Recenzja gry: Rain

Recenzja gry: Rain

Łukasz Kucharski | 02.10.2013, 17:55

Jesienna pogoda znakomicie wpisuje się w najnowsze dzieło trójki growych muszkieterów, czyli Acquire, PlayStation C.A.M.P. oraz SCE Japan. Jako gracze jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystko jest nam podawane na tacy. Bohater musi być dobrze widoczny i łatwy do zlokalizowania. Co, jeśli w nasze ręce trafi niewidzialny chłopiec?

Według encyklopedii PWN (to taka Wikipedia bez prądu) deszcz to: „rodzaj opadu atmosferycznego w postaci kropel wody o średnicy pond 0,5 mm”. Większość z nas nie przepada za jego działaniem, ale w rain można się zakochać i zmienić upodobania. Wyobraźcie sobie, że znów macie około dziesięciu lat, a w pewien deszczowy wieczór spoglądacie przez okno. Na ulicy, dostrzegacie dziewczynkę, ale nie taką zwykłą, a ledwo widoczną. Jej tropem podąża równie dziwne monstrum. Rzucacie się na pomoc, ale wtedy okazuje się, iż dziwny stan zaczyna „trawić” również Wasze ciało. Od tej pory będziecie uciekać, skakać i ratować młodocianą niewiastę przed dziwnymi stworami – wyjętymi jakby z głowy Tima Burtona. 
Dalsza część tekstu pod wideo
 

„November Rain”

Rozgrywka jest bardzo prosta i nie będzie nastręczała problemów małym, a tym bardziej dużym graczom. Całość opiera się na systemie „ups” - uciekaj, przesuń, skacz. Siła rain tkwi jednak w samej przygodzie oraz atmosferze nietypowej podróży. Najnowsze cyfrowe dzieło nie jest jednak banalną platformówką jakich wiele. Eskortowanie bezimiennej towarzyszki jest bardzo przyjemne, ponieważ wykazuje ona inteligencję. W bardzo dobrym ICO jedna rzecz nie dawała mi spokoju - debilizm Yordy. Wiem, że była dziwna istotą, jakby nie z tego świata, ale czy naprawdę musiała zachowywać się jak ktoś z I.Q. równym 007? Wiele gier z elementem opieki cierpi na tego typu przypadłość i dają nam wiele powodów do narzekań.



W tym tytule dziewczynka z czasem staje się naszą drugą połówką, bez której nie ukończymy poziomu. Jest jednak w stanie sama się poruszać i wykonywać potrzebne czynności – taką współpracę to ja rozumiem! Przez całą grę jedynie raz zablokowała się przy kładce i poniosła śmierć. Nie bez powodu przywołałem dzieło SCE. Oba tytuły mają ze sobą wiele wspólnego. Od rozgrywki, przez czarne pasy u dołu i góry kadru podczas filmików, atmosferę, na ujęciach kamery kończąc. Za to główne monstrum przypomina mi legendarnego Nemezisa z Resident Evil 3, który nieustannie i niestrudzenie podążał naszym tropem. To ciągłe uczucie niepewności potęguje napięcie, które budowane jest w hitchcockowski sposób, a nie tandetnymi sposobami. Poza tym, jakimś magicznym sposobem, twórcom udało się wyeliminować frustrację płynącą z niepowodzenia w danej sekcji. Może to zasługa błyskawicznego ładowania po zgonie, a może historia, oprawa i rozgrywka są na tyle dobre, że nie mamy czasu na podnoszenie sobie ciśnienia. Gra jest bardzo prosta, ale nie prostacka. Nie sposób się zgubić czy zaciąć, lecz to zupełnie nie przeszkadza, bo satysfakcja płynąca z jej ukończenia jest i tak ogromna.
 

„Purple Rain”

Od zawsze miałem problem z ocenianiem grafiki w grach, bo to jeden z tych elementów, które znajdują się nisko w mojej hierarchii. Piszę jednak nie dla siebie, a dla Was. W przypadku rain wszystko wygląda tak jak powinno. Lokacje prezentują się dobrze, nic się nie dorysowuje, ani nie ma drastycznych rozbieżności w jakości tekstur. Opad atmosferyczny powoduje, że Wasza sylwetka pojawia się na ekranie niczym niewidzialny człowiek oblany farbą w pierwszym lepszym filmie o...niewidzialnym człowieku. Wygląda to bardzo fajnie i stanowi cudowną odmianę od standardowej prezentacji bohaterów. A co zrobić, gdy w pobliżu czai się się przeciwnik? Wystarczy znaleźć jakiś daszek i magicznie zniknąć z pola widzenia wroga i...gracza. Tak, w żadnej innej grze nie należało tak uważnie obserwować wydarzeń na ekranie. Dla ułatwienia, gdy poruszacie się w kamuflażu widać delikatnie tąpnięcia stóp na zmoczonych powierzchniach. Czasem zdarzy się też jakaś kałuża, która służy również do odwracania uwagi lub kupa błota brudząca stopy bohatera. Od czasu do czasu wpadniecie też na ruchome elementy świata jak np. krzesła, kubły na śmiecie i tym podobne elementy, które dosłownie pomagają się odnaleźć.



 
Przez większość gry będziecie bezradni w obliczu przeciwników i wtedy do działania zaprzęgniecie szare komórki. Nie lękajcie się jednak - zagadki są proste. Wystarczy być uważnym lub korzystać z podpowiedzi umieszczonych pod klawiszem „select”. Wpływ na wiekową uniwersalność tytułu ma również „pełna” polska lokalizacja. Pełna, gdyż przetłumaczono wszystkie wyświetlane teksty pojawiające się w kadrze, a mowy w niej nie uświadczycie – przywodzi to na myśl dzieła kina niemego. W świetle tego zabiegu bardzo ważna jest ścieżka dźwiękowa. Twórcy spisali się po prostu znakomicie. Oprawa muzyczna może nie stanowi dzieła do słuchania poza światem gry, ale wybornie uzupełnia wydarzenia. Pianino, flet i kilka innych instrumentów będą wnikać w Wasze uszy i otaczać umysł pięknymi dźwiękami. A gdy spojrzycie na ekran roztoczy się przed Wami melancholijna, lecz piękna wizja. Jedyne intensywne kolory zobaczycie podczas wstępu i zakończenia – filmiki przypominają ruchome obrazy wykonane farbami wodnymi.
 

„Singing In The Rain”



Ostatni raz tak zrelaksowany czułem się podczas gry we Flower oraz Prince of Persia: Zapomniane piaski. Szkoda tylko, że rozluźnienie, w trakcie ośmiu przygotowanych rozdziałów, trwało jedynie nieco ponad trzy godziny. Jakość doznania w zupełności to wynagradza, lecz tylko raz. Deszczowy tytuł nie oferuje nic co skłoniłoby gracza do powrotu na mokre ulice miasteczka. Nawet odblokowana po ukończeniu fabuły opcja poszukiwania wspomnień - rozsianych w różnych zakątkach. Szperacze nie znajdą więc nic dla siebie przy pierwszym kontakcie, a na drugi nie będą mieli ochoty. Łowcy trofeów również poczują się rozczarowani, bo do zdobycia czeka raptem 12 pucharków. Reasumując, elektroniczny rodzynek zasługuje na szansę, jeżeli szukacie odmiany od większości tytułów dostępnych na rynku. Weźcie jednak pod uwagę, że przygodę ukończycie szybko i to bez pośpiechu. Cena – 49 złotych również nie nastraja pozytywnie. Może jednak wkrótce nastąpi jakaś świąteczna lub przed PS4-owa promocja, która zmniejszy jej wartość na np. 36 złotych, co według mnie wydaje się odpowiedniejszą kwotą do wydania.
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Rain

Atuty

  • nastrój
  • oprawa dźwiękowa
  • czynnik relaksujący

Wady

  • krótka
  • na raz

Spoglądanie na deszcz już nigdy nie będzie takie samo.

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper