GieeRTe ~ #12 "Zaraza!"

BLOG
272V
GieeRTe ~ #12 "Zaraza!"
TyskiPL | 16.08.2018, 18:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Post, który prawdopodobnie nie wniesie nic do Twojego życia. Ale może dzięki niemu miło spędzisz kilka minut. Poczęstuję ciastkami. A przy okazji dam znać, że żyję i moja pasja growa – o dziwo – ma się dobrze. Będzie więc trochę o graniu i o znajdowaniu okazji na konwentach.

Ostatnie tygodnie nie były łaskawe dla mojego zainteresowania się grami. Użerałem się z pewnego rodzaju dołkiem, w którym bardzo chętnie słuchałem soundtracków z ulubionych serii gier (planuję przygotować pewne zestawienia dla Was) w czasie pracy albo po godzinach. Za to żadna gra nie potrafiła mnie jakoś wciągnąć, a w pewnym momencie nawet nie odczuwałem chęci do sięgania po pad, tym samym skazując swoją konsolę na brak atencji. „God of War” i „Saints Row IV” jak zacząłem, tak nie tknąłem dalej i kurzą się obecnie, bo mimo, że spodobały mi się, to jakoś nie mogę zebrać w sobie chęci do grania w nie. Już zaczynałem myśleć, że może dziadzieję, że może gry nie są dla mnie, albo „Hurr durr, kiedyś to było lepiej”, aż do pewnego dnia.

Zaczęło się niewinnie…

… co… ?

Ach, tak. Obiecałem ciastka.

Oto one.

 

 

No co?

Chyba nie liczyliście na to, że moja dłoń magicznie wyjdzie Wam z ekranu komputera lub telefonu i wręczy ciastko do rąk? :P

 

Wracając.

Najpierw naszła mnie chęć odświeżenia sobie historii „Uncharted 4”. Wtedy już mocno uderzyła mnie pewna zmiana – nie miałem ochoty na użeranie się z gameplayem, tylko na posiadówkę przy jednej z ulubionych gier, by czerpać przyjemność z przeżywania tamtejszej fabuły. Efekt? Wybrałem niski poziom trudności.

Był to kolejny znak w moim giercowym dołku, że dziadzieję się.

 

Konwent

Potem zdarzył się konwent zwany Niucon. Nie, nie siedzę w mangach i animcach, ale z tej okazji odwiedził mnie przyjaciel i pomagając mu się dostać na miejsce pomyślałem sobie, że co mam do stracenia? Wejdę, zobaczę jak tam jest, bo bywało się na różnych konwentach, ale nigdy jeszcze na konwencie czysto anime. I na miejscu natrafiłem na cudeńko, za którym rozglądałem się od dłuższego czasu – figurka Judy Hopps z disneyowskiego „Zwierzogrodu”! Próbowałem na ten element „Disney Infinity” zapolować od momentu, gdy ujrzałem Judy u swojego kumpla, ale w sklepach już były same najmniej chętnie brane postacie, a jakoś po internecie szperać się nie chciało… A tam nie dość, że trafiłem na jedyny egzemplarz, to jeszcze w niskiej cenie, którą w negocjacji udało się spuścić jeszcze niżej. Miodzio!

Sam konwent dla mnie wiał nudą, ale to wynikało z dwóch rzeczy – raz, że nie siedzę w tej tematyce, a dwa, że cosplaye szybko mi przeleciały przed oczami i brakowało mi nowych wrażeń wizualnych. Tak, lubię cosplayerów – za to ile pracy wkładają by przebrać się na trochę w ich ulubioną postać i jak potrafią ich dobrze odegrać. Pamiętam jak np. szalało się kiedyś na Pyrkonie z Asasynami, z czego jeden był mocno przekonujący w swojej roli.

Ech, zrobiłoby się cosplay Nathana, ale budowa totalnie nie ta… xP

Wracając. Na konwentach można trafić na ciekawe opcje. Przykładowo na Niuconie było jedno spore stanowisko z masą gier na konsole, w tym tytuły, o których ja nie słyszałem. Wiem, mogłem zrobić zdjęcia, ale wtedy jeszcze nie myślałem, że o tym napiszę na blogu. Silly me. Jednak to, co tam najbardziej rzuciło mi się w oczy, to kolekcjonerka gry „Castlevania: Lords of Shadow” na xBox360. Nie pamiętam, która to dokładnie była edycja, bo wyszły co najmniej 2 wersje pudełka w kształcie grobu, ale widok robił wrażenie. Nie pamiętam ceny. W każdym razie anegdotka ta pokazuje, że czasem na konwentach można natrafić na małe co-nieco dla graczy.

Tak prezentowana była kolekcjonerka "Castlevania: Lords of Shadows 2" przez Wydawcę - Konami. 

Nie kupiłem wtedy nic – postawiłem sobie twardy cel, że oszczędzam pieniądze, w imię swojej przyszłości finansowej i zainwestowania co nieco pieniędzy w inne cele.

 

No, ale musiał pojawić się ten cały Geralt z Rivii, słynny Rzeźnik z Blaviken i wszystko zepsuć!

A było to tak – wchodzę sobie na PS4 i coś mnie tknęło, by zobaczyć jaka jest oferta na PlayStation Store – dzięki temu jeszcze jakoś się orientuje jakie są trendy w grach i jak mi ktoś na zlocie rzuci tytuł gry to zamiast spalić się ze wstydu to odpowiem, że coś tam ten tytuł kojarzę, bo mi mignął przed oczami.

Geez, kolejny w tym wpisie dowód na to, że się casualuję na stare lata.

Wszedłem w promocje, patrzę, a tam Wiesiek w pełnej edycji bardzo taniutko, dużo taniej niż pudełko. I nagle poczułem jak chęć zagrania, bo przecież ja przeszedłem tylko raz grę, a możliwości podjęcia innych decyzji zmieniających bardzo scenariusz to dla mnie bardzo kuszące rzeczy!

- Tyski, wstawaj, ruszamy do Velen.

- Nieee… rany, Geralt…

- No już, ruszaj się. Utopce się same nie ubiją.

- Ale na Melitele, mój portfel będzie skrzywdzony…

- No dalej, ubijesz sobie te Wiedźmy z Krzywuchowych Moczarów…

- …

- I dowiesz się jakby to było z Triss.

- Ożesz Ty…

- A do tego odwiedzisz Olgierda.

- Tego z rodziny von Everec?

- Tak. A potem pojedziemy do Toussaint skosztować wina.

- Aeh… Niech Cię szlag Biały Wilku...

Taki był prawdopodobny scenariusz wydarzeń.

Albo po prostu kupiłem grę pod wpływem impulsu.

I teraz codziennie patrzę kiedy szybko wrócę z pracy albo z innych wypadów, by tylko chwycić pada do rąk i zaszlachtować kolejne monstra.

A jeśli chodzi o poziom trudności… Tak. Tutaj też ustawiłem niski.

Zaraza. Zdziadziałem jako gracz.  

 

Tym akcentem kończę post. Żegnam i pozdrawiam serdecznie!

Oceń bloga:
3

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper