Recenzja gry: NBA 2K14

Recenzja gry: NBA 2K14

redakcja | 18.12.2013, 15:15

Amerykańska liga koszykówki NBA od wielu lat przynosi masę emocji fanom podkoszowych lotów, finezyjnych podań i chirurgicznie precyzyjnych rzutów za trzy punkty. Liga zrzesza najlepszych koszykarzy z całego świata, a pierścień mistrza NBA jest marzeniem każdego dzieciaka, który kiedykolwiek chwycił pomarańczową piłkę Spaldinga w dłoń. 

W realnym świecie nie każdy może mieć dwa metry i zadziwiać świat swoimi dzikimi wsadami, z pomocą przychodzi jednak świat gier video. Tym razem mowa o NBA 2K14, która pozwala każdemu z nas na chwilę stać się Jordanem, Bryantem, czy Jamesem.
Dalsza część tekstu pod wideo
 

I love this game!

Wymieniony wyżej James jest obecnie chyba największą gwiazdą światowej koszykówki, a zarazem jednym z najbardziej kompletnych koszykarzy w historii tego sportu. Nie powinno więc dziwić, że to właśnie popularny LeBron jest twarzą NBA 2K14 i najmocniej promowaną postacią nowej produkcji 2K Sports. Ciemnoskóry zawodnik ma nawet swój własny tryb gry, w którym jesteśmy postawieni przed różnymi scenariuszami, zarówno realnymi, jak i fikcyjnymi i tylko od nas zależy w którym kierunku pójdziemy i czy uczynimy z Jamesa najlepszego koszykarza wszech czasów.
 
Prowadzenie znanego i uznanego Jamesa ku chwale daje sporo radości, ale nie ma nic lepszego jak stworzenie swojego własnego killera i zrobienie z niego MVP ligi, co nie będzie tak prostym zadaniem. Na początku nasz zawodnik będzie bowiem mocno ograniczony i będziemy musieli się nieźle napocić, żeby wycisnąć z niego cokolwiek gdy na drodze staną nam komputerowi przeciwnicy (moim zdaniem inteligentniejsi niż w zeszłym roku). Zabawa na długie godziny, co jest jednak zaróno zaletą jak i wadą – z jednej strony satysfakcja po zwycięstwach jest ogromna, z drugiej niestety może być to problem dla graczy, którzy nie mają czasu na wielogodzinne sesje przed konsolą, a chcieliby widzieć namacalny progres w karierze swojego zawodnika.


Biali nie potrafią skakać?

Film koszykarski z Wesleyem Snipesem i Woodym Harrelsonem był swego czasu u nas bardzo popularny, a opinia, że najlepsi koszykarze to tylko i wyłącznie rośli ciemnoskórzy atleci także miała swego czasu sens. Z czasem jednak napływ białych graczy do NBA, także tych z Europy, stał się faktem. Podniosło to poziom i prestiż rozgrywek i obecnie można się cieszyć z wielu szanowanych Europejczyków w NBA, oczywiście wliczając w to naszego Marcina Gortata (notabene bardzo mocnego w najnowszej odsłonie gry).
 
Dodanie Euroligi jest pewnym urozmaiceniem i ciekawostką, która może przyciągnąć miłośników koszykówski spoza USA. Nie jest to może coś, co sprawi, że ktoś specjalnie sięgnie po pudełko z grą, ale na pewno może przedłużyć jej żywotność, więc jest zdecydowanie in plus.


Zwycięskiego składu się nie zmienia

Gry spod szyldu NBA 2K od dawna były bardzo dobre, twórcy nie wysilali się więc specjalnie i nie przeprowadzali żadnych rewolucji, było to raczej uaktualnianie i udoskonalanie produktu, który prezentował wysoką jakość. Nie można się kłócić z tą logiką, w końcu bezsensownym byłoby próbować wynaleźć ponownie koło, czy też naprawiać coś, co nie jest zepsute. Mimo wszystko jest pewien niedosyt, w końcu w głowach graczy jest świadomość, że to ostatnia gra z serii na obecną generację konsol i jakieś fajerwerki byłyby mile widziane.
 
Co więc mamy? Poprawnie wykonany standard. Całość gry jest bardziej dynamiczna, komputer zdaje się reagować szybciej i płynniej, a żeby wygrać mecz trzeba podejść do niego z odpowiednią taktyką, a nie tylko rzucać się do szaleńczego ataku. Mnogość i wykonanie animacji robią wrażenie – mecze ogląda się jak prawdziwe widowisko, zawodnicy reagują jak ich realne odpowiedniki, a walka pod koszami jest naprawdę ucztą dla oczu fana koszykówki.
 
O ile pod względem grafiki nie można się do zbyt wielu rzeczy przyczepić, bo to jest już chyba maksimum tego, co można wyciągnąć z konsoli tej generacji, tak może razić pewne lenistwo ze strony wydawców gry. Niektóre tryby gry zostały "na żywca" przeniesione do nowego wydania z zeszłorocznej części. Ciężko to wybaczyć, bo jednak gracz płacąc pełną cenę za produkt ma prawo mieć swoje oczekiwania i liczyć na usprawnienia, a nie tylko aktualizację składów. Pod tym względem gra jest nierówna.


Miód dla uszu

Na osobny paragraf zasługuje ścieżka dźwiękowa gry, która stoi na bardzo wysokim poziomie. Wybrane utwory umilają graczom rozgrywanie kolejnych i kolejnych spotkań, a dźwięki meczowe są idealnym odwzorowaniem tego, co możemy podziwiać na ekranach telewizorów oglądając mecze NBA. Soundtrack to harmonijne połączenie znanych i popularnych wykonawców (m.in. Eminem, Phil Collins, Gorillaz czy bijący ostatnio rekordy popularności Robin Thicke i Pharell) z klimatycznym hip hopem, który podbija graczy i dodaje ulicznego charakteru grze, której największe gwiazdy zaczynały właśnie na ulicy.
 
Ścieżka dźwiękowa zawsze należała do jednej z największych zalet serii NBA 2K, nie inaczej jest i tym razem. Obecność niektórych kawałków jest wręcz sporym zaskoczeniem, oczywiście mega pozytywnym.
 

Ale to już było...

Mimo tego, że gra stoi na bardzo wysokim poziomie i jest bez wątpienia najlepszą obecnie koszykówką na konsole na rynku, nie można się oprzeć wrażeniu, że czegoś brakuje. Rozgrywka jest szybka, płynna, zawodnicy przypominają siebie, a tryby gry na papierze zapewniają zróżnicowaną rozrywkę na długi czas, ale... Dokładnie tak samo było rok temu. I rok wcześniej. I jeszcze rok wcześniej. NBA 2K14 podobnie jak niedawno recenzowane przeze mnie WWE 2K14 pada ofiarą syndromu odgrzewanego kotleta. Gra wciąż jest rajcowna, spełnione są wszystkie warunki potrzebne do tego, żeby uznać ją za pozycję udaną, ba, chce się w nią grać, ale to wrażenie dosyć szybko mija.
 
Może taka jest po prostu specyfika gier sportowych, wyśrubuje się odpowiednią jakość i później ciężko to przebić. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy chciałby widocznych zmian na lepsze. Wydaje mi się, że na te zmiany przyjdzie nam jeszcze jednak trochę poczekać i realne zmiany ujrzymy dopiero w kolejnych częściach serii, już na PS4. A tymczasem pozostaje nam grać w NBA 2K14 i jarać się oglądaniem meczów tej ekscytującej ligi. Jako stary malkontent powiem, że "za Jordana było lepiej", ale wciąż jest na co popatrzeć!

Autor: Arkadiusz Pawłowski
Z autorem recenzji można się zapoznać i skontaktować na FaceBooku https://www.facebook.com/MrPawlowski.

Recenzowana wersja: PS3
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry NBA 2K14

Atuty

  • Doskonała ścieżka dźwiękowa
  • Dynamika i realizm rozgrywki
  • Mnogość zagrań na boisku

Wady

  • Odtwórczość
  • Czasochłonna rozgrywka w wielu trybach gry
  • Pojedyncze irytujące bugi rodem z NBA 2K13

Najlepsza koszykówka na konsole, ale zmian jak na lekarstwo. Jasny sygnał, że cała energia developerów idzie w tworzenie gier na platformy nowej generacji.

redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper