Recenzja gry: XCOM: Enemy Within

Recenzja gry: XCOM: Enemy Within

Wojciech Gruszczyk | 03.12.2013, 20:08

Po dokładnie roku od wskrzeszenia marki XCOM doczekaliśmy się pełnoprawnego dodatku do strategii stworzonej przez studio Firaxis Games. Na początku wielu graczy sądziło, że twórcy rzucają się na nasze pieniądze oferując to samo w nowym opakowaniu, jednak kolejne miesiące pokazały, że z tego tytułu może wyrosnąć coś zupełnie nowego. Jak jest? Przekonajmy się.

Zacznijmy jednak od początku…

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Seria XCOM zadebiutowała w 1994 roku i od tego czasu systematycznie zdobywała nowych zwolenników. Choć najlepsze czasy dla tej marki to lata 80-te, jednak przedstawiciele z Firaxis Games zaryzykowali i postanowili ożywić walkę ludzi z obcymi. Początek reaktywacji rozpoczął się w zeszłym roku – na półkach sklepowych pojawił się XCOM: Enemy Unkown, który pokazał, że gracze uwielbiają takie produkcje, a na rynku jest miejsce dla niestandardowych i wymagających tytułów. Twórcy widząc swoją szansę, nie czekali zbyt długo i już na gamescom 2013 zapowiedzieli dodatek.

 

 

Nowe walki na starych zasadach

Najważniejszą innowacją, która znacznie zmienia rozgrywkę w Enemy Within jest pojawienie się tajemniczego surowca o nazwie meld. W każdej misji mamy teraz możliwość zbieranie tego materiału, a dzięki jego możliwościom możemy rozszerzać umiejętności naszych żołnierzy. Jednak uzyskiwanie meldu jest trudne – nie tylko nam zależy na pozyskiwaniu tego dobra obcej cywilizacji, a co ważniejsze ta substancja po określonym czasie ulega zniszczeniu.

 

W tej sytuacji, jeśli chcemy odpowiednio dbać o nasz oddział, musimy działać zdecydowanie szybciej i rozgrywka nabiera rumieńców. Teraz zabawa w tempie żółwia zostaje skarcona. Trzeba biegać, bo mając do dyspozycji meld poznajemy prawdziwą siłę armii.  

 

 

Rywale są bardziej ludzcy

 

Wspomniałem już, że nie tylko nam zależy na zbieraniu tej obcej materii – również przedstawiciele grupy o nazwie EXALT są zainteresowani pozyskiwaniem nowego surowca. Terroryści czują, że mogą zarobić na konflikcie XCOM-u z „Zielonymi” i atakują w tej walce obie formacje. Ich dążenia się bardzo proste - chcą zostać władcami naszym globie.

 

Pojedynki z mieszkańcami Ziemi są ciekawsze, ponieważ taktyka ludzi jest agresywniejsza i co za tym idzie zdecydowanie różni się od wcześniejszych starć. Tutaj wszyscy walczą o meld, który trzeba zdobyć w odpowiednim czasie – nikt nie może stać i patrzeć na ruchy przeciwników, ponieważ bierna postawa jest równoznaczna z porażką.

 

EXALT to bardzo rozwinięta organizacja, z którą rywalizujemy nie tylko w walce o nowe technologie i tajemniczy surowiec. W trakcie gry musimy wykonywać rutynowe kontrolę, wyszukiwać ośrodków oraz eliminować mniejsze oddziały. Oczywiście nie zapominamy o obronie – nigdy nie wiadomo, czy właśnie w naszym kierunku nie zmierza oddział żołnierzy, który chce raz na zawsze zakończyć odwieczną walkę z XCOM-em.

 

 

 

Chcesz być robotem?

 

Jeśli już znamy podstawowe informacje o nowej materii, poznaliśmy oponentów, to możemy teraz zerknąć na ciekawostki, które przygotowali dla nas inżynierowie oraz naukowcy. Jeśli brakowało Wam w poprzedniej części swobody w tworzeniu oddziałów, teraz nie będziecie narzekać. W Enemy Within żołnierzy możemy szkolić na dwa nowe sposoby – zabawy genetyczne to teraz standard, dlatego śmiałkowie przechodzą różnorodne operacje. Mózg, oczy, klatka piersiowa, skóra, czy też nawet nogi – każdy z tych elementów ciała można odmienić i tak dla przykładu inwestując w serce zapewniamy wojakowi drugie życie, zaś polepszając oczy otrzymujemy lepszą celność.  

 

Jest też druga opcja dla osób , które preferują „cięższy sprzęt”. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wsadzić jednego z żołnierzy do MEC-a – duży, metalowy, z ogromną mocą i dużą wytrzymałością… Cudowne zabawki dla wszystkich, którzy nie boją się otwartej walki. Niestety, przywdziewając metalową puszkę żołnierze na rzecz nowinek technicznych tracą wcześniej zdobyte umiejętności. Oczywiście dostają coś w zamian, ale czasami trudno pożegnać się z podstawową klasą.

 

Meld umożliwia nam ciekawą zabawę, jednak tworzenie wybitnej armii niesie ze sobą ogromne koszty. Podczas każdej misji trzeba zdobywać jak najwięcej surowców, aby w wolnej chwili rozszerzać i ulepszać swój oddział. Tworząc zróżnicowaną i jednocześnie wyszkoloną grupę można rywalizować z nowymi zagrożeniami.

 

„Zielone” ludki też atakują

 

Nie możemy zapomnieć o najeźdźcach z kosmosu, którzy również przeszli skromne zmiany. Pojawił się między innymi Mechtoidy – takie „zielone-roboty” oraz Sneekery – którzy potrafią napsuć krwi atakując z flanki. Jednak w ostatecznym rozrachunku akurat ten typ rywali nie wnosi do rozgrywki wiele świeżości. Szkoda, że autorzy nie pomyśleli nad dodaniem jeszcze kilku nowych jednostek z tej frakcji. Niby to nadal tytuł o walce z najeźdźcami, lecz przez zastosowane zmiany ciekawiej walczy się z pachołkami EXALT-u niż z „pierwszoplanowymi” przeciwnikami. 

 

 

Są też gadżety

 

Czego jeszcze brakuje w dodatku? Nowych zabawek! W tym temacie nie jesteśmy rozpieszczani, ale autorzy dodali kilka drobiazgów, które poszerzają rozgrywkę – warto w tym miejscu odnotować cztery rodzaje granatów, czy też dodatkową amunicję pozwalającą tworzyć wielkie dziury w małych oponentach. 

 

Jako, że pojawiają się nowe rozwiązania bojowe, to nie mogło zabraknąć innowacyjnych projektów, ale z tego tematu najbardziej ucieszą się sympatycy robotów – w większości wynalazki zwiększają mobilność i możliwości MEC-ów.

 

Ja to chyba pamiętam… Ale ta mapa jest inna?

 

Wspomniałem już o wielu zaletach Enemy Within, jednak tytuł ten jest tylko i wyłącznie rozszerzeniem. Bardzo dużym rozszerzeniem, które wprowadza do rozgrywki wiele ciekawostek, ale szkielet kampanii pozostał prawie niezmieniony. Oczywiście mamy nowe misje – związane między innymi z EXALT-em, atakami na naszą bazę, a nawet członkowie Rady zachęcają do wykonywania ciekawszych zadań – ale kręgosłup rozgrywki poznaliście już w zeszłym roku. Jednak nawet jeśli spędziliście przy zeszłorocznej produkcji kilkadziesiąt godzin, to nie musicie się obawiać o znużenie.

 

Autorzy przygotowali wiele nowych aren, które idealnie wpisują się w klimat gry. Niby wykonujemy te same misje, atakujemy tych samych rywali, ale wszystko dzieje się na nowych terenach. Jest to ciekawy zabieg, bo pozwala na zabawę wszystkim zainteresowanym. Nawet tym, którzy uważają się za wyjadaczy Enemy Unkown.

 

 

Nowa szata, stare błędy

 

Twórcy postarali się modelując w zasadzie prawie każdy element rozgrywki, ale zapomnieli o kilku gafach, które przytrafiły im się już w pierwszej odsłonie. Gra nadal potrafi chrupnąć, rywale wciąż przebiegają przez ściany, a czasami aż oczy bolą od wczytywania się tekstur. Są to oczywiście małe detale, ale szkoda, że nie pomyślano o poprawieniu tych skromnych aspektów. Nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności, ale serwując nam w zasadzie dodatek, programiści mogli bardziej zerknąć na optymalizację kodu.

 

Więcej takich dodatków!

 

Czekałem na ten tytuł od pierwszej zapowiedzi i spędzeniu z tą serią kolejnych kilkunastu godzin, czuję, że warto było śledzić wszystkie informacje, które były wypuszczane przez przedstawicieli 2K Games. Obawiałem się, że twórcy chcą nam wcisnąć odgrzewany kotlet, który przyprawią nowym sosem, ale Enemy Within posiada tak wiele innowacji, że to w zasadzie nowa gra.

 

Rywalizacja została przeniesiona na nowy poziom, tworzenie oddziałów to coś zupełnie nowego, stare pojedynki odbywają się na świeżych terenach, a na deser jest jeszcze kilka mniejszych smaczków. Konsolowi gracze nie mogą nabyć samego dodatku, dlatego trzeba w ten projekt zainwestować więcej złotówek. Mimo wszystko dostajemy tutaj tak wielką produkcję, która dzięki innowacjom daje nowe spojrzenie na całe uniwersum. Nie wspominając o genialnym replayability...

 

Sympatyków Enemy Unkown nie muszę zachęcać, a jeśli wcześniej nie graliście w wskrzeszonego XCOM-a, to dostaliście właśnie wyśmienity powód, aby naprawić ten błąd. Naprawdę warto! 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry XCOM: Enemy Within

Atuty

  • Wszystkiego więcej!
  • Zabawa żołnierzami
  • Szybsza rozgrywka
  • Świeże spojrzenie na taktykę
  • Nowi rywale
  • Inne mapy
  • Ciekawsze misje - dzięki grupie EXALT

Wady

  • Drobne błędy
  • Szkielet pozostał

Grałem, gram i grać będę! Więcej takich produkcji! Proszę...

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper