Powolne uzależnienie, ale nie od BF... (choć o BF4 dziś też będzie)

BLOG
515V
Ezronymius | 23.02.2014, 18:05
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zacznijmy jeszcze raz. Bez podłej reklamy, za to z wstępem, po którym może będzie warto czytać mnie dalej :)

Zanim przejdę do sedna, o którym tytuł wspomina, wyjaśnię po trosze, dlaczego zarządzanie czasem...

Jestem człowiekiem, który średnio pracuje po 10h na dobę, czasem w weekendy, czasem do późnej nocy, zwykle natomiast wychodzi rano i wraca wieczorem. A czasem nie wraca przez parę dni, bo jest w delegacji...

W takim układzie, małżonka będzie zawsze krytycznie patrzeć na czas poświęcany dla siebie, bo jeśli mnie głównie w domu nie ma, to jak mam jeszcze czelność egoistycznie siadać przed ekranem i grać??

Problem występował zawsze i różnymi sposobami można go ogarnąć. Najlepiej metodycznie. Gdy zaczynałem grać w Eve Online, w 2006 roku, zgadałem się z ludźmi z korporacji 30+, skupiających graczy z całego świata, którzy lubią sobie pograć razem i dla których real life first jest maksymą i gwarantem dobrej zabawy. Ktoś rzucił wtedy tekstem WAT = Wife Activity Time. Jeśli WAT zostanie uwzględniony, czas na granie się znajdzie. Czyli trzeba zająć się żoną wpierw, by mieć czas na granie (zająć się... - nie mylić z seksem ;)). Wieczorem, żona potrzebuje naszej uwagi, porozmawiać z nami, pooglądać jakiś film... zależnie od żony, WAT kończy się ok 22 lub 23-ciej godziny. I wtedy zaczyna się nasze okienko na granie. Ja ustaliłem sobie godzinę 23 jako start, i pierwszą w nocy jako koniec grania. Oczywiście, tyle teoria... Praktyka pokazała, że działając w ten sposób, co drugi-trzeci dzień można sobie pograć bez ględzenia nad uszami ;)

Ot, i cała tajemnica.

Oczywiście, warianty weekendowe, granie z dzieciakami czy z żoną rozszerzają nas czas na granie, ale nie oszukujmy się, Little Big Planet czy LEGO mogą być naprawdę fajne, ale w czasie gdy mamy "otwartą" grę mmo czy właśnie rozpoczęliśmy rpg, są tylko graniem na przeczekanie ;) (no ale, budują nam FAT - family activity time...)

Tyle tytułem wstępu i wyjaśnienia.

*

 "Powolne uzależnienie, ale nie od BF... (choć o BF4 dziś też będzie)"

Zanim tak na dobre rozkręciłem się z eksplorowaniem multiplayerowych map w Killzone Shadow Fall, to pokazał się dodatek Second Assault do Battlefielda 4. Akurat byłem na wyjeździe, więc przegapiłem premierę, ale już dnia następnego mogłem pograć. Słownie, pograłem 4 gry, taaak... niesamowicie dużo i długo pograłem, bo chyba później ogarnęło mnie zmęczenie...

Na pierwszy ogień poszła odnowiona Kaspijska Granica, na której, od ostatniej wizyty minęło trochę czasu i nastała piękna kolorowa jesień. Oraz pobudowano co nieco, m.in. mur z bramami i wieżyczkami wzdłuż granicy, i budynki na centralnym wzgórzu mapy (i podziemne przejścia oraz podwodne połączenie z rzeką na tymże). Wbiłem się w 64-graczowy chaos, co skutkowało początkowo serią niefortunnych zdarzeń, ale po chwili ogarnięcia się, i przełączania się między zespołami, udało mi się znaleźć w takim, w którym gra zaczęła iść. Mecz zakończył się przegraną, ale to pierwszy mecz po dłuższej mej nieobecności...

na ciąg dalszy zapraszam tu:

http://graniaczas.blogspot.com/2014/02/powolne-uzaleznienie-ale-nie-od-bf-choc.html

pozdrawiam

ezronymius

Oceń bloga:
4

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper