Majówka 2010

BLOG
386V
Sojer | 04.05.2010, 11:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 

Długi weekend majowy już za mną. Tegoroczną majówkę zaliczam do jak najbardziej udanych. Pomimo narzekań na kiepską pogodę, opady deszczu i ciągłe zachmurzenie, zaliczyłem dwie wspaniałe wycieczki...

 

Długi weekend majowy już za mną. Tegoroczną majówkę zaliczam do jak najbardziej udanych. Pomimo narzekań na kiepską pogodę, opady deszczu i ciągłe zachmurzenie, zaliczyłem dwie wspaniałe wycieczki... 

Ogrodzieniec, w tym festyn na rynku z ciekawymi pokazami, w których brały udział młodziaki – pokaz sztuk walki naprawdę „robił”!!!. Na deser przygotowano dla zgromadzonych, dyskotekę, która trwała do północy – grali konkretnie, m.in The shorts - Comment Ca Va (filmik poniżej)... Muza niosła się po całej gminie. Jak kiedyś będziecie w Ogrodzieńcu, zachęcam do skosztowania piwa Zamkowego. Bardzo dobry chmiel, nie przepadam specjalnie za piwem, ale Zamkowe jest bardzo dobre, hehe (słyszysz Ściera! polecam). Po imprezie wraz z moją drugą połówką, wróciliśmy na działkę i zrobiliśmy sobie pierwszego w tym sezonie grilla (nareszcie!). O dziwo sobotnia noc, okazała się bardzo ciepła, dlatego nie śpieszno było nam wracać do domu :). W niedzielę ok południa wróciliśmy do domów, by przygotować się na drugi, poniedziałkowy wypad w góry. Dokładnie do Brennej.

The Shorts - Comment Ca Va (1983)

 



Pogoda w kratkę nieco zniesmaczyła nasz apetyt na wyprawę na południe kraju, ale jak się człowiek uprze, to nie zważa na nic. Tak też się stało. Wczoraj (tj. poniedziałek 3 maja), ok godz. 10.00 wybyliśmy wraz z Anią i jej rodzicami w stronę Brennej. Na miejscu byliśmy ok godz. 11.30. Po drodze nawiedziły nas przejściowe opady deszczu, jednak u stóp gór pogoda  zdecydowanie się polepszyła. Deszcz już nam nie doskwierał, za to zza chmur zaczęło wyłaniać się słońce. Świeże powietrze, piękna pogoda, czego chcieć więcej? Dlatego też postanowiliśmy skierować swoje, cztery litery na szlak, który poprowadził nas do Chaty Wuja Toma. Było ciężko, ale daliśmy radę – hehe. Na miejscu, napiliśmy się kawy i wszamali po batoniku. Jak się okazało powrót nie był tak prosty jakby się mogło nam wydawać. Bardzo śliskie odcinki na szlaku (głównie błoto i śliskie kamienie), zaczęły nieco utrudniać nasz powrót. Wreszcie po długim marszu w dół, znaleźliśmy się przy samochodzie. Wtenczas zaczął padać deszcz. Wróciliśmy na rynek, gdzie w jednej z restauracji zjedliśmy pyszny obiad. Kolejno, zaczęliśmy zwiedzać rynek i jak to mówią „Głupi ma zawsze szczęście” - załapaliśmy się na przejażdżkę na karuzeli :) (fotki poniżej). Jednym słowem, Majówka udała się. Gdyby nie te kilkukilometrowe korki, w których staliśmy wracając w stronę Katowic, byłoby jeszcze lepiej. No ale co zrobić... Współczuję tylko tej kobiecie na lewym pasie, której kilka samochodów za nami, "Maluszek" wyzionął ducha... Biedne autko.

 

- za mną Chata Wuja Toma :)

 

- Brenna 2010, ja i Moja kochana Ania

 

- Brenna 2010, jak małe dzieci, hehe ;]
 

- Brenna 2010, teraz widzę, że trochę dziwnie to wyglądało :)
 

- Brenna 2010, na mostku "El Capitano" ;]

 

- Brenna 2010, przy kapliczce na szlaku - ja z Moim Aniołem ;]
 

- Brenna 2010, strumyk...

Oceń bloga:
5

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper