PE jak papier

BLOG
458V
elfias | 07.01.2014, 16:34
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 „Sekcja zwłok celulozowego trupa wykazała że denat egzystował o własnych siłach wspierany przez dwudziestotysięczną rzeszę czytelników.”

 


 

Ogień i woda,niegdyś najwięksi wrogowie papieru mają dzisiaj swojego mistrza. Czy zastanawialiście się jak to długo jeszcze potrwa? Półki sklepowe wypełnione są tabletami którym tak niewiele brakuje do zastąpienia prasy. Niedługo masowy klient zacznie kupować ultra lekkie tablety które da się zwinąć w rolkę i włożyć do kieszeni. Czy warto ratować to co nieuchronnie zbliża się ku końcowi? Niezależnie od medium wierzę że PE nie wyzionie ducha.


Nieczęsto zdarza mi się udzielać na forach, czasem jednak sprawdzam opinie internautów. Perezowi na pewno nie jest łatwo czytać jak kolejny biedny hejter wije się przed ekranem jak węgorz w damskiej dłoni aby udowodnić że jedna jest racja i to on ją głosi. Tak niestety wygląda na forach większość tzw. konstruktywnych porad. Niestety okazuje się że większość komentatorów albo cierpi na narcyzm, albo ma zadatki na polityka-objawy są podobne.

Homo internetus kupuje PE? Jakaś część na pewno, ale dlaczego ludzie na forach tak leją żółcią jak Van Gogh na słoneczniki? Tego nie wie nikt, nawet może i oni sami. Człowiek chce się dowiedzieć czego czytelnicy oczekują w kolejnych numerach pisma, a tam strumienie pomyj pod adresem redakcji lub pomysły z kosmosu. Może autorem jest zmanierowany gimbus,a może gość po trzydziestce któremu nie pasują któreś zmiany w jego ulubionym miesięczniku,a po ciężkim dniu pracy takie detale go dobijają. Sam przechodzę chrystusowe lata,a uwielbiam zanurzyć się w naszym miesięczniku. To relaks w pełnym znaczeniu tego słowa, choć oczywiście są artykuły które mi się nie podobają,nie jesteśmy bowiem ulepieni wszyscy w tej samej formie - stąd tak duża różnorodność w PE.

Rasowy internetowy pieniacz całą mocą swego półtorakilogramowego mózgu potrafi na forum wycisnąć z siebie jedynie „ kiedyś to byliście lepsi, a teraz już nie ten klimat, to nie to co kiedyś”. Panowie, nie dajmy się zwariować bo jesteśmy już na tyle dorośli że zaczynamy gadać jak nasi rodziciele o poprzednim ustroju- „za komuny żyło się jakoś tak lepiej”. Jaki wniosek? Że i oni i my mamy racje, ale tylko do momentu stawienia czoła głębszej analizie.
Byliśmy po prostu młodsi,a tym samym szczęśliwsi co miało wpływ na każdą sferę życia. Mieliśmy zmysły wyczulone na nowe doznania, bombardowane nowymi doświadczeniami, nie było tylu obowiązków, byliśmy zdrowsi, weselsze imprezy z przyjaciółmi, pierwsze jazdy za kółkiem, pierwsze miłości i wytryski endorfin zapewnione. Naładowani pozytywną energią otwieraliśmy PSX Extreme, a hormon szczęścia podpowiadał nam że jest super. Oczywiście PE kiedyś i dziś jest tak samo świetnym miesięcznikiem, ale musicie pomyśleć że nie mógł mieć ciągle identycznej formy.
Prawdą jest że alkohol i dzisiaj ubarwia nam wszelkie doznania, ale nie wyobrażam sobie PE z dołączona flaszką "Nalewki Piwnicznej Staruchy" , a jeszcze komicznej by musiało wyglądać wówczas grono wiernych czytelników.

Pismo o tak wąskiej tematyce cały czas musi trafiać w wiekowy target, a ten nie stoi w miejscu. Starzejemy się my-starzeje się i PE,a raczej docelowa grupa czytelników. Dlaczego zatem widełki wiekowe się nie poszerzają?Przecież mimo niżu demograficznego młodzieży nam nie brakuje. Oto nadszedł zabójca prasy - internet. Kiler z niego bezwzględny, możliwości ogromne, prędkość docierania newsów do odbiorcy nigdy nie była szybsza i tutaj taki miesięcznik wystawia gołą klatę na ostrzał ponieważ jest już bardzo nieświeży w dniu oddania do drukarni. Redakcja nie może już pisać jak przed dekadą bowiem wojna ta nie dość że odebrała najmłodszych czytelników to na dodatek musi zmieniać front i udoskonalać środki perswazji. Bez wprowadzania zmian PE właśnie by dogorywał, brak zmiany frontu walki z internetem oznacza śmierć dla tematycznego printu. Miesięcznik nie może wesprzeć się po dwóch tygodniach swoistym DLC ponieważ globalna sieć aktualizuje się praktycznie ciągle,zależnie od aktywności portalu.


Kocham PE jak emeryt toruńską rozgłośnie radiową i obawiam się aby nie doszło do takiego stanu jaki funduje ojciec dyrektor, bo co jeśli sprzedaż pisma ciągle będzie spadać? Butcher licząc na najwierniejszych fanów zleci wydrukować obok prenumeraty dodatkowy druczek na dotacje... To już nie print,a religia, nie czytelnicy,a wyznawcy. Wielebny Hiv? Siostra Monika? Roger jako zniewieściały ministrant? Nie, dziękuję, do takiego Nieba to i ja nie chcę.
Wracając na ziemię, problem umierającej prasy sam się nie rozwiąże, ba prognozy nie sa optymistyczne więc pora już teraz kilka spraw przemyśleć. Nie oczekujmy od PE tak trafnego przekazu jak na PPE - tam każde kliknięcie jest rejestrowane i od razu wiadomo jakich treści internauta pożąda.
Z prasą nie jest tak różowo mimo że część czytelników również przegląda materiał na PPE, to Butcher steruje łajbą we mgle. Prasa musi eksperymentować ostrożniej,a my wybaczać więcej.

Feedback w przypadku prasy jest okrutny. Ankieta? Internetowa nie jest dokładnym odzwierciedleniem oczekiwań czytelników bo jak już wcześniej wspomniałem czytelnik PE poza wspólnym zbiorem zainteresowanych ma inne pragnienia niż klikacz PPE. Jest przede wszystkim starszy, bardziej zdecydowany czego dowodem jest wyciąganie co miesiąc dyszki z portfela. Jeszcze bardziej zdecydowany robi to przelewem z góry na cały rok gwarantując tym samym wydawcy swoje wsparcie finansowe na 12 numerów zanim powstaną. Prenumerata to zapewnienie płynności finansowej oraz zaufanie do redakcji, pewność że otrzyma się treści zgodne z oczekiwaniami.

 

Zgon Neo Plus niesie mieszane uczucia bo niby została wyeliminowana bezpośrednia konkurencja, jednak po chwili namysłu refleksja jest przygnębiająca - zmarło kolejne dobre pismo i nie wiesz czy się cieszyć czy płakać, to jak rozbicie się teściowej Twoim nowym samochodem. W ostatnim czasie jest bardzo modny temat zombi więc troszkę liczymy na reanimację tego trupa, choć taki powrót z zaświatów nie może być łatwy. Neo Plus konało już na kilka miesięcy przed swoim pogrzebem i tylko krąg najbardziej wtajemniczonych wie dlaczego nie udało się utrzymać dłużej periodyku na rynku. Nawet uwzględniając pogarszające się zdrowie Gulasha mam wrażenie że szło coś jeszcze zrobić.
Nic nie dało się zrobić w przypadku Playboxa, to nie była śmierć przez zagłodzenie. Mimo bardzo dobrej sprzedaży, wydawca (Bauer) przeprowadził eutanazję na zdrowym pacjencie. Sekcja zwłok celulozowego trupa wykazała że denat egzystował o własnych siłach wspierany przez dwudziestotysięczną rzeszę czytelników. To sporo jak na polskie warunki bo np. u Brytyjczyków dobrze się sprzedaje nawet taki Official Nintendo Magazine, nie wspominając o innych pismach

Zaufajmy odrobinę ludziom którzy pracują na nasze zadowolenie. Krytykujmy dalej,ale wcześniej pomyślmy jak uzasadnić swoje niezadowolenie i jakie wskazać środki zaradcze. Nie oczekujmy wymarzonej okładki bo to zarezerwowana strategiczna przestrzeń, ważne jest wnętrze magazynu. Okładka w tych czasach nie musi przedstawiać szczegółowej zawartości pisma wszak nie wszystko złoto co się świeci,ale i nie każdy chłop z widłami to Posejdon.

Weźcie raz jeszcze do dłoni swój ulubiony miesięcznik i przejrzyjcie po kolei wszystkie strony. PE jeszcze nigdy nie był tak profesjonalny i jeszcze nigdy nie był taki NASZ - tworzony dla dojrzałych czytelników i przez czytelników, czego dowodem jest ten tekst.


 


 

                                  Mój tekst który został opublikowany przez Hiva w "listach" PE nr.197
 


 

 

Oceń bloga:
24

Komentarze (27)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper