Neverending Nightmares - recenzja gry

Neverending Nightmares - recenzja gry

Mateusz Gołąb | 05.05.2016, 15:59

Co drzemie w głowie osoby ciężko chorej psychicznie, która dręczona jest przez natrętne myśli i straszne sny? Gra autorstwa Matta Gilgenbacha stara się przybliżyć nam te stany przy pomocy makabrycznej historii o Thomasie zamkniętym w powtarzających się marzeniach sennych.

Neverending Nightmares to produkcja niezwykle trudna do zrecenzowania. Nie można zaprzeczyć, że cały koncept jest bardzo ciekawy i przy okazji wyjątkowo straszny, co dobrze świadczy o horrorze. Cała historia mocno jednak obrywa rykoszetem za sprawą niezbyt pomysłowej i rozwleczonej mechaniki, która bardziej męczy, niż pomaga w przekazywaniu tej opowieści.

Dalsza część tekstu pod wideo

Potwory drzemią w tobie

Aby lepiej zrozumieć tę grę potrzebny jest nam kontekst ze świata rzeczywistego. Matt Gilgenbach to niezależny deweloper, którego ostatnia gra o nazwie Retro-Grade, choć została ciepło przyjęta przez krytyków, to nie podbiła serc graczy. Twórca już podczas pracy nad tym projektem miał pewne problemy, a ostatecznie zdiagnozowany został przez psychiatrę jako osoba z ciężką depresją i zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi. Jego dolegliwości stały się inspiracją dla gry Neverending Nightmares, która choć opowiada zupełnie niezwiązaną z nim historię, to wyraża wiele lęków Matta, a także zawiera fragmenty zaczerpnięte prosto z jego snów.

Dzień świstaka

W grze wcielamy się w młodego Thomasa. Przejmujemy nad nim kontrolę zaraz po wybudzeniu się ze strasznego koszmaru, w którym zabija swoją młodszą siostrę. Nie wiedząc kompletnie nic o jego przeszłości, wyruszamy by eksplorować mieszkanie mężczyzny, które z każdym naszym krokiem staje się coraz bardziej dziwne i wykręcone. Raz na jakiś czas natrafiamy na pewne zdarzenie, które powoduje, że Thomas ponownie budzi się w swoim łóżku, lecz otaczający go świat ulega w międzyczasie jakiejś transformacji.

Bohater gry cierpi również na astmę, co tłumaczy jego bardzo słabą kondycję. Aby przyspieszyć sobie zwiedzanie lub salwować się ucieczką, możemy podbiec parę kroków. Warto jednak przyspieszać jedynie w wyjątkowych okolicznościach, bo każda złapana zadyszka może nas kosztować nawet życie. Poza zaglądaniem w różne zakątki nielogicznie poukładanych korytarzy, Thomas może również przyglądać się niektórym przedmiotom, co stanowi element budujący nastrój i odkrywający kolejne karty historii. 

W Neverending Nightmares warto zagłębić się po to, by dowiedzieć się co takiego drzemie w głowie osoby dręczonej straszną chorobą psychiczną. Jest to wizja naprawdę przerażająca

Wizualny styl gry stanowi mieszankę licealnych szkiców z ostatnich stron szkolnego zeszytu i dzieł Edwarda Goreya. Spośród czarnobiałego otoczenia wyróżnia się jedynie czerwona krew oraz muśnięte zaledwie jedną barwą obiekty, które możemy obejrzeć lub podnieść.

Twórca gry wyraźnie chciał, by eksploracja stanowiła siłę, która popycha całą historię i napędza gracza do poznawania kolejnych szczegółów opowieści. Problem w tym, że nie udało mu się uchwycić tego elementu, który sprawia, że dany symulator chodzenia jest dla odbiorcy ciekawy. Przy Dear Esther trzymał nas narrator. Everybody’s Gone to the Rapture cieszyło oko grafiką i nastrajało pięknymi utworami przygrywającymi w tle. Neverending Nightmares bardzo się dłuży pomimo dosyć krótkiego czasu, jaki potrzebny jest do ukończenia tej gry. Jedno z trzech możliwych zakończeń zobaczymy już po około półtorej godziny zabawy.

Warto również odnotować, że historia w grze nie jest jednolita, a każde zakończenie daje nam zupełnie odmienne wyobrażenie o tym, co tak naprawdę stało się z Thomasem i z jakiego powodu dręczą go powracające koszmary. To niezwykle pomysłowy sposób na zachęcenie gracza do ponownego zapoznania się z fabułą, gdy kolejne odnogi fabularne sprawiają, że zmienia się całe nasze spojrzenie na narrację i scenariusz.

Błądząc w ciemności

Nie zrozumcie mnie źle. W Neverending Nightmares warto zagłębić się po to, by dowiedzieć się co takiego drzemie w głowie osoby dręczonej straszną chorobą psychiczną. Jest to wizja naprawdę przerażająca. Problem w tym, że elementy ciekawe i trzymające w napięciu poprzedzielane są okropnymi dłużyznami, oraz elementami survival-horroru, które nie zostały zbyt umiejętnie wplecione w fabułę. Uczucie grozy bardzo szybko zamienia się w irytację, gdy ponownie drepczemy bardzo podobnym korytarzem. Monotonnia sprawia, że wszystkie zakątki na pierwszy rzut oka wyglądają tak samo, a to dodatkowo demotywuje do zaglądania we wszystkie kąty i szukania elementów mających jakiś związek ze scenariuszem. Wielka szkoda, bo jeśli tylko zechcemy przyjrzeć się otoczeniu, do czego gorąco zachęcam, to zobaczymy, że autor poukrywał w tłach ogromną liczbę szczegółów, które łatwo pominąć.

Jest to tytuł, który pomaga odrobinę bardziej zrozumieć stany, w jakich znajdują się niektórzy ludzie mijający nas codziennie na ulicy

Warto jeszcze pamiętać, że jest to gra przeznaczona tylko dla dorosłych i to takich o mocnych nerwach. Neverending Nightmares jest bardzo szokujące pod względem niektórych scen i może zacisnąć żołądek niektórym bardziej wrażliwym osobom. Jest to również gra ciężka pod względem klimatu. Tym bardziej boli fakt, że w jego właściwym odbiorze przeszkadza nie najlepiej zaprojektowana rozgrywka. Szczerze powiedziawszy, o wiele lepiej byłoby, gdyby historia ta skoncentrowana była na samym doświadczeniu, a rozgrywka ograniczona do minimum. Nie tylko zintensyfikowałoby to nasze doznania, ale również pozbawiło grę dłużyzn i niepotrzebnie powtarzających się sekwencji.

Empatia wstrzymana mechanicznie

Neverending Nightmares ma duży problem. Produkcja ta zawiedzie graczy kiepsko opracowaną rozgrywką, a osoby łaknące ciekawego doświadczenia zirytują się nudnym gameplayem. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że pomimo mojej oceny końcowej, warto zapoznać się z tym tytułem, bo z pewnością niesie on ze sobą wartościowe, choć bardzo makabryczne doznania. Jest to tytuł, który pomaga odrobinę bardziej zrozumieć stany, w jakich znajdują się niektórzy ludzie mijający nas codziennie na ulicy. Problem leży w nieumiejętnym wykorzystaniu możliwości oferowanych przez to medium.

 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Neverending Nightmares

Atuty

  • Bardzo szokująca i dająca mocno do myślenia
  • Trzy zakończenia, które rzucają kompletnie inne światło na scenariusz
  • Trzymający w napięciu klimat
  • Inspiracje artystyczne

Wady

  • Nie do końca wykorzystany potencjał
  • Kiepska mechanika, która działa na niekorzyść doświadczenia
  • Okropne dłużyzny

Neverending Nightmares jest doświadczeniem, które poleciłbym każdemu, gdyby odarto ten tytuł ze słabej mechaniki. Mimo wszystko warto dać jej szanse, jeżeli cenicie sobie głębokie gry. Warto jednak mieć na uwadze, że jest to tytuł tylko dla dorosłych
Graliśmy na: PS4

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper