BLOODY MARY x BLOODY MARY x BLOODY MARY

BLOG
313V
tk___tk | 02.09.2014, 00:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Dzisiaj o czterech tytułach: Nijakim beat-em upie na Genesisa, indorowym objawieniu w Early Acces, kolorowym shooterku Capcomu w którym ratujemy planetę i bajce dla dzieci w noirowym sosie. Do rzeczy:

Alien Storm – jeśli to jest jedno ze szczytowych osiągnięć konsoli Segi w kategorii beat-em up (a tak pozwala sądzić zawarcie tej gry w ich kolekcji klasyków) to chyba bida z nędzą jeśli chodzi o tą część biblioteki tego 16bitowego potwora. Gra jest tak bezpłciowa, że ja nawet nie. Chodzimy sobie laską, wielkim gościem albo robotem i niby strzelamy, ale jednak bijemy kosmitów trochę przypominających stwory z The Thing Carpentera, a czasem trochę Xenomorfy z serii o Obcym. Niby wszystko fajnie, ale jednak wieje nudą. Bossowie w tej gierce to jakiś ponury żart. Nie dość, że jednego brzydala pokonujemy dwa razy to jak pojawi się inny dla odmiany to strategia na niego jest taka sama i polega na chodzeniu w kółko i naparzaniu go trzymając średni dystants. Sekcje gdzie gra udaje strzelaninę na szynach niby fajny przerywnik, ale trudno mi to zaliczyć do wielkich plusów. Pod koniec jak już wbijemy się na statek kosmicznych pomiotów to niby trzeba kombinować ze ścieżkami do ostatniego bossa (że niby taki labirynt tudzież „dungeon”), ale bardziej to irytuje niz urozmaica rozgrywkę. Do tego wszystko utrzymane w tak ohydnej palecie barw, że zbiera na odruchy wymiotne. To chyba gra od twórców Golden Axe. Coś im nie wyszło. Odradzam.

Crawl – w przypadku tej megatony chyba nie będę zbytnio hiperbolizował jeśli powiem, że jest to gra która przykuła mnie do siebie tak jak żadna inna od wielu lat. Pomysł jest prosty. Mamy sobie rozpikselowanego ludka i biegamy sobie nim po losowo generowanym dungeonie anihilując po drodze zastępy mobów i zbierając golda, którego przeznaczamy na coraz lepsze bronie i przedmioty. Do walki używamy dwóch przycisków jak na jakimś NESie czy coś. Jeden odpowiada za atak, a drugi za umiejętność specjalną (defaultowo unik). Nie było by w tym nic specjalnego gdyby nie fakt, że w tym samym czasie trzej inni gracze kontrolują napotykane przez nas moby i pułapki (w tym ostatniego bossa) i uprzykrzają nam tym samym życie. Moby mogą ewoluować pomiędzy poszczególnymi piętrami lochu za pomoca zbieranych dusz. Kiedy któryś z „nieaktywnych” graczy zbije nam pasek życia do zera przejmuję kontrolę nad naszą postacią i sam ma szanse na ubicie czekającego u wyjścia z pułapki w której się znaleźliśmy jednookiego potworai wygranie całej maksymalnie 30 minutowej rozgrywki. No dla mnie genialne w swojej prostocie.  Do tego mega płynnie i dynamicznie. Chcę to widzieć na konsolach bo lokalne kanapowe multi na czterech w przypadku tej niezaleźnej produkcji to coś (podejrzewam)  wspaniałego (sam grałem z botami xD). GOTY.

Eco Fighters – no w takie wertykalno-horyzontalne shooterki to ja mogę grać bez końca. Bez zbędnego certolenia się zostajemy wrzuceni w statek mogądzy strzelać wokół własnej osi i niszczymy zastępy usiłujących zatruć naszą piękną planetę sługusów generała jakiegośtam, który za swoją siedzibę obrał wielki statek kosmiczny zbudowany na swoją podobiznę. Po drodze mamy okazję unicestwić wielkie bojowe pociągi, krążowniki, niszczyciele i inne takie. Do wyboru jest kilka broni które zbieramy ze specjalnych baloników (baniek?) i różnią się one przydatnością. Najbardziej irytował mnie taki jakby laser, który zmusza do trzymania krótkiego dystansu, a najlepiej strzelało mi się z obejmującego swoim rozrzutem niemal cały ekran „shotguna”. Czysty arcade’owy fun!

The Wolf Among Us Season One – lubię gierki Telltale. Nie są to może jakieś szczytowe osiągnięcia w kategorii gier przeygodowych, ale gra się w nie bardzo przyjemnie (chociaż bardziej pasuje tutaj określenie „nieprzyjemnie”). Nie inaczej jest z tym opartym na komiksie wydawanym przez Vertigo „Wolfem”. Pokusze się nawet o stwierdzenie, że to najlepsza produkcja tego studia. O ile w przypadku The Walking Dead bardzo umiejętnie wpasowali się w klimat pierwowzoru Kirkmana to tutaj udało im sie przewyższyć materiał który adaptowali. Wszystko od postaci, przez „dyrekcje artystyczną” po muzykę jest na swoim miejscu. Oby przygody Bigby’ego trwały jak najdłużej bo mają z czego czerpać w kolejnych sezonach.

10/100

W 1/6 czasu wypełniłem 1/10 zakładanego planu. Wszystko wydaje się iść jak po maśle xD.

Oceń bloga:
7

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper