kozackie mechy. Jeżeli nie zrażają was takie klimaty sięgnijcie po ten tytuł, nie zawiedziecie się, zwłaszcza jeżeli miło wspominacie serial. Gra nie ukazała się oficjalnie poza Japonią, pozostaje wam więc fanowskie tłumaczenie.

Miejsce 4: Earthbound/Mother 2

Kultowa, wyjątkowa, klimatyczna – słowa nadużywane przez marketingowców, przy corocznych kampaniach reklamowych kolejnego BattleCall of Creed - w przypadku drugiej i jedynej części serii Mother, która ukazała się na zachodzie są chyba najsensowniejszym sposobem określenia czym jest ten tytuł.

Z pozoru klasyczna kolorowa, nintendowa gierka dla dzieci i pedałów. W rzeczywistości dosyć staro-szkolny, 16-bitowy jrpg - chociaż z ciekawymi patentami – jednak choć dobra, to nie mechanika, jest tym, co sprawiło, że ta gra obrosła tak wielkim kultem. Powodem jest otoczka, z zewnątrz klasycznie nintendowo-kolorowa, w rzeczywistości cholernie klimatyczna, balansująca na granicy psychodeliczność, dodajmy do tego kapitalną ścieżkę dźwiękową (element wspólny całej serii), historię z masą mniej, lub bardziej porytych bohaterów i npców, oraz jednego z najlepszych finałowych bossów, wokół którego urosła ciekawa teoria spiskowa.

To wszystko sprawia, że pomimo upływu lat, Earthbound jest grą po którą warto sięgnąć i dzisiaj, nie jest to oczywiście gra dla każdego, ci którzy na widok 16-bitowych jRPGów dostają drgawek, od gry się odbiją, ci którym pikselowy grinding nie przeszkadza sięgać śmiało. Od niedawna, gra jest również dostępna oficjalnie w Ojropie, możecie w nią zagrać na trupie, znanym jako Wii U, w usłudze Virtual Console.

Miejsce 3: Final Fantasy VI

Jeżeli przejechaliście na dół, aby przed czytaniem przejrzeć ranking – a pewnie to zrobiliście, jeżeli nie sorry za spojlery ;) – to widzicie, że podium zajmują trzy snesowe części Final Fantasy. Nie będę owijał w bawełnę, 16-bitowe odsłony „ostatecznej fantazji” to – nie licząc Poków - moje ulubione jRPGi. Początkowo myślałem o wrzuceniu całej trójki ex aequo na pierwszym miejscu. Zabawa to jednak zabawa i ostatecznie podjąłem się uszeregowania ich na podium.

Na najniższym jego stopniu umieściłem część, uważaną przez wielu za najlepszą. Przyznam się, że gdybym silił się na pseudo obiektywizm, pewnie umieściłbym ją na czele rankingu, a że się nie silę, to cóż. :D W szóstkę zagrałem dopiero trzy lata temu, czyli w czasach gdy jeszcze nie przesiadywałem nałogowo na PPE i miałem czas na dłuższe gry, ale do rzeczy. Gra jest niesamowita, ma kapitalną stylistykę, historię, postaci, muzykę, mechanikę rozgrywki, no i ta operowa scena. FF VI wyznaczył szczyt możliwości gatunku w czasach 16 bitów, jeżeli nie w ogóle. Jako, że jest to jednak ranking nostalgiczny, na tym zakończę pochwały Final Fantasy VI, oddam głos prawdziwym fanom tego tytułu, którzy podchodzą do niego emocjonalnie, a wierzę, że tacy się znaleźli.

P.S. Wersja na Androida i iOS to graficzne gówno.

Miejsce 2: Final Fantasy IV

Grając, za gówniarza, w czwórkę nie miałem pojęcia jak przełomowa była to część, nieświadomie ten przełom dostrzegałem, jednak przez własną nie wiedzę była to dla mnie „ ta gra prawie tak dobra jak piątka.”

Ale właśnie na czym ten przełom polegał? I co sprawiło, że jest to tak ważny i po dziś dzień świetny Fajnal? Zmieniła się mechanika rozgrywki, walki po raz pierwszy w historii serii oparto na nowym – wtedy – systemie Active Time Battle. Jednak to nie on, a sfera fabularna ukształtowała, to czym seria miała się stać i jak być postrzegana. Final Fantasy IV było pierwszą częścią z tak rozwiniętą historią i przede wszystkim z tak świetnie nakreślonymi bohaterami. Każdy z nich miał swoje własne motywacje, charakter, nie brakowało też rozwoju osobowości.

Gra jest klasycznym „masthewem”, niezależnie czy gra się na SNESie, emulatorze, DSie, czy też PSP. I tą ostatnią, oraz wersję DSową polecam najbardziej. Którą? Wszystko zależy od preferencji, osobiście wolę wersję na PSP. Niezbyt imponująca grafika 3D na kieszonsolce Nintendo kompletnie mi nie podeszła, w przeciwieństwie do estetycznego i podrasowanego względem oryginału 2D.

Miejsce 1: Final Fantasy V

Moje pierwsze Final Fantasy. W zasadzie tyle wystarczyłoby za wyjaśnienie, czemu to właśnie piątka zajmuje szczyt mojej listy, z drugiej jednak strony byłoby to dla niej niezwykle krzywdzące, bo nie licząc gigantycznego pokładu nostalgii, który we mnie siedzi, to na prawdę kapitalna gra i kapitalne Final Fantasy, miało jednak tego pecha, że na zachodzie ukazało się ze sporym opóźnieniem i nie dość, że zostało stłamszone przez przełomowe SNESowe odsłony, to w momencie premiery w naszej części świata musiało zmagać się z legendarną siódemką.

Jednak dlaczego ta odsłona jest świetna? Z tego samego powodu, co czwórka i szóstka, ze względu na świetne wyważenie gameplayu, opowieści i postaci. Dwie ostatnie to klasyczne fantasy, nie tak porywające jak w czwórce, bardziej luźne, pełne humoru, jednak dalej wciągające i pełne świetnie nakreślonych bohaterów.

Jednak to gameplay gra tutaj główną rolę, a konkretnie system jobów. Użyty po raz pierwszy w FF III, w piątce rozwinięty, pełny kapitalnych rozwiązań umożliwiających dowolną customizację postaci, opierających się na bardziej (biały, bądź czarny mag), lub mniej klasycznych (tancerz, ninja) klasach. Dodajmy do tego jeszcze możliwość krzyżowania umiejętności i widzimy jakie możliwości dawała piąta odsłona „ostatecznej fantazji.”

To wszystko sprawia, że jedna z najbardziej niedocenianych odsłon serii, zasługuje na to aby, także i dzisiaj dać jej szansę.

 

 

TOP 10 (j)RPGów na SNESa:

 

10.

Ogre Battle: The March of the Black Queen (jap. 伝説のオウガバトル Densetsu no Ōga Batoru) ukazało się w 1993 roku na SNESa, w Japonii, a jej reedycje odpowiednio w 1996 roku na PSXa i Sega Saturn oraz 2008 roku na Virtual Console. Poza wersją na VC, gra nigdy nie wyszła oficjalnie w Europie. Ogre Battle jest połączeniem gry strategicznej czasu rzeczywistego z elementami gry przygodowej (RPGie). Za grę odpowiadało studio Quest Corporation, a wydawcom jest Nintendo (wersja na SNESa). Głównym projektantem jest Yasumi Matsuno znany z serii Final Fantasy … [więcej]

 

9.

Star Ocean (jap. スターオーシャン Sutā Ōshan) ukazało się w 1996 roku na SNES, w Japonii, jej reedycja na PSP w 2007 roku, a oficjalna premiera w Europie przypadła na rok 2008 (PSP). Star Ocean jest to action-RPGie, które stworzyło studio tri-Ace (SNES), a reedycją zajęło się TOSE (PSP), wydawcą jest Enix. Za scenariusz odpowiada pan Yoshiharu Gotanda[więcej] (wersja PSP)

 

8.

The Legend of Zelda: A Link to the Past, znane w Japonii jako Zelda no Densetsu: Kamigami no Triforce (jap. ゼルダの伝説 神々のトライフォース Zeruda no Densetsu: Kamigami no Toraifōsu, lit. "The Legend of Zelda: The Triforce of the Gods") ukazało się w Japonii, w 1991 roku na SNESa, istnieją też wersja na Game Boy Advance i Virtual Console. Zelda jest grą action-adventure z elementami RPGie. Producentem i wydawcą jest Nintendo (producentem wersji na GBA jest Capcom). A za grę odpowiadaly takie osoby jak: Takashi Tezuka i Shigeru Miyamoto[więcej]

 

7.

Front Mission (jap. フロントミッション Furonto Misshon) zostało wydane w 1995 roku, w Japonii na SNESa, za tą strategie turową (RPGie taktyczne) odpowiadał Squaresoft (producent i wydawca) obecnie SquareEnix. Gra poza wersją na SNESa doczekała się edycji na PSone, w 2003 roku (Japonia) oraz wersje na DSa, w 2007 roku (Japonia i USA). FM zostało wykreowane przez Toshiro Tsuchide[więcej]

 

6.

Super Mario RPG: Legend of the Seven Stars (jap. スーパーマリオRPG Hepburn: Sūpā Mario Āru Pī Jī) zostało wydane w 1996 roku przez Nintendo na SNESa, a za grę odpowiadał Squaresoft, gra ukazała się również na Virtual Console w 2008 roku. Jest to połączenie gry action-RPGie z elementami platformówki. Zarazem jest to pierwsza gra RPGie z wąsatym Mario w roli głównej. Za projekt odpowiadały takie osoby jak Chihiro Fujioka, Shigeru Miyamoto i Kensuke Tanabe[więcej]

 

5.

Final Fantasy V (jap. ファイナルファンタジーV Fainaru Fantajī Faibu) zostało wydane 1992 roku na SNESa przez Squaresoft, a obecnie Square Enix w Japonii, w roku 1998 gracze w USA mogli zagrać w wersje na PSXa, która wchodziła w skład składanki Final Fantasy Anthology (FFV i FFVI). Natomiast w roku 2007 gra ukazała się na GBA w Europie. FFV jest to standardowa gra RPGie (system turowy + Joby). Za gre odpowiadały takie legendarne osoby z Squaresoftu jak: Yoshitaka Amano, Hironobu Sakaguchi, Nobuo Uematsu[więcej]

 

4.

EarthBound: The War Against Giygas! (jap. MOTHER2 ギーグの逆襲 Mazā Tsū Gīgu no Gyakushū (Giygas Strikes Back!)) jest to gra cRPGie, wyprodukowana przez Ape, HAL Laboratory, a wydana przez Nintendo w roku 1994 w Japonii, oraz w 1995 roku w USA. Mother 2 nigdy nie zostało wydane w Europie. Za grę odpowiadał między innymi pan Satoru Iwata. Istnieje tez wersja na GBA, która ukazała się w 2003 w Japonii oraz wersja na Virtual Console (2013 rok)[więcej]

 

3.

Final Fantasy IV (jap. ファイナルファンタジーIV Fainaru Fantajī Foo) jest czwartą częścią głównego cyklu Final Fantasy, na rynku Amerykańskim widnieje pod nazwą Final Fantasy II. Gra ukazała się w 1991 roku w Japonii i USA na SNESa. Istnieją też wersje na PSXa (Final Fantasy Chronicles, w skład, którego wchodzi FFIV i Chrono Trigger – polecam ten zestaw) oraz GBA, DSa, Virtual Console, PC, WonderSwan Color. Z kolej na PSP ukazała się rozszerzona wersja FFIV pt. Final Fantasy IV: The Complete Collection (Final Fantasy IV oraz Final Fantasy IV: The After Years). Za FFIV odpowiadały takie osoby jak: Takashi Tokita, Yoshitaka Amano, Hironobu Sakaguchi i Nobuo Uematsu[więcej]

2.

Secret of Mana, w Japanii znane pod nazwą Seiken Densetsu 2 (jap. 聖剣伝説2, lit. "Legend of the Sacred Sword 2") jest to kolejny action-RPGie, stworzony i wydany przez Squaresoft, w roku 1993 na SNESa w Japonii, a rok później w Europie. Istnieją wersje na SoM na Virtual Console, iOS i Androida, wydane przez Square Enix. Za SoM odpowiadały takie osoby jak: Koichi Ishii, Hiromichi Tanaka, Hiroki Kikuta i Nasir Gebelli[więcej]

 

1.

Chrono Trigger (jap. クロノ・トリガー Kurono Torigā) jest to jeden z najlepszych jRPGów, które stworzył i wydał Squaresoft, w roku 1995 na SNESa. Istnieją reedycje CT na DSa, PSXa (Final Fantasy Chronicles) oraz iOS i Androida. Twórcami Chrono Triggera są między innymi takie legendy branży jak: Yoshinori Kitase, Kazuhiko Aoki, Hironobu Sakaguchi, Masato Kato, Yasunori Mitsuda, Nobuo Uematsu i znany z mangi i anime Dragon Ball - Akira Toriyama[więcej]

 

Final Fantasy VI (jap. ファイナルファンタジーVI Fainaru Fantajī Shikkusu) jest to kolejny z najlepszych jRPGów, który wydał i stworzył Squaresoft, w roku 1994 na SNESa, w Japonii. Wersja Amerykańska jest numerowana jako Final Fantasy III. Istnieje wersja na PSXa, wydana w Europie, w roku 2002 przez SCE Europe. W USA Final Fantasy VI wchodzi w skład Final Fantasy Anthology. Nintendo wydało też FFVI na GBA. Za FFVI odpowiadały takie osoby jak: Yoshinori Kitase, Hiroyuki Ito, Hironobu Sakaguchi, Tetsuya Takahashi, Yoshitaka Amano, Tetsuya Nomura i Nobuo Uematsu[więcej] (wersja PSX)

 

Oceń bloga:
38

Komentarze (25)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper