Guitar Hero Live - recenzja gry

Guitar Hero Live - recenzja gry

redakcja | 06.12.2015, 17:00

Ogłoszenie nowego Guitar Hero przyszło nagle i niespodziewanie. Wraz z nim obawa, że ktoś po raz kolejny próbuje zbić kapitał na legendzie. Niezaprzeczalnym jest, że marka ta lata temu stała się fenomenem i synonimem dla gier muzycznych, jak adidas dla butów sportowych. Tym bardziej rad jestem ogłosić, że Activision nie poszło po najlżejszej linii oporu, wracając do podstaw serii, ale także wprowadzając do niej serię innowacji. 

Koncerty to bardzo wdzięczny temat, który w moim odczuciu nigdy nie został odpowiednio wykorzystany przez twórców gier. Guitar Hero Live, które jest nie tylko tytułem gry, ale także jednym z trybów, zmienia to. Wcielamy się w nim w gitarzystę zespołu rockowego, który zwiedza kolejne lokacje, występując przed ogromną publicznością z wachlarzem szlagierów. Już na samym początku, jeszcze zanim zaczniemy grę, czujemy klimat sceny, kiedy backstage’u robimy tzw. soundcheck, który jest jednocześnie szybkim wprowadzeniem do nowej mechaniki gry na zmodyfikowanej gitarze. Wszystko to, co dzieje się dalej, uzależnione jest od naszych wyczynów. Kiedy mamy flow, a dźwięki z gitary się zgadzają, publiczność nie kryje swojego entuzjazmu, a koledzy z kapeli przyklaskują naszym umiejętnościom. Jednak kiedy zdarzy się nam zawalić sekcję, odczujemy to boleśnie za sprawą buczącej publiki i poczuciu zawodu wyrażanego przez pozostałych muzyków. Pod tym względem nowe Guitar Hero robi robotę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Problem w tym, że animacji koncertowych jest niewystarczająco dużo, aby nie znudziły się po niezbyt długim czasie, a cała forma jest delikatnie mówiąc sztuczna. Skoro zmieniają się utwory, a wraz z nimi wokaliści, to dlaczego na scenie nadal znajdują się te same osoby? Pod tym względem wolałem stare odsłony, gdzie animowane postaci nie pozwalały na pełną personifikację wokalisty, tworząc jedynie tło dla muzyki.

Licząca 42 utwory lista przebojów nie jest może najlepszym, co widzieliśmy w tej serii, ale spełnia oczekiwania. Zgrzyt między mną a grą pojawił się w momencie, w którym chciałem zagrać jeden z utworów, a ten okazał się być zablokowany i wymagał odblokowania przez dalszą grę w trybie GHL. No przepraszam bardzo, ale myślałem, że takie praktyki zostawiliśmy już dawno za sobą! To jednak był jeden z wielu impulsów, który skłonił mnie do włączenia trybu Guitar Hero TV.

Pamiętacie jak wspominałem o innowacji? No to Guitar Hero TV jest stuprocentową zmianą tego, jak gramy w gry muzyczne! Wyobraźcie sobie kilka stacji telewizyjnych, gdzie każda z nich nadaje określony gatunek muzyczny. Przeskakujecie między nimi, oglądając teledyski i ciesząc się nimi w akompaniamencie mniej lub bardziej Wam znanych utworów. Dodajcie do tego trzymaną w rękach gitarę, obecność ścieżki z nutami do grania oraz kilka statystyk wyświetlanych w różnych miejscach na ekranie. To jest właśnie tryb sieciowy, w którym bardzo łatwo się zatracić. Dostępny 24/7, pozwala na nieustanną grę, oferując kilkaset utworów w ramach ogromnej biblioteki. Co więcej, nie jesteśmy osamotnieni, gdyż na bieżąco widzimy, jak radzą sobie inni gracze obecni na kanale. Dodatkowo, możemy wspólnie z innymi kumulować power-upy dla  wspólnego dobra i lepszych osiągów.

Problem jaki napotkałem w przypadku Guitar Hero TV to utrudniona powtarzalność utworów. Jestem graczem, który selekcjonuje utwory od najmniej do najbardziej ulubionych i te najciekawsze chcę ogrywać najwięcej razy. W GHTV, aby to zrobić, muszę inwestować w odtworzenia. Walutą mogą być prawdziwe pieniądze albo doświadczenie zdobywane w miarę ogrywania kolejnych piosenek. Dla imprezowiczów twórcy przygotowali możliwość wykupienia Party Pass za kilkadziesiąt złotych – otwarty przez 24 godziny dostęp do całej biblioteki Guitar Hero TV. Rozwiązanie co najmniej kontrowersyjne, aczkolwiek odpowiadające charakterowi usługi, która mocno nawiązuje do takich serwisów jak Deezer czy Spotify.

Warto wracać do tego trybu, jeżeli chcemy nowości. Od czasu do czasu pojawiają się tzw. Premium Shows – specjalne wydarzenia, w których wprowadzane są nowe utwory. Dostęp do nich uzyskujemy za sprawą Hero Cash bądź przez wykonanie określonego zadania. Po pewnym czasie nowa muzyka trafia do regularnej rotacji, ale niecierpliwi i głodni nowości z pewnością pokuszą się o zmierzenie się z dodatkowym wyzwaniem.

Nowości w Guitar Hero Live nie kończą się na grze. Ostatnia odsłona serii była kolejną, w której do dyspozycji graczy oddano pełen komplet instrumentów. Teraz postanowiono wrócić do podstaw, przerzucając cały ciężar na gitarę, która doczekała się znaczącej aktualizacji. Zamiast pięciu pojedynczych przycisków mamy trzy kolumny podzielone w połowie na dwa szeregi. Stworzyło to pole do wprowadzenia nowego zapisu nut – zamiast kolorów mamy tylko nuty białe i czarne, dodatkowo oznaczone jako „wysokie” bądź „niskie”. Odrobinę czasu zajmuje przyjęcie nowych zasad, ale po pewnym czasie można dojść do wniosku, że jest to dobra zmiana. Nie zawsze jest wygodnie, jako że nowe przyciski nie są wypukłe, co można odczuć szczególnie przy szybkim zmienianiu chwytów, ale czuć w tym powiew świeżości i zupełnie nowe wyzwanie.

Czy nowe Guitar Hero posiada wady? Oczywiście! O nie do końca udanym trybie Guitar Hero Live już wiecie. Mnie denerwował nieczytelny zapis nut na ekranie, który przy najwyższym poziomie trudności starał się ciężki do ogarnięcia. A żeby trafiać nuty i grać jak profesjonalista, trzeba także mieć odpowiednio skalibrowany sprzęt. Tutaj twórcy sprzętu nie popisali się i oddali pełnię kontroli nad tym procesem w ręce graczy. Gitara nie posiada żadnego czujnika do kalibracji sprzętu, jak ma to miejsce od kilku lat w przypadku konkurencyjnej serii Rock Band. Szkoda, bo jest to coś, co dla wielu będzie skutkować bolączką nie do rozwiązania.

Jeżeli miałbym oceniać Guitar Hero Live jako autonomiczny tytuł, to byłbym bardzo hojny w ocenie. Mając jednak do czynienia z kolejną odsłoną legendy nie jestem w stanie przejść do porządku dziennego nad pewnymi kompromisami, jak obecność dwóch rozbieżnych trybów, z których tylko jeden ma większy sens. Można to było lepiej rozegrać, rozdzielić, albo po prostu postawić grubą kreskę pomiędzy tym, co było, a tym, co nowe. Jednak po pięciu latach, które minęły od premiery ostatniej gry z serii, jestem w stanie założyć, że dla wielu graczy GHL będzie pierwszym kontaktem z grami muzycznymi i dla nich tak czy inaczej będzie to świetna zabawa. A to do niej wszystko się sprowadza. Wieczór, bogata oprawa gastronomiczno-wyskokowa i doborowe towarzystwo, a wszystko to z Guitar Hero Live w centrum. To jest zawsze dobry pomysł. Szczególnie teraz, kiedy gra w tak dużym stopniu łączy losowość kanałów muzycznych z rockowym doświadczeniem znanym sprzed lat.

Grę dla PPE zrecenzował: Zbigniew Borowski, maniak gier muzycznych.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Guitar Hero Live

Atuty

  • Zupełnie nowy projekt gitary
  • Model sterowania
  • Tryb Guitar Hero TV
  • Nowe wyzwanie dla weteranów gatunku

Wady

  • Nudny i niepotrzebny tryb Guitar Hero Live
  • Czytelność nowego zapisu dźwięków do odgrywania
  • Mikropłatności

Dla nowych graczy niezaznajomionych z serią będzie to z pewnością świetna zabawa. Starzy wyjadacze nie będą jednak w stanie przejść obojętnie obok niedociągnięć.
Graliśmy na: PS4

redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper