Awantura o Andromedę - ale o co cho?

BLOG
1619V
Awantura o Andromedę - ale o co cho?
TyskiPL | 24.12.2018, 11:39
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wraz z premierą trailera remake'u anime "Rycerze Zodiaku" (oryg. "Saint Seiya") Netflixa, wybuchnął grom niezadowolenia z powodu jednej, konkretnej zmiany. O co chodzi i dlaczego to ma takie znaczenie dla rzeszy fanów? Jako wieloletni fan uniwersum, chętnie Wam to objaśnię. 
Uprzedzam tylko, że blog ten może wywołać pewną kontrowersję. 

Pewną. Może. Trudno mi powiedzieć, bo wspomnę o rzeczach, na które trafiam na różne sposoby od lat, ale nie chcę popadać w myśl, że skoro ja jestem jakoś z tym obyty to inni pewnie też. Więc uprzedzam dla uczciwego podejścia do Was. 

 

W woli wprowadzenia...

... Netflix postanowił kiedyś zainwestować część gotówki w przywrócenie do dawnej świetności kilku anime. Do tego grona wpadli też zodiakalni wojownicy Ateny. I nie, nie jest to projekt Tomasza Bagińskiego - on owszem, pracuje przy tej marce, ale z Toei - właścicielami marki, nad filmem aktorskim, a nie nad serialem mającym być remake'iem tzw. klasycznej serii anime... powstającym w technologii CGI (tfu... ! Pewnie to ugrzecznią pod młodszego widza, aeh... ). W każdym razie w związku z tym, niedawno opublikowany został trailer serialu, który na razie ma obejmować tylko potyczki głównych bohaterów - Seiya, Shun, Hyoga i Shiryu - z Ikkim (Rycerz Feniksa) i wspierającymi go Czarnymi Rycerzami. Nie byłoby w tym niczego niezwykłego, gdyby nie jedna, pozornie drobna i dobra zmiana... Ale po kolei. 

 

 

Cofnijmy się do lat 80. ... 

...kiedy to dzieło Masamiego Kurumady zaczęło podbijać świat. Świat wtedy był całkiem inny. Wydawałby się prostszy. Faceci byli twardzi, czasem miewali problemy skrywane w sobie, no i walczyli. Kobiety zaś były ochraniane, miały jedynie pięknie wyglądać i zajmować się domem i dziećmi. Wielu ludziom wydawało się to być normalne, a każdy przejaw jakiegokolwiek odstępstwa od normy w najlżejszych przypadkach był kwitowany spojrzeniem pełnym politowania, w najgorszym potrafiło ściągać nieszczęścia. W tych samych realiach w latach 90. anime podbija Polskę poprzez RTL7, prezentując ekipę głównych bohaterów będącymi młodymi, osieroconymi chłopcami, którzy po latach ciężkiego treningu pozyskali zbroje i walczą. 

 

 

Mamy więc Seiyę, który jest typowym narwańcem. Pierwszy do walki, nie raz gubi go zbytnia pewność siebie i popada w wątpliwości, po czym zawsze wychodzi zwycięsko ze swoich przygód. Jak na najważniejszego bohatera przystało, jest tu też kwestia jego relacji z kobietami, droczenie się z nimi, ale jest też poszukiwanie własnej, dawno nie widzianej siostry. 

Dalej mamy Hyogę z charakterem, do którego pasuje zbroja Łabędzia zdobyta w mroźnych ostepach Syberii. Oto bowiem mamy wojownika o chłodnym podejściu, czasem sarkastycznego, ale który mocno przeżywa utratę matki w katastrofie statku. Twarda powierzchowność i próba radzenia sobie samemu z traumą - typowe. 

Następnie jest Shiryu - Rycerz Smoka reprezentujący sobą chyba jeden z najlepszych męskich wzorców. Młody, przystojny, silny, do tego honorowy, nie poddaje się w walce, szczególnie gdy ma do czynienia z kimś bardzo złym. Gotowy do okrutnych poświęceń, by ocalić osoby mu bliskie. Jego wada? Być może jego duma. 

W końcu dochodzimy do ostatniego z bohaterów - Shun, Rycerz Andromedy. W tamtych czasach już na sam jego widok się stwierdzało, że jest z nim coś nie tak. Długie włosy, łagodne rysy twarzy, łagodny głos... no i ta zbroja. Nie dość, że nosi imię kobiety z mitologii greckiej, to jeszcze jest różowa! Efekty tego widać do dziś - w wielu komentarzach na PPE przewijały się określenia, że Shun jest pi, cio. Mówiąc łagodniej - zarzucano mu bycie zniewieściałym. Czy jednak chodziło o sam design? 

 

 

Otóż nie. Masami Kurumada tworząc postać Rycerza Andromedy postanowił uwypuklić w nim typ mężczyzny, który w latach 80-90. był spychany na bok, albo wyszydzany ze względu na nie bycie takim jak inni. Oto bowiem mamy mężczyznę wrażliwego, nie znoszącego walki i zbędnej przemocy. Gdyby mógł, to by wszystko załatwił dyskusją. Wielu przeciwników przez to nie doceniało swojego rywala i tym samym skazywali się na śmierć. Większość fanów zapamiętało głównie jeden sposób tej śmierci - pojawienie się starszego brata Andromedy - Ikkiego i epicką walkę. Przykładów nie trzeba daleko szukać - Ikki vs. Shaka - Rycerz Panny. Ikki stawał w obronie swojego braciszka od najmłodszych lat - miał zaledwie parę lat, a jego brat był niemowlakiem, gdy zostali osieroceni. Tak więc niejedna osoba myślała, że Shun nigdy nie zmężnieje, tym bardziej, że kolokwialnie mówiąc, jako dziecko, był beksą. Z kolei nadużywanie tego motywu przez Kurumadę spowodowało, że tylko wierni fani pamiętają, że jest jeszcze inny sposób śmierci w efekcie spotkania Różowego... 

 


Tak. Shun się bardzo cieszył z powrotu brata - jedynego żyjącego krewnego.

 

Inny sposób śmierci od Andromedy odczuł na sobie Rycerz Ryb - Aphrodite. Nie doceniał przeciwnika nie tylko przez wzgląd na charakter Shuna, ale i jego o wiele niższą rangę. W końcu jak Rycerz z Brązu mógłby pokonać Złotego Rycerza mającego o wiele większą siłę i doświadczenie? Prawdą jednak jest, że Shun hamuje się przed użyciem przemocy do ostatniej chwili, ale gdy już w ruch ku Tobie idzie jego Niebiańska Burza (Nebula Storm) - jesteś już martwy. 

Kurumada tworząc postać Shuna zrobił coś, co na codzień czynią feministki (nie żebym je popierał we wszystkim. Miejscami mają rację, ale np. Feminazistkami gardzę) - zadał cios sztywno ustalonym społecznym ramom płciowym, ale tym razem nie dla kobiet, a dla facetów. Tak samo jak nie każda kobieta musi być kurą domową, najlepiej cichą jak mysz pod miotłą, tylko może też rozwijać swoją karierę zawodową i korzystać z życia i może być twarda, patrzeć realnie na świat, zamiast być miękką istotką, tak samo nie każdy mężczyzna musi być twardym macho chętnie wskakującym do walki i starającym się ukryć swoje problemy przed światem głęboko w sobie za wszelką cenę, bo jeszcze nie daj losie, inni zobaczą, że jest słaby. Myślę, że nikogo nie zaskoczę informacją, że kiedyś faktycznie mężczyzna mógł sam utrzymać rodzinę i tego wymagano od niego, a teraz by utrzymać rodzinę na dobrym poziomie to albo facet musi bardzo dużo zarabiać, albo - co jest powszechniejsze - zarabia zarówno mąż, ojciec, jak i żona, matka. 

 

Wydawałoby się, że taka postać będzie na dzisiejsze czasy jak znalazł - mamy podkreślenie różnorodności. 

Cóż, widocznie to był dobry patent w poprzednich latach, który w obecnych jest nic nie warty, ponieważ twórcy remake'u postanowili... zmienić płeć Rycerza Andromedy. Oficjalny powód sam w sobie wydawałby się zrozumiały - chciano wprowadzić większą różnorodność i pokazać, że walka ze złem to nie tylko domena mężczyzn. Problem w tym, że do tej transformacji wybrano postać pozornie najłatwiejszą do takiej zmiany i wizualnie różnicy prawie nie widać. Tylko przy tym o czym pisałem wyżej, taka zmiana ma kolosalne znaczenie dla interpretacji osobowości Rycerza Andromedy, roli jego jako postaci. Gdyby zdecydowano się na zmianę np. Hyogi, afera mogłaby wyjść mniejsza. 

 

 

Twórcy zadali sobie cios w kolano i to nie lekki, lecz przypadkiem przywalili w nie z grubej rury. Cios na tyle mocny, że ww. powód nie ocalił ich przed hejtem fanów, który przybrał tak na sile, że w końcu jeden z twórców usunął swoje konto na Twitterze. Ten cios był o tyle bolesny z tego względu, że na jakiś czas przed ogłoszeniem planów Netflixa, Toei skierowało drogą internetową ankietę do swoich fanów, w której m.in. pytali się fanów o to, jakiej nowej produkcji związanej z uniwersum oczekiwaliby od nich. Wygrała wówczas opcja remake'u klasycznej serii, z wykorzystaniem klimatycznego soundtracku z oryginału (który nijak nie pasuje do dziecinnej kreskówki przygodowej w CGI, dammit!), która widocznie przegrała z kosztami produkcyjnymi. 

W teorii takiego ruchu od Twórców można było się spodziewać. Za niedługo premierę ma mieć anime "Saintia Sho", będącym alternatywnym uniwersum, gdzie główne postacie to kobiety walczące z Eris. Tutaj jednak różnica jest taka, że jedynie przedstawiać ona będzie wydarzenia sprzed klasycznej serii i choć Sho jest wzorowana na Seiyi i Koudze, to jednak oficjalnie nie jest Rycerzem Pegaza i anime to w żaden sposób nie uderza w kanon. 

Można też zwrócić uwagę na fakt, że w "Saint Seiya: The Lost Canvas" i "Saint Seiya Omega" widzi się odchodzenie od motywu tradycyjnego przymusu zakładania maski przez rycerzy płci żeńskiej (jeśli twarz kobiety widział jakiś facet, to albo musiała się w nim zakochać, albo go zabić, stąd był konflikt Seiyi z Shainą), co i tak było słabo przestrzegane, skoro Syrena Tetis z klasycznej serii, walcząca dla Posejdona, takowej maski nie posiadała.  Jednakże nadal to nie ruszało podstaw kanonu. 

Tutaj z kolei mamy do czynienia z podniesieniem ręki na świętą podstawę kanonu - na głównych bohaterów, którzy byli utrzymywani w tej konkretnej wersji przez blisko 40 lat! 

 

Dochodzi tutaj jeszcze jeden aspekt - niechlubny jeśli mnie pytać o zdanie. 

Widzicie, anime zebrało sporo fanów, ale wiadomo jak to bywa z anime - ci fani potrafią być skrajni. W przypadku tego anime istnieje na świecie spora grupa fanek tzw. yaoistek, czyli fanek twórczości prezentującej męską miłość. Homoseksualną. Ich stężenie wokół tego anime jest spore z tego powodu, że w uniwersum Kurumady jest zdecydowanie mocna dysproporcja postaci męskich, których jest od groma, a żeńskich, których jest może z kilkanaście zaledwie. 

Nie zrozumcie mnie źle - ja osobiście nie mam nic do homoseksualistów. Jak są, to niech sobie będą, mi tam nic do tego. Problem z yaoistkami jest jednak taki, że jak sobie coś ubzdurają, to doszukują się na siłę wszystkiego, co potwierdzi zakładany przez nich scenariusz. W efekcie tego potrafią część faktów odrzucić, inne nagiąć do swojej wyobraźni. Spróbujcie zburzyć ich wizję to rzucają się strasznie, a frustracja zbierająca się w nich z różnych źródeł, eksploduje wtedy. I tak się składa, że duża część hejtu fanów na twórców to hejt tychże yaoistek za cios w jedną z ich ulubionych par - Shuna z Hyogą. 

Wątek ten zaczyna się, gdy Seiya, Shiryu i Shun uwalniają Hyogę z Lodowej Trumny. Rycerz Łabędzia w efekcie tego był wyziębiony i bliski śmierci. Tak więc Shun, który dla swoich przyjaciół jest gotowy na poświęcenia postanowił ocalić go od śmierci - sposobem było ogrzanie ciała. Żeby jednak tego nie zrobić wywołując szok termiczny i by równomiernie ogrzać ciało, Shun musiał przytulić się do Hyogi i ogrzewać go ciepłem własnego ciała, zwiększając dodatkowo temperaturę za pomocą jego energii Cosmo. 

 


Ten akt pomocy plus niefortunnie narysowana scena, mimo odpowiedniego uzasadnienia i dobrze dobranej muzyki, dla niejednej osoby wyglądała dwuznacznie. Dla niektórych jednoznacznie, ale nie w tę stronę, co trzeba. Szczególnie, że potem Shun pada z wycieńczenia, więc Hyoga do Domu Skorpiona wchodzi niosąc go dzielnie na rękach. 

Dla tych osób fakt, że Shun przyjaźnił się z dziewczyną imieniem June i w ich relacji można doszukiwać się zalążka miłości, całkowicie stracił na znaczeniu. Tym bardziej, że Kurumada na początku nakreślił wiele wątków o charakterze emocjonalnym i relacyjnym, a potem o większości z nich zapomniał (inny przykład - na początku Seiya dużo droczy się z Ateną, dochodzi do romantycznych scen, po czym nagle to zostaje całkowicie odstawione na najdalsze tyły twórczego magazynu). 

Chyba nie muszę tłumaczyć jaki wpływ na powyższe kwestie ma oficjalna, kanoniczna zmiana płci Shuna? 

 

Jakie jest moje nastawienie wobec tego wszystkiego?

Szkoda, że postać Shuna zostaje tak diametralnie zmieniona i cierpi na tym mocno wątek będący ważnym dla mnie do pewnego stopnia, jako, że sam należę do spokojniejszych, wrażliwszych osób, które nie znoszą bezsensownie użytej przemocy i nie szanują osób, które swoje problemy potrafią rozwiązywać tylko pięściami. Nie boli mnie to jednak tak bardzo jak rezygnacja z rysowanych klatek na rzecz CGI, które przypomina gry z serii "Saint Seiya" z ery PlayStation 3 - "lalkowe", wygładzone modele postaci wywołują we mnie niechęć i zawsze wolałem w grach modele postaci takie jak tworzone np. w grach z serii "Naruto", czy "Dragon Ball", gdzie  jednak lepiej widać, że to gry nawiązujące do ich telewizyjnych pierwowzorów, a nie coś tworzone przez jakichś tam developerów gdzieś po kątach, by wydać jakąś kolejną byle jaką bijatykę. Niestety jednak na Rycerzach Zodiaku od czasów klasyka ciąży jakaś klątwa uniemożliwiająca stworzenie czegoś perfekcyjnego i Toei zdążyło nas do tego przyzwyczaić aż za dobre. 

Nie mam jednak zamiaru atakować Twórców, tylko dać im szansę i zobaczyć, co z tego się wykreuje. Tym bardziej, że... kto powiedział, że zmiana płci Shuna to ostatnia zmiana i Netflix nie szykuje jeszcze jakiejś bomby? Dowiemy się tego albo wcześniej, albo dopiero po premierze serialu, która ma mieć miejsce w okolicach lipca-sierpnia 2019 r. 

 

PS. Wszelkie cenzury moje. Wolę zachować pewien poziom postu, zwłaszcza przed świętami. 

Oceń bloga:
16

Komentarze (45)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper