Rok z Final Fantasy - FFII

BLOG
357V
Rok z Final Fantasy - FFII
Darek | 08.12.2017, 11:06
"Rok z Final Fantasy" dobre sobie. Jak tak dalej pójdzie to będzie pięć lat z final fantasy. No ale skąd miałem wiedzieć, że w międzyczasie wyjdzie tyle fajnych gier, kupię New 2ds XL i będę więcej pracował? Takie życie.

Final Fantasy II ujrzało światło dzienne niemalże równo rok po premierze części pierwszej, w grudniu 1988 roku. W tym samym roku Michael Jackson dał światu Dirty Dianę, a Bruce Willis stał się gwiazdą kina akcji za sprawą Die Hard. Miałem wtedy jakieś pięć miesięcy, więc w premierową edycję FF2 nie grałem, chociaż myślę, że i tak nie byłoby to proste zadanie, jako, że oryginalna edycja drugiej części nigdy nie doczekała się europejskiej, ani nawet amerykańskiej premiery. Nie wiem, czy było to zbyt wielkie wyzwanie, czy po prostu komuś się nie chciało. Tak czy siak dziwna to decyzja, biorąc pod uwagę jakim sukcesem okazała się być część pierwsza. Jako, że zależy mi na odkrywaniu kolejnych odsłon w formie jak najbardziej zbliżonej do oryginału, musiałem zadowolić się fanowskim tłumaczeniem i emulatorem NESa. Nie znoszę grać na emulatorach. Wrażenia z rozgrywki są zupełnie inne i bardzo szybko zaczynam się nudzić. Stąd też, między innymi, długi czas produkcji wpisu.

 

gry 88.png

1988 był całkiem solidnym rokiem dla gier video. Na rynku pojawili się tacy giganci jak Super Mario Bros 3, Super C, Megaman 2, czy Dragon Quest 3. 55335-Dragon_Warrior_III_(USA)-2.jpgZwłaszcza ten ostatni tytuł jest dla nas istotny, a to ze względu na rosnącą rywalizację pomiędzy seriami Enix i Square. Poziom graficzny obu gier jest względnie podobny, choć w obu przypadkach raczej ciężko mówić o rewolucji, a nawet ewolucja jest tu mocno umownym określeniem. Część bohaterów to dosłownie te same modele, widok na mapie świata zestawiony z poprzednikiem wygląda niemalże identycznie, a pole walki to wciąż czarna plama z małym tłem na górze. Dopiero w lochach można mówić o jakiejkolwiek graficznej ewolucji, jako, że w dwójce doszło kilka nowych Final_Fantasy_II.pngtypów otoczenia. Zwiedzimy statek powietrzny, groty lodowe, pustynne i kryształowe oraz, oczywiście, standardowy zestaw zamków jaskiń i kopalni. Jak widać, tekstury z oryginału zostały dosyć bezczelnie zaprzęgnięte do pracy po raz drugi, ale nie można powiedzieć żeby Final Fantasy II było kopią oryginału, a to za sprawą zupełnie przemodelowanego systemu rozgrywki - coś, co od tej pory stanie się klasycznym elementem składowym kolejnych odsłon serii.

 

Tym razem nie jest nam dane tworzyć całej drużyny pozbawionych charakteru bohaterów. Kolejne przyłączane do drużyny postacie mają swoje motywacje, historie i bliskich, co sprawia, że przejmujemy się i faktycznie pamiętamy, że wraz z nami podróżuje MinWu, a innym razem Richard, a jeszcze innym brat Marii, Leon. Dzisiaj postać, która nie jest zwykłym awatarem nas samych to normalka w niemalże każdym gatunku gier, ale wtedy nie było to tak oczywiste. Jasne, Mario, Link, Billy, czy chłopaki z Contry mieli imiona i ratowali świat, ale poza tym byli nudnymi niemowami bez kawałka charakteru.

Zupełną nowością, która wymusza na graczu znacznie większe zaangażowanie w opowiadaną historię niż miało to miejsce w części password.pngpierwszej, jest system rozmawiania. Niektóre kluczowe postacie raz na jakiś czas powiedzą Firionowi i spółce coś wartego zapamiętania. Słowo takie zostanie oznaczone specjalnym nawiasem, aby zwrócić naszą uwagę. Możemy wtedy wybrać z menu opcję "zapamiętaj" aby słowo pojawiło się na naszej liście możliwych do poruszenia tematów. Na przykład w pewnym momencie dowiemy się o potężnym paliwie, które jest w stanie napędzać statki powietrzne, ale jest również bardzo niebezpieczne. Zapamiętujemy więc nazwę tego paliwa i kiedy później rozmawiamy z kimś o tym jakby tu zniszczyć cesarski statek powietrzny, możemy napomknąć o niezwykle niestabilnym paliwie, które go napędza i dzięki temu ustalić co robimy dalej. Można oczywiście grać metodą "na Jana" i po prostu pytać każdego o wszystko, ale prawdziwe kombinowanie daje znacznie więcej frajdy z poznawania fabuły.

FF2_logo_PSP--article_image.jpg

Sama historia nie powala, choć zakładam, że w 1988 musiała robić wrażenie jak na grę video. Historia zaczyna się w małym miasteczku, które atakowane jest właśnie przez złowrogie Imperium. Główni bohaterowie, Firion, Maria, Guy i Leon dostają okrutne baty od bandy czarnych rycerzy i... Umierają. Huh, tego jeszcze nie grali. Chwilę później trójka z nich budzi się w tajnej bazie rebeliantów dowodzonych przez księżniczkę Hildę. Monarsze udało się przywrócić ich do życia, ale nikt nie znalazł nigdzie ciała Leona, brata Marii. Główni bohaterowie będą musieli przyłączyć się do rebeliantów i finalnie uratować świat przed zniszczeniem (bo jakżeby inaczej). Po drodze poznają sporo ciekawych postaci pobocznych, które w jakiś sposób wspomogą ich w tym zadaniu, a nawet skrzyżują miecze z tajemniczym czarnym rycerzem, którego głos "brzmi znajomo". Zwroty akcji nie są jakoś specjalnie niesłychane i pod tym względem bardziej podobała mi się pierwsza część, ale należy docenić fakt, że w drugiej części historii nie da się już porządnie streścić w dziesięciu zdaniach.

Zupełnie przebudowany został system rozwoju postaci. Nie zbieramy już prostych punktów doświadczenia, które przekładają się na poziomy, a te z kolei na wyższe statystyki. System w Final Fantasy 2 można by porównać do patentów znanych z Gothica, czy Obliviona - im więcej jakaś umiejętność jest wykorzystywaFinal Fantasy II (Japan)2.jpgna, tym mocniejsza się staje. Jeśli damy Firionowi długi miecz i będziemy nim szlachtować kolejne zastępy potworów, to jego umiejętność władania długimi mieczami i siła ataku pójdą w górę. Jeśli dużo korzystamy z czaru leczenia, to staje się on coraz bardziej wydajny, a maksymalna wartość MP idzie w górę. Jeśli dostajemy baty (ale jesteśmy żywi na koniec walki) to w górę idą obrona i HP. Jest to całkiem ciekawy system, który pozwala zbudować takie postacie, jakie tylko sobie wymyślimy. Chcesz dwóch tanków i support? Nie ma sprawy. Chcesz całą drużynę potężnych magów? Ok, czeka cię ciężki start, ale też da radę. Takie podejście do gameplayu musiało oczywiście skutkować nadużyciami. Jakże to? Zwróć uwagę, że nie jest powiedziane kogo masz atakować, ani od kogo dostawać w cymbał. Wystarczy więc ruszyć do walki z jakimś zupełnym cieniasem i bić samego siebie, a po zakończeniu walki kilka minut później, cieszyć się podniesionymi statystykami. Nie jest to jednak konieczne, jako, że zwykła eksploracja świata i zabijanie wszystkich spotykanych po drodze przeciwników w zupełności wystarczy do utrzymywania się na odpowiednim poziomie. Ja w pewnym momencie tak się pogubiłem w tym gdzie powinienem iść (długa przerwa od grania), że praktycznie podwoiłem wszystkie statsy zanim fabuła ruszyła dalej. Od tej pory było już lekko.

Niestety, jeden istotny mankament pierwszej części nie został poprawiony - w dalszym ciągu jeśli zdecydujesz się na atak tego samego potwora dwoma postaciami, a już pierwszy cios pośle go do piachu, to drugi bohater wali w powietrze. Ciężko przez to oddać się bezmózgiemu grindowi, jeśli ktoś lubi takie rzeczy.

Drugą upierdliwością jest po raz kolejny brak mapy. Zastanawiam się czy w off2 map.jpgryginalnej instrukcji znajdowała się chociaż orientacyjna wizualizacja świata, czy też trzeba było się męczyć na oko. Tyle o ile podróżowanie po pierwszym kontynencie nie jest takie trudne i dosyć szybko zaczynamy łapać, co gdzie się znajduje, tak kiedy dostajemy możliwość ruszenia w szeroki świat, sytuacja nieco się komplikuje. Stoczyłem dosłownie setki bezsensownych walk na morzu, bo nie mogłem znaleźć miejsca, do którego zmierzałem.

 

Final Fantasy II sprawia wrażenie miękkiego restartu serii i to już przy drugiej odsłonie. Grafika stoi na niemalże identycznym poziomie co poprzednik, niektóre motywy zostały zdublowane, system walki przemyślany na nowo, a fabuła rozbudowana. Druga odsłona 27422328245_da82c0ca85_o.jpgdała również początek wielu znanym w serii do dziś elementów. To tu po raz pierwszy zobaczymy znawcę maszyn Cida, pojeździmy na Chocobo, czy też powalczymy z potworami takimi jak Adamantoise, Malboro, czy Behemoth. Jest to też pierwsza część której reżyserią zajął się Hironobu Sakaguchi. Myślę więc, że można śmiało powiedzieć, że to właśnie druga część sagi położyła najwięcej fundamentów pod kolejne części. Tak naprawdę do pełni obrazu brakuje jeszcze tylko przywoływania na pomoc bestii, znanych jako summony, espery, GFy, czy Aeony. Po nich przyjdzie już tylko rozwój i sprawdzanie co działa, a co nie. Kiedy to jednak nastąpi? Zobaczymy. Tymczasem zaczynam przymierzać się do trójki. Do następnego! 

 

Zapraszam do polubienia fanpage'a www.facebook.pl/coztym/ oraz na stronę bloga www.co-z-tym.bloog.pl gdzie znajdziesz wszystkie teksty w jednym miejscu. Dzięki :)

Oceń bloga:
9

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper