Random Encounter #3 Chrono Cross

BLOG
779V
Random Encounter #3 Chrono Cross
Vasco | 16.04.2019, 20:13
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Cześć Wszystkim! Po dość długiej przerwie postanowiłem wrócić do pisania tekstów okołogrowych dla własnej (oraz czytelników) przyjemności. Przypomniałem sobie o założonym tutaj koncie i o to przed Wami mój następny tekst.
 

Wstępnie myślałem aby opisać kolejną produkcję stworzoną przez tri-Ace jednak serce podpowiadało mi że przyszedł czas na zupełnie innego szpila, jednego z ważniejszych w jakie dane mi było pogierczyć- Chrono Cross. Chciałbym przybliżyć tego klasyka tym którzy nie mieli z nim do czynienia a starym wyjadaczom przypomnieć o tej produkcji. Tekst będzie w troszkę zmienionej formie w porównaniu do tych poprzednich (aż dwóch) ponieważ tak jak wspominałem jest to jedna z moich ulubionych gier wideo a nie chciałbym niepotrzebnie się rozpisywać. Będą to więc raczej luźne przemyślenia o grze z wyszczególnieniem jej istotnych dla mnie plusów i minusów. Nie zabraknie również fun factów z których dowiecie się w jaki to zwariowany sposób zapoznałem się z tą produkcją. Zatem, zaczynamy!

 

 

          Chrono Cross to wyprodukowany przez Squaresoft ‘jrpg’ ,który pierwotnie ukazał się na konsolę PlayStation (na rynku japońskim w 1999, amerykańskim w 2000). Giera opuściła niestety rynek europejski (chociaż możliwe że planowane było jej wydanie w EU) tak więc przez długi czas aby w nią zagrać jedyną opcją pozostawał import. Gra jest przez wielu nazywana sequelem uwielbianego Chrono Triggera, ja jednak wolę spojrzeć na tą produkcję tak jak jej twórcy- jest to kolejny szpil w ‘serii’ nawiązujący do swojej poprzedniczki jednak zupełnie od niej inny. Twórcy chcieli wykorzystać potencjał konsoli w pełni i pójść w inną stronę niż Chrono Trigger tak by odróżnić obie gry (np. tym razem zamiast podróży w czasie mamy dwa światy równoległe). Sam Chrono Cross to bardziej niejako rozwinięcie tekstowej przygodówki Radical Dreamers, która ukazała się jedynie w Japonii na Super Famicoma (poprzez Satellaview) jako ‘dopełnienie’ Chrono Triggera. Radical Dreamers wyszło nie do końca tak jak sami twórcy tego chcieli (z pewnością ze względu na ograniczenia czasowe w produkcji) jednak dało to podwaliny pod samego Chrono Crossa. Ten został bardzo dobrze przyjęty przez krytyków i graczy (nie licząc jedynie psychofanów Chrono Triggera) a także sprzedał się na zadowalającym poziomie (łącznie około 1,5 miliona). Jako że ten akapit ma za mało słowa Chrono, napiszę je jeszcze raz: Chrono.

 

FUN FACT!

 

Na Chrono Cross trafiłem w swoim życiu przez… przypadek. W wakacje mieszkanie rodziców było ‘domem otwartym’ dla wszystkich moich znajomych, czas spędzało się na graniu w karty, badmintona, łupaniu w Gran Turismo (bez karty pamięci, każdego dnia od nowa :)) i innych dziecięcych rozrywkach. Niestety jeden z ówczesnych znajomych nadużył gościnności i pewnego dnia podkradł z mojego pokoju karty kolekcjonerskie z serii Dragon Ball Z. Tutaj zaczyna się najzabawniejsza część. Jako że był to okres szału na karty DBZ z czipsów Chio każdy miał ich w swojej kolekcji kilkanaście. Jednak te skradzione różniły się diametralnie od innych ponieważ udało mi się przywieźć je z kolonii we Włoszech. Gdy w kolekcji jednego z kumpli dojrzałem po czasie jedną taką kartę nie omieszkałem przeprowadzić z nim ‘wywiadu’ skąd ma ten gorący towar. Po nitce do kłębka trafiłem do mojego znajomka który z początku się zapierał, jednak w końcu przyznał że karty wziął i przehulał. W ramach zadośćuczynienia zaproponował mi jakąś grę na PSX. Jak już się pewnie domyślacie wybrałem Chrono Cross- nie pamiętam jednak czy ze względu na okładkę czy to że już posiadałem pozostałe gry do wyboru. Oczywiście płyta to był ‘oryginał z Bema’. Zostałem też ‘zmuszony’ do zakupu karty pamięci (tutaj przeprowadzałem transakcję z pomocą pośredników z jednym starszakiem o ksywce ‘Szczurek’- czułem się co najmniej jak w filmie ‘Ronin’ hehe).

 

Czy potrafisz rozróżnić oryginał?

 

Okładka w jedynej słusznej wersji językowej :)

         

          Siegając pamięcią w tył produkcja Squaresoft to jedna z tych gier, które ukształtowały moje oczekiwania i wymagania co do całego gatunku na bardzo długi czas. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko i przez wiele lat nie mogłem przekonać się do wielu innych znakomitych jrpg. Chrono Cross posiada kilka unikatowych rozwiązań których na próżno szukałem w podobnych produkcjach. Gra przypasowała mi pod każdym względem jeśli chodzi o grafikę, muzykę, system walki, eksplorację, menusy czy też dodatkowe usprawnienia. Wszystkie te poszczególne elementy ‘zgadzają’ mi się i mimo upływu lat nadal potrafię dać się porwać tej produkcji. Tak jak wspomniałem na początku postaram się opisać wady i zalety jakie ja dostrzegam w tej wirtualnej przygodzie.


 

Na plus: System walki. Potyczki odbywają się w systemie turowym (tak do niego przywykłem że długo nie mogłem przełknąć np. klasycznego ATB w innych świetnych produkcjach). Fizyczne ataki podzielone są na słabe, silne oraz (z braku lepszego słowa) mocne, każdy z określoną szansą na trafienie. Możemy wyprowadzić kilka słabszych ataków lub od razu walnąć z grubej rury. Według mnie to fajne rozwiązanie, angażujące niejako gracza a nie ograniczające jedynie do wciśnięcia ‘x’ (tylko naciśnięcia go kilka razy ;)). Każdy atak zużywa punkty staminy, odblokowuje za to specjalną kratkę na której umieszczone są ‘elementy’ czyli czary czy też ataki specjalne. Wspomnieć muszę również o 6 elementach/kolorach przypisanych każdej postaci które są sobie przeciwstawne (na zasadzie ogień-woda itd.). Wszystkie ataki specjalne czy też użycie magii zmienia kolor pola na którym toczy się walka. Jeśli stanie się ono jednolite dany element będzie silniejszy a my będziemy mogli odpalić summona jeśli takowego posiadamy.

 

Ekran walki, biedny zielony typek nawet nie wie co go czeka...

 

 

'A kto umarł, ten nie żyje'

 

Ogólnie w czasie walki można fajnie rozkminiać kto z naszej drużyny atakuje jako pierwszy, kto kolejny tak żeby inna postać mogła zregenerować punkty staminy, czy warto odpalić jakiś czar czy też przejść do defensywy. Same animacje ataków wyglądają świetnie, postać podbiega do swojego adwersarza i łupie go a to z półborotu, a to z wyskoku itd. Kamera dodatkowo dodaje dynamiki do walk krążąc cały czas po polu bitwy (zresztą można ją nawet przestawić na tryb ‘dynamic’). Dodatkowym atutem dla mnie zawsze był fakt że nasz oręż zmienia swój wygląd w zależności od tego jakiej jakości mamy ekwipunek. Ataki specjalne to również nie raz pokaz widowiskowych akrobacji, chociaż zdarzają się też i bardziej ‘jajcarskie’ specjale. Warto wspomnieć o bardzo efektownych czarach i to nawet zaczynając od tych najprostszych. Tutaj pojawia się mój główny zarzut co do systemu walki czyli...

Na minus: Efektowne ale nieefektywne czary i techniki specjalne. Generalnie tak jak wspomniałem wcześniej magia występuje pod postacią elementów które umieszczamy na specjalnej siatce (ta rozrasta się wraz z rozwojem postaci). Nie mamy tutaj systemu MP, jeśli chcemy użyć jakiegoś czaru np. dwa razy w trakcie walki musimy umieścić dwie jego kopie w slotach. Niestety technik specjalnych możemy użyć raz na walkę (każda postać ma trzy różne). To jeszcze nie jest takim wielkim utrudnieniem- gorzej z tym jakie obrażenia robią one naszym przeciwnikom. Jak pisałem wcześniej techniki specjalne i poszczególne czary są bardzo efektowne, mamy błyski i rozbłyski, pioruny, tornada, powodzie i nie wiadomo co jeszcze a zadane obrażenia- 800hp, gdzie często samymi atakami fizycznymi wyciągiemy ~500-600hp. O wiele lepiej sprawdzają się wszelkiego rodzaju czary wspomagające takie jak Eagle Eye poprawiające naszą ‘celność’ czy też Strenghten zwiększające nam siłę. Dobrze też sprawdza się czar Dimnish który zmniejsza obrażenia magiczne (byłem z siebie mega dumny gdy mając te naście lat i przechodząc CC po raz pierwszy za jego pomocą udało mi się pokonać pewnego bossa z Isle of the Damned). Praktycznie całą grę (z małymi wyjątkami) można przejść bazując na atakach fizycznych odpalając specjale jedynie dla ucieszenia oka. Nawet summony nie są szczególnie potężne, a żeby je odpalić musimy się troszkę natrudzić.

 

FUN FACT!

 

Przyznaję ze wstydem że poległem w starciu z Chrono Cross przy pierwszym podejściu. Mój angielski najwyraźniej nie był jeszcze na tak wystarczającym poziomie by samemu przebrnąć przez grę. Otóż w jednym kluczowym momencie dokonałem wyboru by ratować jednego z członków drużyny i zupełnie nie wiedziałem co robić dalej… CC wciągnął mnie na tyle że uruchomiłem swoje szkolne znajomości w poszukiwaniu kogoś kto ma poradnik do gry. Okazało się że jeden z ziomeczków był w posiadaniu takowego i za astronomiczną jak na tamte czasy kwotę 15-20zł odsprzedał mi troszkę już przechodzony… egzemplarz PSX Extreme z recką i solucją Chrono Crossa autorstwa niezapomnianego Stara. ‘Gazetka’ jest ze mną do dzsiaj :)

 

Nieśmiertelna 'gazetka', chyba nikt się nie upomni o wrzucenie tego wycinka :O
 

Na plus: Eksploracja,mapa świata i rozwój postaci. Co tutaj dużo mówić, uwielbiam biegać po poszczególnych lokacjach gdy widzę całą swoją drużynę podążającą za mną a także gdy po tychże miejscówkach błąkają się widoczni przeciwnicy (lub czają w ukryciu/są zajęci swoimi sprawami) a tak to właśnie wygląda w CC. Nie uświadczymy tutaj typowej mapy świata gdzie spotykają nas losowe potyczki. Archipelag El Nido to kilka wysepek z jedną większą gdzie znajdziemy kilka ważniejszych dla fabuły miejsc oraz jedyne tak naprawdę ‘duże’ portowe miasto Termina. Poszczególne wyspy czy też lokalizacje nie są jakieś szczególnie rozległe, nie zdarzy nam się raczej żaden żmudny dungeon.

 

W trakcie zwiedzania mapy świata
 

Część głównego miasta Terminy. W lewym dolnym rogu twarz jakby znajoma... :)

 

Jeśli zaś chodzi o rozwój postaci nie uświadczymy tutaj sytuacji w której będzie nas ciągnęło do gry bo ‘level sam się nie wbije’. Poziomów w Chrono Cross po prostu nie ma. Łupanie szeregowych potworków podnosi nam poszczególne statystyki jak np. HP, siła itd. ale skuteczne jest tylko do pewnego momentu. Postacie przede wszystkim rozwijamy podążając za fabułą- za pokonanie poszczególnych bossów otrzymujemy kolejne ‘gwiazdki’ i wtedy właśnie nasze postacie dostają największego boosta do statystyk oraz (najczęściej) poszerza się ich siatka na elementy. Jak dla mnie jedno z fajniejszych rozwiązań i o ile sam lubię sobie czasem ‘dopakować’ pamperki w innych produkcjach tak tutaj według mnie podjęto dobrą decyzję by tego elementu nie uwzględniać. W trakcie zwiedzania świata trafi się kilka zagadek ale raczej nic co mogłoby mocno utrudnić nam grę. Ogólnie jest różnorodnie a to według mnie najważniejsze. W czasie eksploracji trafimy na często na skrzynki z skarbami jednak ich zawartość jest...

Na minus: Rzeczy znalezione w trudno dostępnych skrzyniach są często bezwartościowe. Z reguły są to elementy typu Tablet czy Capsule (jedne z niewielu które się zużywają jednak dość powszechnie dostępne). Czasami trafimy na materiały do wytworzenia uzbrojenia lecz przydałoby się w nich więcej akcesoriów czy też właśnie trudno dostępnych materiałów.

 

FUN FACT!

 

Twórcy gry przy takiej ilości postaci postanowili je jakoś od siebie odróżnić, obdarzyli je więc unikatowymi akcentami (w grze nie mamy voice-actingu mowa więc jedynie o tekstach). W tym celu stworzyli specjalny program który przerabiał wszystkie wypowiedzi danego charakteru. Podobnie postąpiła też ekipa tłumacząca CC na język angielski.

 

Na plus: Oprawa audio-wizualna. Według mnie Chrono Cross wciąż pozostaje jedną z najlepiej wyglądających i brzmiących gier z PSX. Jeśli chodzi o grafikę nie tylko mamy ładnie pre-renderowane tła ale również bardzo dobrze wyglądające modele postaci oraz wspominane wcześniej wszelkiego rodzaju ataki, techniki czy też czary. Wszystko ze sobą idealnie współgra- cała produkcja utrzymana jest w klimacie która kojarzy mi się między innymi z.... Karaibami. Mimo to moim zdaniem na różnorodność lokalizacji nie ma co narzekać. Podobnie rzecz ma się z wspaniałym soundtrackiem który pamięta się lata. Chrono Cross to jedna z niewielu gier z których jestem w stanie przypomnieć sobie poszczególne motywy muzyczne. Znajdziemy pośród nich zarówno melancholijne melodie jak i dynamiczne kawałki czy też radosne plumkanie. Jest w tym wszystkim jednak jedna duża rysa na szkle...

Na minus: Główny motyw towarzyszący nam w trackie potyczek. Co tutaj dużo mówić, nie jest on może najgorszy z możliwych jednak z pewnością daleko mu do najlepszych. Co gorsza pojawia się on też w niektórych walkach z bossami (tutaj też nie trzymano się sztywno reguły jeśli chodzi o użytą w walce muzykę, raz mamy jakąś fajną melodię a raz zwykły ‘battle theme’). Tak jak lubię walkę w CC tak muzyczkę nam wtedy towarzyszącą- niekoniecznie ;)


Główne menu- czysto, schludnie i przyjemnie

 

Na plus: Fabuła oraz postacie. Tutaj pewnie wyjdzie moje dość nonszalanckie podejście do tematu ponieważ jakoś nieszczególnie dbałem o fabułę w Chrono Cross w pełnym jej obrazie. To jedna z tych gier w której bardziej liczyły się dla mnie poszczególne jej etapy niż całość która jest zakręcona jak domek ślimaka. Po prostu dobrze się bawiłem włamując się do Viper Manor, zwiedzając wycieczkowiec SS Zelbess czy też szukając wsparcia u wszystkich smoków. Dla mnie to wciąż wspaniała przygoda mimo pewnych nieścisłości czy też niedopatrzeń. Uwielbiam ‘plot twist’ który dzieje się w okolicach 1/3 gry i następujący po nim etap (chyba jeden z moich ulubionych w ogóle w grach wideo). Zawsze podobały mi się też (ograniczone ale jednak) wybory jakich mogliśmy dokonać, zaczynając od wspomnianego włamania się do Viper Manor czy też kluczowych decyzji mających wpływ na dalszą grę. Także spotkania z postaciami oraz ich odpowiednikami w ‘drugim’ świecie przynosiły mi dużo frajdy (a szczególnie gdy możemy skonfrontować członka drużyny z jego alter-ego). Jeśli zaś chodzi o postacie mimo całej sympatii do nich muszę zaliczyć to...

Na minus: W grze mamy ponad 40 postaci do zrekrutowania. Może nie jest to wyczyn na miarę serii Suikoden jednak jest ich naprawdę dużo i o ile wszystkie się wyróżniają, tak gra równie dobrze poradziłaby sobie bez niektórych z nich. Niby fajnie że możemy uratować świat szkieletorem, różowym psem oraz zmutowanym pokemonem, jednak tacy członkowie drużyny często rozmywają się gdzieś w tle. Liczbę postaci można by zmniejszyć o połowę i gra nic by na tym nie ucierpiała. Z drugiej jednak strony gracz ma większy wybór i nie musi w drużynie mieć jedynie ‘poważnych’ bohaterów, może sobie zawsze pozwolić na bardziej pokręcone składy. Warto też zauważyć że przy jednokrotnym przejściu gry nie będziemy w stanie zebrać wszystkich postaci ze względu na wybory jakich musimy dokonać w grze.


Podgląd naszego głównego bohatera, każdy model można dowolnie obracać

 

Na plus: Menusy oraz wszystkie dodatkowe rzeczy jakie znajdziemy w grze. Menu gry jest dla mnie przejrzyste, mamy ładny podgląd naszych postaci gdzie możemy dokładnie obejrzeć ich model, znajdzie się też kilka ułatwień takich jak ściąganie wszystkich akcesoriów z bohaterów czy też automatyczne uzupełnianie elementów. Proste rzeczy ale ułatwiają grę. Fajnym pomysłem jest również wykuwanie nowych broni i zbroi z materiałów jakie mamy. Stary oręż możemy rozebrać w celu uzyskania dodatkowych zasobów. Gdyby brakowało nam jakiegoś konkretnego materiału na swojej drodze spotkamy NPC którzy handlują nimi w zamian za elementy. Tutaj jednak muszę zwrócić uwagę na mały minus: wykucie najlepszego oręża z Rainbow Shell jest niesamowicie czasochłonne. Żeby zdobyć materiały potrzebne do tworzenia musimy pokonać wrogów za pomocą summonów (jeśli wróg zginie od summona zostawia po sobie specjalny materiał w danym kolorze a tych potrzebujemy wszystkich sześć) co samo w sobie nie zawsze jest takie proste. Z drugiej strony jednak zdobycie takiego oręża daje dużo satysfakcji. Przychodzi ona jednak najczęściej za późno gdyż niestety nie można używać go w New Game+. Jak już jesteśmy przy temacie zaczynania gry od nowa jest to również jeden z tych elementów które bardzo sobie cenię w Chrono Cross za sposób w jaki zostało to rozwiązane. Możemy tutaj bowiem nie tylko zaczynać grę od nowa z zdobytymi wcześniej gwiazdkami, elementami oraz ekwipunkiem ale także kontynuować ją dodając sobie do save’a wymienione wcześniej rzeczy. Najfajniejszym jednak bajerem przy NG+ jest dla mnie możliwość spowalniania (!) oraz przyśpieszania (!!!) czasu gdy jesteśmy na mapie świata oraz w trakcie walk- Chrono Cross ‘szanował czas gracza’ zanim to było modne ;)

 

FUN FACT!

 

Wielu graczy może być zaskoczonych tym że dwie tak dobrze przyjęte odsłony nie doczekały się żadnej kontynuacji. Sam Hironobu Sakaguchi przyznał że w 2001 były plany by wydać kolejną część serii, po jakimś czasie zarejestrowano nawet znak towarowy Chrono Break, jednak nic z tego nie wyszło. Osobiście uważam że tak już powinno pozostać.

 

 

          To by było na tyle, wiem że na początku wspomniałem że tekst będzie krótszy ale w trakcie pisania dochodziły kolejne rzeczy o których chciałem wspomnieć no i wyszła ściana tekstu. Wybaczcie proszę jakość zdjęć robionych paczką czipsów, chciałem mimo wszystko aby większość materiału była produkcji własnej. Poniżej za to przywłaszczony muzyczny bonus:

Stay tuned!

Oceń bloga:
17

Komentarze (14)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper