Logan

BLOG
223V
Darek | 23.03.2017, 10:42
Można by rzec, że to zwykły dramat. Trochę smutny, trochę śmieszny, głównie dobijający. Można by, gdyby nie jeden szczegół - głównemu bohaterowi wychodzą z pomiędzy palców trzy wielkie, metalowe pazury.

W 2008 Chris Nolan nakręcił thriller sensacyjny, w którym, tak się złożyło, jeden z głównych bohaterów biegał przebrany za nietoperza, a czarny charakter malował się na klauna. Był to zwyczajnie świetny film, niejako przy okazji będąc również filmem o superbohaterach. Dziewięć lat później, w 2017, do kin wszedł obraz Jamesa Mangolda pod tytułem Logan. Smutny film drogi, o starym, zmęczonym człowieku, który próbuje znaleźć odkupienia za grzechy których dopuścił się w życiu. Tak się składa, że głównemu bohaterowi z pomiędzy palców wychodzą trzy metalowe ostrza. 

 

Mangold popełnił już jeden film o Wolverine'ie - ten ostatni, z 2013. Ludzie lubią narzekać, że to niewiele lepszy od "x-men origins" szajs, że co to za Silver Samurai i ochy i achy, ale moim zdaniem to był całkiem sympatyczny film, bardzo mądrze zawierający Loganowi jego nieśmiertelność - bo jak mamy niby empatyzować z głównym bohaterem, kiedy dobrze wiemy, że niemalże nic nie da mu się zrobić? Logan kontynuuje ten trend. Wolverine'a, który powrócił do prawdziwego nazwiska - James Howlett, toczy jakaś choroba. Jego zdolność do regeneracji nie działa już tak dobrze jak kiedyś, a ciągły ból sprawia, że nie jest już tak sprawny. Obecny Logan to postać bardzo ludzka. Nie niezwyciężony nadczłowiek, któremu wszystko uchodzi na sucho, a utykający, ciągle pijany, obawiający się o swoje życie facet w mocno średnim wieku. Wciąż jest uparty, wciąż ma ogromne problemy z okazywaniem emocji, ale teraz cechy te sprawiają, że jest bardziej ludzki niż kiedykolwiek wcześniej. Świetny ruch ze strony scenarzystów. 

 

Jest rok 2029. Większość mutantów wyginęła, a ci którzy jeszcze żyją, muszą się ukrywać, jeśli nie chcą zostać zabici. Logan ukrywa się wraz z profesorem Xavierem i Calibanem gdzieś przy meksykańskiej granicy. Profesor nie jest już tym człowiekiem co dawniej. I jego dogonił w końcu wiek. Patrick Stewart, który na co dzień jest zabawnym i raczej wyluzowanym człowiekiem, w końcu może zdjąć metaforyczny krawat i prawdziwie zacząć bawić się odgrywaną postacią. Nie myśl sobie jednak, że nagle z profesora zrobiła się karykatura, czy niedojda, z której można się pośmiać. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale po raz pierwszy Charles jest pełnoprawną, wielowymiarową postacią. A przecież to już dziesiąty film! 

Fabuła to typowe kino drogi, w wielu miejscach dosyć mocno zahaczające o znane wszystkim motywy. Na drodze głównego bohatera, który ma jakoś tam, względnie poukładane życie, staje ktoś z ofertą nie do odrzucenia. Chcąc, nie chcąc główny bohater musi ruszyć w długą i pełną niebezpieczeństw podróż, aby dostarczyć powierzony mu obiekt w wyznaczone miejsce. W tym wypadku obiektem jest dziecko, grana przez Dafne Keen Laura. Trzeba przyznać, że jak na wielkoekranowy debiut i to w tak młodym wieku, Dafne wypada bardzo dobrze. Jej postać jest cicha, tajemnicza, wiecznie wkurzona i niebezpieczna jak cholera! Taki mały Wolverine. 

O Hugh Jackamie i jego wersji Logana powiedziano już wszystko, co dało się powiedzieć. Po dziesięciu filmach i ponad piętnastu latach na ekranie, nie wyobrażam sobie dzisiaj, aby ktokolwiek inny był w stanie go zastąpić. Oczywiście nie minie dziesięć lat i trafi się aktor, który udowodni mi jak bardzo się myliłem, ale na teraz, Jackman nie tyle gra Wolverine'a, co jest nim. Nie ważne, że facet ma prawie 1,9 wzrostu, nie ważne, że jest cholernie przystojny. To są nic nie znaczące szczegóły. Jego złość, wewnętrzny ból, złość, absurdalnie doskonała sylwetka - to są czynniki, które sprawiają, że Logan jest tak niezapomnianą postacią. Nie inaczej jest i tutaj. Stary Logan jest bardziej stonowany, zmęczony życiem, ale gdzieś tam, pod tym ogromnym życiowym bagażem wciąż czai się dzikie zwierzę. 

 

Spotkałem się z opinią, że czarne charaktery w filmie, a bez wchodzenia w szczegóły, paru ich tu jest, są takie sobie. Cóż, nie da się ukryć, że nie są to arcyciekawe, wielowymiarowe kreacje i w panteonie najlepszych filmowych antagonistów się nie zapiszą, ale też nikt tego w tym filmie od nich nie wymaga. Logan całą swoją siłę czerpie z fantastycznych głównych bohaterów i to ich podróż, relacje i problemy są sercem tego filmu. Ci źli są w filmie tylko po to, żeby nadać podróży głównych bohaterów tempo, żeby nie było zbyt sielankowo. Powiedział bym wręcz, że zbyt mocno rozwinięty przeciwnik odwracał by uwagę od historii, którą Mangold próbuje opowiedzieć. Patrząc pod takim kątem, antagoniści są w porządku - aktorzy przekonująco wcielają się w odgrywane postacie, stanowią faktyczne zagrożenie, a przy tym nie przeszkadzają w snuciu opowieści. 

 

Po raz pierwszy w historii filmu, Wolverine jest taki jaki być powinien - brutalny i chamski jak diabli. Producent zapewnia, że Logan od początku planowany był jako film dla dorosłych, ale nie oszukujmy się, nawet jeśli 
faktycznie tak było, to gdyby Deadpool okazał się finansową katastrofą, decyzja szybko została by zmieniona. Na szczęście tak się nie stało, dzięki czemu dostaliśmy film nie tylko brutalny, ale przede wszystkim dojrzały, poruszający ciężkie tematy, smutny, ciekawy wizualnie, no i świetnie skomponowany. Daję sobie uciąć głowę (heh), że w wersji "dla wszystkich" Logan byłby tylko kolejnym filmem o x-menach. Ciężkie tematy zostały by zepchnięte na bok przez ciągłą akcję podsycaną kiepskimi, pisanymi pod trailery tekstami oraz typowo blockbusterową muzyką. Zamiast tego dostaliśmy filmowy ekwiwalent doskonałego The Last of Us. Czego chcieć więcej? 

 

Tak jak na wszystko, tak i na Logana można trochę ponarzekać. Na szczęście minusów nie ma za dużo, więc pozwolę sobie wymienić wszystko co mi nie pasowało. 

Lubię Stephena Merchanta i to absolutnie nie jego wina ale Caliban w tym filmie był kiepski. Ciężko tak naprawdę w ogóle nazwać go postacią, bo w gruncie rzeczy wcale nią nie jest. Gdyby dało się w jakiś sposób zostawić w filmie samą moc Calibana, a postać wyciąć, to jestem pewien, że można by to zrobić bez żadnej straty dla fabuły. Amerykanie mówią na coś takiego 'plot device'. 

W końcówce filmu zabrakło logiki. Efekt końcowy jest dzięki temu dużo mocniejszy, ale jeśli chwilę zastanowić się nad motywacjami bohaterów, to całość sypie się jak domek z kart.

Zdarza się, że zły/obolały Logan wygląda bardziej komicznie niż poważnie. 

Ten ostatni punkt to już czepialstwo, wiem, ale to tylko jeszcze bardziej podkreśla jak niewiele można obrazowi Mangolda zarzucić.

 

Logan to niemalże doskonałe zwieńczenie historii Wolverine'a. Po latach pracy nad postacią, udało się w końcu wydestylować to co w niej najlepsze i zabutelkować powstały trunek w piękną, acz opatrzoną kilkoma rysami butelkę. Warto skosztować. 

 

P.S. Nie wiem który cwaniak wymyślił, żeby nagrać Loganowi dubbing i nie podawać informacji o zalecanym wieku, ale strategia wyraźnie procentuje, bo widziałem na sali wielu widzów w wieku 'zdecydowanie nie 19+' a i mój własny brat dał się podejść i zabrał na seans swojego nieletniego syna. Nie zabierajcie dzieci na Logana. Nie dlatego, że jest brutalny, ale dlatego, że niektóre z poruszanych tematów mogą okazać się dla nich zbyt trudne i w efekcie nie docenią filmu, który zdecydowanie warto docenić. Jeszcze zdążą. 

Albo chociaż idźcie razem z nimi. 

Oceń bloga:
2

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper