Piękno niedosłownych indyków

BLOG
1290V
Jaszczomb | 31.10.2013, 00:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

hEjKa, pLeJeRkI!!

***

No, blog oficjalnie otwarty

***

Nie tak dawno dostałem do recenzji Rain, które reprezentuje grupę indyków artystycznych, opowiadających metaforycznie o tematach cięższych. Są one na tyle ciekawe, że nie narzucają odbiorcom „przeżywania” gry, a mniej uważny gracz może nawet ukończyć tytuł nie zwracając uwagi na zawartą w nim głębie. Z reguły krótkie, logiczno-platformowe twory z nieskomplikowanymi zagadkami, gdzie mechanika czy oprawa graficzna schodzą na drugi plan. Liczy się przekaz, emocje i muzyka.

 

Do Raina jeszcze pewnie nie raz wrócę, z padem czy z klawiaturą pod palcami, a dziś o zeszłorocznej grze indie, która ruszyła wspomniany gatunek na PS3. Papo & Yo (co można przetłumaczyć jako Ojciec i Ja) to rozliczenie się z przeszłością twórcy gier Vandera Caballero. Po ciężkim dzieciństwie z ojcem alkoholikiem, Caballero postawił na poruszenie tematu za pomocą gry-metafory. Metafory, która jego zdaniem jest najlepszą metodą na przedstawienie problemu w sposób przystępny i zrozumiały.

 

Papo & Yo ma wpływać na uczucia, a nie zaskakiwać zwrotami akcji. Ostrzegam jednak przed spoilerami, nie będę się bawił w ukrywanie szczegółów zakończenia.

 

 

Młody Quicko ukrywa się przed pijanym ojcem w szafie. W ręku ulubiona zabawka Lula, w oczach strach i łzy. Zamyka oczy i ucieka do świata swojej wyobraźni, do świata faweli tkniętych surrealizmem umysłu dziecka. Zabawka ożywa i służy nam za jetpack, a tajemnicza dziewczynka krzyczy, żeśmy przeklęci i ucieka.

 

Docieramy w końcu do wielkiego różowego stwora, który drzemie sobie na czym w rodzaju kanapy. Ogromne łapy, róg wystający z czoła, a jednak wydaje nam się przyjazny. Skoki na brzuchu śpiącej szkarady nic nie dają, Quicko leci więc dalej. Po otworzeniu pomieszczenia z Monsterem, ten, wywąchawszy jedzenie, wstaje, pałaszuje żółty smakołyk i znów uderza w kimacza. Ogromny potwór o łagodnym przysposobieniu i prostych potrzebach.

 

 

Monster jednak ponad żółte owoce wyżej ceni sobie żaby. Zauważając płaza, rzuca wszystko i pędzi, by go pochłonąć.Wiąże się to jednak z wpadnięciem w szał, olbrzym staje się czerwony, płonie i goni za Quicko tylko po to, by go złapać, wytargać i odrzucić. Zranić. Z pomocą przychodzi niebieski owoc, przywracający Monstera do swej zwykłej formy. Ten, uspokojony, niczego nie pamięta.

 

Pokonując kolejne plansze trzeba ograniczać towarzyszowi dostęp do wyzwalających w nim furię żab. Dziewczynka znów się pojawia i mówi o szamanie, który jest w stanie uleczyć Monstera. Ruszamy więc na poszukiwanie uzdrowiciela, w którego trakcie, podczas jednego z epizodów niepanowania nad sobą, Monster zabija zabawkę Lulę, co kwituje drzemką. Quicko krzyczy, kopie i uderza małymi piąstkami potwora, lecz ten, niewzruszony, śpi dalej.

 

 

Mimo to nasz bohater zdaje sobie sprawę, że nie był to świadomy czyn i nie może winić Potwora, lecz nie potrafi mu wybaczyć. Docierając do miejsca, gdzie znajdować miał się szama,n okazuje się, że aby ożywić Lulę i uzdrowić Monstera, trzeba będzie skryte w nim zło sprowokować, uwięzić i wyrzucić. W tym celu prowadzimy go do pułapek, gdzie wielkie paszcze „wyciskają” z niego furię, przy czym kolejne próby rozwścieczają go jeszcze bardziej.

 

 

Udajemy się na szczyt wieży. Tamtejsze statuy przedstawiają różne scenki z gry i to, co dzieje się pod ich pozorem w prawdziwym świecie. Używanie Luli jako jetpacku to zabawa z nią, a potwór pożerający tajemniczą dziewczynkę (co zdążył w międzyczasie zrobić) to tatuś katujący siostrę/matkę.

 

 

Przechodzimy do wielkiego finału. Słyszymy „Nie ma dla niego lekarstwa, Quicko. Musisz go opuścić”. Widzimy potwora na oddalonej platformie. Łączy nas z nią rura, którą możemy wysyłać olbrzymowi kolejne, rozrzucone pod naszymi nogami żaby. Po jego stronie, z rury wypadają butelki. Z każdą kolejną otoczenie Potwora płonie coraz bardziej, w końcu zmęczony pada na ziemię. Docieramy do niego i zrzucamy w przepaść. Idziemy korytarzem z powrotem do szafy. Koniec gry.

***

Rzucane o ścianę żab, których tylko tak możemy się pozbyć, zamieniają się w mały okrągły rysunek wiru. Quicko musiał wylewać alkohol ojca do toalety. Szczęki jako detoks i patrzenie jak Monster cierpi boli także nas, ale wiemy, że jest to potrzebne. Piękna przygoda ciężkiej przyjaźni z uzależnioną osobą. Czy Quicko rzeczywiście poi ojca do bólu i ucieka z domu? Zabija go? Nie napisałem tu o wielu innych symbolicznych momentach - mrocznych fragmentach wspomnień Quicko (screen wyżej), przemiana chłopaka - naprawdę dużo się dzieje podczas tych dobrych czterech godzinach rozgrywki.

Wszystko tu jest jedynie moją interpretacją, jednak Papo & Yo dość dobitnie pokazuje, że takie właśnie jest znaczenie większości scen. Ogranicza to wymienianie się poglądami ze znajomymi, które pozwoliło mi poznać kilka wyjątkowo ciekawych, a diametralnie różnych wrażeń z Raina. Jednak otwarte zakończenie i inne niedopowiedzenia stanowią lwią część siły przekazu. 

***

Sens tych blogów jest taki, że rzucam temat, a w komentarzach powinna się zacząć właściwa dyskusja. Wrzucajcie własne spojrzenie na tę grę. Wrzucajcie podobnie ciężkie indyki. Chcę Waszych propozycji!

POW!

Oceń bloga:
0

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper