Jak Wielki Ptak bawił się Łoniakiem.

BLOG
877V
Jak Wielki Ptak bawił się Łoniakiem.
bigbird | 18.07.2015, 20:02
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Za tydzień mija dokładnie rok jak nowa konsola Microsoftu pojawiła się u mnie w domu i  pomyślałem, że to fajny moment, żeby podzielić się z Wami moimi odczuciami i spostrzeżeniami z ostatniego growego roku (bedom cycki).

Na począku ważne info - jak ktoś nie chce czytać tych wypocin i wszedł tylko pooglądać cycki to są na końcu! :-P

 Jeszcze przed latem zeszłego roku zdecydowany byłem na konsolę Sony. Zniesmaczony niesławną prezentacją Microsoftu z żalem stwierdziłem, że lecą sobie w kule i że ogólnie syf z gilem, tylko TV,TV, zawsze online, znacie tę historię równie dobrze. Nawet appkę Playstation już miałem zainstalowaną na smartfonie. Ale los chciał inaczej. Po burzliwych dyskusjach na portalowym szołcie zdecydowałem, że jednak biorę Łoniaka.

 

What’s in the Box?

Zamówiłem zestaw z Titanfallem oraz dodatkowo najtańszy uchwyt do Kinecta (który okazał się zajebiście dobrze wykonany i spełnia swoją funkcje idealnie).

Zaskoczył mnie pad – niby bardzo ładnie wykonany, wygląda solidnie, ale jest dla mnie za lekki, a plastik wydaje się tak cienki, że miałem obawy, że zaraz się rozleci. Na szczęście było zupełnie inaczej i pad działa do dzisiaj jak nowy. Leży w dłoniach idealnie. Fajnym patentem jest to, że w momencie kiedy baterie są na wyczerpaniu automatycznie wyłączane są silniczki od wibracji co by dłużej można było giercować. Jak już przy bateriach jestem – komplet dwóch akumulatorków (Eneloop, ale jeszcze Sanyo, nie Panasonic) starcza mi na jakieś 25-30 godzin grania więc wynik naprawdę świetny.

Sama konsola, mimo dużych gabarytów na szafce rtv wygląda bardzo ładnie i fajnie komponuje się z resztą otoczenia. Sławetny zasilacz wielkości cegły jest leciutki i po wrzuceniu go pod szafkę też nijak mi nie przeszkadza, tak jak niektórym jego przeciwnikom.

Na plus muszę zaliczyć kulturę pracy. Konsola pracuje cichutko, nawet przy dłuższych posiedzeniach, również w dni kiedy z nieba lał się żar. Nie zauważyłem też, żeby konsola specjalnie mocno się grzała podczas pracy. Za to także gratsy dla Microsoftu.

Headset jak headset – kawałek plastiku, który zepsułem dwa dni później chcąc robić domowym sposobem przejściówkę pozwalającą podłączyć mi mój zestaw słuchawkowy (Turtle Beach x41) bez Microsoftowego adaptera, który i tak w końcu musiałem dokupić :-)

Show me Your tiles!

Pierwsze włączenie i oczywiście aktualizacja. Szybko poszło i moim oczom ukazał się znany z Windowsa 8 interfejs kafelkowy. Na początku samo znalezienie konkretnych opcji czy menusów wymagało ode mnie kilku chwil poszukiwania, ale po kilku dniach wszystko odbywało się intuicyjnie i szybko. Warto przyjąć sobie takie założenie, że przycisk MENU na padzie (tam gdzie na x360 był START) służy jako prawy klik myszki w Windowsie – wtedy wszystko idzie znacznie sprawniej.

O menusach nie ma co więcej pisać bo na konsoli się gra a nie ogląda jej interfejs.

It’s all about games!

I tutaj o tym co najważniejsze czyli o grach.

Jak już wszyscy wiemy gry na obecnych konsolach wymagają instalacji na dysku twardym. W przypadku Xboxa One wygląda to tak, że w niektóre  gry można już grać w kilka minut po włożeniu płyty do napędu a w inne trochę później, ale nigdy nie czekałem dłużej niż 15 minut. Wyjątkiem była kolekcja Halo gdzie trzeba było zassać jakieś 18GB danych, ale też ta godzina czekania mnie nie zabiła.

Jak instalacja to dysk twardy i tutaj, faktycznie, jak ktoś chce mieć zainstalowane więcej niż 7-8 gier to 500GB wydaje się mało (zwłaszcza, że dla użytkownika dostępne jest trochę więcej niż 400GB). Ja podpiąłem sobie drugi dysk 500GB na usb i na razie jest gitara.

W ciągu ostatniego roku ograłem około czterdziestu gier na Łoniaku (według statystyk na Smart Glassie), dzięki czemu dobiłem do 100 tyś. punktów GS (brawo ja!, hue hue hue).

 Poniżej krótka lista tych, które podobały mi się najbardziej i spędziłem przy nich najwięcej czasu:

  1. Sunset Overdrive – mega rajcowny tytuł. Kwintesencja arcade’owej rozwałki, która przypomniała mi beztroskie chwile z Dreamcastem. Świetna grafika, głupkowaty humor, przystępny, ale wymagający gameplay, niezła polska wersja językowa i otwarty świat stworzyły mieszankę, która daje frajdę na długie godziny.
  2. RYSE – przepiękna gra, pokaz tego, że faktycznie wchodzimy w graficzną next-genową erę. Sama gra to klasyczny slaszer z brutalnymi wykończeniami i dosyć krótką fabułą, ale nie żałuję ani minuty spędzonej z rzymskim legionistą.
  3. Assasin’s Creed IV Black Flag – tak ,wiem, że to cross-genowa produkcja i  do tego tasiemiec (a w dodatku od Ubisoftu, bleh), ale spędziłem przy niej bardzo dużo czasu szukając zatopionych skarbów, polując na rekiny, zdobywając twierdze czy po prostu pływając statkiem po morzu i słuchając szant. W porównaniu do Unity to jest arcydzieło.
  4. Wolfenstein The New Order/The Old Blood – oldschoolowa szczelanka dla weteranów gatunku. Już dawno nie czułem takiej satysfakcji z zabijania jak w tym tytule. Na wyższych poziomach trudności premiowane jest podejście stealth, ale ciche mordowanie też ma swoje zalety. Do tego niezła grafika i pomysłowo zaprojektowane mapy. Warto zagrać.
  5. Max: The Curse of Brotherhood – klasyka platformówek, których coraz mniej na rynku – biegniesz chłopkiem od lewa do prawa, czasami z góry na dół lub odwrotnie. Fajnie zrobiona, z ciekawym patentem „magicznego ołówka” i do tego niedroga – czego chcieć więcej? Chyba tylko sequela.
  6. Dying Light – Zombie? Krew? Flaki? Czy trzeba czegoś więcej? Ano trzeba – ciekawej opowieści i świeżego gameplayu – a to wszystko dostarczył Techland i stworzył rewelacyjny tytuł w który można grać i grać i grać…
  7. Far Cry 4 – kolejny cross-gen, kolejna gra od Ubisoftu – co jest ze mną nie tak? Ale FC4 to porządny kawałek kodu, w który warto zagrać i poznać historię Kyratu.
  8. Śródziemie-Cień Mordoru – gra osadzona w uniwersum Władcy Pierścieni bez Froda, Aragorna i reszty ekipy? Czy to mogło się udać? Mogło i się udało. Rozbudowane action-adventure z elementami skradanki w uwielbianym przeze mnie świecie dało mi kilkanaście godzin świetnej rozrywki.
  9. Forza Motorsport 5 – tutaj wiadomo, orgazm dla każdego fana motoryzacji. Można tylko siedzieć i marszczyć kapucyna do pięknie wymodelowanych aut. Wielki plus za driveatary, duży minus za brak jakiejkolwiek kariery czy jej namiastki. Wszystko odblokowane od razu więc mi po jakimś czasie się po prostu znudziło.
  10. Halo: TMCC – kosmiczna szczelanka, laserki-blasterki, wszyscy wiedzą o co chodzi. Niby remaster, niby remake ale gra się fantastycznie. Od  „jedynki” i „trójki” trochę wieje sandałem, bo prostu wyglądają średnio, ale za to poprawiona wersja „dwójki” i podciągnięta do 1080p „czwórka” wyglądają wspaniale.

 

What’s wrong with You, man?

Oczywiście sprzęt nie jest bez wad. Po roku do największych niedociągnięć zaliczam:

Po pierwsze – brak polskich komend głosowych. Gdyby nie Dance Central i Fantasia w które grałem w sylwestra oraz sporadycznie odpalany Skype to Kinecta przez ostatni rok w ogóle bym nie używał. Microsofcie, bierz się do roboty.

Po drugie –  Randomowo „resetujący” się pad. Nie wiem o co chodzi, ale raz na jakiś czas pad traci połączenie z konsolą. Po kilku sekundach wszystko wraca do normy. Gdzieś ludzie w necie też opisują taki problem, ale rozwiązania nikt nie znalazł – większość wskazuje na zakłócenia wywołane innymi bezprzewodowymi sprzętami w domu. Może tak jest, może nie. Na szczęście dzieje się to bardzo rzadko więc nie drążę tego tematu.

Po trzecie – mało czytelny sklep z grami. Na X360 wszystko było  czytelne i łatwe do znalezienia. Na Łoniaku ciężko cokolwiek znaleźć bez używania wyszukiwarki. Słabo oznaczone promocje, a czasami wręcz brak jakiegokolwiek info o aktualnych przecenach. Sto razy łatwiej kupić coś przez stronę www lub SmartGlassa.

Po czwarte – automatycznie nagrywane klipy z gier. Kur@a, jak mnie to denerwuje! Po ograniu Sunset Overdrive miałem zapisane ponad 150 różnych klipów. To samo dzieje się teraz podczas grania w GTA 5 – dzwon autem – klip, coś ładnie wybuchnie – klip, zestrzel helikopter – klip, headshot ze snajperki – klip. No ile można? Powinna być możliwość wyłączenia tej opcji, bo na razie jedynym rozwiązaniem jest zupełne wyłączenie DVR ale przecież nie o to chodzi. I tak ,wiem, że niezapisane klipy same się usuną po jakimś czasie, ale chciałbym mieć nad tym większą kontrolę.  

Po piąte - mało gier na Kinecta. W sumie łączy się to z punktem pierwszym. Jak już kupiłem to narzędzie szpiegujące (buahahaha) to Microsoft mógłby jakoś zachęcić do jego częstszego użytkowania. Dwie gry taneczne, jedna muzyczna i słaba sportówka to trochę za mało, tak samo jak "sterowanie" głową w Forzie.

Po szóste - lipne gry z Games with Gold. No niestety, oprócz zajebistego Raymana i Assasin's Creed 4 niczego super-hiper Microsoft graczom nie rzucił. Kilka fajnych indyków się trafiło, ale to też nic co by mnie zadowoliło w 100%. Oby z czasem się to zmieniło na lepsze.

Trzy słowa do ojca prowadzącego.

W ramach podsumowania - Xbox One udał się Mircosoftowi. Konsola jest niezawodna, łatwa i intuicyjna w obsłudze (po ogarnięciu początkowego chaosu). Nie żałuję ani złotówki wydanej na ten sprzęt i gry na niego. 

Usługi sieciowe to poezja. Zawsze wszystko działa, gry z marketplace ściągają się tak szybko jak tylko pozwala na to moje łącze, komunikacja głosowa też na najwyższym poziomie. Więc tutaj żądnego złego słowa.

Można by się czepiać jego wydajności ale ja na codzień walę konia do pornosów, a nie do rozdziałki w jakiej gram czy innych teraflopsów więc lata mi to koło fujary.

Teraz tylko czekać na zapowiedziane gry - Forza 6, Scalebound, Quantum Break czy Rise of the Tomb Raider - mam nadzieję, że zapewnią mi kolejne miesiące/lata dobrej rozrywki czego sobie i Wam życzę.

Deser podano:

 

Oceń bloga:
37

Komentarze (25)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper