Gra o Tron - Queen's Justice

BLOG
445V
Gra o Tron - Queen's Justice
Darek | 31.07.2017, 22:20
Z tych wszystkich pokazów "sprawiedliwości Królowej" chyba jednak, mimo wszystko najbardziej odpowiada mi Daenerys. Mimo, że jej nie lubię!

To już bodajże drugi raz w historii serialu, kiedy szkoda mi Cersei. Tak prawdziwie. Pierwszy, jeśli dobrze pamiętam, był  spacer hańby sprzed dwóch sezonów. Albo robię się miękki, albo królowa ma coraz bardziej przesrane. A skoro już przy robieniu kupy i byciu miękkim jesteśmy, Euron Greyjoy z odcinka na odcinek zyskuje coraz to większą ilość mojej sympatii. Pomijając już fakt, że jest po prostu kompetentnym dowódcą, facet jest tak dziki, że aż nie sposób nie śmiać się z jego tekstów. Mistrzostwo świata. Zastanawia mnie jak wpłynie na niego wieść, że Cersei przestała się kryć z miłością do swojego brata. Czy pozostanie wierny, bo chce tronu, choćby łoże miał dzielić dodatkowo z Jaimem, czy może stwierdzi, że lepiej byłoby przytulić się na przykład do Sansy, kiedy już w przyszłym odcinku wyjdzie na jaw jaką skończoną łajzą w stosunku do jej rodziny był Petyr i Brienne zetnie mu głowę.

Tak, jak można było przewidzieć, dornijskie dziewczyny nie miały/mają lekko w Królewskiej Przystani. W poprzednim odcinku sam pragnął bardziej poetyckiego tytułu dla Kronik Wojen Po Śmierci Króla Roberta Pierwszego, w tym zaś Cersei w bardzo poetycki sposób zemściła się na morderczyni swojej jedynej córki. Przyznam, że liczyłem na coś bardziej obrzydliwie okropnego, ale jeśli spojrzeć na to z punktu widzenia osoby żyjącej w tym świecie, a nie oglądając sześćdziesięciominutowe urywki raz w tygodniu, to zemsta Cersei jest dużo gorsza, niż jakieś tam miażdżenie głowy, czy inne ścięcia. Nie wiem tylko, czy przypadkiem nie odbije się jej ta zemsta czkawką, bo całość ma lekko "bondowy" wydźwięk. Powolne zabijanie kogoś jest oczywiście okrutne, ale daje też czas na ewentualną ucieczkę, czego nigdy nie nauczył się żaden przeciwnik agenta 007, a przecież wszyscy wiemy, że Bronnowi, który notabene pojawił się na chwilę właśnie w tym odcinku, potrzebna jest 'zła cipka' Tyene. Tak czy siak, Ellaria jest podłą, kompletnie niesympatyczną suczą i zasługuje na wszystko, co ją spotyka. O!

Zawiódł mnie trochę wątek choroby Joraha Mormonta. Oto nieuleczalna, wysoce zakaźliwa choroba jaką jest smocza łuszczyca zostaje wyleczona w przeciągu jednej nocy przez chłopaka, który nigdy tego nie robił, nigdy nie widział żeby ktoś to robił, a wszystkie niezbędne instrukcje wyczytał z książki. Jak rozumiem było to niemałe ryzyko, ale trochę przesadzili z szybkością z jaką choroba została w pełni wyleczona. Co to za lekarze, którzy w ogóle nie podejmują się nawet leczenia, bo operacja jest ryzykowna? A ja narzekam na naszą służbę zdrowia! Jorah wyruszy więc na smoczą skałę do swej królowej, gdzie, być może, spotka Jona Snowa. Szalenie ciekawi mnie jak potoczy się to spotkanie. Ojciec Jona pozbawił Mormonta tytułu i dotychczasowego życia, z kolei jego ojciec oddał bękartowi Neda miecz, który znajdował się w jego rodzinie od przeszło 500 lat. Wątpię, żeby zapałali do siebie miłością, chociaż, kto wie.

Może i Jon Snow nie wie niczego, ale za to Bran Stark wie wszystko. I najwyraźniej zrobiło to z niego zupełnie pozbawionego emocji drewniaka. Może właśnie tak powstały czardrzewa? Kolejne trójokie wrony stawały się tak zupełnie oderwane od rzeczywistości, że aż same zamieniały się w drzewa i zostawały po nich tylko twarze? W końcu kiedy poznaliśmy poprzednią wronę, ten siedział zamulony wśród korzeni. Tak czy siak, na razie Bran skupia się na przypominaniu ludziom najbardziej traumatycznych zdarzeń z ich życia (w premierowym odcinku Edd, teraz Sansa), ale już w przyszłym odcinku być może dzięki niemu wreszcie okaże się jak wielką świnią jest Petyr. Przyznam, że trochę na to liczę. W zajawce czwartego odcinka widać rękę sięgającą po sztylet, za pomocą którego zginąć miał Bran. Miło, że twórcy serialu pamiętają jeszcze o takich szczegółach. Obstawiam, że Baelish przekona się jak niebezpieczny dla niego może być Bran, więc będzie chciał się go pozbyć, ale zostanie w jakiś sposób przyłapany i wreszcie stracony.

Zdziwiłem się jak wiele czasu antenowego dostali w tym tygodniu Jon i Dany. Nie żebym narzekał, w końcu czekam na to spotkanie niemalże od samego początku serialu, ale i tak nie spodziewałem się zobaczyć aż tak wiele. Zawiodło mnie, że Melisandre bardzo inteligentnie uciekła, kiedy tylko zobaczyła Jona i Davosa. Chciałem zobaczyć jej śmierć. Nic to, bo sceny na Smoczej Skale i tak były czystym złotem. Danka co prawda nadal wkurza mnie do granic ludzkiej wytrzymałości, ale za to wymiany między Jonem, a Tyrionem, pierwsza audiencja, powoli przełamujący lody Targeryenowie - fantastyczne sceny. Odnoszę wrażenie, że finalnie Jon nie będzie musiał zginać kolana (w tym odcinku zrobiła to już Cersei), bo kolejne fakty stopniowo zaczną wypływać na wierzch. Jedno co dosyć mocno mnie zdenerwowało, to jak marnie wypada ostatnio Tyrion. Jego plany padają jeden za drugim, tak samo z resztą jak działo się to w Mereen. Czyżby wino, którym opijał się w czwartym i piątym sezonie wypaliło mu mózg? Gdzie podział się genialny i zarazem mocno niedoceniony strateg? Jego wiedza niby przysłużyła się do przejęcia Casterly Rock, ale czemu to właściwie miało służyć? Przecież Tyrion doskonale wiedział, że Lannisterowie już od dłuższego czasu siedzą w kieszeni Żelaznego Banku, więc czemu niby miało służyć zdobycie twierdzy? Zamiast tego, metodą "na Robba" (kolejne miłe odwołanie do pierwszego sezonu) Jaime zdobył Wysogród. I cóż to była za bitwa?! Serio, pytam, bo widzieliśmy z niej jedynie sam początek i sam koniec. Trochę słabo.

Na koniec podwójny toast! Za Olennę Tyrell, która nawet krok przed śmiercią zdążyła jeszcze wbić szpilę swoim wrogom. Za Królobójcę, który jakimś cudem powstrzymał się przed wygryzieniem gardła starej prukwie, która zabiła jego syna. Nawet jeśli był nieznośną piz...

Oceń bloga:
9

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper