Księgozbiór Iselora #11: Co nieco o książkach Carlosa Ruiza Zafona

BLOG
266V
Iselor | 02.10.2018, 21:50
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Poniżej moje recenzje dwóch książek Zafona. O trylogii Mgły ("Książę mgły", "Światła zmierzchu", "Pałac północy") pisałem innym razem. O tym dlaczego nie napisałem nic o pozostałych książkach z serii "Cmentarz zapomnianych książek" mimo że początkowo taki był zamia tego wpisu - wyjaśniam na samym dole.

Marina (Carlos Ruiz Zafon) - Jak do tej pory Zafon był mi znany z Trylogii Mgły, a po "Marinie" mogę napisać że stał się jednym z moich ulubionych pisarzy. To w jaki sposób buduje klimat, atmosferę jest...urzekające. Podróże ulicami starej Barcelony mają w sobie coś magicznego. 
Tak jak w Trylogii Magły, w "Marinie" także spotkamy się z ponurą tajemnicą sprzed lat, pewnym delikatnym elementem fantastycznym i galerią ciekawych postaci. Zafon prowadzi akcję swoim tempem, czasem spowalnia by o czymś opowiedzieć, by jego postać mogła się czymś z Czytelnikiem podzielić; mi takie "snucie" nie przeszkadza, w sumie je lubię, to mi buduje klimat, choć ktoś nastawiony tylko na akcję może marudzić;) No i kilka mądrych cytatów z książki też zapamiętałem :)
Piękna, mądra, smutna opowieść o przyjaźni i miłości. O życiu i o śmierci. O Barcelonie. O sztuce. O marzeniach. Jak najbardziej polecam.

Cień wiatru (Carlos Ruiz Zafon) – po przeczytaniu pierwszych czterech powieści Zafona, zwłaszcza świetnej „Mariny”, nie mogłem się doczekać spotkania z „Cieniem wiatru”. Książka obrosła pewnym kultem, przyniosła pisarzowi światową sławę, co siłą rzeczy wygórowało moje oczekiwania. I nie zdołała zwycięsko wyjść z tej próby. 
„Cień wiatru” nie jest oczywiście rzeczą złą. Autor po całkowitym odejściu od literatury młodzieżowej stara się przedstawić nam opowieść dla dorosłych...Co jest robione dość infantylnie. Bohaterem obsadza nastolatka, z biegiem powieści, ciut młodego, ledwo dorosłego mężczyznę o bardzo naiwnym usposobieniu wikłając go co rusz w romanse rodem z telenoweli i otaczając postaciami...dosyć płaskimi w większości. Płaskimi, bo w żaden sposób nieciekawymi osobowościowo, dosyć szablonowymi, stanowiącymi tło, które być musi (patrz: ojciec głównego bohatera). Oczywiście, są wyjątki, np. postać Fermina. Sam główny motyw fabularny jest ciekawy – zagadkowy pisarz, zagadkowe książki, tajemnice barcelońskich rodów; choć pod koniec książka staje się nieco przewidywalna. Momentami jednak mnie bardzo męczyła, autor ma często zwyczaj „lania wody”, pisania o rzeczach kompletnie nieistotnych z punktu widzenia fabuły, chyba po to by objętość była większa.
„Cień wiatru” to dobra powieść, ale daleko jej wg mnie do miana rzeczy wybitnej czy arcydzieła. Nie zasługuje wg mnie na otaczający ją kult. No ale trzeba przeczytać by samemu wyrobić sobie zdanie bo to jedna z najpoczytniejszych powieści XX/XXI wieku.
Ja tam jednak wolę „Marinę” ;)

Teraz więc: dlaczego nie ma pozostałych książek? Nie ukrywam że "Cień wiatru" czytałem w wielu miejscach na siłę, męczył mnie. Zacząłem czytać "Grę anioła" ale nie za bardzo mnie to wciąga, styl autora się nie zmienił: dalej wodolejący, dalej....męczący? I nie wiem czy czytać dalej, na siłę :( Nie wiem czy to samo w ostatnich dwóch tomach jest ? Czytać czy sobie darować? Bo fenomenu pisarza póki co nie rozumiem :) (nie rozumiem też fenomenu Murakamiego czy Nabokova, ale to inna bajka)

 

Adam "Iselor" Wojciechowski - kulturoznawca, politolog i religioznawca. Publikował m.in. w "Action Mag - Książki", "Tawernie RPG", "Games Corner" i "Twierdzy Insimilion". Obecnie bloger ppe.pl i cdaction.pl. Prywatnie bibliofil i kolekcjoner gier video. Ponadto miłośnik historii starożytnej i średniowiecza.

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper