Recenzja gry: Tearaway Unfolded

Recenzja gry: Tearaway Unfolded

Michał Włodarczyk | 08.09.2015, 00:16

Czy nowa wersja małego hitu z PS Vita może być dla posiadaczy PlayStation 4 tytułem z gatunku "muszę zagrać"? Jeśli jest to platformówka 3D, w dodatku stworzona przez magików z Media Molecule, odpowiedź może być tylko jedna...

Bez owijania w bawełnę: Tearaway to jedna z najlepszych gier dostępnych na kieszonsolkę Sony, wykorzystująca absolutnie wszystkie atuty specyficznego handhelda. Tytuł ten ukazał się w listopadzie 2013 roku, z miejsca zyskując uznanie recenzentów (średnia ocen na poziomie 87%) i sympatię graczy (600 tys. sprzedanych egzemplarzy). Dzieło twórców dwóch pierwszych odsłon LittleBigPlanet zachwycało oryginalną koncepcją, wspaniałą oprawą audiowizualną, przyjemną rozgrywką i sympatycznymi bohaterami. Mimo wszystko nieco ponad pół miliona opchniętych kopii nie zadowoliło zarówno księgowych Sony, jak i ambitnego dewelopera z Wielkiej Brytanii. Podjęto więc wygodną dla wydawcy, a jednocześnie korzystną dla wszystkich graczy decyzję, by dać tej pozycji drugą szansę. Z pomocą szwedzkiego studia Tarsier, narodziło się Tearaway Unfolded - nie sequel, nie remake, nie remaster, a zupełnie nowa wersja znanej gry, napisana specjalnie pod PS4.

Dalsza część tekstu pod wideo

TEARAWAY XXL

Obiecałem, że lania wody nie będzie, napiszę zatem wprost - remix, jak autorzy określają swoją produkcję, jest znacznie lepszy od i tak świetnego oryginału! Gdyby deweloperzy "rozpakowali" wersję z PS Vita i dopasowali sterowanie pod DualShocka 4, a następnie włożyli w nowe pudełko, sprzedając całość po niższej cenie, jak w tym przypadku, nadal byłaby to gra warta grzechu. Na szczęście nikt nie poszedł na łatwiznę, efektem czego jest druga - po Super Mario 3D World z Wii U - najlepsza trójwymiarowa platformówka na konsole obecnej generacji. Do największych plusów oraz nielicznych wad recenzowanego tytułu jeszcze dojdziemy, gdyż już na początku należy rozwiać obawy, jakie mieli fani pierwowzoru. Dotyczyły one rzecz jasna kwestii sterowania oraz czasu zabawy. Jak wspomniałem, Tearaway w fanstastyczny sposób wykorzystywało każdy bajer, jakim może pochwalić się umierająca w męczarniach Vita. Kamerka, ekran dotykowy, touchpad i żyroskop w rękach kreatywnych ludzi pozwoliły powołać do życia wyjątkową pozycję, wybijającą się na tle konkurencji czymś więcej niż "artystyczną" oprawą. Największym minusem tamtej perełki był krótki czas gry - bez parcia na znajdźki całość pękała w nieco ponad pięć godzin. Wersja na stacjonarkę musiała oferować doświadczenie na co najmniej tym samym poziomie, w dodatku wypadało dorzucić coś ekstra.

Owoc kolaboracji Anglików i Szwedów taki właśnie jest - większy, ładniejszy, dłuższy - po prostu lepszy. Fabuła pozostała bez zmian. Ponownie wcialamy się w rolę posłańca (chłopca lub panny), który ma dostarczyć wiadomość Istocie, czyli... nam. W konwencji trójwymiarowej platformówki przemierzamy kilkanaście różnych tematycznie krain, których spokój zakłócają pudłaki, wredne stworzonka, które wdarły się tam z naszego świata przez dziurę na niebie. Co wyraźnie odróżnia Tearaway Unfolded od podobnych gatunkowo pozycji, to pasja, z jaką gra stara się na każdym kroku burzyć tzw. czwartą ścianę. Narratorzy zwracają się bezpośrednio do nas, nasza postać często "prosi" gracza o interwencję w jej świecie, ze względu na możliwości DualShocka 4 nasze rzeczywistości w pewnym sensie się przenikają, a jeśli dysponujemy PlayStation Camera, zobaczymy w grze własną twarz. Mimo swojego "przygodówkowego" zacięcia, w kwestii mechaniki mamy do czynienia z rasowym platformerem 3D. Nie znajdziemy tu wprawdzie miejsca, z którego ruszamy do kolejnych plansz w dowolnej kolejności, gdyż całość jest całkowicie liniowa, istnieje jednak możliwość, by bezstresowo odwiedzać wcześniej poznane miejscówki z poziomu menu. Są one wyraźnie większe niż przedtem, rozbudowane, dodano też kilka zupełnie nowych. Skok postaci nie jest tak "twardy", jak w przygodach słynnego hydraulika, na szczęście bohater to nie szmaciana lalka z LittleBigPlanet, zatem jest dobrze.

[ciekawostka]

ATRAKCJI POD SAMO WIEKO

W Tearaway najczęściej biegamy, skaczemy i turlamy się. Atrakcji jest jednak więcej, dużo więcej. Samo skakanie zyskuje na atrakcyjności z powodu obecności bębenków, z których wybijamy postać w powietrze. Nie robimy tego komendą skoku, tylko dynamicznie wciskamy i puszczamy touchpada. Ta funkcja ma jeszcze inne ciekawe zastosowanie - manipulowanie wiatrem. W ten sposób otwieramy przejścia, aktywujemy mosty i strącamy przeciwników. Tych jest kilka rodzajów, a na rozprawienie się z nimi - wiele sposobów. Zwykle wystarczy rzucić przedmiotem (kamień, orzech), przeturlać się po odnóżach, strącić z pomocą wiatru lub - co jest zdecydowanie najciekawsze - strzelić w nich przedmiotem bezpośrednio z pada. Jak to możliwe? Otóż każdą mniejszą rzecz czy stworzonko można "wrzucić" do kontrolera (przechylając go w dół i obracając się postacią do ekranu), po czym namierzyć cel, korzystając z żyroskopu, a następnie wystrzelić. W ten sposób nie tylko eliminujemy adwersarzy, ale rozwiązujemy też proste zagadki. Żeby było zabawniej, odgłos wydawany przez każde stworzonko czy przedmiot dociera do nas z głośniczka w DualShocku 4. Ale to jeszcze nie wszystko! Deweloperzy zrobili użytek nawet z zapomnianego Light Bara, którego "moc" można aktywować prawie w każdym momencie, oświetlając sobie drogę, oślepiając wrogów i czyszcząc świat z brzydkiego, szaroburego papieru. Fantastyczna robota.

Z papieru składa się nie tylko postać, ale cały świat! W takich momentach żałuję, że zrezygnowano z oceny za grafikę, bo w tym przypadku z czystym sumieniem wystawiłbym pełną dychę. I nie chodzi tylko o genialną stylistykę, którą trudno się nie zachwycić, lecz przede wszystkim techniczne wykonanie i dbałość o najmniejsze szczegóły. Tearaway na PS Vita wyglądało jak stworzone z papieru, Tearaway Unfolded na PS4 po prostu JEST z papieru. Zachowanie papierowego podłoża, elementów otoczenia, wreszcie samej postaci, wysokiej jakości tekstury, a to wszystko w ciągłym ruchu, reagujące na nasze działania (wiatr!) i w sześćdziesięciu klatkach na sekundę - ręce same składają się do oklasków. W temacie oprawy, która nie zestarzeje się nigdy, ten tytuł może z dumą stanąć obok niezapomnianego Okami. Produkcja Media Molecule i Tarsier Studios ma z japońskim klasykiem jeszcze dwie wspólne cechy. Pozbawione voice-actingu dialogi (językiem polskim, zresztą bardzo sprawnie, operuje tylko para narratorów) i niski poziom trudności. Musicie wiedzieć, że choć Unfolded jest dwa razy dłuższe od oryginalnego Tearaway (ok. 10 godzin), a przez to może pochwalić się znacznie większą liczbą znajdziek oraz zadań pobocznych (jest co robić po skończeniu przygody), praktycznie nigdy nie stanowi wyzwania, pomagając graczowi przy każdej okazji (bezkarna śmierć, bohater/bohaterka odradzają się w miejscu zgonu). Przydałby się "Hard", jednak z drugiej strony ta gra nastawiona jest przede wszystkim na przyjemne doświadczenie.

GRAĆ, NIE ZWLEKAĆ

Przebudowana z myślą o PlayStation 4 i DualShocku, nietypowa hybryda platformówki 3D i przygodówki, po raz drugi zachwyca. Oryginalną koncepcją, wspaniałą oprawą audiowizualną, przyjemną rozgrywką, sympatycznymi bohaterami, a nade wszystko wzorowym wykorzystaniem możliwości kontrolera. Czyli tak samo, jak oryginał prawie dwa lata wcześniej, tyle że bardziej. I kosztuje mniej niż przeciętna nowość.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Tearaway

Atuty

  • Przyjemna rozgrywka
  • Dwa razy dłuższa niż oryginał
  • Wykorzystanie możliwości DualShocka 4
  • Fantastyczna prezencja
  • Polska wersja językowa
  • Cena

Wady

  • Brak wyższego poziomu trudności
  • Sporadyczne problemy z kamerą
  • Pełne doświadczenie tylko dla posiadaczy PS Camera

Perełka od twórców LittleBigPlanet. Grałeś na Vicie? Zagraj na PS4!

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper