Innawacyjność - tak czy nie?

BLOG
608V
Darek | 19.04.2014, 18:03

My, jako wspólna brać, ludzie wypowiadający swoje opinie na PPE, często narzekamy, że tytuł A nie jest dla nas interesujący, ponieważ jest zbyt podobny do wydanego jakiś czas temu tytułu B. Jak to jednak jest z tymi naszymi kaprysami? Jak to jest, że kolejna, taka sama część Uncharted przyciąga miliony, a Assassin's Creed obrywa się za zbyt mało zmian z części na część? Czy faktycznie rewolucja jest tym, czego pragniemy w grach video? Sprawdźmy...

Mój personal friend, niejaki skl69, napisał niedawno ciekawy tekst pod tytułem "Innawacyjność", który znajdziecie pod tym linkiem. Dla leniwych, w dużym skrócie - skl69 pyta w swoim blogu, dlaczego w niektórych przypadkach tak bardzo domagamy się innowacji i niewiadomo jakich rewolucji, a przy takim np. GTA zupełnie nie przeszkadza nam fakt, że dostajemy praktycznie tę samą grę z kilkoma małymi zmianami i nową historią. Pytanie wydało mi się szalenie interesujące. Jak to właściwie jest z tą innowacyjnością i czy faktycznie gameplay'owe rewolucje są czymś tak przez nas pożądanym? Pogrzebałem trochę w sieci i muszę przyznać, że nie jestem szczególnie zaskoczony wynikami swoich poszukiwań.

Na wstępie należy zaznaczyć, że występuje wiele czynników decydujących o tym, czy faktycznie dany tytuł przypadł masom do gustu, czy nie. Są recenzje, są opinie na przeróżnych portalach, takich jak metacritic, jest sprzedaż i wiele, wiele innych składowych. Ja postanowiłem przyjrzeć się tematowi od strony finansowej. W 2013 roku na konsole poprzedniej generacji (PS3/X360) ukazało się łącznie 109 gier (liczone "ręcznie" więc należy uwzględnić niewielki margines błędu). Nie liczyłem oddzielnie ile gier ukazało się na który sprzęt, bo nie o wojnę konsol tu chodzi, a o same gry. Prócz tego, brałem pod uwagę jedynie wydania pudełkowe, czyli wszystkie ukazujące się na PSN i XBL indyki nie były liczone. Wśród tych wszystkich tytułów liczba nowych IP to zaledwie 26 tytułów, a więc jedynie niecałe 24% całości. Szału nie ma, a mówiąc o nowych IP, brałem pod uwagę wszystko, co nie miało swojego growego poprzednika, czyli kaszany na podstawie filmów, takie jak Star Trek również mieszczą się w tych 26 pozycjach. Oczywiście nie można też mówić o zupełnej porażce, jako, że 2013 przyniósł też takie tytuły jak The Last Of Us, czy Ni No Kuni. Cała reszta to wszelkiego rodzaju kontynuacje znanych serii - nowy Assassin, Resident, GTA, Saint's Row i tym podobne. Tak jak rozpisywał się skl69 - i w tych tytułach z części na część widzimy wprowadzane małymi kroczkami innowacje i mini rewolucje, ale ciężko tu mówić o daleko idących zmianach.

Wypadałoby myśleć, że skoro tak bardzo domagamy się innowacji w grach, to wszystkie te nowe (i dobre) tytuły znajdą się wysoko na całorocznych listach sprzedaży gier, prawda? No właśnie nie. Redaktorzy PPE lubią wrzucać na portal cotygodniowe wyniki sprzedaży gier w Wielkiej Brytanii, więc i ja znalazłem sobie taką listę, tyle, że za cały 2013 rok. Jak już wspominałem, wyniki nie są zaskakujące. Pierwsze trzy miejsca to, kolejno, GTAV, FIFA 14 i CoD: Ghosts, więc na podium rewolucji nie ma co szukać, a jak jest dalej? Nie wiele lepiej, niestety. Wśród pierwszych 50 (!) tytułów znajdziemy tylko cztery nowe IP. Są to Minecraft na X360 (wcale nie taki nowy, no ale niech będzie), The Last Of Us, Disney Infinity i Injustice: Gods Among Us. Na upartego możemy jeszcze do tej listy dopisać Aliens: Colonial Marines, jako, że nie jest to kontynuacja żadnej konkretnej gry, a filmu. Jak więc widać, zupełnie nowe pomysły nie są czymś przez graczy pożądanym. Większość z nas prawdopodobnie wychodzi z założenia, że jak już wydawać na coś 200zł, to żeby to było coś, czego jesteśmy pewni.

Możemy zatem stwierdzić, że brak innowacji w grach jest naszą własną winą. Developerzy boją się tworzyć zupełnie nowe tytuły, jako, że, mimo ciepłego przyjęcia ze strony recenzentów, często nie sprzedają się one w sposób zadowalający, a często nawet wystarczający na pokrycie kosztów produkcji. Zamiast tego, gracze, czyli, jakby nie patrzeć, my, wolą kupować sprawdzone już marki, które każdy zna i lubi. Jeśli przyjrzymy się liście dziesięciu najlepiej sprzedających się gier 2013 roku, to poza wymienionymi już przeze mnie tytułami mamy tam perełki takie jak Battlefield 4, Black Flag, Tomb Raider, czy zeszłoroczna FIFA opatrzona numerkiem 13. Na podstawie wszystkich tych danych śmiem więc twierdzić, że brak znaczących innowacji w grach to, tak naprawdę, nasza wina. To my nie doceniamy produkcji takich jak Ni No Kuni (która w zestawieniu nawet się nie znalazła), czy choćby Dishonored, który na liście zajmuje dopiero 77 miejsce. Ktoś mógłby powiedzieć, że Ni No Kuni ukazało się wcześniej na NDS, więc nie dziwne, że na PS3 nie sprzedało się jakoś zaskakująco dobrze. Tak, tyle, że wersja na duże konsole sprzedała się niemal dwukrotnie lepiej od wersji na konsolę Nintendo. Fakt, że co roku otrzymujemy niemalże identyczne kontynuacje znanych serii  nie ma swych korzeni w tym, że developer jest za leniwy na wymyślenie czegoś nowego. Developerów stać na wiele rewolucyjnych zmian w obrębie danych serii, czy nawet gier video ogólnie, ale słupki sprzedażowe skutecznie hamują ich zapędy. Po co męczyć się z wymyślaniem nowych patentów na rozgrywkę, czy choćby nowego silnika do CoD, skoro gracze, jak dzika zwierzyna, i tak rzucą się na kolejny, niemalże identyczny tytuł w tym uniwersum? Mówimy, że chcemy zmian, a gdy przychodzi co do czego, to i tak większość graczy pozostaje przy sprawdzonych pomysłach. Fakt jest faktem - boimy się zmian. Pozostaje pytanie - co z tym zrobić?

 

Jak zwykle, jeśli podobał Ci się ten wpis, zapraszam do przeczytania reszty moich tekstów na http://co-z-tym.bloog.pl/ Heja!

Oceń bloga:
10

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper