Calling All Cars!

BLOG RECENZJA GRY
553V
Calling All Cars!
Sephirothek | 04.09.2014, 08:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Znane nazwisko to nie wszystko

Sprzedaż: brak danych

Średnia na Metacritic: 74/100

Wyścigowa oś czasu:

Formula One Championship Edition ­Calling All Cars! NASCAR 08

 

Nota odautorska: W tym miejscu powinna znaleźć się recenzja Gripshift, całkiem interesującej hybrydy racera i gry platformowo-logicznej, która została nieszczęśliwie i zupełnie po cichu usunięta z zasobów PlayStation Store w którymś momencie bieżącego roku. W ramach substytutu można by zająć się jej pierwotną wersją na PSP, ale raz, że to inna platforma, dwa, iż obie edycje prezentują odmienną zawartość. Nie ma lipy u mnie, wolę rzeczywiście wiedzieć, o czym piszę. No!

 

2007 rok powinien już być zdominowany przez next-gen. Zupełnie jak 2014, bądźmy szczerzy. A jednak wprawienie w płynny ruch tak ogromnych machin zawsze przerasta developerów, wydawców, korporacje i samych graczy. Gry cross-generacyjne z przełomu PS2/Xbox/PS3/X360 nie prezentowały poziomu, który przekonałby mnie do wyciągnięcia walizki pieniędzy za nerkę sprzedaną jakiś czas temu na czarną rynku. Zresztą ja, wtedy licealny młokos z mlekiem pod nosem, musiałem zobaczyć przedpremierowy trailer Guns of the Patriots, żeby w końcu zwiać na kilka tygodni na zachód, ryzykować życie na drabinach i – jak prawdziwy Polak – zarobić na swoje marzenie z dala od własnego kraju. Ze spóźnieniem, owszem, ale na pokład wszedłem. Stwierdzam żartobliwie, że mniej więcej w tym samym momencie, co same Sony, bardzo długo borykające się z własną dumą po niemałej porażce „złotego dziecka” zasłużonej Czarnuli. Sprzętu trudnego w obyciu, mocno niedopieszczonego i jeszcze przez jakiś czas wahającego się między „rozczarowaniem” a „godnym konkurentem sprzętu Microsoftu”. Na każdym poletku Japończycy musieli doganiać garniturki z Redmond. Calling All Cars! to zresztą ciekawy w tym temacie przykład.

 

Trudno dzisiaj wyobrazić sobie rynek gier konsolowych bez cyfrowej zawartości, zwłaszcza gdy niczym bumerang powraca diaboliczny temat ostatecznego zakończenia klasycznej dystrybucji i przerzucenia naszych kolekcji z zasłużonej półki do chłodnych przestrzeni twardego dysku – dla mnie absolutne science-fiction, pierwszy zwiastun growej apokalipsy. Ale byli czasy, drogie dzieci, w których tego „ucyfrowienia” nikt nie znał, nie potrzebował, gry ukończone wychodziły w dniu premiery, kwiatki ładniejszą wonią atakowały człowieka, a handel piratami był na dobrą sprawę legalny. Czasy te nas w tym momencie – niestety - nie interesują. Jest jeszcze okres trzeci, w sumie wstydliwy odrobinę i jakoś rzadko wspominany – moment przejścia. Z materialności pełnej na częściową, z konsol o budowie cepa na giganty multimedialne, twardzielem obarczone, kablem internetowym duszone. Początek nowej ery, narodziny niezasłużenie krytykowanej sceny indie, małych gier, dodatków, DLC i płatnej zbroi dla konia.

 

Microsoft, nie tylko dzięki wcześniejszej premierze swego (ówcześnie) next-gena, doskonale wykorzystał sieciowe środowisko okołogrowe. Xbox Live Arcade wypełniało się zawsze dobrym retro oraz nowymi produkcjami dedykowanymi „zabawie przelotnej” między wysokobudżetowymi gigantami. Najłatwiejszy przykład? Geometry Wars, uzależniający szpil, doskonale leczący bóle nowogeneracyjnej posuchy. Takich tytułów potrzebowało Sony, chcąc dogonić konkurenta na tym dziewiczym gruncie. I takim rodzynkiem miało być właśnie Calling All Cars!, nazwane chociażby przez IGN „ekstremalnie zabawną”, „najlepszą grą na PlayStation Store”. Miałem zatem mocno wygórowane oczekiwanie, nadrabiając tę drobną zaległość, rozumiesz. Upadki z wysoka bolą najbardziej.

 

Czym jest następne po Calypso i Kratosie dziecko Davida Jaffe’a? Bo przecież tak długi wstęp do czegoś musiał prowadzić, czyż nie? Zaśmieję się niczym Wojciech Mann przed puentą najstarszego brytyjskiego żartu (tego samego słowa mógłbym zresztą użyć). Naciągam dłonie, słysząc strzał kostek, wszak pisania przede mną tyle, co samej gry – nie więcej niż pół godziny. CAC! to imprezowy wariant szpila z gatunku vehicular combat (Twisted Metal, nieodżałowane Vigilante 8), przedstawiony w komiksowej oprawie i rzucie kamery z oczu ptaka. Misją gracza jest tutaj łapanie karykaturalnych przestępców, przepychanka z pojazdami oponentów, za wszelką cenę pragnących odbić rzezimieszków, i dowiezienie ich na posterunek policji – im trudniejszą opcję wsadzenia za kraty wybierze, tym więcej punktów zgarnie. Odebranie gorącego towaru z rąd adwersarzy ułatwiają zaś bronie i nieograniczony zapas nitro (wystarczy ostro stuknąć we wroga). Po upływie wyznaczonego czasu wygrywa samochodzik z największą liczbą punktów. Proste.

 

I Calling All Cars! potrafi wykorzystać swą banalność. Charakteryzuje się wieloma elementami kanapowego przeboju – przystępnością, dynamiką, jaskrawą paletą barw czy kakofonią dobiegającą z głośników. Ponosi za to uberspektakularną porażkę na progu przejścia z miana tytułu jednego wieczoru do prawdziwego klasyka wieloosobowych alkolibacji. Dość powiedzieć, że chcąc pojedynczo ogarnąć zawartość dzieła studia Incognito, tryb turnieju (jedyna opcja) przechodzi się w dwadzieścia minut – cztery areny po pięć minut każda. Kurtyna. Nie odblokujesz dodatkowych lokacji, nie zawalczysz z przegiętym bossem. Pisząc wcześniej o broniach zataiłem ich liczbę. Trzy: młot, magnez, rakieta. Samochodzików do wyboru jest o wiele więcej, niemniej żaden nie wyróżnia się statystykami od reszty. „Ale to nie tytuł singlowy!” – krzyknął Jaffe. Jasne, trzeba grać z ferajną. Fun na kanapie potrwa do momentu, w którym każdą lokację zobaczycie kilka razy, ekwipunek wszystkim się przeje i ktoś grzecznie szepnie, czy już można przełączyć na Towerfall Ascension. Albo zapyta, ile za to zapłaciłeś. 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - cel-shading zawsze na propsie
  • - pierwsza godzina zabawy ze znajomymi

Wady

  • - chudziutka zawartość
  • - każda następna godzina zabawy ze znajomymi
Sephirothek

Adam Piechota

Imprezowy hit? Śmiem zaprzeczyć.

4,0

Komentarze (2)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper