Eksperyment ze stożkiem

BLOG O GRZE
1206V
Eksperyment ze stożkiem
Sephirothek | 23.03.2014, 12:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W trakcie - naznaczonego suchością i nieposkromionym pragnieniem - sobotniego dochodzenia do siebie po piątku, leżąc z kumplem w pozach najczęstszych statystów The Walking Dead, wpadł nam do głowy ciekawy (prawie, no) eksperyment.

Od jakiegoś czasu na dysku kumpelskiej konsoli stygł pobrany dzięki uprzejmości dzielonego na dwa konta PlayStation Plus Tomb Raider ([tomb], nie [tump], a co! Kontynuujmy niechlubną tradycję). Za cztery złote, groszy parę dossaliśmy z Sieci jeszcze jednego Tomb Raidera. Wrzuciliśmy pliki do jednego folderu, aby mocniej ze sobą kontrastowały. Biust pełny, okrąglutki oraz biust spiczasty, zadziorny, trochę stożek, a między nimi siedemnaście lat przepaści historycznej – wzloty i upadki całych marek, firm, prądów, trendów, ikon. W jednym folderze, przypominam, takie szaleństwa.

 

Eksperyment zaś polegał na tym, iż najpierw kwadrans spędziliśmy w skórze pierwszej Lary, brykając po kanciastych jaskiniach, mając głęboko w poważaniu grawitację, strzelając fikołkami do uśmiechniętych wilków, następnie kwadrans spędziliśmy w skórze ostatniej Lary, dziurawiąc się na wylot, krwawiąc, obijając, obdrapując i walcząc z napalonym dzikusem w jakości HD. Nie wszystko jednak poszło tak, jakbym się spodziewał. U mnie przynajmniej – kumpel zdał egzamin zgodnie z oczekiwaniami, czyli postanowił nareszcie nadrobić jedną z najważniejszych zaległości ubiegłego roku i – jak sądzę – ocenić po tym na Filmwebie produkcję Crystal Dynamics co najmniej na osiem gwiazdek (kumpel nie ogarnia jeszcze PPE, wybaczmy mu). A ja… poczułem się niesamowicie dziwnie, gdy wyznałem w końcu falsetem, iż preferuję biust-stożek. Że instalkę proszę na PSP i pociągowo, wracając do Wrocławia po weekendzie, „bede grał w gre”, Tomba, owszem, ale tego z 1996 roku.

 

I od razu rodzi się w mojej wyłysiałej łepetynie pytanie – czy to pierwszy sygnał nadchodzących problemów, przyszłego hejtowania każdej odpalanej na PS4 produkcji, zrzędzenia na forach internetowych i zgredziałego grożenia laską w stronę niebios w imię krucjaty „Bo kiedyś to gry były lepsze!”. Owszem, szaraczkowe Raidery odznaczają się w mej pamięci sporym sentymentem, choć nawet nie we wszystkich ujrzałem napisy końcowe. Młodzikiem byłem, więc obowiązkową „jedynkę” jakimś cudem ukończyłem (być może to właśnie od tamtej pory zacząłem tracić włosy?!) i – pewnie ze złości, iż na Czarnulkę przyjdzie mi poczekać dużo dłużej niż sąsiadowi piętro niżej – na przekór także Chronicles. Ale generalnie wolałem brykać wtedy fioletowym smoczkiem lub walczyć o (ponad)stuprocentowy finisz trzeciego Crasha, ewentualnie stawiać pierwsze nieśmiałe kroki w stronę jRPG-ów.

 

A skoro na pytanie „Czy gry były kiedyś lepsze?” zazwyczaj wymijająco odpowiadam: „Być może, ja nie wiem, zarobiony jestem i nicht verstehen the question”, dyskurs – dla mnie bezsensowny - omijam szerokim łukiem, to uspokajam bijące szybko serce. Bo nic się nie zmienia w mojej filozofii, gdy ogarnąłem myśli na potrzeby powyższego/poniższego tekstu - nadal uwielbiam swą jaskinię, w której na jednej półce obok siebie stoi pierwsza i czwarta konsola Sony, a obie darzą się nakazanym szacunkiem. Obie także mają swą wersję Tomb Raidera (zajmująca niższą kondygnację PS2 ze swoim Anniversary została w ogóle zignorowana – trochę wstyd). I podczas gdy dla mnie sentymentalna będzie prędzej już ta oryginalna, kojarząca się z beztroską i czatowaniem w środy na nowego Kaczora Donalda, to już moja luba, nota bene rówieśniczka, dopiero rozpoczynająca romans z gamingiem, za dekadę wspominać z rozrzewnieniem będzie pewnie remake – jej pierwszy kontakt z (budzącą chyba zazdrość) Larą Croft.

 

A w zaskakującym wyniku eksperymentu nie o sentyment poszło i nie rodzący się „syndrom starego gracza”. Włączcie sobie te pozycje plecy w plecy. Remake (może „reboot” byłoby poprawniej?), gra skądinąd rewelacyjna, odważna, w każdym względzie udana, zaczyna się od standardowego dzisiaj trzęsienia ziemi. Skały wybuchają, kurz wzbija kłębami w powietrze, fale uderzają o ekran, krew tryska, spocone cycki skaczą, jest głośno i z pompą adrenaliny. Efekt świetny, nie zamierzam tego podważać. Wyciszenie przyjdzie po tym festiwalu emocji, gracz odetchnie przy ognisku i przyzna, iż Tomb rzeczywiście… daje po mordzie. Oryginał idzie w zupełnie innym kierunku, od wyciszenia zaczynając i długo na podobną nutę grając. Liczy się tajemnica, drobne dźwięki w głośnikach, pokraczne próby eksploracji i ogarnięcia skostniałego sterowania. Aż do osławionego T-Rexa, wkraczającego na scenę dużo później. Gra kusi nieznanym, mistycznym, egzotycznym „czymś”, które chcielibyśmy w tych jaskiniach finalnie odnaleźć. O ile, rzecz jasna, ktoś potrafi przymknąć (ba!, zamknąć szczelnie!) oko na „grafikę”. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

 

Różnorodność jest smakiem życia. Przy odpowiednim podejściu, na przykład podejściu „na badacza”, które uprawiam od dawna, również na wirtualnych łamach PPE, oraz umiejętności dostosowania wymagań estetycznych, growy świat stoi otworem przed każdym. Dostajesz niejako za darmola nowego TR, a sklepik Sony pierwowzór oferuje w cenie ciemnego piwa – specjalnie, dla draki. Możesz sprawdzić obie pozycje i uśmiać się przy oryginalne do łez. Bo jak to możliwe, żeśmy kiedyś uważali to za graficzny majstersztyk. I okej, przecież masz takie prawo. Możesz także przełamać bariery, zrobić kontrowersyjny skok w bok i dokładnie zanalizować, co takiego było w tej pozycji, że nawet dzisiaj, po osiemnastu latach, ma tak wielkie znaczenie, powołuje do życie ultranowoczesny, odważny, naturalistyczny reboot. Ja z kolei zrozumiałem po kilku godzinach, skąd u mnie taka reakcja. Nie pamiętam już prawdziwego Tomba, nie pamiętam trzech czwartych jego zawartości. Pamięć dziurawa, a ambicje zbyt wysokie. Dlatego wracam i – jeżeli już mam być szczery – chyba podświadomie oczekuję, że znajdę w Tomb Raiderze z 1996 roku to mistyczne „coś”, co każe mi stwierdzić, na przykład w recenzji, iż to gra ponadczasowa. A że mogę zjeść zęby i uderzyć czołem w zimny mur rzeczywistości? Straciłem cztery złote. Mała strata.

 

 

Oceń bloga:
37

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper