GieeRTe #24 - Polski Gracz w Londynie

BLOG
694V
GieeRTe #24 - Polski Gracz w Londynie
TyskiPL | 05.05.2019, 11:30
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Podczas spędzania urlopu w stolicy Wielkiej Brytanii, nie sposób powstrzymać wewnętrznej duszy Gracza przed chęcią poznawania miasta pod tym kątem. Co takiego zaobserwowałem i do jakich rozmyślań mnie to doprowadziło? Zapraszam do lektury. 

Sporo czasu minęło od ostatniego wpisu. Kilka miechów, prawie jak wieczność. Ale było sporo pracy, zaczął się kolejny semestr magisterki, więc blogowanie i gry odeszły trochę na bok. W końcu jednak w pracy przestawałem wytrzymywać, rodzina i dziewczyna też mnie męczyły i po prostu potrzebowałem odcięcia się od tego wszystkiego, chociaż na trochę. Stąd zapadła decyzja o wykorzystaniu zaległego urlopu, zaklepaniu tanich biletów (nie najtańszych — kij w oko Ryanairowi) i odwiedzeniu Londynu. 

Nie wiem czemu, ale szczególnie w pracy ludzie reagowali ze zdziwieniem, że lecę sam :P 

Nie mam zamiaru robić z tego bloga relacji z całego wyjazdu. Zwrócę jedynie parę uwag, drobnych i większych. 

Po pierwsze, w British Museum polecam puścić sobie w słuchawkach "Nate Theme" z serii "Uncharted". Wzmaga to zachwyt nad tym miejscem podczas oglądania skarbów ze starożytności.

Po drugie — jeżeli kiedykolwiek zachwycaliście się Harrym Potterem, to naprawdę polecam wybranie się na zwiedzanie studia Warner Bros. w Watford. Zachwyca to, jak bardzo dobrze przygotowano wycieczkę, dbając o wiele detali, do tego dochodzi miejscami pewnego rodzaju interaktywność umożliwiająca przynajmniej częściowe odczucie magii świata czarodziejów. Jeżeli bylibyście zainteresowani przeczytaniem bloga o tej wycieczce — zostawcie komentarz, a ja któregoś dnia spiszę swoje wrażenia i wszelkie praktyczne porady jak sprawić, by to zwiedzanie było jak najprzyjemniejsze, z jak najmniejszą liczbą problemów. 

Jednak to na czym chciałbym się tutaj skupić, to spojrzenie jak funkcjonuje tam świat Graczy, w porównaniu z polskim.

W Polsce...

...świat Graczy, prawdę mówiąc, słabo zaznacza się w przestrzeni. Ot, w sieciowych marketach można kupić gry, istnieje masa małych sklepów — przeważnie wysepek lub małych lokali czasem łączących w sobie usługę serwisu, gdzie można wymienić gry konsolowe, kupić nowe albo zrobić jakiś deal ze sprzętem konsolowym. Okazjonalnie zdarzy się, że w ofercie sprzedawcy mają gadżety. Kilka lat temu marzeniem było istnienie knajp dedykowanych nam — obecnie chyba każde większe miasto w Polsce ma takie jedno miejsce, może 2 (nie liczę lokali dla Graczy, ale planszówkowych — nie mam na myśli Mario, tylko pudło, plansza na stół, pionki itd.).

Pomijam wszelkie konwenty i imprezy branżowe — to inny poziom, na którym nie chcę się dzisiaj skupiać. 

Pamiętam, jak kiedyś w Warszawie otwierano z pompą lokal dla Graczy. Miał ze 2-3 piętra, kolorki, konsole do grania, bar. Lokal robił furorę — moi kumple chętnie tam łazili, okoliczne firmy wynajmowały go z kolei na imprezy dla pracowników. Właściciel był bardzo pozytywną osobą o wielkich planach jak np. karty stałego klienta z systemem leveli i trofeów/achievementów. Niestety pomysł nie przetrwał mimo zainteresowania — lokal tani nie był, z czasem został sprzedany jakiemuś Sebixowi, który nie umiał utrzymać tamtego klimatu i szybko zamienił go w typowo "męski" lokal z dziewczynkami i piwskiem. 

Szkoda, naprawdę szkoda. 

Zawsze w Polsce jak się rozkminia takie przypadki to mówi się przede wszystkim o problemie podatków i kosztów licencji, ale pytanie, czy aby na pewno problem tkwi tylko tutaj... ?

W Anglii... 

To, co mnie zaskoczyło w Londynie to istnienie dwóch rodzajów lokali dla Graczy.

Pierwszy lokal zlokalizowany niedaleko Leicester Square i Charing Cross Road stanowił pewną ewolucję kafejki internetowej — duża liczba stanowisk sprzętu do grania, prywatne loże, a nawet pomieszczenie konferencyjne. To wszystko z dodatkiem baru z kawą i przysmakami. Pracownica z chęcią oprowadziła mnie po tym przybytku i objaśniła, że przeważnie to spotykają się grupy znajomych na kilkugodzinne nawalanie w sieciowe rozgrywki.

Zadziwia tutaj prostota — to była po prostu knajpka do wspólnej gry, nie kolejny bar, klub, czy dyskoteka. Prosto sprecyzowano grupę docelową biznesu jako Gracze. Nie Gracze i klubowe gwiazdki, nie Gracze i dresy, czy Gracze i normiki nie-Gracze. Faktem bowiem jest, że nie da się zadowolić wszystkich na raz.

Drugi lokal był zlokalizowany w centrum, niedaleko siedziby Sony PlayStation* oraz ulicy Poland Street. 

O dziwo nie wiało tam cebulą.

Gdy tam się wchodzi, pierwsze co rzuca się w oczy to... pustka. Miejsca jest dużo, ale miejsce zajmują głównie szafki przy ścianach i pojedyncze stojaki na środku pomieszczenia. To, co odróżnia od polskich wysepek to zestaw gier nowych i używanych może nie większa, ale bardziej wyeksponowana — lepiej jest wyeksponować fronty pudełek niż grzbiety gier ściśniętych ze sobą za szklaną gablotą.

W końcu oczom ukazują się schody. Gdy się zejdzie na dół, nagle znajdujemy gamingowe centrum towarzystwa — stanowiska do grania na pecetach, na konsolach.

Tam miałem okazję rozmawiać z młodym chłopakiem, który potwierdził znaną nam dzisiejszą prawdę — gry pudełkowe w szybkim tempie wymierają, wypychane z rynku przez edycje cyfrowe. Możliwe więc, że stąd idzie ewolucja w kierunku punktów spotkań do grania, gdzie płaci się za godzinę grania na określonym sprzęcie? 

W Polsce brakuje zaznaczenia gier w przestrzeni. Niby są co jakiś czas reklamy, ale przechodzą one bez większego echa, zaś w lokalach gamingowych granie jest dodatkiem do alkoholu. Może w tym tkwi problem? Może te lokale powinny być swoistymi "kafejkami internetowymi", gdzie kiedyś chodziło się z kumplami na wspólne sesje w Tibie i inne mutliplayerowe tytuły i gdzie alkohol byłby dodatkiem, a nie główną przyczyną pobytu w tym miejscu?

Inną kwestią jest istniejący w Polsce nietypowy rozdział graczy konsolowych od pecetowych. Znaczy się, ten rozdział był, jest i będzie wszędzie. Internet jest pełen dyskusji "PC vs. Console" i fraz typu "PC Master Race", ale u nas to się też zaznacza w przestrzeni i mając knajpy dla Graczy, zdecydowana większość lokali jest ukierunkowana na jeden z tych dwóch segmentów. W międzyczasie w UK obecność komputerów obok konsol w knajpach gamingowych jest rzeczą naturalną. Aczkolwiek mogę się tu mylić — w końcu oceniam to na podstawie 2 lokali widzianych w przeciągu 4 dni.

Co o tym sądzicie? Może macie jakieś własne doświadczenia z prowadzenia biznesu gamingowego? Zachęcam do podzielenia się nimi, tym bardziej że ja tutaj dotykam pewien problem tylko od jednej strony — zapewniam jednak, że nie wynika to z braku wiedzy o tym, że Państwo Polskie robi tu też swoje, lecz z braku skonkretyzowanej tej wiedzy. Wolałem więc nie pisać o czymś, na czym się nie znam, bo za stary jestem na spadanie z rowerka :P

Pozdrawiam!

* Tak, odwiedziłem to miejsce. Niestety, ale jest zamknięte dla ludzi z zewnątrz. Można jedynie podejść do bramek, gdzie w gablotce stoją modele PSX, PS4 i buty stylizowane na PSX i obejrzeć wystrój korytarzy oraz pobliskiej kawiarni dla pracowników powiązany ze słynnymi symbolami z DualShocka. Miałem 3 podejścia, zanim trafiłem na otwarte drzwi, a na miejscu okazało się, że jest zakaz robienia zdjęć nawet gablotkom. Sony, why? 

Oceń bloga:
25

Komentarze (25)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper