NOT BAD FOR AN EXPLODING PENGUIN

BLOG O GRZE
331V
tk___tk | 14.07.2014, 21:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiaj o trzech tytułach: ambitnej przygodówce o chowaniu się w okopach, shooterku z mechami w roli głównej i znakomitej plarformówce na PSP o armii pingwinów z piekła rodem.

Valiant Hearts: The Great War - zwiastun tej gry z całą pewnością nie umknął uwadze wszystkim tym mającym na tyle nierówno pod sufitem aby w środku tygodnia śledzić konferencję firmy Ubisoft na tegorocznych targach E3. Opowiedziana z perspektywy psa historia 4 postaci, których losy przeplatają się podczas I Wojny Światowej zapowiadała się na coś szczególnego no i w zasadzie takim czymś jest - choć nie do końca. Gierka to w zasadzie taka interaktywna animacja o okrucieństwie wojny przerywana mało skomplikowanymi zagadkami logicznymi. Biegamy sobie w te i we wte przekręcając od czasu do czasu jakieś kurki albo rzucając patykami czy tam każąc psu coś nam przynieść. Mamy też okazję ze dwa razy postrzelać sobie czołgiem. Wszystko ładnie pięknie gdyby te zagadki często nie irytowały i sztucznie nie wydłużały czasu rozgrywki. Sama historia jest w porządku, choć autorom zdarza się popadać w karykaturalność. Gra wygląda czasem pięknie, a czasem nijako - nie jest to na pewno szczytowe osiągnięcie tego silnika graficznego. Zakończenie to zdecydowanie jedna ze smutniejszych scen w grach wideo.

Bardzo ambitny projekt i warto w to zagrać, chociaż nie mogę pozbyć się wrażenia, że zmarnowano lekko potencjał. Nie obraziłbym się gdyby oprócz wypluwania taśmowo gier z serii Assasin's Creed czy innych baboli typu Watch_Dogs Ubi wydawało jedną lub dwie tego rodzaju produkcje rocznie. Może następnym razem jakiś beat-em-up w rodzaju "Shank" albo metroidvania?

 

Project Horned Owl  - ta gra to rail-gun shooter w którym strzelamy do sprite-ów przedstawiających mechy. Zainteresował mnie ten tytuł chyba tym, że za design owych mechów i animowane przerywniki odpowiada twórca Ghost In The Shell. No niby są jakieś tam przerywniki, ale krótki i nijakie. Sama gra jest całkiem ok, ale irytowały mnie momenty w których nie ma nic do roboty, a trzeba czekać aż gra fabularnie posunie się do przodu. Szczególnie pod koniec trzeciego poziomu. W tytule arcade'owym jednak mało mnie obchodzi fabuła i wolę żeby jakiekolwiek jej strzępy było podawane w formie przerywników, które mogę wyłączyć. Podobnie w piątym kiedy to przez dużą jego część latamy po prostu obserwując ewakuację wroga od czasu do czasu zestrzeliwując przeciwnika czy dwóch.  Średniak, ale można przyciąć.

 

Prinny: Can I Really Be A Hero? - to jak dla mnie kosa przeokrutna. Wszystko tutaj gra: design świata i postaci, dojechany poziom trudności, voice acting, muzyka... No nie mam do czego się przyczepić. Jak na niby niewielkiego platformera to gra zajęła mi całkiem dużo czasu bo chyba z 10h, ale podejrzewam, że duża część z tego to powtórzenia bo tych było multum. Pod koniec z 1000 żyć zostało mi chyba niecałe 400, z czego lekko 150 poszło na ostatniego bossa. No i jeszcze niby trochę zbieractwa i replayablity gra oferuje bo w zależności od pór dnia podobno pojawiają się inni przeciwnicy i bossowi więc na pewno jeszcze trochę się pobawię. Zdecydowanie czołówka jeśli chodzi o platformówki w które grałem.

 

Bilans na dziś: 3/100

Oceń bloga:
5

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper