Recenzja LA Noire

BLOG RECENZJA GRY
1803V
Recenzja LA Noire
dKc | 05.05.2014, 13:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Co nas motywuje do sięgnięcia po dany tytuł? Pytanie tendencyjne, bo każdy gracz jest spragniony grania w gry, jak narkoman marihunaniny, lecz mimo wszystko czasem potrzeba motywacji, by sięgnąć po jakiś tytuł.

Mnie, na przykład, potrafi zmotywować fakt, że pożyczyłem od kolegi grę pół roku temu i nawet jej nie zacząłem. Kiepsko jest gdy sięgamy nieco z przymusu po dany tytuł i okazuje się, że nie spełnia naszych oczekiwań, ale gdy sytuacja jest zgoła odmienna – aaa to wtedy satysfakcja jest gigantyczna.

 

K****, lej te... Cole

 

Cole Phelps jest byłym dowódcą jakiegoś tam oddziału marines, który obecnie zajmuje się prowadzeniem śledztw w Los Angeles. Brzmi ciekawie? Być może, ale w recenzjach często widziałem narzekania, że ten bohater prowadzący śledztwa w latach 40. XX wieku jest słaby i nie można się z nim utożsamić. Moja riposta po przeczytaniu brzmiała

 

Taaaa, a z Kratosem to już się każdy utożsamia...

 

Jednak muszę niestety już na wstępie przyznać, że mi też ta postać nie podeszła. Z początku go akceptowałem, ale potem jego zachowanie stało się odpychające. Ambitny, pracowity, ale na dłuższą metę wkur**ający. Być może to sprawa indywidualna, ale niektórych może irytować taka postać nadgorliwego skurczybyka, który zrobi wszystko, aby tylko wspiąć się wyżej po szczeblach kariery. Czy nam się to podoba czy nie to od początku będziemy sterować właśnie Phelpsem. Człowiekiem, który po prostu robi swoje. Na początku krawężnik, a z biegiem czasu wraz ze zmieniającymi się obowiązkami pomożemy mu w rozwikłaniu spraw dotyczących takich działek jak ludobójstwa czy podpalenia. Cole ma za zadanie przeprowadzić śledztwo (czy to rutynowe czy efektowne) i schwytać przestępcę. A sprawa to niełatwa i jak się potem okaże nie zawsze wykonalna. Ale i tak główny bohater raczej nie przypada do gustu i dużo osób być może przez to olała tytuł w środku – sam fakt, że Zdun nie przeszedł gry powinien dać do myślenia. Inaczej sprawa ma się z czarnymi charakterami. Mogę powiedzieć, że LA Noire cierpi na ten syndrom co film Dark Knight... Syndrom... Sztockholmski?

 

 

Generalnie, z początku myślimy, że mamy do czynienia z kolejną historią From Zero to Hero. Po awansie po pierwszym przesłuchaniu zostajemy przeniesieni do biura gdzie naszym partnerem jest Polak - Stefan Bekowski. Pomimo tego, że przełożony mówi o nim "he's a good cop" to jednak w kontekście, że R* znajduje się w Wielkiej Brytanii, a my zabieramy im pracę na zmywakach to myślę, że takie trzymanie się Polaka może implikować u gracza zachodniego chęć do dalszego awansu, byleby być dalej od naszego rodaka o imieniu Spielberga. Przy okazji, w grze potem pojawia się inny polski akcent nazwa ulicy – Poland Street. Jeśli chodzi o samą fabułę to... cóż... no Rockstar no. Nie jest to typowa historia o awansie społecznym jednostki i nie można twórcom gry odmówić tego, że LA Noire jest grą o solidnej konstrukcji fabularnej. Dialogi są świetnie poprowadzone, lecz jeśli na koncie mamy ograne inne tytuły z ich stajni (Max Payne 3, Red Dead Redemption, GTA V) to nie będę spoilował, ale mniej więcej wiemy czego się spodziewać. Te genialne dialogi muszą być wsadzone w czyjeś ryje, a te ryje muszą być widoczne na ekranie. Tym płynnym stwierdzeniem przechodzimy do opisu grafiki.

 

Pa-pa-pa-poker face

 

LA Noire ma najlepszą animację twarzy w historii gier, widzimy drgania czoła, oczu, policzków, ust... generalnie cała twarz rusza się jakby była żywa. Dzieje się tak za sprawą takiego myku jakim jest wrzucenie do gry gotowych animacji twarzy i umieszczenie ich w odpowiednich miejscach. Nie może tu być mowy o rewolucji, ale rewelacja – jak najbardziej. Oczywiście, pod koniec gry człowiek przyzwyczaja się do tych hipernaturalnych na tle innych gier ruchów, ale to nie zmienia faktu, że animacji twarzy lepszej od LA Noire większość z nas raczej jeszcze nie uraczyła. Poza animacją twarzy na pochwałę zasługują lokacje i design leveli.

 

A u nas w „eleju” to...

 

Aż dziw bierze, jak Rockstar ogromną wagę przywiązuje do detali. Lokacje w wirtualnym Los Angeles są zrealizowane z rozmysłem, a ogromne miasto jest bardzo zróżnicowane i widać, że graficy mieli ręce pełne roboty. S Są tu dzielnice bogatsze, bardziej industrialne, letniskowe, pomieszczenia filmowców, zamrażalnię, fabrykę, biura etc. Etc. Tego jest ogrom i na pewno nie będę się bawił w przytaczanie tego wszystkiego, bo byś musiał czytać to do jutra. Mógłbym też ponarzekać na to, że lokacje są zróżnicowane, ale nie możemy powchodzić z nimi w interakcje jak to było np. w GTA V, ale... po co, skoro to kryminalna opowieść, a nie sandboxowy blockbuster? Gra dobrze spełnia swoje obowiązki.

 

 

 

Na początku myślisz, że to Free Roam, ale.... niee...

 

Los Angeles jest zróżnicowanym i dość obszernym miastem, ale nie dostajemy piaskownicy ot tak. Misje nastają jedna po drugiej, nie mamy jakiegoś przerywnika w postaci, że musimy dojechać do jednego punktu i wykonać misję u kogoś. Z jednej strony to logiczne, bo policja powinna wykonywać misje u jednego zleceniodawcy, natomiast sandboxy przyzwyczaiły nas do bycia sandboxami, a nie takim... czymś co niby daje swobodę, ale jakieś tam poczucie, że jesteśmy właśnie w trakcie misji zostaje. Brak takiego odetchnięcia i pobawienia się w sandboxie może trochę psuć zabawę (i być może to zniechęciło kilka osób). Nie możemy po prostu „wyjść z misji”. Tutaj, cały czas jesteśmy w misji i jeśli chcemy możemy po prostu dłużej podróżować do jakiegoś punktu. Mimo to, nieco ryj mi się krzywi pisząc to. Innym psującym klimat elementem są znajdźki, a te są akurat ciekawe. Zbieranie gazet (bez żadnych poradników udało mi się nawet ich poznajdywać z dziesięć) czy kolekcjonowanie samochodów (z początku się napaliłem, bo fajnie tak testować samochody, nawet kilkanaście z nich zostało oznaczonych na mapie, ale przy ostatnich straciłem cierpliwość i musiałem zajrzeć do poradnika) to tylko dwa z kilku sposobów na calakowanie i jednoczesne robienie krzywdy sobie poprzez inny odbiór tytułu.

Sam gameplay rozgrywki jest dość osobliwy. Rozwiązywanie poszczególnych spraw  sprowadza się w sumie do szukania poszlak i przesłuchiwania świadków. Czasem pojawią się jakieś zabawiaki typu strzelanie, pościgi, układanie rur czy uciekanie przed buldożerem (można nawet grać w kalkulator!), ale zazwyczaj rozgrywka sprowadza się do powyższych. Nie znaczy to jednak, że to jest jakieś nudne i wtórne, wręcz przeciwnie. W R* zatrudnieni są mądrzy ludzie i fabularnie wszystko jest odpowiednio umotywowane i potrafi dać potężną ilość frajdy. Problemem jedynie dla niektórych może być to, że gra jest po angielsku i tyle frajdy może nie dać człowiekowi, który z czasem wyłączy się i zacznie rozwiązywać sprawy „na czuja” nie zwracając uwagi na to czy postać kłamie czy mówi prawdę czy powinna być zwyzywana. Przeczytałem na pewnym polskim portalu, że recenzent zrozumiał wszystko. Muszę przyznać iż to był niezły koks skoro wiedział co znaczy np. „embankment”. NIE SZUKAJ w słowniku... To wał przeciwpowodziowy. Dobry jest, nie? Interakcja podczas szukania wskazówek jest bardzo ciekawie zrobiona. Ja może przez to, że za dużo na konsolach kiedyś nie grałem podniecam się rzeczami, które są już od kilku generacji, ale to jest zrobione (tu wstaw słowo, którego używa dexx)! Jeśli jesteśmy w pobliżu poszlaki pad zaczyna drgać. LAN jest jedną z gier, które genialnie wykorzystują wibracje w padzie. Podnosimy przedmiot i go badamy obracając z każdej strony. Jeśli jest jakiś ważny detal, trzeba pokręcić gałką w odpowiedni sposób i nakierowując na miejsce gdzie są wibracje znaleźć poszlakę. W praktyce wygląda.. a może bardziej czuje się to nieziemsko. Dialogi na przesłuchaniach polegają natomiast na zadawaniu pytań świadkom wydarzeń i odpowiednio: kwestionowaniu, akceptowaniu i poddawaniu w wątpliwość tego co mówią. Za poprawnie zrozumiane wypowiedzi gra może nagrodzić nas wieloma gwiazdkami za misję. Rzadko kiedyś ta się coś spartolić i zobaczyć ekran „Investigation failed”.

 

 

Ile to jeszcze potrwa?

 

Przynajmniej dwie osoby które znam nie przeszły gry w całości. Gra potrafi niektórych pokonać. Słyszałem argumenty, że trzeba było patrzeć na postacie i czytać „bo to po angielsku” jednocześnie (i to za dużo roboty) albo że za długie i ktoś nie miał czasu. Mi osobiście przejście zajęło gdzieś około ponad miesiąca (z dużymi przerwami w międzyczasie). Czytałem też, że LA Noire jest świetnym serialem kryminalnym, który powinien być dawkowany po 1-2 misje dziennie (wszystkich misji jest 21). Ich nadmiar może spowodować przeładowanie mózgownic i systemu odpowiedzialnego za chęć grania, lecz niekoniecznie. Ja ostatnie misje poprzechodziłem po 4 dziennie. Być może to przez to, że wtedy akcja nabiera tempa, ale jakoś nie czułem większego dyskomfortu wywołanego tym, że „trzeba” grać tyle misji naraz.

Udźwiękowienie gry stoi na wysokim poziomie. Utwory muzyczne zapadają w pamięć (w sumie jak mają nie zapadać skoro niektóre słyszy się dziesiątki razy!), a odgłosy strzelania, dialogów (no, te czasami brzmią tak jakby ktoś aktorów zmuszał do mówienia) i ulicy są świetne. Aktorzy spisują się świetnie, ale pod koniec już odczuwałem, że aktorzy podkładający głos chyba za bardzo nie wiedzieli jak wczuć się w role... He, to byłoby ciekawe, jeśli okazałoby się,  że najlepsze kwestie twórcy dali na początek, bo wiedzieli, że sporo graczy odpuści sobie tytuł w około połowie.

 

Czy ta twarz nie wygląda znajomo? [1]

 

Jeśli was zanudziłem to... dobrze. Oddaje to rutynę jaka panuje na Policji, ale gra w swej powadze i pewnej wtórności (to raczej złe słowo, bo zróżnicowanie spraw, misji i podejścia do nich jest wielgachne, a fabuła jest poprowadzona w taki sposób, że chce się je rozwiązywać) potrafi zachęcić do rozwiązywania zagadek ale i popadnięcia w zadumę  LA Noire ma parę plusów, ale i mankamentów. Jest parę bugów, ale misje poboczne, mini-gry, humor dialogowy wynoszą ten tytuł na wyżyny, jeśli chodzi o wymagającego, dorosłego gracza. Młodsi i ci bardziej nadpobudliwi raczej nie mają czego szukać, bo ani tu nie ma jakiegoś seksu pokazanego wprost, ani nie ma za dużo strzelania, ani nikt tu dosłownie nie ćpa... Te wszystkie rzeczy tutaj są, ale traktowane są w taki sposób jakby twórcy nie chcieli o tym mówić. Ale czy to można uważać za minus czy może za powrót do czasów kiedy bezpruderyjność była mniejsza niż w postmodernistycznym świecie?

LA Noire jest przede wszystkim grą inną. Wiele osób które odpuściło sobie tytuł można potraktować jako pokonane przez system, a Cole Phelps, którego nie lubię (nieludzki, chłodny, nudny) jest ich odwrotnością.  Tytuł może wymęczyć, i trzeba zarezerwować sobie odpowiednio dużo czasu na przejście. Czasem przychodzi człowiek styrany z pracy i chce odpocząć, a tutaj musi się babrać w gównie Los Angeles. Lepie w to grać raczej na urlopie. Na LA Noire trzeba być przygotowanym, ale jak się już jest przygotowanym, zna się w miarę język angielski (albo ma się słownik – polecam odpowiednią aplikację na Androida), chce się ruszyć głową, chce się zakosztować niezłej, intrygującej fabuły to LA Noire będzie wyborem jakiego nie będziemy żałować.

Dobra Igor, a teraz oddawaj moje Bioshocki.

 

 

[1] http://www.filmweb.pl/person/Greg+Grunberg-7913 Ten aktor występował m.in. w serialu Heroes

[2] http://gry.wp.pl/wiadomosci/pierwsza-recenzja-l-a-noire-zniknela-z-sieci,50363,1.html Rockstar potrafi zrobić hype. Hantos, ucz się.

 

 

 

 

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa się na blogu użytkownika Montana. Najnowsze typy znajdziecie tutaj.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Dialogi
  • Fabuła
  • Dźwięk
  • Sporo dopracowanych szczegółów
  • Najlepsza animacja twarzy ever
  • Zwroty akcji
  • Końcówka
  • Klimat starego „eleja”
  • Minigry
  • Brak monotonii
  • Czarna Dahlia
  • Fajnie się kolekcjonuje samochody (przynajmniej na początku)

Wady

  • Bugi
  • Momentami przydługa
  • Aktorstwo, zwłaszcza pod koniec gry
  • Potrafi być męcząca (ale nie nużąca!)
  • Za mało strzelania. Młodszym może nie przypaść do gustu.
  • Nienaturalne ruchy reszty ciała
  • Wszyscy kłamią. Twarze potrafią być zbyt ruchliwe i na dłuższą metę wydaje się, że każdy mówi coś podejrzanego.
  • Niespolszczone to to

dKc

Jeśli na LA Noire jest się przygotowanym, zna się język angielski (albo ma się słownik – polecam aplikację na Androida), chce się ruszyć głową, chce się zakosztować niezłej, intrygującej fabuły to LA Noire będzie wyborem jakiego nie będziemy żałować.

9,2

Komentarze (33)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper