Recenzja Final Fantasy XV

BLOG RECENZJA GRY
1014V
Recenzja Final Fantasy XV
Calam | 18.01.2017, 16:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Tytuł, który niedawno świętował 10 lecie istnienia, pomimo tego, że miał premierę kilka tygodni temu. Recenzja Final Fantasy XV.

Pierwsze informacje o najnowszym finalu pojawiły się jeszcze za czasów ps3. Dokładnie w 2006 ujawniono grę Final Fantasy XIII versus, która miał towarzyszyć przygodom Lightning. Po opublikowaniu świetnego pierwszego materiału promującego, coś co zapowiadało się na mroczniejszą odsłonę serii, spowodowało że sporo osób szukało na podłodze szczęki i z wypiekami na twarzy czekało na nowe informacje oraz datę premiery gry… która niestety nigdy nie nadeszła. Final Fantasy XIII Versus rodził się w bólach, wiecznie nękany zmianami osób odpowiedzialnych za produkcję, modyfikacjami scenariusza, przerzuceniem produkcji na nowy silnik graficzny, wprowadzeniem wielu nowych rozwiązań technicznych oraz zmianą tytułu na Final Fantasy XV. Ostatecznie, produkt zaczął nabierać kształtów dzięki Hajime Tabacie, który jak wielu twierdzi, zrobił XV-tce dobrze.
Sprawdźmy więc jak dobrze…
 

Zanim zaczniemy od chyba jednej z najważniejszych rzeczy w gatunku rpg - czyli fabuły, dla wszystkich zainteresowanych wersją video tej recenzji zapraszam na koniec artykułu.
 

Atak na królestwo skrywające magiczną moc, uciekający następca tronu, mityczne bestie… brzmi całkiem dobrze, ale okazuje się, że to jednak nie do końca jest tak jak by się wydawało i w tym miejscu niestety na wierzch wychodzą szwy, którymi zszyto podczas dekady w produkcji wiecznie modyfikowaną rozgrywkę oraz treść fabularną. Motywem przewodnim gry, na który ostatecznie zdecydował się Square Enix jest podróż przyjaciół. Czyli coś w stylu: ja i moi kumple bierzemy furę ojca i jedziemy w świat. A tak nawiasem mówiąc jeżeli ktoś nie trawi ekipy kreowanej na styl boys bandu, to może mieć problem z czerpaniem przyjemności z tej podróży. Co jednak nie oznacza, że bohaterów XV-tki nie da się polubić.
Wracając jednak do sedna, według mnie, od strony fabularnej, największym problemem z jakim boryka się nowy Final jest fakt, iż poprzez otwarty świat i jego atrakcje zapominamy o tym co naprawdę dzieje się w tle i najgorsze, że tyczy się to także samych bohaterów, którzy dosłownie po kilku minutach powagi i ubolewania nad sytuacją zapominają o wszystkim, aby rozkoszować się grillem, podrywaniem panienek i robieniem słitaśnych fotek z podróży, co bardzo da się odczuć w początkowym etapie gry. To niestety skutkuje tym, że w główny wątek fabularny przedstawiony w grze trudno się tak naprawdę zaangażować. Nie zrozumcie mnie jednak źle, opowieść przedstawiona w Final Fantasy XV nie jest najgorszych lotów, jednak sposób w jaki została połączona z rozgrywką sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego.
Na koniec warto także wspomnieć, że ostatecznie zdecydowano się wrzucić do gry sceny wycięte z filmu Kingsglave, które niestety momentami są wręcz wciśnięte na siłę między cut scenki, co powoduje że reżyser załamuje ręce, a my nagle będąc pozbawieni immersji zadajemy sobie pytanie “ale co to teraz było?”. Nigdy więcej takich akcji, Square Enix!

 

W kwestii samej rozgrywki widać że Square Enix naprawdę stara się zbliżyć jakością do zachodnich tytułów i gdyby nie wspomniane niedociągnięcie w temacie łączenia tego elementu z linią fabularną, można by powiedzieć, że wyszło im to naprawdę dobrze. Otwarty świat oferuje nam wiele atrakcji, poprzez questy, polowania na potwory, wyścigi chocobosów, szukanie znajdziek itp, itd. W XV-tce coś dla siebie znajdą nawet miłośnicy 4 kółek, bo oprócz wypinania tyłka i świecenia biustem, wnuczka Cida odpicuje nam także gablotę - nic tylko czekać na DLC ze sceną mycia i woskowania auta…

W temacie systemu walki i rozwoju postaci powiedziałbym, że te dwa elementy zostały zaprojektowane tak, aby były przystępne, tu żeby nie powiedzieć uproszczone, co bardziej wymagającym graczom może troszkę przeszkadzać. Tak naprawdę, podczas walki wystarczy przytrzymać jeden guzik, a Noctis zacznie sam szaleć na polu bitwy. Okazjonalnie zrobimy unik, włączymy atak specjalny lub poprosimy kumpli o pomoc. Wszystko odbywa się w pewnym sensie samoczynnie, jednak pomimo tego walka jest naprawdę wciągająca, potrafi dobrze wyglądać i generalnie sprawiać radochę i frajdę. Do poprawy niestety jest w pewnych momentach kamera, która podczas animacji asyst zaczyna wariować.
W przypadku systemu rozwoju postaci także nie ma co spodziewać się zaawansowanej mechaniki. Do dyspozycji dostajemy opcję zwiększania podstawowych statystyk postaci poprzez nabijanie poziomów oraz kupowanie za punkty dodatkowych zdolności. Standardowo postacie wyposażymy w broń, przedmioty zwiększające statystyki oraz ciuchu, które co ciekawe także wpływają na własności postaci. Patrząc jednak na cyferki, o dziwo okazuje się że najlepiej nosić czarne ciuchy, hmmm...
Wspomnieć należy także o wyjątkowej zdolności każdego z bohaterów. I tu o ile łowienie ryb i robienie fotek nie wydaje się zbyt potrzebnym atrybutem, tak już gotowanie, w którym specjalizuje się Ignis, może pomóc nam podczas starć, gdyż jedzonko potrafi stanowić dobry dopalacz podczas walki podnoszący wartości postaci.
Na koniec wypadałoby też wspomnieć, że dla wszystkich wielbicieli japończszyzny gra posiada opcję włączenia oryginalnych japońskich głosów opatrzonych w tłumaczenie w postaci napisów, których chyba nikt ze Square Enix nie włączył i nie zauważył, że poprzez ich kolor i brak jakiegokolwiek tła bardzo często gubią się one na tle obrazu, co powoduje, że jeżeli ktoś znajduje się w trochę większej odległości od telewizora, tudzież monitora, będzie miał problem z czytaniem tłumaczenia.


Na koniec strona graficzna, czyli na co przyjdzie nam się gapić przez kilkadziesiąt godzin rozgrywki. Pomimo faktu, iż domowej roboty silnik graficzny na którym działa nowy final to rzekomo cierń na tyłku w temacie optymalizacji i generalnie działania, a sam Square Enix tak znienawidził swój produkt, że wszystkie duże nadchodzące produkcje zdecydował się budować w oparciu o Unreal Engine, to XV-ty Finial wygląda naprawdę dobrze, robi wrażenie i potrafi uraczyć pięknymi widokami.
Świat, który przyjdzie nam przemierzać został wyposażony w cykl dnia i nocy oraz różne warunki atmosferyczne, które w całości tworzą bardzo pozytywny efekt, co da się zauważyć szczególnie podczas podróży samochodem. Z naszymi ziomkami zwiedzimy między innymi lasy, pustynie, tropikalne plaże, czy nawet pseudo kubańskie miasteczko w którego elektrowni pracują tylko kobiety.
Na pochwałę zasługują także modele postaci, aczkolwiek niektóre animacje sprawiają wrażenie mało naturalnych próbując za bardzo podkreślić dramaturgię akcji.
Zirytować potrafi blokowanie ruchu podczas eksploracji jaskiń i kopalń. Postać zostaje wtedy zamknięta w animacji czegoś co wygląda jak skradanie się, oczywiście znów aby podkreślić powagę sytuacji, a my zaczynamy się wkurzać, że musimy tak wolno się poruszać, po czym zauważymy że możemy jednak skakać, co ostatecznie kończy się dziwacznym poruszaniem się w podskokach.
Ponieważ mamy do czynienia z otwartym światem, okazjonalnie zderzymy się z nagle pojawiającymi się elementami otoczenia czy przeciwnikami oraz brzydko skopiowanymi teksturami formującymi dywan powtarzającego się wzoru. Wspomnieć także trzeba, że gra lubi sobie pochrupać tracąc płynność animacji, ale na szczęście nie zdarza się to tak często, aby irytować. Producent zaś obiecuje, że wykorzystując moc ps4 pro będziemy mogli zagrać nawet w 60 klatkach na sekundę, niestety nie jestem w stanie tego sprawdzić gdyż nie posiadam tak zwanego “prosiaka”. A zamykając ten segment recenzji, warto też wiedzieć, że po zakupie gry, standardowo już powita was aktualizacja/łata, która na ten moment waży jedyne 11GB…




No i w ten sposób dochodzimy do podsumowanie i odpowiedzi na pytanie: czy warto więc było czekać dekadę na ten tytuł i czy fani serii oraz wielbicieli gatunku jrpg powinni sięgnąć po nowego Finala? Otóż pomimo kilku niedociągnięć uważam, że nowy Final jest jak najbardziej dobrym tytułem wprowadzającym do serii odrobinę świeżości i innowacji. Może nie każdemu przypadnie do gustu ekipa z boys bandu czy niektóre dziwactwa rodem z Nipponu, ale nie da się przejść obojętnie obok faktu, iż nowy Final Fantasy potrafi wciągnąć rozgrywką i dawać sporo frajdy. A przecież to w grach jest najważniejsze. Dobra robota Square Enix, teraz musicie tylko popracować trochę nad ilością czasu potrzebnego do stworzenia takiej produkcji. Tak 7 lat mniej i powinno być ok.

Poniżej wspomniana wcześniej wersja video powyższej recenzji. Zapraszam :)

Oceń bloga:
1

Atuty

  • Wciągająca eksploracja i rozgrywka
  • Ostatecznie, całkiem porządna fabuła
  • Przystępny system walki
  • Strona wizualna

Wady

  • Nie do końca przemyślane połączenie rozgrywki ze stroną fabularną (głównie w początkowej fazie gry)
  • Nieudolne wprowadzenie do gry fragmentów filmu Kingsglaive
  • Wymuszone, spowalniające animacje postaci w niektórych lokacjach
Avatar Calam

Calam

W pewnym sensie odświeżona formuła serii, która pomimo kilku niedociągnięć potrafi dać masę frajdy z gry.

9,0

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper