Salt and Sanctuary - recenzja gry

Salt and Sanctuary - recenzja gry

Mateusz Gołąb | 05.04.2016, 16:36

Twój statek zaatakowany został przez piratów. Wygląda na to, że nie ma już ratunku. Zostajesz zraniony i tracisz przytomność. Budzisz się na owianej mgłą wyspie i jedyne co pozostaje to brnąć do przodu poprzez zawieszoną w powietrzu woń soli.

Żyjemy w czasach, w których trudno o jakiekolwiek innowacje. Często mamy wrażenie, że widzieliśmy już praktycznie wszystko. Dlatego też z otwartymi ramionami przyjmujemy każdy powiew świeżości. Mało któremu deweloperowi zdarza się już wystartować praktycznie cały gatunek w obrębie interaktywnej rozrywki. Dokonało tego z powodzeniem From Software, gdy ryzykownie wypuściło w 2009 roku niezwykle trudne Demon's Souls. Teraz każda gra chce być taka jak Souls. Co chwila słyszymy jak jakaś gra jest reklamowana jako Souls wśród swojego gatunku. To dobrze. Naśladownictwo jest dobre. Czasem pojawia się również taka ekipa jak Ska Studios, która również pragnie czerpać z pewnego konkretnego dziedzictwa. Chcieli tego na tyle mocno, że praktycznie wyrwali całą mechanikę i strukturę wraz z korzeniami i przesadzili na charakterystyczny dla siebie grunt, dodając gdzieniegdzie kilka urozmaiceń.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nikt mnie nie rozumie

Mam spory problem z grami od Ska Studios. Ich projekty wizualne działają na mnie jak płachta na byka. Praktycznie każda produkcja, jaka wyjdzie spod ich reki, choć wyróżnia się doskonałym klimatem, to wygląda jak bazgroły najsmutniejszego nastolatka na świecie. Takiego, który chce być bardzo alternatywny i przy okazji nikt go nie rozumie. Nie inaczej jest w przypadku Salt and Sanctuary. Piszę o tym już na samym początku, bo chciałbym mieć z głowy to, co najbardziej mi przeszkadza w tej grze. Jestem przekonany, że znajdzie się wielu graczy, którym również ta oprawa nie będzie odpowiadać. Dajcie jednak temu tytułowi szansę. Zwłaszcza jezeli jesteście miłośnikami serii From Software.

Praise the Salt!

Salt and Sanctuary to souls-like pełną gębą. Jest to właściwie bardziej klon Dark Souls, niż gra "należąca do gatunku". Więcej znajdziemy tu skopiowanej żywcem mechaniki, niż nowości. Warto jednak zauważyć, że twórcom udała się tu naprawdę niełatwa sztuka przeniesienia cech pewnego gatunku do kompletnie innej perspektywy. Myśląc "souls-like" widzimy w głowie trzecioosbową grę akcji. Salt and Sanctuary prezentuje nam rozgrywkę na dwuwymiarowej płaszczyźnie, która bardziej pasuje nieliniowym platformówkom zwanym metroidvaniami. Z jakiegoś powodu jednak, wszystko działa tu nad wyraz dobrze, a tak osadzona kamera sprawia, że nawigacja po skomplikowanych lokacjach jest znacznie trudniejsza niż w pierwowzorach.

Rozbudowany ekwipunek i tworzenie postaci - jest. Walki z potężnymi bossami - również na swoim miejscu!

Nasza zabawa zaczyna się podobnie jak w serii Souls. Pominę tu szczegółowe opisy, bo właściwie wszystko zbudowane jest na tym samym schemacie, co w grach od From Software. Tworzymy bohatera, a następnie przemierzamy świat składając sobie historię i lore krainy z wyłowionych gdzieniegdzie strzępków informacji. System walki jest dokładnie taki sam – blokujemy, parujemy i uderzamy przy pomocy dwóch ataków. Szarżując nie zajdziemy zbyt daleko. Każdego wroga należy obserwować, by następnie wypracować sobie odpowiednią technikę. Nie zapominajmy również o "rolkach" będących kardynalną umiejętnością pozwalającą unikać uderzeń przeciwników. Sterowanie jest bardzo, ale to bardzo solidne. Nie rozumiem jedynie, dlaczego postanowiono zmienić obłożenie przycisków na kontrolerze. Przyzwyczajenie się do nowego schematu zajęło mi sporo czasu, bo moje ręce korzystały z wykształconych już wcześniej odruchów.

W imię kogo?

dwa ważne elementy systemu, które odróżniają Salt and Sanctuary, od którejkolwiek z gier From Software. Pierwszym jest fakt, że waluta i doświadczenie (złoto i sól) są tutaj oddzielnym zasobem. Gdy zginiemy tracimy bezpowrotnie pieniądze, więc kara za zgon jest tutaj nieco wyższa. Ponadto system rozwoju oparty o sól przypomina tu sferyczną siatkę z Final Fantasy X. Drugim aspektem wyróżniającym ten tytuł jest system tytułowych sanktuariów. Każdy z nich poświęcony jest innej religii i możemy zdecydować się na zostanie jej wyznawcą przez co dane sanktuarium stanie się naszą bazą wypadową. Możemy do niej, za pomocą przedmiotów, przyzwać sklepikarza, płatnerzy i innych użytecznych NPCów. Zależnie od obranej religii, otrzymujemy także przedmioty leczące o odmiennych właściwościach. Mamy także możliwość zmiany wyznania. Wystarczy, że poświęcimy się innemu sanktuarium. Warto jednak pamiętać, że to czyni nas apostatą.

[ciekawostka]

Im dalej zawędrujemy, tym bardziej gra potrafi nas zaskoczyć. Nie będzie wielkim spoilerem, jeśli wspomnę, że gra, podobnie jak i inne produkcje Ska Studios, jest niezwykle rozbudowana i oferuje sporo nieobowiązkowej zawartości. Twórcy, widząc swoją grę w dwóch wymiarach, postanowili również ukłonić się nieco miłośnikom Metroidvanii i zaimplementowali do Salt and Sanctuary dodatkowe umiejętności. Ich pozyskanie dopiero pozwoli nam, podobnie jak w Castlevania: Symphony of the Night, dostać się do pewnych miejscówek.

Jezeli jesteście fanatykami gier od From, to Salt and Sanctuary jest tytułem, po który powinniście sięgnąć. Od razu poczujecie się tu, niczym ryby w wodzie, a wprowadzone przez Ska Studios, drobne urozmaicenia z pewnością nie pozwolą wam się znudzić. Jedynym warunkiem jest tu pewna tolerancja na "bazgrołowatą" oprawę graficzną.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Salt and Sanctuary

Atuty

  • Doskonale przygotowany Souls-like
  • Mechanika sanktuariów i rozwoju postaci
  • Obszerna zawartość - fani gatunku będą zadowoleni
  • Elementy zaczerpnięte z metroidvanii

Wady

  • Styl graficzny Ska Studios kompletnie mi nie leży
  • Zmiana obłożenia klawiszy i brak możliwości personalizacji pada

Salt and Sanctuary jest świetne. Nie spodziewałem się, że bezczelna kopia Soulsów może okazać się tak dobra. Nie zabrakło potrzebnych urozmaiceń, przez co gra wydaje się bardzo znajoma i jednocześnie świeża. Pozycja obowiązkowa dla fanów gatunku.
Graliśmy na: PS4

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper