7 dziwnych rzeczy, które zauważył dKc

BLOG
2211V
7 dziwnych rzeczy, które zauważył dKc
dKc | 13.03.2015, 20:30
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

False alarm! Jednak siedem! Jest jeszcze jedna rzecz, która może być lekkim spoilerem. Darmowe DLC w środku.

Witam, elo, bez olewania w bawełnę powiem, że na drugą część wpisu o muzyce od EA przyjdzie wam jeszcze chwilę poczekać, bo chcę trochę bardziej dopracować go niż poprzedni wpis. Zacząłem nawet ogrywać jakieś starocie typu FIFA 07, he. Skoro już jesteśmy przy wieloczęściowych wpisach to czekam z wyostrzonymi ząbkami na sequel wpisu Rolanda o jego rozczarowaniach. Poniżej będzie co prawda nie o rozczarowaniach, ale o dziwnych rzeczach, które zauważyłem podczas grania. Nawet nie wiem czy to ma sens. Może znowu wyjdę na idiotę, który za mało życia zmarnował na granie i pierniczę farmazony, ale rzućcie okiem na moją listę dziwnych rzeczy, które zauważyłem grając. To nawet nie są jakieś super mądre ani spostrzegawcze uwagi. Po prostu... Ech, nie będę owijał w bawełnę, po prostu zacznę.

1. W lwiej części (tych głośniejszych) gier główny bohater ginie na końcu

Gdybym stworzył listę gier zaliczając się do tego podpunktu byłby to megaspoiler, ale pomyślcie o kilku grach z poprzedniej generacji, które podobały wam się najbardziej. Pomyślcie o końcówce. Czy jest to smutna końcówka? Cze jest to bardzo smutna końcówka? W pewnym momencie aż zaczęło mnie to irytować i przytłaczać jak wiele głównych bohaterów w tych grach na końcu ginie! To jakaś moda, która mam nadzieję, że przeminęła.

Palenie zabija

2. RPG'owcy mają tendencję do zaniżania długości gier

Pamiętam, że gdzieś rok temu wlazłem na shouta i była mowa o Modern Warfare. Ktoś powiedział, że przejście zajęło mu 4 godziny. Nie pamiętam co to był za cwaniak, pewnie ktoś z elity ppe :> I pewnie grał w RPG. Ale dlaczego ten dureń dKc pisze o tych co lubią RPG'i w taki pejoratywny sposób? Już tłumaczę, proszę się uspokoić, usiąść i schować kastety. Granie w RPG'i polega w sporej części na grindowaniu i farmieniu i ogólnie powtarzaniu tych samych czynności. Niezła fabuła, która i tak bywa czasem rozmywana przez misje poboczne, w taki sposób, że człowiek przyzwyczaja się do fabuły wątku głównego i nie robi na nim takiego znaczenia (to moja opinia). I siedzi taki gracz po 200h, po 300h wciskając A czy tam X czy tam lewy przycisk myszki. Potem nagrodą są dobre itemy. Czytałem ostatnio wpis Daaka, w którym pisał o tym jak grindowanie w tytule, który mnie nawet nie interesuje zaczęło go w pewnym momencie drażnić i irytować. Tak mnie zaczął załamywać ten wpis, że zacząłem wątpić w sens tego całego mojego hobby! Monotematyczne blogi konkurencji o tym, że ktoś se kupił nową konsolę nie pomogły :) Ale odbiegam od tematu. Wracam. Więc mashujemy te 300h wciskając A, pokonując duże odległości i spędzając masę czasu w świecie danej gry. I potem taki RPG'owiec włącza grę akcji, której przejście zajmuje kilka(naście) godzin, skipuje filmiki i krzyczy, że mało! Ja podczas przechodzenia Wiedźmina 2 ukończyłem z 4 tytuły i złapałem sie na tym, że zacząłem pomijać cutscenki, nie śledziłem fabuły. Te tytuły były na kilka godzin, ale robiłem speedruny, nie bawiły mnie. Chciałem po prostu je skończyć. Inna sprawa, że wśród nich były gry od Ubi... #hejtNaUbi Więc przebiegałem przez nie jak błyskawica, żeby tylko wrócić do swojego RPG'a, w którym też "stracę" kilkadziesiąt godzin zabijając nekkery czy inne utopce. Skoro spędza się 4 godziny na samym tłuczeniu potworów w ciągu jednej sesji to nic dziwnego, że do takiego Modern Warfare czy innej gry akcji siada się i idzie jak błyskawica. Pomija się cutscenki, bo przecież są durne i gdzież ja, poważny, dorosły człowiek będę się przejmował, gdy Soap... Dobra, spoilował nie będę, ale Modern Warfare to nie jest gra na 4 godziny. I tego typu gry nie powinny być dłuższe, bo... jak wiele osób zauważa, gracz nie wytrzymałby tempa. Ja czasem po 1-2 misjach w Call of Duty miałem dość. Mój mózg przez ten czas dostawał tak duży zastrzyk adrenaliny, że nie dawałem rady grać dalej. Musiałem wziąć coś na uspokojenie:) Słowem: długi kontakt z jednym, rozległym (w czasie i przestrzeni) tytułem wpływa dziwnie na nasze poczucie czasu. 9 godzin (które wg mnie jest dobrym czasem jak na grę a la Michael Bay) jest czasem zaniżane do kilku głównie przez osoby, które grają w RPG'i i grają w jedną grę po kilkaset godzin. U osób, które grają tylko w gry akcji nie zauważyłem takiej tendencji. Słuchając wypowiedzi RPG'owca wychodzi, że gra jest o 5 godzin krótsza niż jej faktyczna długość. To niefajne.

Grindowanie

3. W większości dużej ilości gier są etapy skradankowe

Znacie takie serie jak Splinter Cell i Metal Gear Solid? Żartuję, oczywiście. Myślę, że jednym z głównych trendów dziś (i jednocześnie tym, co zabija innowacje i czymś, co się już robi wtórne) są etapy skradankowe. Przykłady? Wiedźmin 2, Uncharted 2, Modern Warfare, Śródziemie: Cień Mordoru, The Last of Us. Nie pamiętam szczegółów, ale w praktycznie każdej dzisiaj grze można zajść wroga od tyłu i zacząć go dusić... Nie dostrzegacie tutaj pewnej schematyczności?

Haps!

 

4. Im dłużej gramy w jakąś grę tym więcej widzimy bugów

Ta oczywista oczywistość jest godna rozwinięcia. W niektóre tytuły gram mniej, ale niektóre przyciągają do siebie bardziej. I tak np Rayman Origins, do którego co jakiś czas wracam po przejściu jest fajny i bezproblemowy (tzn.. heh, no kto grał w te etapy z czerwonymi kamieniami to wie, że to nie do końca prawda, ale wiecie o co chodzi chyba), ale jeśli chce sie zebrać wszędzie te 350 lumów to - pomijając to jak te wulgaryzmy padające  z ust gracza komponują się z infantylna grafiką - wtedy zaczyna się jazda. I te wulgaryzmy z poprzedniego zdania są czasem spowodowane tym, ze a to Rayman się źle odbije, a to jakoś się pośliźnie nielogicznie, a do fizyka da dupy... Słowem, kolejny mit potwierdzony: gry Ubisoftu zawsze są zepsute! #hejtNaUbi Ale nie tylko Raymana chyba dotyczą te rzeczy. W większych grach a la Skyrim (trick z zakładaniem garnków na głowy) czy GTA V (widzieliście ten filmik z kotkiem ostatnio?) prawdopodobieństwo wpadnięcia na błąd gry wzrasta wraz z tym ile gramy. No i jeśli odchodzimy od naszych głównych zadań z gry, jeśli katujemy jakiś tytuł, zaczynając się bawić daną grą (a co będzie jeśli wskoczę tu czy tam) to bugi wyrastają same jak grzyby po deszczu. Pamiętam jak grałem kiedyś z jakimiś amerykańskimi dzieciakami na XBox Live w demo Left 4 Dead. Tak skubańcy mieli obcykane te mapy, że wskakiwali w takie miejsca, o których nawet nie pomyślałem, że tam da się wskoczyć :) Wszystko przez bugi typu zwalona detekcja kolizji.

5. Wysoko postawione osoby sporo grają/grały

Frank Underwood grywa w God of Wara i jest najlepszym przykładem, dziękuję. Na poważnie to znam dwie osoby, które są kierownikami czy szefami w pewnych oddziałach. Jeden z nich platynuje kolejne tytuły na PS3, a drugi kiedyś grał sporo, dziś zajął się karierą zawodową, ale bardzo jarał się mówiąc o tym jak platynę wbił w Dead Space i znał na pamięć każdy zakamarek, z którego wyskoczy potwór na najwyższym poziomie trudności. Tzn. przynajmniej tak opowiadał, może kłamał :D ale widziałem u niego na półkach wiele płyt z grami na PS3. Może tu chodzi bardziej o calakowanie i dokładność niż sam fakt grania, ale jedno jest pewne - przykładajcie się do tego co robicie, a zostanie wam to wynagrodzone, nerdy jedne.:P

 

Platyna

 

6. Sequel w grach jest zazwyczaj najbardziej dopracowaną częścią z serii

Sequele w filmach są bardzo często gorsze i jest to w zasadzie reguła. Druga część produkcji, która w filmach jest synonimem crapa zazwyczaj jest gwałtem na szerszej widowni. Widzowie są ruchani, a do tego napadani, bo nie dość, że analnie traktowana jest ulubiona seria to z portfela ginie kilkanaście złotych wydanych na bilety do kina. Przykłady można mnożyć: Matrix Reaktywacja, Efekt Motyla 2, Mortal Kombat: Ascension, Titanic 2. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale zazwyczaj przy tworzeniu takich dzieł magia filmu gdzieś umyka. Często jest więcej, ładniej, szybciej, ale widz nie cieszy się już tak jak podczas kontaktu z pierwszą częścią. Czy w grach jest tak samo? Okazuje się, że nie do końca. Uncharted 2 przez wielu uznawane jest za najlepszą grę na PS3, Mass Effect 2 jest często wymieniany jako najlepsza część trylogii natomiast Assasin's Creed 2 z Ezio tak się dobrze przyjął, że aż powstały trzy części dwójki! Grałem tylko w dwie części przygód Asasyna i powiem, że „dwójka” była lepsza. Jeśli ktoś sądzi inaczej to jest idiotą, spytajcie Adriana Kotowskiego. Ukręcam tym samym łeb wszelkim dywagacjom czy najlepszą częścią była część druga, trzecia czy czwarta. Dwójka w filmach nie musi być bardzo dopracowana - fani i tak pójdą do kina, a w grach zdaje się, że działa to inaczej. Po dużym sukcesie pierwszej części deweloper ma hajs na rozszerzenie działalności i uderzenie z większą pompą. W Wiedźminie 2 widzimy spory skok graficzny, podobnie zresztą jak i w Uncharted 2 czy Mass Effect 2. Ponadto, dwie ostatnie produkcje jeśli chodzi o sam sposób prowadzenia fabuły są najlepsze ze swoich części. Tak, wiem, zaraz zaczną się komentarze, że "a nie, ja wolę Uncharted na Vitę czy Mass Effect na mikrofalę". Se lubcie, ale fabularnie drugie części często i gęsto są najlepsze. Czym to jest spowodowane? Więcej kasy na scenarzystów? Czy co?

7. Podwójny boss na końcu

Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie z lekka denerwuje ze względu na swoją wtórność, mianowicie fakt, że po pokonaniu ostatniego bossa, ten sie odnawia i jest dwa razy mocniejszy. Będąc przy końcu gry przez którą przechodzę jak przecinak niemal wiem, że zaraz będzie boss, do którego nie podchodzę zbyt poważnie, bo wiem, że po nim będę walczył jeszcze raz i wtedy dopiero będę musiał się naskakać, naunikać, nastrzelać, nabić i nadenerwować ze względu na wielokrotne powtarzanie tego etapu. Nie denerwuje was taki obrót spraw? Raz, że jest przewidywalny (trochę jak w punkcie pierwszym), a dwa, że chamsko przedłuża rozgrywkę. Czasem ta "lepsza" wersja ostatniego bossa bywa absurdalna (patrz screen poniżej). Niektórzy silą się na oryginalność i w pierwszym Mass Effekcie prawie im się to udało, jednak niestety bardzo często boss ginie na końcu, a potem zmartwychwstaje, by potem wypełnić swoje przeznaczenie i zaliczyć glebę jeszcze raz.

Mr Anderson, welcome back. We... missed...... something... in uh... scenario...

 

To tyle. I co? Miało to to sens? Też zauważyliście takie rzeczy? Na zakończenie nie bedzie podsumowania, a powiem wam co jest u mnie najbardziej oczekiwanym tytułem. Powiem, że najbardziej teraz czekam na jedną grę, jak na cebulaka przystało. Jest to Bioshock Infinite.

 

OK, zostawcie mnie samego na chwilę...

 

... Skoro już skrzywiliście twarz w grymasie "Jak to?" to już tłumaczę - Bioshock Infinite bedzie w Games with Gold od połowy miesiąca. Tomb Raidera raczej na Xboksie nie ogram, bo kiedyś kupiłem na PC, a w Bioshocki poprzednie obydwa grałem na X360 właśnie i było tam najbardziej zajebiste zastosowanie wibracji w padzie (wbrew wszelkim ignorantom twierdzącym, że z wibracji nie korzysta i są zbędne) - kroczenie Big Daddy'ego, które następuje po jego skowycie i całość, której sie słuchało w ciemnym pokoju, wieczorem, po 20, gdy sie jest samemu w domu - to sprawiło, że owa gra jest jedną z najbardziej klimatycznych gier w jakie grałem. Gdyby nie pad od X360, z wibracjami, gdyby nie ta cała sytuacja, to udźwiękowanie, to "I saw an angel..." małych dziewczynek... Ach, ciary mnie przechodzą na samą myśl o tej grze. Nie włączę pewnie zaraz singla, ale jak ktoś ma ochotę na multi w dwójkę (której jest troche słabe tak BTW:P) to ja w oczekiwaniu na Infinite bardzo chętnie. Już nie mogę sie doczekać... jeszcze dwa dni....

Pozdro!

Oceń bloga:
64

Czy dexx jest fajny?

Tak
237%
Nie powiem
237%
Pokaż wyniki Głosów: 237

Komentarze (60)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper