Warhammer: The End Times - Vermintide - recenzja gry

Warhammer: The End Times - Vermintide - recenzja gry

JaMaJ | 25.10.2016, 21:00

Co-op action adventure rozgrywający się w czasach End Times systemu Warhammer. Pierwsze skojarzenie? Left 4 Dead. Grupa 4 graczy przedziera się przez levele anihilując hordy szczurów, wypełniając podstawowe questy i zbierając loot przydzielany po zakończonych powodzeniem questach.

Zacznę od tego, że po ściągnięciu (12GB) gra instalowała się bite 2,5 już wewnątrz samej gry. Koszmar, na szczęście to jednorazowa akcja, więc wybaczam. Przemierzane tereny są rozległe i zróżnicowane wizualnie. Pośród 13 misji zwiedzimy kanały, wieżę zamczyska, mury obronne, czy pobliskie lasy - wszystko wokół głównego miasta Vermintide - Ubersreik, opanowanego przez tytułowe gryzonie, Skavenów. Levele są mroczne, ponure i ubogie kolorystycznie, co niestety kiepsko wpływa na widoczność i ograniczenie efektywności drużyny poprzez spadnięcie przez przypadek w przepaść (wisimy czekając na ratunek kompanów) nie jest niczym niespotykanym. Levele są również dość liniowe, z nielicznymi, krótkimi odnogami, przez co nie ma miejsca na zbytnią eksplorację - ot, brniemy przed siebie, zmagając się z nieustannie napływającą hordą.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę.

Pomimo tego, iż wybieramy postać spośród 5 dostępnych, to poza zasięgiem/rodzajem broni białej czy palnej, nie różnią się za bardzo między sobą. Oczywiście - krasnolud zabiera machnięciem młota nawet kilkanaście szczurów na raz, a rapier witch huntera ma dłuższy zasięg, ale na tym kończą się różnice. Każdy korzysta z sobie tylko danych opcji (witch hunter na raz korzysta z rapiera i pistoletu, a żołnierz może dodatkowo korzystać z tarczy), ale wybór klasy nie wpływa dramatycznie na sposób prowadzenia rozgrywki. Brakowało mi powiązań rodem z Overwatch, gdzie jedne z umiejętności/broni przydawałaby się bardziej lub wręcz były niezbędne do pokonywania cięższych wrogów. A tak, potyczki z sub-bossami opierają się na systemie "ile fabryka dała". Motywacją do próbowania gry innymi bohaterami jest otrzymywany po zakończeniu rozgrywki loot. Przydzielany randomowo dla jednej z klas, będzie kusił by sprawdzić jego działanie w walce, a przy tym i nowego bohatera mogącego z danej broni korzystać.

Walczmy zatem!

Sama walka, po ogarnięciu tutoriala, prezentowała się dość wymagająco jak na tego rodzaju horde mode. Mamy bloki, odpychanie przeciwnika, uniki. Niestety, atakowani przez chmary szczurów korzystamy z uników by wyjść z co bardziej ciepłych sytuacji, ale już o racjonalnym, przemyślanym blokowaniu/odpychaniu, nie może być mowy. Tym bardziej, że na niewiele się to zdaje skoro taki zwykły szczur pada od jednego ciosu. Najlepiej w bezpośrednich potyczkach sprawdza się podejście hack'n'slash, które trzeba zdeformować podczas walk z większymi jegomościami. Broń palna przydaje się rzadko, gdyż zdecydowana liczba przeciwników wybiera bezpośrednie rodzaje ataku. Wtedy dochodzi do głosu zalążek taktyki, ale nie oczekujcie kombinowania umiejętnościami czy ruchowością bohaterów rodem z Overwatch. Brak większej głębi w bezpośrednich starciach jest dla mnie największym bólem tej produkcji. O ile ten typ gier sprawdzał się dobrze na poprzedniej generacji, w dzisiejszych czasach wiemy, że można to zrobić lepiej. Choć przyznaję - od czasu do czasu mam chęć włączyć właśnie taką niezobowiązującą rozgrywkę, by ratować świat przed hordami emig... ee, szczurów.

Wygląda na...

Do ekranu nie przykuwa również grafika - co najwyżej poprawna, ale najważniejsze, że nic się nie tnie, gra działa płynnie, co jest ultra-ważne przy rozgrywającym się na ekranie chaosie. Grę ratuje loot, różne rodzaje broni białej i palnej, wprowadzające zróżnicowanie do posiadanego oręża. Ulubioną broń możemy modyfikować, korzystając z waluty otrzymywanej poprzez niszczenie niechcianego ekwipunku. Otrzymanie więc jakiegoś słabego badziewia niekoniecznie jest złą rzeczą. Gorsza sprawa, że nieraz przez kilka razy z rzędu nie wylosujemy nic godnego uwagi - cóż, grindowanie to drugie imię tego typu gier.

Tęsknisz za left4dead? Szukasz co-opowej sieczki w klimatach Warhammera, w której trup ściele się gęsto? To jest coś dla Ciebie, dodaj sobie jedno oczko. Mnie odrzuciło zbytnie uproszczenie rozgrywki, brak planowania rozwiązania pojawiających się problemów i monotematyczni przeciwnicy, ale doskonale rozumiem i potrafię zrozumieć amatorów tego rodzaju rozgrywki. Gdyby tylko levele miały ciekawszą architekturę, oferowały sposoby zaskakiwania wrogów, pozwalały na odejście od misji - byłoby lepiej. A tak mamy...

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Warhammer: The End Times - Vermintide

Atuty

  • Zróżnicowany loot
  • Techniczna poprawność
  • Brak lagów
  • Momentami ciekawy design

Wady

  • Horrendalnie długi czas pierwszej instalacji
  • Niezróżnicowani przeciwnicy
  • Prosty system walki
  • Monotematyczność kolorystyczna
  • Architektura lokacji

Przyjemna, pozbawiona nadmiernego rozbudowania co-opowa sieczko-horda z urozmaiconym lootem. Można było opracować lepszy system walki, rozbudować parę elementów, ale dla hardcore'owych maniaków Left4dead będzie jak znalazł.
Graliśmy na: PS4

cropper